Znicz dostał karnym po oczach, na dzień dobry! Ale się podniósł

2020-10-07 09:29:39(ost. akt: 2020-10-07 09:41:48)

Autor zdjęcia: archiwum klubu

FUTBOL || Znicz Biała Piska zdarł 3 września uśmiechy z twarzy "murowanych" faworytów — Legonovii Legionowo. Początek wyjazdowego boju zaczął się jednak od katastrofy. Gospodarze objęli prowadzenie już w... pierwszej akcji meczu. Po rzucie karnym.
Jeśli rozpoczynać pojedynki w III lidze, to ewidentnie nie tak, jak zrobili to czerwono-zieloni w miniony weekend. Podopieczni trenera Ryszarda Borkowskiego ewidentnie nie mogli liczyć w Legionowie na "kilka piłek zapoznawczych". Rywale wzięli się do roboty od razu. Nim wybrzmiał na dobre pierwszy gwizdek, Patryk Koziara już ustawiał futbolówkę na "wapnie" w polu karnym Znicza. Adam Radzikowski, choć dysponuje na III-ligowym szczeblu jednym z najlepszych bilansów w bronieniu "jedenastek", tym razem był bezradny.

Tak szybka strata gola okazała się, wbrew pozorom, korzystna dla kibiców. Znicz, który od samego początku nie miał już wiele do stracenia, ruszył wyraźnie do ataku. Biała Piska przejęła inicjatywę i przesunęła ciężar gry pod bramkę gospodarzy. Po kilku widowiskowych, choć nieskutecznych próbach, ściągnięcie pajęczyny spomiędzy słupków rywali udało się młodemu skrzydłowemu — Dawidowi Kalinowskiemu.

Przed zmianą stron o włos od strzelenia gola był także Marcin Fiedorowicz, ale obrońcy Legonovii wybili piłkę z linii bramkowej.

Po wyjściu z szatni wciąż utrzymywał się remis, choć golkiperzy obu stron mieli pełne ręce roboty. Adam Radzikowski miał jednak wsparcie w swych kolegach z bloku defensywnego. W pamięci mogła utkwić zwłaszcza ofiarna postawa Mateusza Romachowa , który — by zatrzymać rozpędzonego rywala — rzucił mu się pod nogi, ryzykując własnym zdrowiem. Pokerowa zagrywka jednak się opłaciła, groźna akcja została przerwana.

Obrazek w tresci

fot. Łukasz Szymański

Regulaminowy czas gry minął, sędzia powoli przymierzał się do dmuchnięcia w gwizdek po raz ostatni. Kunsztem piłkarskim błysnął wówczas jednak Jacek Dzienis. W tym kluczowym momencie umiejętnie "wyłuskał" futbolówkę od rywali, a następnie z miejsca uruchomił prostopadłym podaniem za plecy obrońców Mateusza Ruszczyka. Akcja wspomnianego duetu była na tyle szybka i precyzyjna, że kilka sekund później Ruszczyk utonął w objęciach świętujących z nim kolegów. Końcowy wynik: 1:2 dla Znicza.

– Po meczu gratulowali nam trener oraz kibice gospodarzy, przyznając, że prezentowaliśmy się lepiej od zespołu Legionovii – mówi Ryszard Borkowski, trener Znicza. – Znów zagraliśmy bardzo dobre spotkanie i przy lepszej skuteczności mogliśmy wygrać bardzo pewnie. Najważniejsze, że przetrwaliśmy gorszy okres i cieszymy się grą, a wymiernym efektem są dobre wyniki.

– Pokazaliśmy, że jesteśmy drużyną, że wszyscy są gotowi do gry bez względu na to, czy wychodzą w pierwszym składzie czy w drugiej połowie – mówi Mateusz Furman, kapitan Znicza. – Rezerwowi naprawdę dali jakość, przechylając szalę na naszą stronę. Cieszymy się ze zwycięstwa, bo naprawdę na nie zasłużyliśmy. Gdybyśmy już do przerwy strzelili trzy gole, to gospodarze nie mogliby mieć pretensji. W drugiej połowie staraliśmy się unikać błędów w defensywie i grać z kontry. Mieliśmy kolejne sytuacje, ale na gola czekaliśmy aż do samej końcówki spotkania.

Znicz wystąpił w składzie: Radzikowski – Romachów, Kuśnierz, Molski, Kosiński, Jambrzycki (73 Famulak), P. Kossyk (75 Dzienis), Furman, Kalinowski (75 Ruszczyk), Fiedorowicz, Giełażyn (70 Chyrchała)

W pozostałych meczach naszych reprezentantów, Śniardwy Orzysz (okręgówka) uległy na wyjeździe okupującemu dolną część tabeli SKS Szczytno (1:0). Nasi a-klasowcy zagrali natomiast ze zmiennym szczęściem. MKS Ruciane-Nida wygrał na wyjeździe (2:3) z GKS Dźwierzuty, zaś Mazur Pisz nie znalazł w Prostkach recepty na fenomenalnych w tym sezonie liderów z Pojezierza (6:1).


Kamil Kierzkowski

Obrazek w tresci


2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5