Rozmowa z Michałem Uryniukiem, uczestnikiem "Tańca z gwiazdami"

2008-03-07 00:00:00

Tańczy od szóstego roku życia. Z roku na rok zdobywał coraz wyższe klasy taneczne. Sześć lat temu przeniósł się wraz z rodziną z Bartoszyc do Olsztyna. Teraz mieszka w Warszawie, a od tygodnia Michał Uryniuk występuje w show TVN "Taniec z gwiazdami".

- Od kilkunastu dni mieszkańcy Bartoszyc żyją twoimi występami w "Tańcu w gwiazdami", a wiadomość o tym, że trafiłeś do programu rozprzestrzeniała się lotem błyskawicy. Jak znalazłeś się w jednym z najchętniej oglądanych telewizyjnych show?
- Półtora roku temu byłem na castingu, ale dopiero teraz, przed siódmą edycją programu, skontaktowano się ze mną. Możliwe, że wcześniej nie zostałem przyjęty ze względu na młody wiek, bo miałem wtedy osiemnaście lat. O tym, że zostałem wybrany do "Tańca z gwiazdami" dowiedziałem się pod koniec stycznia. Byłem trochę zdziwiony, bo od jakiegoś czasu nie chodziłem już na castingi do programu. Można zatem powiedzieć, że producenci zadzwonili i upomnieli się o mnie. Niemniej było to zdziwienie, ale pozytywne.

- Jak wyglądają przygotowania do programu?
- Praktycznie codziennie mamy treningi, które trwają po kilka godzin. Nie wszystkie zajęcia odbywają się pod okiem kamer. Ekipa TVN zagląda do nas od czasu do czasu i wtedy filmuje trening.

- Co zadecydowało, że twoją partnerką została Marina Łuczenko?
- Tego nie wiem. Podejrzewam, że wpływ na to mógł mieć na przykład wiek, bo Marina ma osiemnaście lat, a ja dwadzieścia.

- Marina jest piosenkarką, a te z reguły radzą sobie z tańcem. To może być bardzo pomocne. Jak wam się współpracuje?
- Bardzo dobrze. Nadajemy na podobnych falach, dogadujemy się. Między nami nie ma podziału na trenera i uczennicę, nie ma zgrzytów. Jesteśmy bardziej na stopie koleżeńskiej.

- Jesteście już po pierwszym programie. Jak wrażenia?
- Dla nas ten debiut nie był zbyt stresujący, ponieważ mambo nie było oceniane. Szykujemy się teraz na rumbę, już ocenianą. Presja na pewno będzie większa, gdyż będziemy sami na parkiecie. Będziemy chcieli wypaść jak najlepiej. Trema będzie bardziej mobilizująca i pokażemy, na co nas stać.

- Udział w takim programie, jak "Taniec z gwiazdami", wiąże się z popularnością. Jesteś gotowy na to, że nagle będziesz rozpoznawany na ulicach, będą cię zaczepiać obcy ludzie?
- Popularność jest wpisana w udział w tym programie. Decydując się na udział w nim miałem zatem świadomość, że takie sytuacje będą miały miejsce.
{sonda}
- Popularność będzie miała też drugie, mniej przyjemne strony. Tabloidy, paparazzi będą tylko czyhać, żeby zrobić prowokujące zdjęcie. Na to też jesteś gotowy?
- Do tej pory nie miałem z czymś takim do czynienia. Wiadomo jednak, że takie gazety też muszą z czegoś żyć. To jest ich praca. Mam jednak nadzieję, że nie będę miał negatywnych doświadczeń z mediami. Jestem optymistą pod tym względem i mam pozytywne nastawienie do tego całego świata show biznesu.

- Wyprowadziłeś się z Bartoszyc z rodzicami prawie sześć lat temu. Co w tym czasie działo się z tobą?
- Mieszkaliśmy w Olsztynie. Tam poszedłem do liceum i nadal trenowałem taniec. Wyprowadziliśmy się z Bartoszyc głównie z powodu tańca, ponieważ w Olsztynie stworzono nam bardzo dobre warunki do jego uprawiania. W 2006 roku rozpocząłem studia na Akademii Wychowania Fizycznego w Warszawie, gdzie teraz mieszkam. W stolicy studiuje również moja siostra Kasia. Ona już przestała tańczyć turniejowo, ale jest instruktorem tańca.

- Odczułeś wsparcie ze strony mieszkańców swojego rodzinnego miasta?
- Jak najbardziej. Bardzo dużo osób dzwoniło z gratulacjami, wysyłało smsy. Mam nadzieję, że będą mnie wspierać także w czasie trwania programu.
Grzegorz Kwakszys
Uwaga! To jest archiwalny artykuł. Może zawierać niaktualne informacje.
2001-2025 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 7B