W Drawsku na nudę nikt nie narzekał

2023-04-08 12:00:00(ost. akt: 2023-04-08 08:37:13)
Łukasz Kurzeja i Krzysztof Hołowczyc

Łukasz Kurzeja i Krzysztof Hołowczyc

Autor zdjęcia: materiały prasowe

SPORTY MOTOROWE\\\ Rajd Baja Drawsko, pierwsza eliminacja Mistrzostw Polski Samochodów Terenowych, zakończył się triumfem załogi Krzysztof Hołowczyc/Łukasz Kurzeja. W imprezie wziął także udział Adam Binięda, utytułowany pilot z Bartoszyc.
Baja Drawsko Pomorskie zainaugurowała Rajdowe Mistrzostwa Polski Samochodów Terenowych 2023. Ale to nie wszystko, bo jednocześnie rywalizowano również w ramach Mistrzostw Czech w Rajdach Terenowych, Mistrzostw FIA Strefy Europy Centralnej w Rajdach Terenowych, a także Rajdowym Pucharze Polski Samochodów Terenowych oraz w dedykowanym dla zawodników bez licencji Adventure Pucharze Polski Samochodów Terenowych.
Generalnie weekend w Drawsku Pomorskim był zimny i deszczowy, ale Hołowczyc jeździł już w gorszych warunkach, więc jego czarno-szare BMW już po pierwszym odcinku specjalnym miało 25 sekund przewagi. Na drugim oesie (ponad 60 kilometrów) „Hołek” jeszcze przyspieszył, zwiększając przewagę do ponad minuty. Godny podziwu wyczyn, bo bardzo śliska i kopna trasa wymagała ogromnej koncentracji i zmniejszała margines błędu do minimum.

Drugiego dnia rajdu załogi miały do przejechania dwa odcinki specjalne o długości prawie 70 kilometrów. Jednak przez noc olsztyński kierowca rajdowy nic nie stracił ze swych mistrzowskich umiejętności, więc żwawo gnał do mety, zapisując na swoim koncie dwa kolejne zwycięstwa.

Na mecie załoga FosfoPower miała trzyminutową przewagę nad Michałem Małuszyńskim pilotowanym przez Krzysztofa Antończaka (Ford), a na trzecim stopniu podium stanęli Karol Lenkiewicz i Tomasz Janik (Can-Am Maverick X3 XR).
- Wygraliśmy Baja Drawsko, czyli zrealizowaliśmy plan w 100 procentach - stwierdził Krzysztof Hołowczyc. - To był naprawdę trudny rajd, bo deszcz, błoto, stanowiły dla nas spore wyzwanie, także nawigacyjnie były to trudne zawody. Najważniejsze, że zaliczyliśmy udany początek sezonu w Polsce. Bardzo się cieszę! Świetnie spisało się także nasze BMW, które zostało przebudowane przez X-Raid Team. Mamy za sobą już dwa rajdy Pucharu Świata, a dzięki naszym sponsorom możemy także rywalizować w Mistrzostwach Polski i Pucharze Europy. Nie zwalniamy tempa i już za dwa tygodnie będziemy rywalizować na trasach hiszpańskiego Extremadura Baja (14-16 kwietnia, będzie to pierwsza eliminacja Pucharu Europy FIA w rajdach Cross Country - red.).
W imprezie wziął też udział Adam Binięda, pilot z Bartoszyc, który podczas zimowej przerwy zmienił rajdowe barwy. W tym roku Binięda będzie reprezentował barwy AP Motorsport, co wiąże się ze zmianą kierowcy, auta i klasy. Binięda utworzył załogę z Mirosławem Tokarczykiem, kierowcą startującym dotychczas - podobnie jak Binięda - w Pucharze Dacii Duster. W Drawsku Pomorskim ich autem był UTV CanAm Maverick, którym rywalizowali w klasie SSV (małe samochody terenowe z napędem na cztery koła do jazdy w trudnych warunkach - red.).
Głównym celem załogi Tokarczyk/Binięda było dotarcie do mety, no i dotarli na 11. miejscu, chociaż po drodze na nudę nie narzekali. Warto jeszcze dodać, że w klasyfikacji zespołowej AP Motorsport zajął drugie miejsce.
- To był rajd, w którym zawarty został chyba cały kalejdoskop zdarzeń i wrażeń z jazdy autem UTV - ocenił Adam Binięda. Wyjaśnijmy, że auta UTV są to terenowe pojazdy wyposażone w kabinę, które z wyglądu przypominają wózek do golfa. Ich cechą charakterystyczną jest solidna konstrukcja, dzięki której pojazd jest bardzo wytrzymały i odporny na uszkodzenia mechaniczne
- AP Motorsport tworzy ciekawy projekt, który z każdym następnym rajdem będzie rozwijany i udoskonalany - dodał bartoszycki pilot. - W tej chwili wystawiane są trzy CanAmy, a naszym zadaniem - oprócz własnych wyników - jest dojeżdżanie do mety i zdobywanie punktów dla zespołu. Przez cały weekend z każdym kolejnym odcinkiem poznawaliśmy nasze auto, jego możliwości, z każdym kolejnym kilometrem nabierając doświadczenia. Mieliśmy dwa dni rywalizacji na oesach i każdy dzień był inny.

Pierwszego dnia na trasie było dużo wody i błota, a my w takich warunkach jeszcze nie jeździliśmy. Dodatkowo na drugim przejeździe urwaliśmy mocowanie płyty pod autem, co utrudniało nam jazdę. A potem było jeszcze gorzej, bowiem pod koniec odcinka specjalnego podczas wyprzedzania zderzyliśmy się z innym autem.

W efekcie uszkodziliśmy drążki kierownicze, co jeszcze bardziej wpłynęło na możliwości jezdne auta. Na dodatek na serwisie okazało się, że musimy wymienić nie jeden, ale trzy drążki, więc z parku serwisowego wyjechaliśmy spóźnieni o blisko 23 minuty, co skutkowało duża karą czasową. Byliśmy więc skoncentrowani, aby drugiego dnia dojechać do mety już bez przygód, zdobywając punkty. A że było sucho i bez deszczu, więc czerpaliśmy znacznie więcej radości z jazdy. Na pewno przed nami jeszcze sporo nauki, jeśli chcemy lepiej poznać auto i wykorzystać jego możliwości. Nie ma wątpliwości, że auta SSV mają duży potencjał, nawet na wygrywanie rajdu w klasyfikacji generalnej - zakończył Adam Binięda.
ARTUR DRYHYNYCZ

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5