Śledztwo w sprawie niedopełnienia obowiązków służbowych przez funkcjonariuszy KPP w Bartoszycach. Chodzi o pożar w Wozławkach
2022-07-08 14:30:00(ost. akt: 2022-07-08 15:34:21)
POLICJA \\\ W pożarze, który wybuchł w kwietniu w Wozławkach spłonęło m.in. 6 pojazdów. Ocalały sprzęt skradziono. Prokuratura prowadzi śledztwo w sprawie niedopełnienia obowiązków służbowych przez policjantów z KPP w Bartoszycach.
PRZECZYTAJ KONIECZNIE:
Do pożaru, który wybuchł nocy z piątku na sobotę 8/9 kwietnia zadysponowano trzy zastępy JRG PSP Bartoszyce oraz prawie wszystkie jednostki OSP z gminy Bisztynek. Po potwierdzeniu informacji, że ogniem objęty jest dach budynku zadysponowano kolejne siły i środki w postaci zastępu OSP z sąsiedniego powiatu oraz cysterny z wodą z JRG Bartoszyce. Na miejsce udał się również zastępca Komendanta Powiatowego PSP w Bartoszycach.W nocy z 8 na 9 kwietnia w Wozławkach doszło do pożaru hali, a później kradzieży
W wyniku pożaru spalił się cały dach budynku oraz część produkcyjna hali. Strażacy musieli rozebrać część ścian, które mogły stwarzać zagrożenie. Straty oszacowano na ponad 1 mln. złotych. Niestety, nie był to koniec kłopotów. Po przesłuchaniu — jak w kwietniu mówił Mirosław Bolibok —poszkodowanych przez policję, na miejscu nie pojawili się śledczy i policjanci. Z hali strażacy wynieśli m.in. butlę z tlenem i dwutlenkiem węgla.
Ocalałego sprzętu nie można było zabrać z pogorzeliska.
— Po pożarze, do którego doszło w naszej hali — mówi Mirosław Bolibok, — chcieliśmy zabrać ocalałe wyposażenie w inne miejsce, jednak policjant stwierdził, że nie możemy tego zrobić. Także to, co strażacy wynieśli z pomieszczeń, kazano nam z powrotem wstawić. Chodziło m.in. o sprężarkę i maszynę do szycia. Takiej decyzji dziwili się też strażacy. Tym bardziej, że po pożarze nie było drzwi i każdy mógł wejść do środka.
Państwo Bolibokowie nie mogli nawet wejść do pomieszczeń.
— Jestem zdziwiony, że nie mogliśmy tego zrobić. Wiem, że wchodziło tam wiele przypadkowych osób, część z nich robiła sobie nawet zdjęcia. A my, właściciele mieliśmy zakaz! — denerwuje się właściciel spalonej hali.
— Po pożarze, do którego doszło w naszej hali — mówi Mirosław Bolibok, — chcieliśmy zabrać ocalałe wyposażenie w inne miejsce, jednak policjant stwierdził, że nie możemy tego zrobić. Także to, co strażacy wynieśli z pomieszczeń, kazano nam z powrotem wstawić. Chodziło m.in. o sprężarkę i maszynę do szycia. Takiej decyzji dziwili się też strażacy. Tym bardziej, że po pożarze nie było drzwi i każdy mógł wejść do środka.
Państwo Bolibokowie nie mogli nawet wejść do pomieszczeń.
— Jestem zdziwiony, że nie mogliśmy tego zrobić. Wiem, że wchodziło tam wiele przypadkowych osób, część z nich robiła sobie nawet zdjęcia. A my, właściciele mieliśmy zakaz! — denerwuje się właściciel spalonej hali.
Właściciele hali czekali na wizytę policjantów lub choćby telefon z Komendy Powiatowej Policji.
— Niestety, nikt nie zadzwonił. Dlatego przed godziną siedemnastą w sobotę ponownie pojechaliśmy do Komendy Powiatowej Policji w Bartoszycach. Dowiedzieliśmy się, że nic nie zostało zrobione, ale dyżurna powiadomiła, że ktoś przyjedzie na miejsce. Jednak, kiedy pojawiliśmy się w Wozławkach zauważyliśmy, że został tylko starszy overlock. Dopiero wtedy mogliśmy zabrać sprzęt, który ocalał z pożaru, a potem z kradzieży.
— Niestety, nikt nie zadzwonił. Dlatego przed godziną siedemnastą w sobotę ponownie pojechaliśmy do Komendy Powiatowej Policji w Bartoszycach. Dowiedzieliśmy się, że nic nie zostało zrobione, ale dyżurna powiadomiła, że ktoś przyjedzie na miejsce. Jednak, kiedy pojawiliśmy się w Wozławkach zauważyliśmy, że został tylko starszy overlock. Dopiero wtedy mogliśmy zabrać sprzęt, który ocalał z pożaru, a potem z kradzieży.
Teren nie był w żaden sposób zabezpieczony, choćby policyjną taśmą. Część ocalałego z pożaru wyposażenia hali… zniknęła. Skradziono m.in. maszynę do szycia, sprężarkę, pistolety tapicerskie i stolarskie, butlę tlenowa i akumulatory. Wartość skradzionego sprzętu to ponad 20 tysięcy złotych.
— Moim zdaniem policjant, który przyjechał na miejsce po kradzieży, nie zabezpieczył śladów. Stwierdził tylko, że jest mokro. Drzwi były „wykopane”, był na nich ślad buta. Uszkodzona była też futryna. Na ziemi były ślady ciągnięcia sprężarki, opon i prawdopodobnie butów. Nie wiem, czy za pierwszym razem zebrano z nich odciski.
Zdaniem pogorzelców, sprawa utknęła w miejscu.
— Dopiero po publikacji artykułu w „Gońcu Bartoszyckim” zrobiła się afera — mówi pan Mirosław. — Bardzo szybko przyjechał biegły. O kradzieży nie wiedzieli jednak policjanci z Bisztynka. Dopiero, kiedy usłyszeli o niej ode mnie, co dwie godziny przyjeżdżali do Wozławek, zarówno w sobotę, jak i niedzielę.
Zdaniem pogorzelców, sprawa utknęła w miejscu.
— Dopiero po publikacji artykułu w „Gońcu Bartoszyckim” zrobiła się afera — mówi pan Mirosław. — Bardzo szybko przyjechał biegły. O kradzieży nie wiedzieli jednak policjanci z Bisztynka. Dopiero, kiedy usłyszeli o niej ode mnie, co dwie godziny przyjeżdżali do Wozławek, zarówno w sobotę, jak i niedzielę.
Patrolowanie okolic hali przez policjantów prawdopodobnie uniemożliwiło dalszą kradzież.
— Na drugi dzień w jednym z pomieszczeń znaleźliśmy jeszcze cztery „łupy”, uszykowane do wyniesienia. Wśród nich turystyczna lodówka, kserokopiarka i skośna piła. Wcześniej myśleliśmy, że i one zostały ukradzione, jednak prawdopodobnie złodziei wypłoszyły patrole. Wtedy przyjechali policjanci z Bisztynka i pobrali odciski ze sprzętu uszykowanego do kolejnej wywózki.
Tuż po kradzieży asp. Marta Kabelis, oficer prasowy KPP w Bartoszycach przekazała nam komunikat.
— Z uwagi na przewidywane oględziny z udziałem biegłego sądowego z zakresu pożarnictwa, polecono kobiecie, aby do czasu ich przeprowadzenia, we własnym zakresie zabezpieczyła miejsce pogorzeliska i znajdujące się tam przedmioty. Niestety oględziny z udziałem biegłego w dniu 9 kwietnia, mimo starań policjantów nie odbyły się z uwagi na brak możliwości powołania biegłego sądowego w tym dniu. O tym fakcie poinformowano prokuratora z Prokuratury Rejonowej w Biskupcu. Z uwagi na zgłaszaną przez pokrzywdzoną potrzebę zabrania z miejsca zdarzenia części przedmiotów, zapadła decyzja, że oględziny tych rzeczy przed ich wydaniem przeprowadzą policjanci. Kiedy funkcjonariusze pojawili się na miejscu w sobotę o godz. 17:00, właściciele stwierdzili, że brakuje części pozostawionego tam mienia. Na miejscu zdarzenia policjanci wykonali oględziny maszyny typu overlock, którą pokrzywdzona chciała zabrać z miejsca pożaru i wydali ją kobiecie za pokwitowaniem.
— Na drugi dzień w jednym z pomieszczeń znaleźliśmy jeszcze cztery „łupy”, uszykowane do wyniesienia. Wśród nich turystyczna lodówka, kserokopiarka i skośna piła. Wcześniej myśleliśmy, że i one zostały ukradzione, jednak prawdopodobnie złodziei wypłoszyły patrole. Wtedy przyjechali policjanci z Bisztynka i pobrali odciski ze sprzętu uszykowanego do kolejnej wywózki.
Tuż po kradzieży asp. Marta Kabelis, oficer prasowy KPP w Bartoszycach przekazała nam komunikat.
— Z uwagi na przewidywane oględziny z udziałem biegłego sądowego z zakresu pożarnictwa, polecono kobiecie, aby do czasu ich przeprowadzenia, we własnym zakresie zabezpieczyła miejsce pogorzeliska i znajdujące się tam przedmioty. Niestety oględziny z udziałem biegłego w dniu 9 kwietnia, mimo starań policjantów nie odbyły się z uwagi na brak możliwości powołania biegłego sądowego w tym dniu. O tym fakcie poinformowano prokuratora z Prokuratury Rejonowej w Biskupcu. Z uwagi na zgłaszaną przez pokrzywdzoną potrzebę zabrania z miejsca zdarzenia części przedmiotów, zapadła decyzja, że oględziny tych rzeczy przed ich wydaniem przeprowadzą policjanci. Kiedy funkcjonariusze pojawili się na miejscu w sobotę o godz. 17:00, właściciele stwierdzili, że brakuje części pozostawionego tam mienia. Na miejscu zdarzenia policjanci wykonali oględziny maszyny typu overlock, którą pokrzywdzona chciała zabrać z miejsca pożaru i wydali ją kobiecie za pokwitowaniem.
20 maja 2022 roku Prokurator Okręgowy w Olsztynie wszczął śledztwo. Jest ono prowadzone w sprawie zaistniałego w dniu 09 kwietnia 2022 roku w Bartoszycach i Wozławkach, gm. Bisztynek, niedopełnienia obowiązków służbowych przez funkcjonariuszy Komendy Powiatowej Policji w Bartoszycach, w związku z zaistniałym pożarem hali magazynowo- produkcyjnej w Wozławkach, poprzez zaniechanie przeprowadzenia oględzin miejsca tego pożaru, zaniechanie wydania właścicielom ocalałych z pożaru maszyn oraz zaniechanie przeprowadzenia oględzin miejsca kradzieży tych maszyn i zabezpieczenia śladów na miejscu tego przestępstwa, czym działano na szkodę interesu prywatnego pokrzywdzonego. Aktualnie zbierany jest materiał dowodowy w sprawie.
Aspirant Marta Kabelis, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji odmówiła komentarza. Funkcjonariusze czekają na zakończenie postępowania.
Dariusz Dopierała
Dariusz Dopierała
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez