Kacper i Anastazja marzą o olimpiadzie
2022-02-10 13:00:00(ost. akt: 2022-02-10 10:02:04)
SPORT AKADEMICKI\\\ Kacper Lewalski i Anastazja Kuś to lekkoatletyczne wschodzące gwiazdy AZS UWM Olsztyn. Kacper to srebrny medalista mistrzostw Europy oraz halowy rekordzista Polski juniorów w biegu na 800 metrów, natomiast 14-letnia Anastazja niedawno ustanowiła nieoficjalny halowy rekord kraju młodziczek w biegu na 300 m (39.96).
KACPER LEWALSKI
- Przygoda ze sportem rozpoczęła się w twoim przypadku klasycznie, czyli od chłopięcej fascynacji najpopularniejszą grą zespołową na świecie?
- Nie do końca. W piłkę nożną tak naprawdę grałem tylko rok. Moją pasją od dziecka było natomiast narciarstwo, które trenowałem przez blisko sześć lat. Bardziej niż piłką fascynowałem się deską snowboardową.
- Nie chciałeś być jak Lionel Messi?
- Nie, bo odkąd pamiętam, khttps://redakcja.wm.pl/articles/edit/id/805323#ibicowałem Cristiano Ronaldo i Realowi Madryt (śmiech). Ale w 2016 albo 2017 roku praktycznie bez żadnego przygotowania wystartowałem w lokalnym biegu przełajowym, w którym wypadłem zaskakująco dobrze. Od tego momentu sercem jestem z lekkoatletyką.
- Sukcesy przyszły nadspodziewanie szybko, albowiem w 2018 roku zostałeś mistrzem Polski młodzików w biegu na 1000 m.
- Zgadza się. Jednak przełomowym momentem w mojej dotychczasowej karierze był ubiegłoroczny sezon, w którym pierwszy raz wystartowałem na imprezie międzynarodowej. Srebrny medal mistrzostw Europy juniorów w Tallinie (1.48,50 na 800 m - red.) oraz szóste miejsce podczas mistrzostw świata juniorów w Nairobi (1.49,40 - red.) uważam za swoje największe sukcesy.
- Ale na najlepsze trzeba było czekać do końca sezonu. Mówię o wrześniowym 12. Memoriale Kamili Skolimowskiej, gdzie na swoim koronnym dystansie uzyskałeś znakomity rezultat 1.44,84.
- Przyznaję, że ten wynik całkowicie zwalił mnie z nóg. Przecież 2020 rok kończyłem z rezultatem 1.49,00… Traktuję to jako zachętę do jeszcze cięższej pracy, która - mam nadzieję - zaprocentuje już w zbliżającym się sezonie. Dwa główne cele, jakie wraz z trenerem Czesławem Nagy wyznaczyliśmy sobie na 2022 rok, to mistrzostwa świata juniorów w Cali oraz mistrzostwa Europy seniorów w Monachium. Na drugą z wymienionym imprez, zważywszy na poziom, jaki mamy w Polsce na dystansie 800 m, na pewno nie będzie łatwo się zakwalifikować, ale z natury jestem upartym człowiekiem, więc wszystko jest możliwe.
- Rozumiem zatem, że jesteś gotowy do przejęcia pałeczki po Marcinie Lewandowskim i Adamie Kszczocie? (Lewandowski to wielokrotny medalista MŚ i ME na 800 oraz 1500 m, a Kszczot jest wielokrotnym medalistą MŚ i ME na 800 m - red.)
- Do niedawna byli to moi sportowi idole, których mogłem oglądać co najwyżej w telewizji. Fajnie byłoby osiągnąć tyle co oni, ale jeżeli chodzi o sportowe inspiracje, to bardzo imponuje mi triathlonista Robert Karaś, który jest mistrzem i rekordzistą świata na dystansie pięciokrotnego Ironmana. Poza tym podobnie jak ja pochodzi z Elbląga.
- Do tej pory twoja kariera układa się wzorcowo. Nie chciałbym być czarnowidzem, ale co stanie się, gdy na drodze pojawią się niespodziewane przeszkody?
- Najgorsze, co może mi się przytrafić, to kontuzja. Na szczęście jak dotąd urazy omijają mnie szerokim łukiem. Brak problemów w tym względzie jest pochodną mojego podejścia do treningu. Dziś czuję się profesjonalistą, który stara się nie zaniedbywać spraw związanych z dietą lub wypoczynkiem. Poświęciłem się „królowej sportu” i spokojnie czekam na efekty.
- Co zatem ze szkołą?
- Na pewno mogłoby być lepiej. Jestem ambitny i czasami denerwuję się, że oceny nie są na miarę moich oczekiwań i możliwości. Ale co zrobić… Połączyć wyczynowy sport z nauką na wysokim poziomie nie jest łatwo. Tragedii jednak nie ma i jak na razie daję radę.
- Podczas zawodów rosną ci skrzydła?
- Jestem typem zawodnika, który pod wpływem stresu jest w stanie zmusić się do większego wysiłku. Rywalizacja mnie nakręca, dlatego choć przedstartowy stres nie jest niczym przyjemnym, to bez niego ciężko byłoby „przenosić góry”.
- I pokonać chociażby medalistę igrzysk olimpijskich Patryka Dobka, jak to było we wspomnianym Memoriale Kamili Skolimowskiej.
- Na przykład (śmiech).
- Na treningu lubisz się zmęczyć?
- Lubię krótkie intensywne bodźce. Nie przepadam za kilkunastokilometrowymi spokojnymi wybieganiami. Największą frajdę sprawiają mi krótkie treningi tempowe, podczas których kilkukrotnie muszę przebiec po stosunkowo niedługiej przerwie odcinek np. 200 m. Niby niewiele, ale proszę mi wierzyć, że można się porządnie zmęczyć.
- 5 lutego nabiegałeś w Spale 1.47,63, co jest halowym rekordem Polski juniorów. Tyle miało być, czy mimo wszystko liczyłeś na więcej?
- Przed startem powiedziałem trenerowi, że wynik poniżej 1.48 biorę w ciemno. Czekają mnie jeszcze dwa starty: halowe mistrzostwa Polski juniorów (11–13 luty - red.) i 8. Orlen Copernicus Cup (22 lutego - red.), gdzie będzie szansa „wyśrubować” halową życiówkę.
- A co z halowymi mistrzostwami świata w Belgradzie (18-20 marca - red.)? Minimum na te zawody wynosi 1.46,70, więc teoretycznie jest to wynik jak najbardziej w twoim zasięgu.
- Już przed sezonem halowym ustaliliśmy, że do stolicy Serbii nie polecimy. Przede mną długi i wyczerpujący rok, dlatego gdzieś trzeba odpuścić. Najważniejszy jest sezon letni, podczas którego zamierzam zaprezentować pełnię moich możliwości. Nie chciałbym dopuścić do sytuacji, że szczyt formy osiągnę w lutym czy marcu, a w sierpniu będę „ciągnął na oparach”.
- Za dwa lata są igrzyska olimpijskie w Paryżu…
- Nie ukrywam, że jest to moje największe marzenie, które jeszcze rok temu wydawało się odległym celem. Dziś ten cel jest jednak coraz bardziej realny. Na pewno determinacji mi nie zabraknie, ale nawet jak się nie uda, to wierzę, że najlepsze jeszcze przede mną. Przecież w 2028 roku, kiedy odbędzie się olimpiada w Los Angeles, będą miał 25 lat, a jest to przecież optymalny wiek dla średniodystansowca.
- Przygoda ze sportem rozpoczęła się w twoim przypadku klasycznie, czyli od chłopięcej fascynacji najpopularniejszą grą zespołową na świecie?
- Nie do końca. W piłkę nożną tak naprawdę grałem tylko rok. Moją pasją od dziecka było natomiast narciarstwo, które trenowałem przez blisko sześć lat. Bardziej niż piłką fascynowałem się deską snowboardową.
- Nie chciałeś być jak Lionel Messi?
- Nie, bo odkąd pamiętam, khttps://redakcja.wm.pl/articles/edit/id/805323#ibicowałem Cristiano Ronaldo i Realowi Madryt (śmiech). Ale w 2016 albo 2017 roku praktycznie bez żadnego przygotowania wystartowałem w lokalnym biegu przełajowym, w którym wypadłem zaskakująco dobrze. Od tego momentu sercem jestem z lekkoatletyką.
- Sukcesy przyszły nadspodziewanie szybko, albowiem w 2018 roku zostałeś mistrzem Polski młodzików w biegu na 1000 m.
- Zgadza się. Jednak przełomowym momentem w mojej dotychczasowej karierze był ubiegłoroczny sezon, w którym pierwszy raz wystartowałem na imprezie międzynarodowej. Srebrny medal mistrzostw Europy juniorów w Tallinie (1.48,50 na 800 m - red.) oraz szóste miejsce podczas mistrzostw świata juniorów w Nairobi (1.49,40 - red.) uważam za swoje największe sukcesy.
- Ale na najlepsze trzeba było czekać do końca sezonu. Mówię o wrześniowym 12. Memoriale Kamili Skolimowskiej, gdzie na swoim koronnym dystansie uzyskałeś znakomity rezultat 1.44,84.
- Przyznaję, że ten wynik całkowicie zwalił mnie z nóg. Przecież 2020 rok kończyłem z rezultatem 1.49,00… Traktuję to jako zachętę do jeszcze cięższej pracy, która - mam nadzieję - zaprocentuje już w zbliżającym się sezonie. Dwa główne cele, jakie wraz z trenerem Czesławem Nagy wyznaczyliśmy sobie na 2022 rok, to mistrzostwa świata juniorów w Cali oraz mistrzostwa Europy seniorów w Monachium. Na drugą z wymienionym imprez, zważywszy na poziom, jaki mamy w Polsce na dystansie 800 m, na pewno nie będzie łatwo się zakwalifikować, ale z natury jestem upartym człowiekiem, więc wszystko jest możliwe.
- Rozumiem zatem, że jesteś gotowy do przejęcia pałeczki po Marcinie Lewandowskim i Adamie Kszczocie? (Lewandowski to wielokrotny medalista MŚ i ME na 800 oraz 1500 m, a Kszczot jest wielokrotnym medalistą MŚ i ME na 800 m - red.)
- Do niedawna byli to moi sportowi idole, których mogłem oglądać co najwyżej w telewizji. Fajnie byłoby osiągnąć tyle co oni, ale jeżeli chodzi o sportowe inspiracje, to bardzo imponuje mi triathlonista Robert Karaś, który jest mistrzem i rekordzistą świata na dystansie pięciokrotnego Ironmana. Poza tym podobnie jak ja pochodzi z Elbląga.
- Do tej pory twoja kariera układa się wzorcowo. Nie chciałbym być czarnowidzem, ale co stanie się, gdy na drodze pojawią się niespodziewane przeszkody?
- Najgorsze, co może mi się przytrafić, to kontuzja. Na szczęście jak dotąd urazy omijają mnie szerokim łukiem. Brak problemów w tym względzie jest pochodną mojego podejścia do treningu. Dziś czuję się profesjonalistą, który stara się nie zaniedbywać spraw związanych z dietą lub wypoczynkiem. Poświęciłem się „królowej sportu” i spokojnie czekam na efekty.
- Co zatem ze szkołą?
- Na pewno mogłoby być lepiej. Jestem ambitny i czasami denerwuję się, że oceny nie są na miarę moich oczekiwań i możliwości. Ale co zrobić… Połączyć wyczynowy sport z nauką na wysokim poziomie nie jest łatwo. Tragedii jednak nie ma i jak na razie daję radę.
- Podczas zawodów rosną ci skrzydła?
- Jestem typem zawodnika, który pod wpływem stresu jest w stanie zmusić się do większego wysiłku. Rywalizacja mnie nakręca, dlatego choć przedstartowy stres nie jest niczym przyjemnym, to bez niego ciężko byłoby „przenosić góry”.
- I pokonać chociażby medalistę igrzysk olimpijskich Patryka Dobka, jak to było we wspomnianym Memoriale Kamili Skolimowskiej.
- Na przykład (śmiech).
- Na treningu lubisz się zmęczyć?
- Lubię krótkie intensywne bodźce. Nie przepadam za kilkunastokilometrowymi spokojnymi wybieganiami. Największą frajdę sprawiają mi krótkie treningi tempowe, podczas których kilkukrotnie muszę przebiec po stosunkowo niedługiej przerwie odcinek np. 200 m. Niby niewiele, ale proszę mi wierzyć, że można się porządnie zmęczyć.
- 5 lutego nabiegałeś w Spale 1.47,63, co jest halowym rekordem Polski juniorów. Tyle miało być, czy mimo wszystko liczyłeś na więcej?
- Przed startem powiedziałem trenerowi, że wynik poniżej 1.48 biorę w ciemno. Czekają mnie jeszcze dwa starty: halowe mistrzostwa Polski juniorów (11–13 luty - red.) i 8. Orlen Copernicus Cup (22 lutego - red.), gdzie będzie szansa „wyśrubować” halową życiówkę.
- A co z halowymi mistrzostwami świata w Belgradzie (18-20 marca - red.)? Minimum na te zawody wynosi 1.46,70, więc teoretycznie jest to wynik jak najbardziej w twoim zasięgu.
- Już przed sezonem halowym ustaliliśmy, że do stolicy Serbii nie polecimy. Przede mną długi i wyczerpujący rok, dlatego gdzieś trzeba odpuścić. Najważniejszy jest sezon letni, podczas którego zamierzam zaprezentować pełnię moich możliwości. Nie chciałbym dopuścić do sytuacji, że szczyt formy osiągnę w lutym czy marcu, a w sierpniu będę „ciągnął na oparach”.
- Za dwa lata są igrzyska olimpijskie w Paryżu…
- Nie ukrywam, że jest to moje największe marzenie, które jeszcze rok temu wydawało się odległym celem. Dziś ten cel jest jednak coraz bardziej realny. Na pewno determinacji mi nie zabraknie, ale nawet jak się nie uda, to wierzę, że najlepsze jeszcze przede mną. Przecież w 2028 roku, kiedy odbędzie się olimpiada w Los Angeles, będą miał 25 lat, a jest to przecież optymalny wiek dla średniodystansowca.
ANASTAZJA KUŚ
- Na początku było...
... pianino. Na ulubionym instrumencie Ludwika van Beethovena gram od piątego roku życia. Moje gusta muzyczne skupiają się na muzyce klasycznej.
- Pianistce wypada męczyć się na korcie lub na stadionie lekkoatletycznym?
- (śmiech) Sport w mojej rodzinie był i jest czymś absolutnie naturalnym. Tata zawodowo grał w piłkę nożną (Marcin Kuś to 7-krotny reprezentant Polski w latach 2002-08 - red.), a mama tańczyła, dlatego poprzez rodziców w jakiejś mierze zostałam „skazana” na sport. Wszystko przyszło jednak samo, w taki naprawdę naturalny sposób.
- Doba trwa tylko 24 godziny, więc dla utalentowanej tenisistki i sprinterki chyba jest zbyt krótka?
- Wcześniej była jeszcze jazda konna i gimnastyka artystyczna. Ale odpowiadając na pytanie, myślę, że jak się bardzo chce, to wszystko można sobie poukładać i odpowiednio rozplanować. Obecnie na korcie pojawiam się trzy razy w tygodniu, a lekkoatletykę uprawiam pięć-sześć razy. Niedługo będę musiała ostatecznie rozstrzygnąć, którą dyscyplinę wybrać, ale decyzja w zasadzie została podjęta.
- Wybór padł więc na „biały sport” czy na „królową sportu”?
- W lekkoatletyce jestem już wicemistrzynią Polski młodzików w biegu na 300 m (2021 rok - red.) i nieoficjalną halową rekordzistką Polski na tym dystansie…
- Czyli lekkoatletyczne inspiracje okazały się silniejsze?
- Można tak powiedzieć. W kwestii inspiracji, to z polskich zawodniczek najbardziej imponuje mi Natalia Kaczmarek (złota medalista olimpijska z Tokio w sztafecie mieszanej 4x400 m - red.). Natomiast co do biegaczek na światowym poziomie, to największą inspiracją wydaje się być Holenderka Femke Bol (brązowa medalistka ostatnich igrzysk w biegu na 400 m przez płotki - red.).
- W przyszłości widzisz siebie w klasycznym sprincie (100-200 m - red.), czy też podobnie jak wspomniane Kaczmarek i Bol zamierzasz walczyć na dystansie jednego okrążenia?
- Czas pokaże, ale myślę, że bardziej predysponowana jestem do biegania na 400 m. Nie boję się zmęczenia, dlatego przedłużony sprint nie jest mi straszny.
- Z tego co słyszałem, piątki w twoim dzienniczku szkolnym są rzadkie jak woda na pustyni?
- Chodzę do Niepublicznej Szkoły Absolwent w Olsztynie i rzeczywiście od paru lat mam średnią 6,0.
- Twoja trenerka Bronisława Ludwichowska podkreśla, że poza talentem wyróżnia cię pracowitość i wiara we własne możliwości.
- Skoro tak mówi, to pewnie coś w tym jest. Jeżeli jesteśmy przy trenerce, to chcę powiedzieć, że swoje sukcesy dedykuję jej tragicznie zmarłemu mężowi – trenerowi Zbigniewowi Ludwichowskiemu. Wierzę, że wspiera mnie z góry…
- Czego życzyć ci przed rozpoczynającym się w maju sezonem lekkoatletycznym?
- Zdrowia. Sportowo będzie to długi rok, bo mistrzostwa Polski są dopiero pod koniec września. Medal, a zwłaszcza złoty, byłby miłym podsumowaniem startów w wieku młodzika. Jestem jednak u progu kariery, która - mam nadzieję - będzie się stopniowo rozwijała. W końcu jak każdy sportowiec chciałabym kiedyś wystartować na olimpiadzie.
MICHAŁ MIESZKO PODOLAK
... pianino. Na ulubionym instrumencie Ludwika van Beethovena gram od piątego roku życia. Moje gusta muzyczne skupiają się na muzyce klasycznej.
- Pianistce wypada męczyć się na korcie lub na stadionie lekkoatletycznym?
- (śmiech) Sport w mojej rodzinie był i jest czymś absolutnie naturalnym. Tata zawodowo grał w piłkę nożną (Marcin Kuś to 7-krotny reprezentant Polski w latach 2002-08 - red.), a mama tańczyła, dlatego poprzez rodziców w jakiejś mierze zostałam „skazana” na sport. Wszystko przyszło jednak samo, w taki naprawdę naturalny sposób.
- Doba trwa tylko 24 godziny, więc dla utalentowanej tenisistki i sprinterki chyba jest zbyt krótka?
- Wcześniej była jeszcze jazda konna i gimnastyka artystyczna. Ale odpowiadając na pytanie, myślę, że jak się bardzo chce, to wszystko można sobie poukładać i odpowiednio rozplanować. Obecnie na korcie pojawiam się trzy razy w tygodniu, a lekkoatletykę uprawiam pięć-sześć razy. Niedługo będę musiała ostatecznie rozstrzygnąć, którą dyscyplinę wybrać, ale decyzja w zasadzie została podjęta.
- Wybór padł więc na „biały sport” czy na „królową sportu”?
- W lekkoatletyce jestem już wicemistrzynią Polski młodzików w biegu na 300 m (2021 rok - red.) i nieoficjalną halową rekordzistką Polski na tym dystansie…
- Czyli lekkoatletyczne inspiracje okazały się silniejsze?
- Można tak powiedzieć. W kwestii inspiracji, to z polskich zawodniczek najbardziej imponuje mi Natalia Kaczmarek (złota medalista olimpijska z Tokio w sztafecie mieszanej 4x400 m - red.). Natomiast co do biegaczek na światowym poziomie, to największą inspiracją wydaje się być Holenderka Femke Bol (brązowa medalistka ostatnich igrzysk w biegu na 400 m przez płotki - red.).
- W przyszłości widzisz siebie w klasycznym sprincie (100-200 m - red.), czy też podobnie jak wspomniane Kaczmarek i Bol zamierzasz walczyć na dystansie jednego okrążenia?
- Czas pokaże, ale myślę, że bardziej predysponowana jestem do biegania na 400 m. Nie boję się zmęczenia, dlatego przedłużony sprint nie jest mi straszny.
- Z tego co słyszałem, piątki w twoim dzienniczku szkolnym są rzadkie jak woda na pustyni?
- Chodzę do Niepublicznej Szkoły Absolwent w Olsztynie i rzeczywiście od paru lat mam średnią 6,0.
- Twoja trenerka Bronisława Ludwichowska podkreśla, że poza talentem wyróżnia cię pracowitość i wiara we własne możliwości.
- Skoro tak mówi, to pewnie coś w tym jest. Jeżeli jesteśmy przy trenerce, to chcę powiedzieć, że swoje sukcesy dedykuję jej tragicznie zmarłemu mężowi – trenerowi Zbigniewowi Ludwichowskiemu. Wierzę, że wspiera mnie z góry…
- Czego życzyć ci przed rozpoczynającym się w maju sezonem lekkoatletycznym?
- Zdrowia. Sportowo będzie to długi rok, bo mistrzostwa Polski są dopiero pod koniec września. Medal, a zwłaszcza złoty, byłby miłym podsumowaniem startów w wieku młodzika. Jestem jednak u progu kariery, która - mam nadzieję - będzie się stopniowo rozwijała. W końcu jak każdy sportowiec chciałabym kiedyś wystartować na olimpiadzie.
MICHAŁ MIESZKO PODOLAK
ALICJA KUŚ O CÓRCE
- Nastka w tym roku kończy szkołę podstawową, więc przed nią kolejny rozdział w życiu i nowe wyzwania. Nie tylko te sportowe. Oczywiście cieszymy się z sukcesów córki, wspieramy ją, jak tylko możemy, ale do wszystkiego podchodzimy z należytym dystansem. Najważniejsza jest radość z tego, co się robi, dlatego o jakiejkolwiek presji nie ma mowy.
- Nastka w tym roku kończy szkołę podstawową, więc przed nią kolejny rozdział w życiu i nowe wyzwania. Nie tylko te sportowe. Oczywiście cieszymy się z sukcesów córki, wspieramy ją, jak tylko możemy, ale do wszystkiego podchodzimy z należytym dystansem. Najważniejsza jest radość z tego, co się robi, dlatego o jakiejkolwiek presji nie ma mowy.
Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych
Zaloguj się lub wejdź przez
CREDIT #3092194 16 lut 2022 23:48
Potrzebujesz pilnej pożyczki? Gratulujemy wszystkim, którzy dziś otrzymali od nas pożyczkę!!!. Chcesz pożyczkę bez opłat za zgłoszenie firmy pożyczkowej? kontakt przez e-mail: creditosantajusta@gmail.com LUB +1 (659) 210-0433 (aplikacja Call/Whats) Złóż wniosek o długoterminową pożyczkę samochodową, domową, biznesową lub osobistą w wysokości od 10 000 do 500 000 USD z niskim oprocentowaniem na poziomie 2%. UWAGA: Oszuści i Osoby Niepoważne powinny trzymać się z daleka!!! Finansowanie majsterkowania Finanse wynalazcy Finanse samochodowe Konsolidacja zadłużenia Linia kredytowa Drugi kredyt hipoteczny Finanse biznesu Osobiste finanse Finanse międzynarodowe Napisz do nas: creditosantajusta@gmail.com LUB +1(659)210-0433 (aplikacja Call/Whats)
odpowiedz na ten komentarz