Jak pomagać alkoholikom?
2019-09-19 07:20:40(ost. akt: 2019-09-19 07:33:35)
NASZA ROZMOWA|| Żeby udzielać pomocy innym alkoholikom trzeba czasu i zmiany samego siebie. — Nie możesz dać innemu tego, czego sam jeszcze nie masz. Trzeba to robić z pokorą — mówi w rozmowie z nami niepijący od ponad 10 lat alkoholik.
— Za nami już wiele rozmów o problemie alkoholizmu, ale nie rozmawialiśmy jeszcze o tym, jak pomagać osobom wciąż pijącym?
— Ależ rozmawialiśmy o tym! Mówiłem przecież, że pijącemu alkoholikowi najlepiej pomaga ten, kto mu nie pomaga, czyli nie daje mu pieniędzy, nie opiera go, nie ulega jego manipulacjom. Ktoś kto pokazuje mu jaki jest naprawdę, a nie utwierdza w przekonaniu, że wszystko jest z nim dobrze.
— Ależ rozmawialiśmy o tym! Mówiłem przecież, że pijącemu alkoholikowi najlepiej pomaga ten, kto mu nie pomaga, czyli nie daje mu pieniędzy, nie opiera go, nie ulega jego manipulacjom. Ktoś kto pokazuje mu jaki jest naprawdę, a nie utwierdza w przekonaniu, że wszystko jest z nim dobrze.
— To prawda, lecz chodzi mi teraz o pomoc, jakiej udzielają alkoholikom ci alkoholicy, którzy nie piją. Jak ty sam pomagasz innym, wciąż zmagającym się z chorobą?
— Ponieważ jestem we wspólnocie Anonimowych Alkoholików i zgodnie z dwunastym krokiem tej wspólnoty "staram się nieść posłanie innym alkoholikom", tym, którzy wciąż cierpią. Ten krok mówi też jednak o tym, że aby to przesłanie nieść, trzeba być "przebudzonym duchowo". Inaczej mówiąc, należy być gotowym do tego, aby robić to dobrze. W innych tekstach wspólnoty możesz przeczytać, że "nie możesz dać innym tego, czego sam jeszcze nie posiadasz". Trzeba być więc przygotowanym do "niesiania posłania". Jeśli zrobisz to zbyt wcześnie, możesz zaszkodzić sobie samemu i osobie, której chcesz pomóc.
— Ponieważ jestem we wspólnocie Anonimowych Alkoholików i zgodnie z dwunastym krokiem tej wspólnoty "staram się nieść posłanie innym alkoholikom", tym, którzy wciąż cierpią. Ten krok mówi też jednak o tym, że aby to przesłanie nieść, trzeba być "przebudzonym duchowo". Inaczej mówiąc, należy być gotowym do tego, aby robić to dobrze. W innych tekstach wspólnoty możesz przeczytać, że "nie możesz dać innym tego, czego sam jeszcze nie posiadasz". Trzeba być więc przygotowanym do "niesiania posłania". Jeśli zrobisz to zbyt wcześnie, możesz zaszkodzić sobie samemu i osobie, której chcesz pomóc.
— Kiedy jest właściwy moment, aby niepijący alkoholik zaczął pomagać innym alkoholikom?
— Nie istnieje wyraźna granica. Musi to poprzedzić na pewno kilka lat pracy nad samym sobą. Sam musisz uznać, że jesteś gotowy. Mogą to być dwa lata trzeźwości, a równie dobrze pięć. Jest taki test, który czasem przywołuję. To przykład z pewnego filmu o terapii uzależnienia od alkoholu. Po wyjściu z terapii masz sobie kupić roślinę i jej doglądać. Jeśli roślina przetrwa rok i nie uschnie, możesz zacząć zajmować się zwierzakiem. Jeśli i zwierzę przetrwa w dobrej kondycji twoją opiekę, to możesz pokusić się o udzielanie pomocy drugiemu człowiekowi. To nauka pokory i odpowiedzialności.
— Nie istnieje wyraźna granica. Musi to poprzedzić na pewno kilka lat pracy nad samym sobą. Sam musisz uznać, że jesteś gotowy. Mogą to być dwa lata trzeźwości, a równie dobrze pięć. Jest taki test, który czasem przywołuję. To przykład z pewnego filmu o terapii uzależnienia od alkoholu. Po wyjściu z terapii masz sobie kupić roślinę i jej doglądać. Jeśli roślina przetrwa rok i nie uschnie, możesz zacząć zajmować się zwierzakiem. Jeśli i zwierzę przetrwa w dobrej kondycji twoją opiekę, to możesz pokusić się o udzielanie pomocy drugiemu człowiekowi. To nauka pokory i odpowiedzialności.
— W jaki sposób można zaszkodzić sobie samemu zbyt wcześnie rzucając się do pomocy innym?
— Kiedy przestałem pić, byłem w euforii. Była we mnie olbrzymia radość, że się udało i to był podstawowy błąd, bo wtedy jeszcze nic się nie udało. Gdy jesteś w tym euforycznym stanie uznajesz, że naprawisz cały świat. Miałem tak właśnie przy jednej z wcześniejszych moich prób zaprzestania picia. Radziłem innym, co mają zrobić, załatwiałem miejsca na terapii, tłumaczyłem, diagnozowałem. W kilku przypadkach udało mi się nawet skłonić innych do podjęcia leczenia. Odczuwałem to jako osobisty sukces. A kiedy alkoholik czuje radość, to może zechcieć ją wzmocnić. Czyni to najprostszym znanym sobie sposobem, czyli pijąc. "Zrobiłem co należało i trzeba świętować" tak myślałem. No i zaczynałem świętować w jedyny znany mi sposób, co oczywiście prowadziło na emocjonalne i życiowe manowce. Brakowało mi podstawy procesu trzeźwienia, czyli pokory.
— Kiedy przestałem pić, byłem w euforii. Była we mnie olbrzymia radość, że się udało i to był podstawowy błąd, bo wtedy jeszcze nic się nie udało. Gdy jesteś w tym euforycznym stanie uznajesz, że naprawisz cały świat. Miałem tak właśnie przy jednej z wcześniejszych moich prób zaprzestania picia. Radziłem innym, co mają zrobić, załatwiałem miejsca na terapii, tłumaczyłem, diagnozowałem. W kilku przypadkach udało mi się nawet skłonić innych do podjęcia leczenia. Odczuwałem to jako osobisty sukces. A kiedy alkoholik czuje radość, to może zechcieć ją wzmocnić. Czyni to najprostszym znanym sobie sposobem, czyli pijąc. "Zrobiłem co należało i trzeba świętować" tak myślałem. No i zaczynałem świętować w jedyny znany mi sposób, co oczywiście prowadziło na emocjonalne i życiowe manowce. Brakowało mi podstawy procesu trzeźwienia, czyli pokory.
— Jak można zaszkodzić innym, jeśli za wcześnie starasz się pomóc?
— Tu sprawa jest prostsza. Nie zaszkodzisz sugerując terapię. Jeśli jednak wymyślasz nowatorskie metody, w tym na przykład ograniczanie ilości spożywanego alkoholu, to jeśli ten człowiek cię posłucha, nie wyjdzie z uzależnienia. Będzie się w nim pogrążał. Poza tym takie "rady" nie dotyczą tylko alkoholu, ale i kontaktów międzyludzkich. Rozsądek podpowiada, że nie należy bawić się w psychologa, którym przecież nie jestem. Mimo tego wtedy uważałem, że skoro nie piję trzy miesiące, to wiem już wszystko. To chory sposób myślenia, właściwy alkoholikowi. To, że przestałem pić nie oznaczało, że wyzbyłem się takiego sposobu myślenia.
— Tu sprawa jest prostsza. Nie zaszkodzisz sugerując terapię. Jeśli jednak wymyślasz nowatorskie metody, w tym na przykład ograniczanie ilości spożywanego alkoholu, to jeśli ten człowiek cię posłucha, nie wyjdzie z uzależnienia. Będzie się w nim pogrążał. Poza tym takie "rady" nie dotyczą tylko alkoholu, ale i kontaktów międzyludzkich. Rozsądek podpowiada, że nie należy bawić się w psychologa, którym przecież nie jestem. Mimo tego wtedy uważałem, że skoro nie piję trzy miesiące, to wiem już wszystko. To chory sposób myślenia, właściwy alkoholikowi. To, że przestałem pić nie oznaczało, że wyzbyłem się takiego sposobu myślenia.
— Zaszkodziłeś komuś?
— Tego nie wiem. Na pewno nie w taki sposób, że zakończyło się to tragedią. Musiałbym pytać tych, którym wtedy, lat temu kilkanaście, "pomagałem".
— Tego nie wiem. Na pewno nie w taki sposób, że zakończyło się to tragedią. Musiałbym pytać tych, którym wtedy, lat temu kilkanaście, "pomagałem".
— Czy uważasz, że jesteś już gotowy do pomagania innym alkoholikom? Nie pijesz przecież ponad 10 lat.
— Na pewno jestem lepiej do tego przygotowany niż na początku tej drogi, jednak nadal podchodzę do tego ostrożnie. Nie niosę wspomnianego na początku przesłania chodząc od domu do domu. Nawet poproszony o pomoc przez rodzinę alkoholika nie zawsze do niego pójdę. Muszę przynajmniej trochę znać tę osobę. Wtedy wiem jak nawiązać z nim jakikolwiek kontakt. Niestety, często proszony jestem o pomoc osobie, której nigdy w życiu nie widziałem. Nie bardzo wyobrażam sobie, że wejdę do jego domu i zacznę mu zwracać uwagę na jego problem. Na jego miejscu wyprosiłbym takiego delikwenta za drzwi. Nie jestem też typem streetworkera, który wyszukuje osób nadużywających alkoholu w miejscach publicznych. Udzielę pomocy każdemu alkoholikowi, który się do mnie zwróci. Nawet wówczas, gdy zwraca się o to pijany. Usłyszy kilka dobrych słów i zaproszenie, aby na dłuższą rozmowę przyszedł do mnie trzeźwy.
— Na pewno jestem lepiej do tego przygotowany niż na początku tej drogi, jednak nadal podchodzę do tego ostrożnie. Nie niosę wspomnianego na początku przesłania chodząc od domu do domu. Nawet poproszony o pomoc przez rodzinę alkoholika nie zawsze do niego pójdę. Muszę przynajmniej trochę znać tę osobę. Wtedy wiem jak nawiązać z nim jakikolwiek kontakt. Niestety, często proszony jestem o pomoc osobie, której nigdy w życiu nie widziałem. Nie bardzo wyobrażam sobie, że wejdę do jego domu i zacznę mu zwracać uwagę na jego problem. Na jego miejscu wyprosiłbym takiego delikwenta za drzwi. Nie jestem też typem streetworkera, który wyszukuje osób nadużywających alkoholu w miejscach publicznych. Udzielę pomocy każdemu alkoholikowi, który się do mnie zwróci. Nawet wówczas, gdy zwraca się o to pijany. Usłyszy kilka dobrych słów i zaproszenie, aby na dłuższą rozmowę przyszedł do mnie trzeźwy.
— Często przychodzą?
— Jeśli zaczepił mnie pijany, to bardzo rzadko. Jeśli poprosił o pomoc będąc trzeźwym, to prawie zawsze kontynuujemy rozmowę. Zwracam uwagę na słowo "rozmowa". Nie udzielam rad. Mówię w tej rozmowie o sobie i jak sam radzę sobie z uzależnieniem. Jedyne wskazówki to numer telefonu do terapeuty lub na oddział oraz techniczne, co należy wziąć ze sobą, a czego nie brać. Taki delikwent usłyszy też zaproszenie na miting AA. Nikt ode mnie nie usłyszy natomiast diagnozy, czy jest, czy nie jest alkoholikiem. Po pierwsze, nie jestem do tego uprawniony, a po drugie, to on sam musi się zdiagnozować. To podstawa jego ewentualnego sukcesu. Nie mojego, co podkreślam. Jeśli przestanie pić i zacznie zmieniać swoje życie, to będzie jego sukces, a nie mój.
— Jeśli zaczepił mnie pijany, to bardzo rzadko. Jeśli poprosił o pomoc będąc trzeźwym, to prawie zawsze kontynuujemy rozmowę. Zwracam uwagę na słowo "rozmowa". Nie udzielam rad. Mówię w tej rozmowie o sobie i jak sam radzę sobie z uzależnieniem. Jedyne wskazówki to numer telefonu do terapeuty lub na oddział oraz techniczne, co należy wziąć ze sobą, a czego nie brać. Taki delikwent usłyszy też zaproszenie na miting AA. Nikt ode mnie nie usłyszy natomiast diagnozy, czy jest, czy nie jest alkoholikiem. Po pierwsze, nie jestem do tego uprawniony, a po drugie, to on sam musi się zdiagnozować. To podstawa jego ewentualnego sukcesu. Nie mojego, co podkreślam. Jeśli przestanie pić i zacznie zmieniać swoje życie, to będzie jego sukces, a nie mój.
ANDRZEJ GRABOWSKI
Od redakcji: Tekst ukazał się drukiem, w "Gońcu Bartoszyckim" z 30 sierpnia 2019 r. Już jutro, w piątek 20 września, kolejna z cyklu tych rozmów. Tym razem o potrzebie duchowości.
Czytaj e-wydanie ">kliknij
Pochwal się tym, co robisz. Pochwal innych. Napisz, co Cię denerwuje. Po prostu stwórz swoją stronę na naszym serwisie. To bardzo proste. Swoją stronę założysz klikając " Tutaj ". Szczegółowe informacje o tym czym jest profil i jak go stworzyć: Podziel się informacją:
Źródło: Gazeta Olsztyńska