O NICH NALEŻY PAMIĘTAĆ: RYSZARD RYSZTOWSKI
2025-07-03 12:00:00(ost. akt: 2025-07-03 12:20:48)
Kontynuując cykl artykułów o ludziach szczególnie zasłużonych dla bartoszyckiego sportu, tym razem chciałbym napisać o Ryszardzie Rysztowskim, trenerze-pasjonacie, który całe swoje - zbyt krótkie - życie poświęcił podnoszeniu ciężarów.
Ryszard Rysztowski urodził się 7 listopada 1948 roku w Barcianach, tam też mieszkał, ale bardzo dużo czasu spędzał w Bartoszycach, gdyż był świetnym i wspaniałym trenerem podnoszenia ciężarów w UKS Przyjaźń Bartoszyce.
Pana Ryszarda poznałem podczas gali sportowej w Bartoszyckim Domu Kultury, gdy podczas przerwy podszedł do mnie, prosząc o... ogień, bo - jak się okazało - palił bardzo dużo papierosów. I tak od słowa do słowa zaczęła się nasza długa znajomość.
Rysztowski był niewielkiego wzrostu, ale w sercu miał wielką miłość do ciężarów.
Pana Ryszarda poznałem podczas gali sportowej w Bartoszyckim Domu Kultury, gdy podczas przerwy podszedł do mnie, prosząc o... ogień, bo - jak się okazało - palił bardzo dużo papierosów. I tak od słowa do słowa zaczęła się nasza długa znajomość.
Rysztowski był niewielkiego wzrostu, ale w sercu miał wielką miłość do ciężarów.
Bez pamięci oddany był temu sportowi, niemalże do nocy przesiadując w siłowni i rozpisując dla swoich podopiecznych kolejne plany treningowe - takim zapamiętali go wszyscy, którzy się z nim zetknęli. Gdyby obudzić go w środku nocy, wtedy bez zająknięcia recytowałby rekordy życiowe swoich zawodników. Sport był jego pasją, miłością, bo poza ciężarami jeszcze grał w piłkę i biegał. Niezależnie od tego, gdzie akurat mieszkał i pracował, czy to było w Srokowie, Kętrzynie, Barcianach lub Bartoszycach, sport zawsze kierował jego życiem.
Poza tym kochał młodzież - gdy mieszkał w Barcianach, to wokół kościoła, w którym był ministrantem, organizował różne turnieje i zawody. Trzeba było na przykład jak najszybciej trzydzieści razy okrążyć kościół. Ostatecznie Jego pasją stały się jednak ciężary. Pierwszą sztangą, na której ćwiczył, był pręt lub jakaś rura, na której zawieszał... wiadra z wylanym betonem. Na tym „sprzęcie” trenował na strychu domu w Barcianach. Czasy były wtedy trudne, w sklepach brakowało większości podstawowych towarów, więc profesjonalnego sprzętu sportowego też nie było. Ale nawet gdyby można go było jakimś cudem kupić, to młodego Ryszarda Rysztowskiego nie byłoby na niego stać. Dlatego musiał kombinować z rurą i wiadrami wypełnionymi betonem. Cennym źródłem sprzętu był też... złom, w czym pomagał mu jego brat Roman.
Inna sprawa, że pan Rysiu nie potrzebował luksusowych warunków. To przecież w ciasnym pomieszczeniu pod pocztą przy ulicy Ogrodowej w Bartoszycach wychował wielu sportowców, w tym Ewę Kuraś – najlepszą sztangistkę w historii Warmii i Mazur, uczestniczkę mistrzostw Europy i świata, wielokrotną mistrzynię Polski.
O Rysztowskim i jego podopiecznych zrobiło się głośno w całym kraju, dlatego Telewizja Polska przyjechała do Bartoszyc, by o tym sportowym fenomenie nakręcić film „Kilogramy marzeń”, który telewidzowie obejrzeli 24 kwietnia 1998 roku.
Poza tym kochał młodzież - gdy mieszkał w Barcianach, to wokół kościoła, w którym był ministrantem, organizował różne turnieje i zawody. Trzeba było na przykład jak najszybciej trzydzieści razy okrążyć kościół. Ostatecznie Jego pasją stały się jednak ciężary. Pierwszą sztangą, na której ćwiczył, był pręt lub jakaś rura, na której zawieszał... wiadra z wylanym betonem. Na tym „sprzęcie” trenował na strychu domu w Barcianach. Czasy były wtedy trudne, w sklepach brakowało większości podstawowych towarów, więc profesjonalnego sprzętu sportowego też nie było. Ale nawet gdyby można go było jakimś cudem kupić, to młodego Ryszarda Rysztowskiego nie byłoby na niego stać. Dlatego musiał kombinować z rurą i wiadrami wypełnionymi betonem. Cennym źródłem sprzętu był też... złom, w czym pomagał mu jego brat Roman.
Inna sprawa, że pan Rysiu nie potrzebował luksusowych warunków. To przecież w ciasnym pomieszczeniu pod pocztą przy ulicy Ogrodowej w Bartoszycach wychował wielu sportowców, w tym Ewę Kuraś – najlepszą sztangistkę w historii Warmii i Mazur, uczestniczkę mistrzostw Europy i świata, wielokrotną mistrzynię Polski.
O Rysztowskim i jego podopiecznych zrobiło się głośno w całym kraju, dlatego Telewizja Polska przyjechała do Bartoszyc, by o tym sportowym fenomenie nakręcić film „Kilogramy marzeń”, który telewidzowie obejrzeli 24 kwietnia 1998 roku.
Sukcesy Ewy Kuraś docenili m.in. czytelnicy „Gazety Olsztyńskiej”, dzięki którym w 1999 roku w plebiscycie na dziesięciu najpopularniejszych sportowców województwa zajęła znakomite siódme miejsce.
Powiat bartoszycki na taki sukces czekał aż 26 lat, kiedy to Stefan Grodzicki, znakomity jeździec LZS Liski, olimpijczyk z Monachium, w 1973 roku był w plebiscycie dziesiąty.
Dodajmy, że dziesięć lat po plebiscytowym sukcesie Kuraś Bartoszyce znowu miały swojego przedstawiciela wśród najpopularniejszych sportowców województwa, ponieważ dziesiąte miejsce w plebiscycie „Gazety Olsztyńskiej” zajęła Magdalena Figat, utalentowana biegaczka Jedynki.
Ale wróćmy do piwnicy pod bartoszycką pocztą, gdzie pod okiem Rysztowskiego młodzi ciężarowcy szlifowali swoje umiejętności. Wielu z nich stawało na podium młodzieżowych mistrzostw Polski i trafiało do reprezentacji Polski w swoich kategoriach wiekowych.
Pan Ryszard zmarł 25 września 2004 roku w Bartoszycach po długiej chorobie w wieku zaledwie 56 lat. Zmarł tak, jak by sobie wymarzył, czyli w trakcie zawodów w podnoszeniu ciężarów, które tego dnia były zorganizowane po raz pierwszy w Bartoszycach w hali Zespołu Szkół nr 1. Chciał, by mistrzostwa Warmii i Mazur do lat 23 wypadły okazale, dlatego z samego rana - chociaż był już bardzo słaby - pojawił się w hali, by dopilnować wszystkiego.
Powiat bartoszycki na taki sukces czekał aż 26 lat, kiedy to Stefan Grodzicki, znakomity jeździec LZS Liski, olimpijczyk z Monachium, w 1973 roku był w plebiscycie dziesiąty.
Dodajmy, że dziesięć lat po plebiscytowym sukcesie Kuraś Bartoszyce znowu miały swojego przedstawiciela wśród najpopularniejszych sportowców województwa, ponieważ dziesiąte miejsce w plebiscycie „Gazety Olsztyńskiej” zajęła Magdalena Figat, utalentowana biegaczka Jedynki.
Ale wróćmy do piwnicy pod bartoszycką pocztą, gdzie pod okiem Rysztowskiego młodzi ciężarowcy szlifowali swoje umiejętności. Wielu z nich stawało na podium młodzieżowych mistrzostw Polski i trafiało do reprezentacji Polski w swoich kategoriach wiekowych.
Pan Ryszard zmarł 25 września 2004 roku w Bartoszycach po długiej chorobie w wieku zaledwie 56 lat. Zmarł tak, jak by sobie wymarzył, czyli w trakcie zawodów w podnoszeniu ciężarów, które tego dnia były zorganizowane po raz pierwszy w Bartoszycach w hali Zespołu Szkół nr 1. Chciał, by mistrzostwa Warmii i Mazur do lat 23 wypadły okazale, dlatego z samego rana - chociaż był już bardzo słaby - pojawił się w hali, by dopilnować wszystkiego.
Choroba jednak okazała się silniejsza od tego silnego człowieka - najpierw pan Ryszard położył się na chwilę w szatni, by odpocząć. Niestety, bez efektu, dlatego przyjaciele odwieźli go do domu, gdzie zasnął już na zawsze...
Śmierć człowieka, który poprzez swoją pasję i zaangażowanie wydawał się być niezniszczalnym, była szokiem dla wszystkich. Któż bowiem nie znał niskiego mężczyzny w okularach, z przewieszoną przez ramię wielką brązową torbą, idącego pewnym energicznym krokiem w kierunku siłowni. Miejsca, w którym potrafił siedzieć do późnej nocy. Niespotykana pasja pozwalała mu na pracę z młodzieżą, przed którą odkrywał tajniki podnoszenia ciężarów.
Ryszarda Rysztowskiego pochowano na cmentarzu w Kętrzynie. W ostatniej drodze towarzyszyła mu najbliższa rodzina, zawodnicy i trenerzy, znajomi oraz przyjaciele. Byli też przedstawiciele Polskiego Związku Podnoszenia Ciężarów, związku okręgowego, Polskiego Komitetu Olimpijskiego oraz władze Bartoszyc.
Wszyscy, którzy go znali, nie mają wątpliwości - Ryszard Rysztowski był człowiekiem, który ciężarom ,,sprzedał’’ całego siebie. Niestety, zbyt szybko od nas odszedł, tym bardziej że miał jeszcze wiele planów i życiowych, i sportowych. Dzisiaj takich trenerów już się raczej nie spotyka...
By uczcić jego pamięć organizowane są memoriały w podnoszeniu ciężarów imienia Ryszarda Rysztowskiego.
* Za pomoc w napisaniu tekstu dziękuję Grzegorzowi Kwakszysowi i Zdzisławowi Hryniewickiemu.
Ze sportowymi pozdrowieniami
Zbigniew KOBUSZEWSKI
Ryszarda Rysztowskiego pochowano na cmentarzu w Kętrzynie. W ostatniej drodze towarzyszyła mu najbliższa rodzina, zawodnicy i trenerzy, znajomi oraz przyjaciele. Byli też przedstawiciele Polskiego Związku Podnoszenia Ciężarów, związku okręgowego, Polskiego Komitetu Olimpijskiego oraz władze Bartoszyc.
Wszyscy, którzy go znali, nie mają wątpliwości - Ryszard Rysztowski był człowiekiem, który ciężarom ,,sprzedał’’ całego siebie. Niestety, zbyt szybko od nas odszedł, tym bardziej że miał jeszcze wiele planów i życiowych, i sportowych. Dzisiaj takich trenerów już się raczej nie spotyka...
By uczcić jego pamięć organizowane są memoriały w podnoszeniu ciężarów imienia Ryszarda Rysztowskiego.
* Za pomoc w napisaniu tekstu dziękuję Grzegorzowi Kwakszysowi i Zdzisławowi Hryniewickiemu.
Ze sportowymi pozdrowieniami
Zbigniew KOBUSZEWSKI
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez