Patrzyli za siebie, zamiast do przodu
2024-10-18 16:00:00(ost. akt: 2024-10-18 16:32:56)
SPORTY MOTOROWE\\\ Rajd Śląska zakończył rywalizację w Rajdowych Samochodowych Mistrzostwach Polski. Grzegorz Grzyb i jego bartoszycki pilot Adam Binięda ostatecznie nie obronili tytułu, ale drugie miejsce w generalce to też ich wielki sukces.
Rajd Śląska był jednym z najważniejszych wydarzeń sportów motorowych w kraju, bo jednocześnie była to ostatnia runda mistrzostw Polski i mistrzostw Europy. Na starcie rajdu stanęło ponad 100 załóg, w tym Grzegorz Grzyb i Adam Binięda. Występująca w barwach czeskiego zespołu EuroOil Team załoga przed ostatnią rundą zajmowała drugie miejsce w klasyfikacji rocznej mistrzostw. Ich szanse na obronę tytułu zmalały z powodu wypadku na Rajdzie Rzeszowskim oraz odwołania Rajdu Wisły, przedostatniej rundy RSMP. Z tego powodu w klasyfikacji rocznej zrobiło się bardzo ciasno, bo o ile liderzy mieli sporą przewagę, o tyle za ich plecami trwała zacięta walka o podium. Grzyb i Binięda mieli tyle samo punktów, co zajmujący trzecie miejsce Matulka i Dymurski, a tylko cztery oczka mniej miała załoga Gabryś/Syty.
Od pierwszego oesu Grzyb i Binięda narzucili szybkie tempo, walcząc nie tylko z polskimi załogami, ale również z europejską czołówką. Ostatecznie dojechali do mety na drugim miejscu w klasyfikacji MP i siódmym miejscu w ME. Tym samym utrzymali swoją pozycje w klasyfikacji rocznej, zdobywając tytuł wicemistrzowski.
Adam Binięda: - Przed ostatnią rundą mistrzostw trochę nam się plany zweryfikowały, bo zamiast patrzeć do przodu, musieliśmy patrzeć za siebie, by walczyć o utrzymanie podium. Pierwszy dzień składał się tylko z krótkiego odcinka miejskiego w centrum Katowic, więc właściwa rywalizacja na oesach rozpoczęła się w sobotę. Wiedzieliśmy, że niedziela może przynieść opady deszczu i trudniejsze warunki, dlatego chcieliśmy zaatakować już od pierwszego oesu. Tym bardziej że w większości były to znane nam odcinki z poprzednich edycji. Myślę, że naszym tempem było zaskoczonych klika załóg z mistrzostw Europy, bo nagle znaleźliśmy się w pierwszej trójce. Nas oczywiście interesowała rywalizacja w mistrzostwach Polski i utrzymanie za sobą najgroźniejszych rywali. Po pierwszym dniu wypracowaliśmy kilkudziesięciosekundową przewagę, więc drugiego dnia chcieliśmy jedynie kontrolować naszą pozycje. Żebyśmy wskoczyli na pierwsze miejsce w klasyfikacji rocznej, to nasi rywale musieliby nie dojechać do mety. Chcieliśmy więc bez przygód zakończyć sezon, tym bardziej że warunki na trasie zaczęły się zmieniać. Z powodu deszczu odcinki zaczęły robić się śliskie, a co za tym idzie mniej przyczepne. Atakowanie w takich warunkach wiązałoby się z większym ryzykiem. No i już na pierwszym niedzielnym oesie, jadąc w deszczu, nie dohamowaliśmy przed zakrętem, w efekcie opuściliśmy na chwilę drogę. Na szczęście obyło się bez przykrych konsekwencji.
Od pierwszego oesu Grzyb i Binięda narzucili szybkie tempo, walcząc nie tylko z polskimi załogami, ale również z europejską czołówką. Ostatecznie dojechali do mety na drugim miejscu w klasyfikacji MP i siódmym miejscu w ME. Tym samym utrzymali swoją pozycje w klasyfikacji rocznej, zdobywając tytuł wicemistrzowski.
Adam Binięda: - Przed ostatnią rundą mistrzostw trochę nam się plany zweryfikowały, bo zamiast patrzeć do przodu, musieliśmy patrzeć za siebie, by walczyć o utrzymanie podium. Pierwszy dzień składał się tylko z krótkiego odcinka miejskiego w centrum Katowic, więc właściwa rywalizacja na oesach rozpoczęła się w sobotę. Wiedzieliśmy, że niedziela może przynieść opady deszczu i trudniejsze warunki, dlatego chcieliśmy zaatakować już od pierwszego oesu. Tym bardziej że w większości były to znane nam odcinki z poprzednich edycji. Myślę, że naszym tempem było zaskoczonych klika załóg z mistrzostw Europy, bo nagle znaleźliśmy się w pierwszej trójce. Nas oczywiście interesowała rywalizacja w mistrzostwach Polski i utrzymanie za sobą najgroźniejszych rywali. Po pierwszym dniu wypracowaliśmy kilkudziesięciosekundową przewagę, więc drugiego dnia chcieliśmy jedynie kontrolować naszą pozycje. Żebyśmy wskoczyli na pierwsze miejsce w klasyfikacji rocznej, to nasi rywale musieliby nie dojechać do mety. Chcieliśmy więc bez przygód zakończyć sezon, tym bardziej że warunki na trasie zaczęły się zmieniać. Z powodu deszczu odcinki zaczęły robić się śliskie, a co za tym idzie mniej przyczepne. Atakowanie w takich warunkach wiązałoby się z większym ryzykiem. No i już na pierwszym niedzielnym oesie, jadąc w deszczu, nie dohamowaliśmy przed zakrętem, w efekcie opuściliśmy na chwilę drogę. Na szczęście obyło się bez przykrych konsekwencji.
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez