Mariusz Machniak: Nie trzęsiemy portkami przed nikim

2017-08-12 19:52:55(ost. akt: 2017-08-12 19:56:20)
Jednym z zespołów, który napsuł najwięcej krwi Jurandowi, był Żagiel. Ekipa z Piecek ostatecznie zdetronizowała naszych piłkarzy i awansowała z 1. miejsca.

Jednym z zespołów, który napsuł najwięcej krwi Jurandowi, był Żagiel. Ekipa z Piecek ostatecznie zdetronizowała naszych piłkarzy i awansowała z 1. miejsca.

Autor zdjęcia: Natalia Tomczyk

— Jesteśmy gotowi powalczyć z każdą drużyną z tego szczebla. Szanujemy każdego rywala, ale nie trzęsiemy przed nikim portkami — mówi Mariusz Machniak. Z trenerem i zawodnikiem Juranda Barciany rozmawiamy m.in. o upragnionym, wywalczonym po wielu latach awansie do klasy okręgowej, a także wzmocnieniach i osłabieniach, które czekają w najbliższym czasie szeregi jego drużyny.
— Przez większą część sezonu byliście dominatorami. Odprawialiście rywala za rywalem. W pewnym momencie coś się jednak "zacięło" i punkty zaczęły uciekać. Skąd ten spadek formy?
— Pierwsza runda rzeczywiście była w naszym wykonaniu dość niezła. Problemy zaczęły się pojawiać po okresie przerwy zimowej, gdy z drużyną pożegnał się nasz bramkarz - Piotr Bijata, któremu w tym czasie bliżej było do Granicy Kętrzyn. Dawał zawsze nam dużo pewności we własnym polu karnym. A jakby tego było mało, w starciu z Mazurem Wydminy czerwoną kartkę i zawieszenie na 5 meczy otrzymał nasz drugi golkiper...

— Innymi słowy - nie było komu bronić.
— W zasadzie tak. Byliśmy zmuszeni do tego, by w bramce wystawiać zawodnika z pola, co nigdy nie jest łatwe. I choć Kamil Fedyk dawał z siebie wszystko, m.in. w meczu z Żaglem Piecki czy Kłobukiem Mikołajki, za co należy mu się ogromny szacunek, to jednak pewnych rzeczy się nie przeskoczy. A gdy do tego doszedł jeszcze brak dwóch kolejnych podstawowych zawodników, którzy wyjechali na kurs przygotowawczy do wojska... O utrzymanie wysokiej formy i kolejne punkty było bardzo, bardzo trudno.

— Zaprocentowało to nawet chwilowym wypadnięciem poza podium ligi.
— Nie byliśmy szczęśliwi z takiego obrotu spraw, ale też jakoś przesadnie nie rozpaczaliśmy. W rozmowach między nami a prezesem poruszaliśmy wcześniej temat ewentualnego awansu, ale nigdy nie było żadnych odgórnych, sztywnych nacisków. Nie nakładano na nas wielkiej presji i to się opłaciło, bo - mimo gorszych chwil - mogliśmy kontynuować grę bez obaw. Gdy się otrząsnęliśmy, zaczęło to przynosić efekty.

— Moment gorszej dyspozycji Juranda momentalnie wykorzystał Żagiel Piecki, który zakończył walkę na 1. miejscu w tabeli. Z perspektywy minionego sezonu i samego boiska: był to najgroźniejszy rywal?
— Cała druga runda była zdecydowanie trudniejsza. Pod każdym względem. Poziom rozgrywek się wyrównał i tak naprawdę w każdym meczu trzeba było zostawić całe serducho na boisku. Żagiel grał solidną piłkę, ale było też i kilka innych drużyn, z którymi toczyliśmy boje jak równy z równym. Na wyróżnienie zasługują na pewno Wydminy, Mikołajki i Bisztynek, który - choć przegrał u nas wysoko (5:0 w rundzie wiosennej) - to pozostawił po sobie bardzo dobre wrażenie.

— Co dawało się wam najbardziej we znaki w starciu z Żaglem?
— Trudno wskazać jedną konkretną rzecz. To zespół, który ma w swoich szeregach kilku naprawdę doświadczonych piłkarzy, na których opiera się większość gry. Dzięki swym indywidualnym umiejętnościom mogą rozstrzygnąć losy meczu niemal w pojedynkę.

— Byliście ekipą, która w ciągu całego sezonu straciła wyraźnie najmniej bramek. Komu zawdzięczać należy głównie tak świetny rezultat?
— Uważam, że cała drużyna zrobiła znaczne postępy w grze obronnej. Zdaję sobie jednak również sprawę z tego, że w klasie A nie było takich drużyn, jakie teraz czekają na nas w "okręgówce". Zmierzymy się teraz z rywalami o większym potencjale ofensywnym. Obrona Juranda funkcjonowała solidnie, lecz by sprostać ekipom z wyższego szczebla będzie trzeba nad nią jeszcze mocno, i rzetelnie popracować.

— Czyli dotarło już do was, że po latach wracacie do okręgówki. Czekaliście na to od 2011 roku. Było huczne świętowanie?
— Oczywiście była wielka radość. Świętowaliśmy na stadionie, w swoim towarzystwie. Ale bez żadnej przesadnej fety, po prostu grill i tego typu rzeczy. W planach mieliśmy wprawdzie wyjazd na kajaki z ogniskiem... ale nie pozwoliła na to pogoda. Wraz z deszczem dość szybko zresztą te emocje opadły. Nie ma co ukrywać: awans z 2. miejsca nie smakuje już tak dobrze jak awans z pozycji lidera. Zasłużyliśmy jednak na niego ciężką pracą, a teraz skupiamy się już wyłącznie na nowym sezonie.

— Tak szczerze: jesteście w ogóle gotowi na "okręgówkę"?
— Myślę, że jesteśmy gotowi powalczyć z każdą drużyną z tego szczebla. Szanujemy każdego rywala, ale nie trzęsiemy przed nikim portkami. W głowie siedzą oczywiście różne myśli. Możliwe, że zdarzą się dotkliwe porażki. Ale tak to już w sporcie bywa. Mam jednak nadzieję, a wręcz głęboko w to wierzę, że nie będziemy chłopcami do bicia i uda nam się namieszać trochę w tej lidze.

— Potrzebne będą jednak wzmocnienia. Tymczasem mam informacje, że nie obejdzie się bez osłabień.
— Kilku kolejnych chłopaków zaczyna służbę przygotowawczą do wojska, więc straty będą znaczne. Całe szczęście nie brak i tych, którzy zdecydowali się występować w barwach Juranda. Do klubu dołączył np. Kacper Parda (wcześniej Granica Kętrzyn), Daniel Kajak, Łukasz Żółtowski (wcześniej Wilczek Wilkowo), Marcin Brandt (wcześniej Vęgoria Węgorzewo)... Takich solidnych nazwisk będzie kilka, więc nie powinniśmy narzekać.

— Przejdźmy do bardziej drażliwego tematu: kasa. Czy równie gotowa co zawodnicy będzie i klubowa świnka skarbonka?
— Kwestie budżetowe, z tego co wiem, są już dopięte na ostatni guzik. Dziękujemy zresztą za to władzom klubu, bo w tej sytuacji możemy skupić się po prostu na grze. Bardzo szanuję całą naszą ekipę, bo chłopaki grają z pasji, a nie dla pieniędzy. Nie dostają żadnej gratyfikacji czy stypendium. Jakakolwiek premia, jaka nas czeka, to ta, którą otrzymamy jako zespół... oczywiście jeśli utrzymamy się w lidze.

— Czujecie wsparcie ze strony kibiców?
— Ujmę to tak: klub kibica w Barcianach nie istnieje (śmiech). Choć mam nadzieję, że ludzie z okolicznych miejscowości będą po prostu ciekawi jaki poziom reprezentować będziemy w wyższej lidze i przyjdą nas wspierać. Bardzo na to liczymy. Z "dwunastym zawodnikiem" zawsze gra się łatwiej.

— Jaki cel stawiacie przed sobą w sezonie 2017/2018?
— Pewnie wypadałoby mierzyć wyżej, ale staram się patrzeć realnie na poziom prezentowany przez inne zespoły w klasie okręgowej. Naszym celem jest więc po prostu utrzymanie. Jurand wraca do "okręgówki" po dłuższej przerwie. Będę więc bardzo zadowolony, jeśli uda nam się przetrwać i umocnić na tym szczeblu. Wówczas będziemy mogli realnie myśleć o przebijaniu się wyżej.

Rozmawiał Kamil Kierzkowski

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5