ROZMOWY O MAZURACH: Z czego śmiali się Mazurzy?

2018-07-22 14:00:00(ost. akt: 2018-07-19 08:22:30)
Mazurski Wąchock, czyli wieś Dąbrowskie, w powiecie ełckim (na starej mapie po 1938 roku)

Mazurski Wąchock, czyli wieś Dąbrowskie, w powiecie ełckim (na starej mapie po 1938 roku)

Autor zdjęcia: Archiwum prywatne

Dzisiaj nie zawsze śmieszą nas dowcipy sprzed dziesięcioleci. Stare „kawały” uznajemy często za nieśmieszne, a niektórych wręcz nie rozumiemy. Mazurski humor to jednak ważna i niedoceniana część spuścizny kulturowej regionu.
Mazurzy byli ludem wiejskim, który ciężko pracował na polach, w lasach, na jeziorach. Ale cóż jest warte życie bez uśmiechu? Żartowano przy pracy, w zaciszu domowym, w karczmie. Robiono sobie też czasami bardzo złośliwe dowcipy, wyśmiewano się z sąsiadów. O mieszkańcach podwęgorzewskiego Kalu żartowano, że „smażą placki tylko z jednej strony”. O co chodzi? To dowcip geograficzny. Domy w Kalu położone są tylko po jednej stronie drogi, bowiem po drugiej stronie znajduje się jezioro. O mieszkańcach Sobiech mawiano, że „otwierają dzień łomem”. Po prostu nie uchodzi oni za delikatnych i subtelnych.

Mazurski Wąchock
Pokolenie lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych ubiegłego wieku z pewnością pamięta jeszcze dowcipy o sołtysie Wąchocka i mieszkańcach tego miasteczka. Mazury już dużo wcześniej miały „swój” Wąchock. Była to wieś Dąbrowskie, niedaleko Prostek, w powiecie ełckim, choć Erwin Kruk wskazywał na inną miejscowość na południu Mazur. Ja będę się jednak upierał, że „pierwsze” był ełckie Dąbrowskie. Z ich mieszkańców śmiano się, że są tak „zakręceni, skołowani”, bo mieszkają w takiej wsi, że jak się do niej wejdzie, to ciężko z niej wyjść! Dlaczego? Wystarczy spojrzeć na mapę – domy usytuowane są wzdłuż ulicy biegnącej dokładnie dookoła małego jeziora. Naśmiewano się, że najmądrzejszym we wsi był stary Fryc, bo bywał „we świecie” – dwa razy był w lesie i raz na rybach.

Na saniach po gryce
Kiedyś dąbrowianie utopili współziomka w studni, oskarżając go o to, że zjadł ser, który w niej pływał. Tymczasem okazało się, że to księżyc w pełni odbijał się w lustrze wody. Którejś wiosny zobaczyli, że bocian chodzi po młodym zbożu. Cała wieś się skrzyknęła, żeby przegonić intruza, który wszedł w szkodę. Wszyscy biegali po polu tam i z powrotem i ptak w końcu odleciał. Całe zboże zostało jednak zadeptane! Innego razu dąbrowianie w środku lata wyciągnęli sanie i zaczęli nimi jeździć po polach, bo ktoś krzyknął, że śnieg spadł. A to gryka na biało zakwitła. Żartownisie dostrzegali też zalety dąbrowian – kiedyś mieszkańcy wsi znaleźli raka, a takiego zwierza jeszcze nigdy w życiu nie widzieli. Chcieli go zamknąć w remizie, ale okazało się, że mieszka w niej już żebrak. Postanowili więc utopić raka. Jak się można domyślać, nie udało się i potwór znowu chodził po łące. Zamówiono więc wielki łańcuch, którym przykuto raka do pala wbitego w dno jezioro. Sąsiedzi naśmiewali się z tego, ale gdy wybuchła zaraza wśród raków, to ostały się one tylko w dąbrowskim jeziorze. Było jasne, że stało się to dzięki temu, że kiedyś wieśniacy uwięzili tutaj wielkiego raka.

W gazecie napisali
Dowcipy przekazywano sobie z ust do ust. Wymyślano je na miejscu, ale przynosili je także przybysze z innych stron, nowi osadnicy, handlarze, czeladnicy, żebracy. Gdy w drugiej połowie XIX w. na Mazurach upowszechniły się gazety i kalendarze, także na ich łamach znalazło się miejsce na „Żarty”. Ale nie wszyscy redaktorzy i wydawcy uważali, że publikowanie „kawałów” to dobry pomysł. W wielu przypadkach dowcipy, które czytali, a później opowiadali Mazurzy, pochodziły z gazet, które ukazywały się na terenach Królestwa Polskiego czy Galicji. Emilia Sukertowa-Biedrawina w okresie międzywojennym w Działdowie drukowała żarty, które przed dwudziestu-trzydziesty laty drukowane był już m.in. w „Gazecie Ludowej” w Ełku i Szczytnie. Było kilka tematów, które cieszyły się szczególnym upodobaniem wśród żartownisiów. I nie była to tylko specyfika mazurska, bowiem w różnych regionach Polski i Europy, śmiano się z podobnych tematów. Poniżej przykłady zaczerpnięte z mazurskich gazet i kalendarzy.

Kontakty damsko-męskie
Dwóch wieśniaków, z których jeden siał na polu, rozmawiało z sobą o pogodzie. Jeden rzecze:
- Jeżeli taki deszczyk jeszcze 14 dni potrwa, to wszystko z ziemi powyłazi!
- A niech Bóg broni! – odpowiedział drugi – przecież ja mam dwie nieboszczki żony w ziemi!
*
Przychodzi do dentysty pewna mieszkanka mazurskiego miasteczka.
- Panie doktorze, zaczęły mi wypadać zęby! – mówi kobieta. – Co też może być tego przyczyną?
- Hmm… – zastanawia się dentysta. – Najpewniej za często uderza pani językiem w zęby!.
*
Wiesz, moja żona jest nieznośna, wciąż wspomina nieboszczyka swego męża.
- No, to moja jeszcze gorsza, bo mówi o tym, którego po mnie mieć będzie.
*
Rzeźnik kupił na wsi świnię od gospodyni i zażądał od niej pisemnej zgody męża, którego chwilowo nie było w domu.
Nazajutrz rzeźnik otrzymał kartkę następującej treści: „Sprzedaż mojej żony jest prawomocna, jutro możecie, obywatelu, tę świnię zabrać”.
*
- Patrz, złodziej zakrada się do twego domu, a ty się śmiejesz?
- Śmieję się, bo moja żona będzie myślała, że to ja tak późno wracam do domu i sprawi mu opierunek! (lanie)
*
- Wicuś, chciałbyś pewnie być dyrektorem, jak wuj?... Tylu ludzi go słucha.
- E, jabym wolał być mamą, bo mamy to musi słuchać i tatuś i wuj i ja – i wszyscy.

Pijaństwo
- Czemu tu pani tego pijanego sprowadza? Co to takiego?
- Chcielibyśmy dać na zapowiedzi.
- No, tak… ale w takim stanie?
- Ba! Kiedy na trzeźwo toby on tu nigdy nie przyszedł!
*
- August, dlaczego to zawsze zamykacie oczy, kiedy pijecie wódkę?
- A bom obiecał mojej Amalji, że nigdy nie zajrzę do kielicha – no i słowa dotrzymuję.
*
Kucharka (do swego żołnierza, który sobie dobrze u niej podjadł): August, a chciałbyś teraz jeszcze mały kieliszek wódki?
Żołnierz: Nie, dziękuję ci.
Kucharka: A to cóż takiego! Przecież zawsze lubisz popłóknąć gardło po jedzeniu. Dlaczego więc dziś dziękujesz?
Żołnierz: Bo małego kieliszka to nie lubię, tylko duży.

W sądzie
- Sędzia: Jak mogliście rodzonemu bratu wybić trzy zęby?
- Oskarżony: E, jak to człowiek chce, to wszystko potrafi!
*
- Oskarżony, nie wstydzicie się to na wasze stare lata stawać przed sądem za kradzież?
Oskarżony:
- A cóżem ja winien, że mnie dopiero tak późno złapali!

Pomyłki i głupota
Walentowa (odwiedzając znajome, które były właśnie zajęte szyciem): A cóż to robicie moje drogie?
Bartłomiejowa: Ano, my-szyjemy, jak widzicie.
Walentowa (która źle zrozumiała znajomą, jakoby ta mówiła myszy-jemy) w domu: O Boże, Boże, na co to zjechała Bartłomiejowa. Adyć to u niej igłami myszy jedzą.
*
Gość: Wszak ty i twój brat jesteście bliźniakami?
Chłopiec: Niestety!
Gość: Czemu: Niestety?
Chłopiec: Bo ojciec połapać się nie może, który z nas coś zrobił i za każdym razem bije w skórę… obydwóch!
*
W pewnym dworze przyjęto dziewczynę Kasię, którą pouczono, że wszystkim we dworze należy mówić „wielmożny”. Kasia jest pojętna i posłuszna. Na drugi dzień Kasia wpada bo pokoju i woła: 
— Wielmożna pani! Wielmożna świnia się oprosiła i ma sześć wielmożnych prosiątek!

Szkoła
Na egzaminie pytał nauczyciel ucznia:
- Mój synu, z czego twój surdut zrobiony?
- Z wełny – była odpowiedź.
- A skąd się bierze wełna? – pyta drugiego.
- Z owiec.
- Jakiemu więc zwierzęciu zawdzięczasz swój surdut? – powiedz następy.
- Memu ojcu – odpowiedział uczeń.
*
W szkółce wiejskiej:
- Jaki jest czas najodpowiedniejszy do zbierania owocu?
- Gdy pies jest uwiązany na łańcuchu.

Lekarze i leczenie
Choremu Gotlibowi doktór zapisał pijawki. Nie objaśnił bliżej, jak ich użyć, bo myślał, że chory i żona jego dobrze o tem wiedzą. Tymczasem nie wiedzieli.
Dwie pijawki połknął chory na surowo, ale że mu strasznie zbrzydło, resztę mu babsko upiekło.
(Jerzy Łapo/Mazury według Jerzego)

POLECAMY STRONĘ: Mazury według Jerzego


Czytaj e-wydanie

Pochwal się tym, co robisz. Pochwal innych. Napisz, co Cię denerwuje. Po prostu stwórz swoją stronę na naszym serwisie. To bardzo proste. Swoją stronę założysz klikając " Tutaj ". Szczegółowe informacje o tym czym jest profil i jak go stworzyć: Podziel się informacją:

">kliknij




2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5