Rodzice katowali Kubusia, bo nie urodził się dziewczynką? Stan chłopca jest wciąż ciężki
2022-07-05 16:25:50(ost. akt: 2022-07-06 08:31:41)
Pytań i domysłów w tej sprawie jest wiele. Wiadomo jedno - 3-miesięczny chłopiec był bity i obecnie walczy o życie w olsztyńskim szpitalu.Ile musiał wycierpieć? Jaki koszmar rozgrywał się w czterech ścianach? Czy naprawdę nikt z rodziny, sąsiadów nic nie zauważył? Czy rodzice znęcali się nad nim dlatego, że urodził się chłopcem a oni pragnęli mieć córkę?
Przypomnijmy. Rodzice w poniedziałek 27 czerwca zawieźli sami dziecko do szpitala w Szczytnie. Kiedy lekarz zobaczył chłopca, natychmiast wezwał karetkę i dziecko zostało przetransportowane do szpitala w Olsztynie. Lekarze powiadomili policję. Chłopiec trafił na oddział intensywnej terapii w stanie bardzo ciężkim. Ma bardzo rozległe obrażenia, połamane kończyny dolne i górne, pękniętą czaszkę. Walczy o życie. Rodzice: 22-latka i jej 25-letni partner usłyszeli w czwartek 30 czerwca zarzuty znęcania się ze szczególnym okrucieństwem i usiłowania zabójstwa 3-miesięcznego dziecka. Sąd zastosował trzymiesięczny areszt tymczasowy wobec rodziców skatowanego dziecka.
— Chłopiec nadal przebywa na oddziale intensywnej opieki medycznej w Szpitalu Dziecięcym w Olsztynie. Jego stan jest bardzo ciężki — powiedział we wtorek (5 lipca) Artur Bekulard, Prokurator Rejonowy w Szczytnie. — U dziecka występuje zespół dziecka maltretowanego. Chłopiec ma liczne złamania wszystkich kończyn, na niektórych już są zrosty, co wskazuje na to, że dziecko było maltretowane od jakiegoś czasu. Rodzina nie miała założonej niebieskiej karty, nie była też notowana przez policję. Była jednak jednorazowa kontrola pracowników pomocy społecznej. Otrzymali oni informację od lekarzy, którzy zwrócili uwagę, że dziecko po porodzie (urodziło się jako wcześniak) przez cały pobyt w szpitalu matka odwiedziła zaledwie dwa razy. Kontrola nie wykazała jednak żadnych nieprawidłowości.
A jednak w tej rodzinie od jakiegoś czasu dochodziło do znęcania się nad 3-miesięcznym Kubusiem. Po aresztowaniu rodziców jego starszy brat trafił do rodziny zastępczej.
Prokurator Bekulard dla dobra śledztwa nie podaje, czy rodzice przyznają się do winy. W sprawie badany jest jednak wątek, w którym ojciec twierdzi, że nie miał świadomości co do płci dziecka.
— Jest rzeczywiście w sprawie taki wątek, wątpliwości o świadomości ojca dziecka co do jego płci — tłumaczy prokurator Bekulard. — Rodzice zostaną poddani badaniom psychiatrycznym. W tej kategorii spraw zawsze powołujemy zespół biegłych psychiatrów do oceny stanu zdrowia psychicznego.
— Jest rzeczywiście w sprawie taki wątek, wątpliwości o świadomości ojca dziecka co do jego płci — tłumaczy prokurator Bekulard. — Rodzice zostaną poddani badaniom psychiatrycznym. W tej kategorii spraw zawsze powołujemy zespół biegłych psychiatrów do oceny stanu zdrowia psychicznego.
Naszej redakcji udało się dotrzeć do osób, które znają Michalinę P. i jej partnera Michała J.
— Michalina nie miała łatwego dzieciństwa, pochodziła z patologicznej rodziny, wychowywała ją babcia. Jej rodzice żyją ale nie interesowali się nigdy losem córki — opowiada znajoma pary. — Michalina przez jakiś czas pracowała jako opiekunka do dzieci. 4 lata temu urodził się ich pierwszy syn. Jak urodziła po raz drugi, to mówiła, że ma córkę. Nazywała ją Marysia. Wysyłała zdjęcia, zamieszczała też na Fb zdjęcia maleństwa ubranego na różowo. Michał pracował w pieczarkarni. Kupili dom w Szczytnie, mieszkali sami. Oboje mieli swoje dziwne zachowania ale wydawało się wszystkim, że są normalną rodziną.
— Michalina nie miała łatwego dzieciństwa, pochodziła z patologicznej rodziny, wychowywała ją babcia. Jej rodzice żyją ale nie interesowali się nigdy losem córki — opowiada znajoma pary. — Michalina przez jakiś czas pracowała jako opiekunka do dzieci. 4 lata temu urodził się ich pierwszy syn. Jak urodziła po raz drugi, to mówiła, że ma córkę. Nazywała ją Marysia. Wysyłała zdjęcia, zamieszczała też na Fb zdjęcia maleństwa ubranego na różowo. Michał pracował w pieczarkarni. Kupili dom w Szczytnie, mieszkali sami. Oboje mieli swoje dziwne zachowania ale wydawało się wszystkim, że są normalną rodziną.
— Kiedy Michalina zaszła drugi raz w ciążę bardzo chciała, by to była córka - mówi inna znajoma pary. - Po porodzie mówiła, że córka urodziła się jako wcześniak. Jak pamiętam dziecko przebywało dość długo w szpitalu. Para ma też starszego synka Bartusia. Chłopiec jest niepełnosprawny. Ludzie mówili, że niby Michalina zostawiła go na podwórku na słońcu i dziecko dostało udaru słonecznego, dlatego jest chore. Z pozoru wydawało się, że wszystko jest u nich dobrze. Byli zawsze czyści, zadbani. Ona ładnie umalowana i ubrana. Nigdy nie widziałam jednak Michaliny z młodszym dzieckiem. Zamieszczała zdjęcia na profilu społecznościowym, jednak jak teraz myślę, to nigdy nie widziałam jej z dzieckiem na spacerze czy gdzieś na zakupach. Teraz wydaje mi się to dziwne. Nie spacerowała jak inne mamy z dzieckiem w wózku. Może bała się, że dziecko będzie płakało, że ktoś zobaczy siniaki... Jeśli było bite i miało poważne uszkodzenia, złamania itp. to pewnie z bólu płakało... Nie wyobrażam sobie jak można bić tak małe dziecko, sama jestem matką i chyba serce by mi pękło, gdyby moim dzieciom działa się jakaś krzywda. Nikt z nas nie podejrzewał, że w tych młodych ludziach może być taka agresja... To bestie, nie rodzice!
Odkąd o sprawie skatowanego 3-miesięcznego chłopca zrobiło się głośno, wszyscy zastanawiają, komentują i snują domysły jak mogło dojść do takiej sytuacji, że nikt z rodziny, znajomych czy sąsiadów nic nie zauważył. Michalina P. oraz Michała J. są podejrzani o znęcanie się ze szczególnym okrucieństwem oraz próbę zabójstwa małoletniego – trzymiesięcznego syna.
— Po tragedii wszyscy wszystko wiedzą i wszystko widzieli... Tylko dlaczego nikt nic nie zgłosił wcześniej — mówi prokurator Bekulard. I dodaje: — Apelujemy, że jeśli ktoś widzi coś niepokojącego, może anonimowo powiadomić odpowiednie służby: policję prokuraturę, sąd, opiekę społeczną. Czasem nawet drobne zainteresowanie może uratować czyjeś życie lub zapobiec tragedii.
— Po tragedii wszyscy wszystko wiedzą i wszystko widzieli... Tylko dlaczego nikt nic nie zgłosił wcześniej — mówi prokurator Bekulard. I dodaje: — Apelujemy, że jeśli ktoś widzi coś niepokojącego, może anonimowo powiadomić odpowiednie służby: policję prokuraturę, sąd, opiekę społeczną. Czasem nawet drobne zainteresowanie może uratować czyjeś życie lub zapobiec tragedii.
Joanna Karzyńska
Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych
Zaloguj się lub wejdź przez
Marta #3102646 6 lip 2022 11:45
GO PIS znów w formie. Tytuł z serii typu, "Odeszła od niego, czy miał za małego drąga?"Patusy to patusy, nie szukajcie drugiego dna. Niech zaświecą oboje na latarni i będzie ok.
Ocena komentarza: warty uwagi (3) odpowiedz na ten komentarz