Mąż zamienił nasze życie w piekło

2021-03-05 19:49:16(ost. akt: 2021-03-05 19:59:22)

Autor zdjęcia: Arch. prywatne

Przemoc nie musi wcale zaczynać się od bicia, siniaków, rozciętych warg, złamanych rąk. Początkowo wnika w życie podstępnie. - Wszystkim kobietom, które doznają przemocy chciałabym tylko powiedzieć, że nie warto dawać agresorowi drugiej szansy - mówi Ewelina, wobec które mąż stosował przemoc.
- O przemocy słyszałam wiele, nigdy jednak nie myślałam, że stanę się jej ofiarą - opowiada pani Ewelina. - Zawsze byłam silna i wymądrzałam się w pracy, gdy któraś z koleżanek opowiadała, że mąż na nią krzyczał czy nawet uderzył. Mówiłam - pozwalasz sobie na takie traktowanie... Czas pokazał, że mnie też to spotkało i nie potrafiłam sobie z tym poradzić.

Pani Ewelina poznała swojego chłopaka podczas koncertu. Jak wspomina, zauroczył ją uśmiechem, pięknymi słówkami ale przede wszystkim nienagannymi manierami. Otwierał jej drzwi, przepuszczał przodem, kupował kwiaty, zabierał na kolacje i romantyczne wycieczki. Sielanka trwała ponad dwa lata. Kiedy 20-letnia wtedy dziewczyna zaszła w ciąże, radość była ogromna. Po urodzeniu córeczki kobieta uległa namowom partnera i została jego żoną. Zaraz po ślubie ponownie zaszła w ciążę. Komplikacje spowodowały, że często przebywała w szpitalu, a w tym czasie mąż musiał opiekować się ich małą córką. Zauważyła, że nie był już tak szczęśliwy, jak podczas pierwszej ciąży. Składała to na zmęczenie i przepracowanie. Po urodzeniu drugiej córki, mąż jawnie zaczął okazywać niezadowolenie, że urodziła się "kolejna baba".

- Miał do mnie pretensje, że nie urodził się syn. Przestał pomagać mi w domu, nie chciał opiekować się dziećmi, wręcz okazywał im niechęć - opowiada kobieta ze łzami. - Nie wiedziałam co się dzieje, starałam się "schodzić mu z oczu", jednak jego wrogość przybierała na sile - wspomina.

I stało się... Początkowo były szturchnięcia, popychanie, ciągnięcie za włosy, wyzwiska. Mąż pani Eweliny po każdej awanturze przepraszał, a ona nie widziała w tym zachowaniu większego zagrożenia. Pewnego wieczoru jednak mężczyzna wpadł w furię, ponieważ pani Ewelina nie mogła uspokoić płaczącego dziecka, a on chciał odpocząć po pracy. Nie skończyło się na wyzwiskach i szarpaniu... Skutki pobicia młodej kobiety były tak poważne, że przez prawie dwa tygodnie leżała w szpitalu. Nie odważyła się jednak złożyć zeznań na Policji.

- To był szok, nie docierało do mnie co on mi zrobił. Mąż przepraszał, przychodził do szpitala, płakał i prosił mnie, żeby nie zawiadamiała policji, bo mógłby wtedy stracić pracę, a i ludzie będą o nas plotkować - wspomina Ewelina. - Myślałam, że może w końcu dotrze do niego jak bardzo nas krzywdzi i zmieni się. Postanowiłam dać mu szansę. Myślałam, że może jest to też moja wina. Wierzyłam, że coś się zmieni, że to był taki jednorazowy incydent- dodaje.

Niestety, sielanka trwała tylko kilka miesięcy. Potem akty przemocy były coraz częstsze i coraz bardziej brutalne. Pani Ewelina w ciągu miesiąca została trzykrotnie pobita. Wszystko działo się w obecności dzieci.

- Oprzytomniałam dopiero gdy mąż uderzył starszą córkę podczas awantury. Do tej pory złość wyładowywał na mnie. Córka podbiegła do mnie i zaczęła płakać. Męża to rozwścieczyło jeszcze bardziej i kolejny raz uderzył małą - mówi płacząc. - Dopiero wtedy dotarło do mnie, że on się nie zmieni, że to ja muszę podjąć decyzję dla dobra swojego i dzieci. Wezwałam policję, mężowi założono niebieską kartę. Nie pomogły jego zapewnienia, że przestanie, że się będzie leczył i zmieni się. Po roku złożyłam pozew rozwodowy. Mąż trafił do aresztu. Został skazany na 1,5 roku bezwzględnej kary pozbawienia wolności. Wyprowadziłam się z mieszkania, które należy do męża.

Pani Ewelina znalazła pracę i wróciła do swojego rodzinnego domu. Wraz z rodzicami ułożyła sobie od nowa życie. Już nie boi się, że powie coś źle i zostanie ukarana przez męża. Dziewczynki też uspokoiły się, są radosne, nie budzą się już w nocy z krzykiem.

- Mam pracę, starsza córka chodzi do przedszkola, a młodszą opiekuje się moja mama - opowiada pani Ewelina. - Odzyskałam radość życia, a w oczach dzieci nie widzę już strachu ani przerażenia. Szkoda, że czekałam tak długo. Nie wiem czy zaufam już jakiemuś mężczyźnie, najważniejsze, że w naszym domu jest spokój i radość. Teraz czuję, że jestem kobietą, która jest w stanie realizować się i spełniać swoje marzenia. Chcę, by moje córki były bezpieczne i cieszyły się normalnym dzieciństwem. chciałabym, żeby były szczęśliwe. Ja patrząc w lustro widzę już inną kobietę, jej oczy śmieją się. Wszystkim kobietom, które doznają przemocy chciałabym tylko powiedzieć, że nie warto dawać agresorowi drugiej szansy... Szkoda życia... My kobiety jesteśmy silne, wiele potrafimy znieść, ale potrafimy też być odważne i silne. Moc jest w nas i w naszej miłości do dzieci. Każdego dnia dziękuję Bogu za siłę, która pozwoliła mi przerwać nasz koszmar. Zaczęłam normalnie żyć i jestem szczęśliwa!

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5