Kobieta, która oddała dziecko do adopcji po latach spotkała się ze swoją córką. Szczęśliwy koniec historii

2018-04-07 17:00:24(ost. akt: 2018-05-26 15:08:12)

Autor zdjęcia: Joanna Karzyńska

Pamiętacie historię pani Danuty, która zmuszona przez swoich rodziców oddała swoją córkę do adopcji? Od tamtej pory minęło prawie pół wieku. I w końcu matka i córka spotkały się! Prosiłam, by Basia mi wybaczyła — mówi kobieta walcząc z łzami. — Do końca życia będę nosić ten ciężar na sercu... Zapewniłam moje dziecko, że zawsze myślami i sercem byłam przy niej.
Czterdzieści siedem lat czekałam na tę chwilę —opowiada pani Danuta uśmiechając się przez łzy płynące po policzkach. — Nie jestem w stanie powiedzieć jak bardzo jestem szczęśliwa i co się dzieje w moim sercu. Wciąż nie mogę uwierzyć, że moja córka mi wybaczyła, że mogłam ją poznać i jej rodzinę.

Historia pani Danuty, która została zmuszona przez rodziców do oddania swojej córki do adopcji poruszyła wiele serc naszych czytelników. Po raz pierwszy ukazała się na łamach "Gazety Olsztyńskiej" 8 grudnia 2017 roku. Od tego dnia byłam w ciągłym kontakcie z panią Danutą i naszymi czytelnikami, którzy pisali komentarze i słali maile. I tak pod koniec grudnia 2017 roku powstał kolejny artykuł, w którym opisujemy w jaki sposób dzieci naszej bohaterki odnalazły siostrę. Wtedy raz pierwszy pani Danuta miała okazję z nią porozmawiać. Wiele osób kibicowało cały czas pani Danucie, jej rodzinie i Basi. Życie napisało ciąg dalszy... Z ogromną radością mogę teraz napisać o szczęśliwym spotkaniu matki i córki.

— Od pierwszej rozmowy z Basią minęło trzy miesiące, a dla mnie to cały czas był czas oczekiwania na spotkanie — opowiada pani Danuta. — Modliłam się i wierzyłam, że moja córka kiedyś zechce mnie zobaczyć i poznać swoje rodzeństwo. Rozumiałam, że potrzebuje czasu, żeby poukładać sobie to wszystko... Nie spałam nocami, tylko marzyłam o chwili kiedy wezmę ją w ramiona i przytulę. Tak bardzo chciałam żeby mi wybaczyła, by pozwoliła poznać mi swoją rodzinę. Wiem, że straconych lat nie uda się nadrobić, ale chociaż ten czas, który mi pozostał na tym świecie spędzić razem.

Przygotowaniami do tegorocznych Świąt Wielkanocnych w rodzinie pani Danuty zajęły się dzieci i wnuki. A ona — jak co roku — poproszona została o upieczenie wielkanocnej baby drożdżowej, która co roku gości na ich stole świątecznym. W niedzielny poranek po mszy rezurekcyjnej cała rodzina wybrała się do domu Elżbiety – córki pani Danuty.


Patrzyłam to na męża, to na dzieci i na moją córeczkę. Łzy płynęły mi ciurkiem po twarzy, bałam się wykonać jakiegokolwiek gestu, by ten cudowny sen nie skończył się. To mój mąż pierwszy podszedł do Basi, przywitał się z nią i chłopakami. Ja powoli podeszłam do córki i szlochając wtuliłam się w jej ramiona. Basia też płakała... Chyba wszyscy płakaliśmy... przytulałam po kolei wszystkich: wnuki, męża Basi i ją samą. Cały czas trzymałam jej rękę w swojej dłoni, ale nie byłam w stanie nic powiedzieć.

Przez dłuższy czas witano się i ściskano. Łzy płynęły po twarzach dorosłych i dzieci. Nawet kiedy już wszyscy zasiedli do stołu i podzielili się symbolicznym jajeczkiem nikt nie mógł przełknąć przygotowanych potraw. Obok pani Danusi siedziała jej córka. Obie spoglądały przez łzy na siebie. Po raz drugi tego dnia pierwszy przemówił pan Tadeusz, mąż Danuty, który powitał Basię i jej rodzinę i zapewnił, że są to najpiękniejsze święta jakie mogli sobie wymarzyć, i że ma nadzieję, że już zawsze będą spędzać je razem.


Pani Basia była adopcyjną jedynaczką, a teraz zyskała dwójkę rodzeństwa, siostrzeńców i bratanków. Wraz z rodzeństwem po śniadaniu wielkanocnym wspólnie oglądali albumy ze zdjęciami, opowiadali historie ze swojego życia. A pani Danuta siedziała wzruszona i trzymała za rękę swoją odzyskana córkę.
— Na zawsze zachowam ten obraz w pamięci, wspólne śniadanie, rozmowy.

Te słowa spowodowały, że znów wszyscy płakaliśmy i ściskaliśmy się. Pocałowałam Basię w rękę i obiecałam jej, że dopóki Bóg nie zabierze mnie do siebie będę przy niej i jej rodzinie na dobre i złe.

Matka i córka oraz rodzeństwo dzwonią do siebie prawie codziennie, a rozmowy trwają nawet po kilka godzin. Chcą nadrobić stracony czas. Pan Tadeusz śmieje się, że czasem telefon robi się czerwony i cały czas jest podpięty do ładowania. Przyznaje, że nie spodziewał się tak szczęśliwego zakończenia tej historii. Wiedział, że małżonka w nocy popłakuje, że przez cały czas tęskni za córką. Zawsze starał się wspierać ją i trzymał kciuki, żeby się spotkały, bo jak mówi, nie ma nic silniejszego niż więź matki z dzieckiem, nawet jeśli nie widzą się przez wiele lat.

— A to wszystko dzięki czytelnikom i pani Asi, która wysłuchała mnie i opisała moją historię — zapewnia wzruszona pani Danuta. — Gdyby nie to, chyba nie zdecydowałabym się przyznać swoim dzieciom. Bałam się i wstydziłam... Daliście naszej rodzinie drugie życie, życie bez tajemnic, żalu, bólu. Jeśli ktoś z czytelników śledzi moją historię i jeśli w życiu miał podobną sytuację, a może nawet stracił przyjaciela czy kontakt z dalszą rodziną, niech wie, że warto szukać i walczyć o spotkanie czy pogodzenie się. Dziękuję wam wszystkim, że daliście mi szansę na szczęście. Wierzę, że są na ziemi dobre anioły, które pomogły mi odnaleźć moje dziecko.

Joanna Karzyńska

Komentarze (21) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. mk #2481280 | 88.156.*.* 10 kwi 2018 08:37

    Mega wzruszające. Mądrzy ludzie zawsze się dogadają. Czekamy na foto. Brawo.

    Ocena komentarza: warty uwagi (4) odpowiedz na ten komentarz

  2. b #2480179 | 79.187.*.* 8 kwi 2018 10:52

    Dobrze,że się kołtunizm skończył, czytam o p.Danusi i płaczę,jako matka i babcia...taka krzywda rzadko się teraz zdarza i dobrze...najważniejsze,że Basia miała szczęśliwe życie i nadal ma...

    Ocena komentarza: warty uwagi (7) odpowiedz na ten komentarz

  3. a #2480168 | 37.47.*.* 8 kwi 2018 10:37

    Komentarz nisko oceniony. Kliknij aby przeczytać. Skandal. Urzędnicy którzy ujawnili dane osobowe adoptowanego dziecka, powinny zgnić w więzieniu. Zrobili wielką krzywdę dziecku i rodzinie która zaadaptowała dziecko. Prawo w tym niby państwie to kpina.

  4. Lol #2480119 | 31.0.*.* 8 kwi 2018 09:18

    Od początku śledziłam tę historię i bardzo kibicowałam całej rodzinie. Bardzo się cieszę, że ta historia ma taki koniec, a właściwie ciąg dalszy

    Ocena komentarza: warty uwagi (11) odpowiedz na ten komentarz

  5. Kasia #2480088 | 37.47.*.* 8 kwi 2018 08:31

    Coś pięknego życzę dużo miłości i zrozumienia

    Ocena komentarza: warty uwagi (6) odpowiedz na ten komentarz

Pokaż wszystkie komentarze (21)
2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5