Polacy z Karolem Zalewskim mają złoto i... rekord świata!
2018-03-04 21:16:07(ost. akt: 2018-03-04 21:21:57)
Polscy czterystumetrowcy — z Karolem Zalewskim z AZS UWM Olsztyn w składzie — w pięknym stylu zdobyli złoto halowych mistrzostw świata w Birmingham, bijąc do tego rekord świata!
Karol Zalewski, który od tego sezonu zamierza biegać nie 100 i 200 metrów, ale 200 i 400 metrów, pokazał się z bardzo dobrej strony już w sobotnich kwalifikacjach. Najlepszy polski sprinter został wystawiony na pierwszej zmianie, mając za zadanie wypracować jak najlepszą pozycję swoim kolegom, no i wywiązał się z tego zadania znakomicie. Reszelanin oddał pałeczkę Patrykowi Adamczykowi, mając dobre cztery, pięć metrów przewagi nad Belgami. Swoje zrobili także koledzy Zalewskiego, Łukasz Krawczuk i Jakub Krzewina, dzięki czemu Biało-czerwoni pewnie awansowali do niedzielnego finału. Co prawda, Krzewina dał się wyprzedzić Belgowi na finiszu, ale nie miało to już żadnego znaczenia, bo dalej przechodziły dwie drużyny. — OK, jesteśmy w finale. Po dobrze wykonanej robocie dzisiaj, jutro przyjdzie nam zmierzyć się w naprawdę mocnej stawce. Na torach przed nami Belgowie, startujący na tych mistrzostwach tylko w sztafecie, i zawsze mocni Amerykanie. Za nami Brytyjczycy, którzy są u siebie, Czesi i ekipa z Trynidadu. Trzymajcie kciuki! — napisał po udanych eliminacjach Karol Zalewski (na swoim profilu facebookowym).
Wczorajsza finałowa sztafeta 4x400 metrów panów tradycyjnie kończyła rywalizację w mistrzostwach. Przynajmniej teoretycznie, bo walka tyczkarzy — m.in. z Piotrem Liskiem — przedłużyła się na tyle, że tym razem było nieco inaczej. Karol Zalewski znowu zaczynał, ale tym razem oddawał pałeczkę najlepszemu polskiemu czterystumetrowcowi Rafałowi Omelko, który w kwalifikacjach był oszczędzany.
Sprinter AZS UWM jeszcze raz zrobił to, co do niego należało, bo Polacy po pierwszej zmianie ustępowali pola tylko Amerykanom. I tak już zostało prawie do końca: dalej lub nieco bliżej z przodu faworyzowana sztafeta USA, później Polska, a za naszą drużyną uparcie goniący ją Belgowie oraz Trynidad i Tobago. Kiedy po Omelce i Łukaszu Krawczuku na ostatnią zmianę wystrzelił Jakub Krzewina, chyba nikt się nie spodziewał, co nastąpi po niespełna minucie. A stało się to, że Krzewina kapitalnym długim finiszem nie tylko obronił się przed pościgiem rywali, ale i na ostatniej prostej dobrał się do skóry Amerykaninowi Vernonowi Norwoodowi. I to na tyle skutecznie, że wyprowadził naszą sztafetę na pierwsze miejsce! A kiedy Karol Zalewski, Rafał Omelko, Łukasz Krawczuk i Jakub Krzewina zobaczyli jeszcze czas na tablicy wyników — 3.01,77, oznaczający, że padł oto właśnie halowy rekord świata, aż złapali się z niedowierzania za głowę. Poprzedni rekord należał do ekipy USA, która czas 3.02,13 osiągnęła w 2014 roku w... Sopocie.
To drugi w historii złoty medal HMŚ polskiej sztafety 4x400 m: pierwszy wywalczyli Polacy w 2001 roku w Lizbonie, biegając wtedy w składzie: Piotr Rysiukiewicz, Piotr Haczek, Jacek Bocian i Robert Maćkowiak.
Na drugim miejscu w Birmingham znaleźli się Amerykanie z czasem 3.01,97 i jest to ich najlepszy wynik w sezonie, a brąz wywalczyli Belgowie, którzy z czasem 3.02,51 pobili halowy rekord swojego kraju.
Sprinter AZS UWM jeszcze raz zrobił to, co do niego należało, bo Polacy po pierwszej zmianie ustępowali pola tylko Amerykanom. I tak już zostało prawie do końca: dalej lub nieco bliżej z przodu faworyzowana sztafeta USA, później Polska, a za naszą drużyną uparcie goniący ją Belgowie oraz Trynidad i Tobago. Kiedy po Omelce i Łukaszu Krawczuku na ostatnią zmianę wystrzelił Jakub Krzewina, chyba nikt się nie spodziewał, co nastąpi po niespełna minucie. A stało się to, że Krzewina kapitalnym długim finiszem nie tylko obronił się przed pościgiem rywali, ale i na ostatniej prostej dobrał się do skóry Amerykaninowi Vernonowi Norwoodowi. I to na tyle skutecznie, że wyprowadził naszą sztafetę na pierwsze miejsce! A kiedy Karol Zalewski, Rafał Omelko, Łukasz Krawczuk i Jakub Krzewina zobaczyli jeszcze czas na tablicy wyników — 3.01,77, oznaczający, że padł oto właśnie halowy rekord świata, aż złapali się z niedowierzania za głowę. Poprzedni rekord należał do ekipy USA, która czas 3.02,13 osiągnęła w 2014 roku w... Sopocie.
To drugi w historii złoty medal HMŚ polskiej sztafety 4x400 m: pierwszy wywalczyli Polacy w 2001 roku w Lizbonie, biegając wtedy w składzie: Piotr Rysiukiewicz, Piotr Haczek, Jacek Bocian i Robert Maćkowiak.
Na drugim miejscu w Birmingham znaleźli się Amerykanie z czasem 3.01,97 i jest to ich najlepszy wynik w sezonie, a brąz wywalczyli Belgowie, którzy z czasem 3.02,51 pobili halowy rekord swojego kraju.
To był już czwarty medal dla Polski zdobyty czwartego dnia mistrzostw świata, a piąty w ogóle. W sobotę złoto w znakomitym stylu wywalczył na 800 metrów Adam Kszczot, a w niedzielę srebrne medale dołożyli do ogólnego dorobku Marcin Lewandowski na 1500 metrów i polska sztafeta 4x400 metrów kobiet, natomiast brąz w skoku o tyczce wspomniany Piotr Lisek.
W sobotę w stojącym na niewiarygodnie wysokim poziomie konkursie kulomiotów ósme miejsce zajął Konrad Bukowiecki z AZS UWM (dziesiąty był Michał Haratyk), który, przypomnijmy, startuje z nie w pełni wyleczoną dłonią. W wygranym przez Toma Walsha z Nowej Zelandii konkursie nie brakowało emocji i walki o każdy centymetr. Nowozelandczyk prowadził od pierwszej kolejki (22,13 m), a złoto przypieczętował w szóstej próbie, gdy wynikiem 22,31 wpisał się na listę rekordzistów halowych mistrzostw świata. Zawodnik z Antypodów zdeklasował rywali: drugiego zawodnika pokonał o blisko metr. Za plecami Walsha jego rywale bili się na centymetry o kolejne medale: Czech Tomas Stanek i Niemiec David Storl uzyskali po 21,44, ale drugą lepszą próbę miał Niemiec (21,15-21,12), więc to jemu przypadł srebrny medal. Czwarte miejsce wywalczył z rekordem Ameryki Południowej Darlan Romani z Brazylii (21,37), natomiast rekord Bośni i Hercegowiny, 21,15, pozwolił na zajęcie piątego miejsca Mesudowi Pezarowi. Niestety, do tej ścisłej czołówki nie udało się przebić Polakom.
Konrad Bukowiecki pchnął na początek tylko 18,35, ale w drugiej kolejce uzyskał 20,99 i awansował do wąskiego finału. Zmagający się z urazem palca szczytnianin w kolejnych próbach już nie poprawił tego rezultatu i zakończył mistrzostwa na ósmym miejscu, jako jedyny w wąskim finale nie przekraczając 21 metrów (nigdy wcześniej aż siedmiu zawodników nie uzyskało w halowym konkursie tej granicy!). Już po wszystkim Bukowiecki przyznał, że brak sukcesu to tylko jego wina. — Nie ma co zwalać na kontuzje, koło czy zimno, bo to jest nudne. Stać mnie było na pchnięcie dające medal, więc jest mi przykro i mogę tylko przeprosić kibiców. To, że ani Michał ani ja nie stanęliśmy na podium, to tylko nasza wina – przyznał samokrytycznie ósmy zawodnik halowych mistrzostw świata.
Komentarze (4) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych
Zaloguj się lub wejdź przez
Reszelanka #2454482 | 84.138.*.* 5 mar 2018 13:05
Gratuluję!!! Jestem dumna. :)
odpowiedz na ten komentarz
KrzyMie #2454442 | 195.171.*.* 5 mar 2018 12:27
Brawo!!!
odpowiedz na ten komentarz
fan #2454315 | 46.77.*.* 5 mar 2018 09:00
Mega historyczne wydarzenie, gratulacje
Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz
jerzy #2454313 | 83.24.*.* 5 mar 2018 08:56
Pan Karol pierwsze kroki sportowe stawial w reszelskich Orletach.
Ocena komentarza: warty uwagi (2) odpowiedz na ten komentarz