Grzegorz Lech: Każdy z nas zasuwał na sto procent
2017-09-19 12:00:00(ost. akt: 2017-09-19 11:41:42)
— Chcę grać w każdym meczu, walczyć, zawsze dawać z siebie jak najwięcej. Pragnę końcówkę swojego grania w piłkę wycisnąć jak cytrynę, by dać kibicom oraz sobie jak najwięcej radości — po zwycięstwie z Miedzią mówi Grzegorz Lech.
— Jesteście niesamowicie skuteczni na własnym obiekcie. W sobotę nie daliście szans nawet liderowi I ligi, który będzie się liczył w walce o awans do Ekstraklasy!
— Bardzo cieszy nas ta wygrana. Cieszą strzelone dwie bramki, a jeszcze bardziej to, że jednocześnie umieliśmy zagrać na zero z tyłu. Cały zespół bardzo mocno zapracował na te trzy punkty.
— Trener Tomasz Asensky trochę namieszał w składzie. Też byliście zdziwieni, że za zdyskwalifikowanego Artura Siemaszkę wszedł Wołodymyr Tanczyk?
— W tygodniu na treningach szkoleniowiec próbował różnych ustawień, więc wiedzieliśmy, że jest to możliwe. No i wyszło rewelacyjnie, bo Władek (Tanczyk — red.) strzelił bramkę, a my wygraliśmy. Cały plan taktyczny, który został wymyślony, został przez nas został zrealizowany. Wybiliśmy Miedzi wszystkie atuty i zasłużenie wygraliśmy. Miałem zamykać strefę po to, żeby zagęścić strefę boiska, no i to nam wychodziło w stu procentach. Cały zespół dobrze wyglądał fizycznie, dobrze się czuliśmy, każdy zasuwał na sto procent.
— Teoretycznie i ty mogłeś wyjść na szpicy. Przecież jeszcze przed transferem do Dolcanu Ząbki z powodzeniem grałeś w Stomilu jako napastnik.
— No i kilka razy zamieniłem się w Władkiem, żeby jeszcze bardziej zamieszać w szeregach Miedzi. Każdy z nas w tym meczu był dobrze dysponowany i szukał gry. Wszystko dobrze na boisku funkcjonowało.
— Miałeś bezpośredni udział przy dwóch bramkach, co jest chyba dodatkowym powodem do satysfakcji.
— Zawsze cieszą asysty. Żałuję jednak, że nie strzeliłem bramki w pierwszej połowie. Dobrze przyjąłem piłkę, oddałem strzał, ale był za mocny. Szkoda, bo niewiele zabrakło, by padł piękny gol.
— Za to kolejna bramka dla Stomilu padła po stałym fragmencie gry.
— Bo często to trenujemy. Chłopcy wiedzą, w które miejsce może piłka polecieć, a Paweł Baranowski, Łukasz Sołowiej i Wiktor Biedrzycki dobrze grają w powietrzu. Do tego jest Milen Gamakow lub Daniel Mikołajewski. Wspólnie z Piotrkiem Głowackim na treningach dorzucamy im piłki, a później przekładamy to na mecz. No i wychodzi nam to dość dobrze.
— Teraz czeka was wyjazdowe spotkanie z Puszczą Niepołomice, beniaminkiem I ligi. Fajnie byłoby teraz wreszcie wygrać na wyjeździe.
— Rzeczywiście na wyjazdach nie funkcjonuje to tak, jakbyśmy sobie tego życzyli. Nie chcemy jednak za bardzo wbijać sobie do głowy tego, że nie nam wychodzi, że przegrywamy i zdobywamy mało punktów, bo później przenosi się to negatywnie na zespół. Natomiast w Olsztynie są same pozytywy. Nawet jak przegrywamy do przerwy, to nikt nie marudzi i nadal wierzymy w wygraną. Tak samo musimy podejść do tego na wyjeździe. Teraz przed nami nowe spotkanie, pierwsze i ostatnie — tak do tego trzeba podejść. Wymazać to, co było, i skupić się na tym, co będzie w Niepołomicach.
— Po ostatnim meczu w Siedlcach (porażka 0:1 — red.) byliście wściekli. Zamknęliście się w szatni na dobre 45 minut.
— Bo to był mecz, który bardzo chcieliśmy wygrać. Trener miał swoją koncepcję, która została zburzona przez czerwoną kartkę. Po porażce zebrało się tyle negatywnych emocji, że musieliśmy to w szatni wyczyścić. Wyjaśniliśmy sobie wszystko, żeby nikt później nie siał niepotrzebnego fermentu.
— A ty jak zareagowałeś na to, że trener posadził ciebie na ławce rezerwowych? Mecz z Miedzią pokazał, że Stomilu nie stać na to, żeby Grzegorz Lech nie był w podstawowej jedenastce.
— Każdy zawodnik, który nie gra, odczuwa frustrację. Jeżeli tak nie jest, to znaczy, że ktoś nie ma ambicji. Zawodnik, który siedzi na ławce rezerwowych, musi był naładowany pozytywnymi emocjami, bo w każdej chwili może wejść i walczyć dla drużyny. Ja mam 34 lata, ale jeżeli nie gram, wtedy zachowuję się osiemnastolatek. Chcę grać w każdym meczu, walczyć, dawać z siebie zawsze jak najwięcej. Pragnę końcówkę swojego grania w piłkę wycisnąć jak cytrynę, by dać kibicom oraz sobie jak najwięcej radości.
EMIL MARECKI
— Bardzo cieszy nas ta wygrana. Cieszą strzelone dwie bramki, a jeszcze bardziej to, że jednocześnie umieliśmy zagrać na zero z tyłu. Cały zespół bardzo mocno zapracował na te trzy punkty.
— Trener Tomasz Asensky trochę namieszał w składzie. Też byliście zdziwieni, że za zdyskwalifikowanego Artura Siemaszkę wszedł Wołodymyr Tanczyk?
— W tygodniu na treningach szkoleniowiec próbował różnych ustawień, więc wiedzieliśmy, że jest to możliwe. No i wyszło rewelacyjnie, bo Władek (Tanczyk — red.) strzelił bramkę, a my wygraliśmy. Cały plan taktyczny, który został wymyślony, został przez nas został zrealizowany. Wybiliśmy Miedzi wszystkie atuty i zasłużenie wygraliśmy. Miałem zamykać strefę po to, żeby zagęścić strefę boiska, no i to nam wychodziło w stu procentach. Cały zespół dobrze wyglądał fizycznie, dobrze się czuliśmy, każdy zasuwał na sto procent.
— Teoretycznie i ty mogłeś wyjść na szpicy. Przecież jeszcze przed transferem do Dolcanu Ząbki z powodzeniem grałeś w Stomilu jako napastnik.
— No i kilka razy zamieniłem się w Władkiem, żeby jeszcze bardziej zamieszać w szeregach Miedzi. Każdy z nas w tym meczu był dobrze dysponowany i szukał gry. Wszystko dobrze na boisku funkcjonowało.
— Miałeś bezpośredni udział przy dwóch bramkach, co jest chyba dodatkowym powodem do satysfakcji.
— Zawsze cieszą asysty. Żałuję jednak, że nie strzeliłem bramki w pierwszej połowie. Dobrze przyjąłem piłkę, oddałem strzał, ale był za mocny. Szkoda, bo niewiele zabrakło, by padł piękny gol.
— Za to kolejna bramka dla Stomilu padła po stałym fragmencie gry.
— Bo często to trenujemy. Chłopcy wiedzą, w które miejsce może piłka polecieć, a Paweł Baranowski, Łukasz Sołowiej i Wiktor Biedrzycki dobrze grają w powietrzu. Do tego jest Milen Gamakow lub Daniel Mikołajewski. Wspólnie z Piotrkiem Głowackim na treningach dorzucamy im piłki, a później przekładamy to na mecz. No i wychodzi nam to dość dobrze.
— Teraz czeka was wyjazdowe spotkanie z Puszczą Niepołomice, beniaminkiem I ligi. Fajnie byłoby teraz wreszcie wygrać na wyjeździe.
— Rzeczywiście na wyjazdach nie funkcjonuje to tak, jakbyśmy sobie tego życzyli. Nie chcemy jednak za bardzo wbijać sobie do głowy tego, że nie nam wychodzi, że przegrywamy i zdobywamy mało punktów, bo później przenosi się to negatywnie na zespół. Natomiast w Olsztynie są same pozytywy. Nawet jak przegrywamy do przerwy, to nikt nie marudzi i nadal wierzymy w wygraną. Tak samo musimy podejść do tego na wyjeździe. Teraz przed nami nowe spotkanie, pierwsze i ostatnie — tak do tego trzeba podejść. Wymazać to, co było, i skupić się na tym, co będzie w Niepołomicach.
— Po ostatnim meczu w Siedlcach (porażka 0:1 — red.) byliście wściekli. Zamknęliście się w szatni na dobre 45 minut.
— Bo to był mecz, który bardzo chcieliśmy wygrać. Trener miał swoją koncepcję, która została zburzona przez czerwoną kartkę. Po porażce zebrało się tyle negatywnych emocji, że musieliśmy to w szatni wyczyścić. Wyjaśniliśmy sobie wszystko, żeby nikt później nie siał niepotrzebnego fermentu.
— A ty jak zareagowałeś na to, że trener posadził ciebie na ławce rezerwowych? Mecz z Miedzią pokazał, że Stomilu nie stać na to, żeby Grzegorz Lech nie był w podstawowej jedenastce.
— Każdy zawodnik, który nie gra, odczuwa frustrację. Jeżeli tak nie jest, to znaczy, że ktoś nie ma ambicji. Zawodnik, który siedzi na ławce rezerwowych, musi był naładowany pozytywnymi emocjami, bo w każdej chwili może wejść i walczyć dla drużyny. Ja mam 34 lata, ale jeżeli nie gram, wtedy zachowuję się osiemnastolatek. Chcę grać w każdym meczu, walczyć, dawać z siebie zawsze jak najwięcej. Pragnę końcówkę swojego grania w piłkę wycisnąć jak cytrynę, by dać kibicom oraz sobie jak najwięcej radości.
EMIL MARECKI
Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych
Zaloguj się lub wejdź przez
Bodek #2331236 | 37.47.*.* 19 wrz 2017 12:25
Brawo chłopaki,szacun Lech nie ten co 10 lat temu,skromność,pokorą, tak trzymać
Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz