Komandor regat Iwaszkiewicz
2017-08-11 10:00:00(ost. akt: 2017-08-10 18:19:08)
— Przez ponad 20 lat ludzie ciągle tu przyjeżdżają, aby się pościgać omegami. To olbrzymia radość i satysfakcja — mówi Jerzy Iwaszkiewicz, komandor rozpoczynających się dzisiaj w Mikołajkach żeglarskich mistrzostw Polski dziennikarzy.
— W 1994 roku odbyły się pierwsze mistrzostwa Polski dziennikarzy., a w piątek spotkacie się w Mikołajkach już po raz 24! W ilu z nich był pan komandorem regat?
— Jak to w ilu? We wszystkich! Oczywiście też w tych najbliższych. Tym razem ma być blisko 40 załóg, a to znaczy, że prawie 200 dziennikarzy przyjedzie do Mikołajek. A jak tylu dziennikarzy przyjeżdża, i to za własne pieniądze, to jest to naprawdę bardzo wielkie wydarzenie.
— W wszystkich poprzednich mistrzostwach brał pan też czynny udział. W tych najbliższych również?
— Oczywiście. Startuje w tych mistrzostwach jako sternik od samego początku. Zwykle mówię, że w sporcie najważniejsze jest wystartować. W żeglarstwie start jest bardzo ważny, tylko trzeba umieć to dobrze zrobić. Potem to się już jakoś płynie. Reprezentowałem ostatnio ekipę redakcji „Viva” i teraz też tak będzie, bo piszę dla niej różne felietony.
— Zajmował pan w Mikołajkach już jakieś dobre miejsca?
— I to nie raz! Dwa albo trzy razy byłem drugi i parę razy trzeci. Wygrałem też wyścig długodystansowy. Mam stała załogę. Od pierwszych regat pływam m.in. z Pawełkiem Pawlukiem z Mikołajek.
— Co to za wyścig długodystansowy?
— Od kilku już regat odbywa się taki specjalny wyścig „O złamane żebro komandora”. Nazwa wzięła się stąd, że kiedyś jakiś szaleniec w motorówce tak we mnie przywalił na jeziorze, że wypadłem z jachtu ze złamanymi trzema żebrami. W tym roku będzie to już czwarte takie ściganie. Płynie się pod Śniardwy, potem do Bełdan i z powrotem. W tym roku ma się odbyć jeszcze jeden dodatkowy wyścig, nie wiem jeszcze, jak go dokładnie nazwano. Słyszałem, że „O twarde wiosło”, bo sponsorem ma być producent środka na... męskość. Nagrodą ma być tygodniowy bezpłatny rejs łodzią z giżyckiej wypożyczalni Mariana Bełbota.
— Tylko dziennikarze mogą uczestniczyć w tych zawodach? Przedstawicieli innych zawodów wykluczacie?
— Ewenementem tych regat jest, że sternik musi być dziennikarzem, ale załoganci to już niekoniecznie. Na początku to było tak, że pod szyldem redakcji, już nie będę mówił, jaka to była olsztyńska redakcja, pływali wyczynowi żeglarze, nie mający nic wspólnego z dziennikarską pracą. Po prostu koniecznie musieli wygrać. Postanowiliśmy to wyeliminować. Od tamtego czasu przy sterach siedzą rzeczywiście prawdziwi dziennikarze.
— Nie ma pan już dość tego komandorowania?
— Wręcz przeciwnie! Bycie komandorem tych przesympatycznych regat cały czas jest dla mnie wielką frajdą. Ale co tu dużo mówić. Mazury to jest coś niesamowitego. Jak się tu jest, to się nawet zapomina, że istnieje taki poseł, ale nie będę tu mówił jaki. Przez te ponad 20 lat ludzie ciągle tu przyjeżdżają, aby się pościgać 0megami, to olbrzymia radość i satysfakcja.
— Pewnie fundujecie najlepszym solidne nagrody?
— Od początku ustaliliśmy, że uczestnicy regat otrzymają od nas ... piwo i łódkę. Nic więcej. Muszę tu koniecznie powiedzieć, że te regaty łączymy mocno z Wioska Żeglarską, która pod kierownictwem Tomasza Dudkiewicza pięknie się rozwinęła. Przecież co tydzień odbywa się tu jakaś impreza. A tak na marginesie, robią tam najlepsza zupę rybną w kraju!
— Jak to w ilu? We wszystkich! Oczywiście też w tych najbliższych. Tym razem ma być blisko 40 załóg, a to znaczy, że prawie 200 dziennikarzy przyjedzie do Mikołajek. A jak tylu dziennikarzy przyjeżdża, i to za własne pieniądze, to jest to naprawdę bardzo wielkie wydarzenie.
— W wszystkich poprzednich mistrzostwach brał pan też czynny udział. W tych najbliższych również?
— Oczywiście. Startuje w tych mistrzostwach jako sternik od samego początku. Zwykle mówię, że w sporcie najważniejsze jest wystartować. W żeglarstwie start jest bardzo ważny, tylko trzeba umieć to dobrze zrobić. Potem to się już jakoś płynie. Reprezentowałem ostatnio ekipę redakcji „Viva” i teraz też tak będzie, bo piszę dla niej różne felietony.
— Zajmował pan w Mikołajkach już jakieś dobre miejsca?
— I to nie raz! Dwa albo trzy razy byłem drugi i parę razy trzeci. Wygrałem też wyścig długodystansowy. Mam stała załogę. Od pierwszych regat pływam m.in. z Pawełkiem Pawlukiem z Mikołajek.
— Co to za wyścig długodystansowy?
— Od kilku już regat odbywa się taki specjalny wyścig „O złamane żebro komandora”. Nazwa wzięła się stąd, że kiedyś jakiś szaleniec w motorówce tak we mnie przywalił na jeziorze, że wypadłem z jachtu ze złamanymi trzema żebrami. W tym roku będzie to już czwarte takie ściganie. Płynie się pod Śniardwy, potem do Bełdan i z powrotem. W tym roku ma się odbyć jeszcze jeden dodatkowy wyścig, nie wiem jeszcze, jak go dokładnie nazwano. Słyszałem, że „O twarde wiosło”, bo sponsorem ma być producent środka na... męskość. Nagrodą ma być tygodniowy bezpłatny rejs łodzią z giżyckiej wypożyczalni Mariana Bełbota.
— Tylko dziennikarze mogą uczestniczyć w tych zawodach? Przedstawicieli innych zawodów wykluczacie?
— Ewenementem tych regat jest, że sternik musi być dziennikarzem, ale załoganci to już niekoniecznie. Na początku to było tak, że pod szyldem redakcji, już nie będę mówił, jaka to była olsztyńska redakcja, pływali wyczynowi żeglarze, nie mający nic wspólnego z dziennikarską pracą. Po prostu koniecznie musieli wygrać. Postanowiliśmy to wyeliminować. Od tamtego czasu przy sterach siedzą rzeczywiście prawdziwi dziennikarze.
— Nie ma pan już dość tego komandorowania?
— Wręcz przeciwnie! Bycie komandorem tych przesympatycznych regat cały czas jest dla mnie wielką frajdą. Ale co tu dużo mówić. Mazury to jest coś niesamowitego. Jak się tu jest, to się nawet zapomina, że istnieje taki poseł, ale nie będę tu mówił jaki. Przez te ponad 20 lat ludzie ciągle tu przyjeżdżają, aby się pościgać 0megami, to olbrzymia radość i satysfakcja.
— Pewnie fundujecie najlepszym solidne nagrody?
— Od początku ustaliliśmy, że uczestnicy regat otrzymają od nas ... piwo i łódkę. Nic więcej. Muszę tu koniecznie powiedzieć, że te regaty łączymy mocno z Wioska Żeglarską, która pod kierownictwem Tomasza Dudkiewicza pięknie się rozwinęła. Przecież co tydzień odbywa się tu jakaś impreza. A tak na marginesie, robią tam najlepsza zupę rybną w kraju!
Jerzy Iwaszkiewicz
Urodził się 17 października 1935 r. w Legionowie. Absolwent Wydziału Polonistyki Uniwersytetu Warszawskiego. W 1952 r. rozpoczął pracę w „Głosie Pracy”, pisał felietony do „Expresu Wieczornego” pt. „Samo życie”, a w połowie lat siedemdziesiątych przeszedł do „Sportowca”. Był pomysłodawcą „Motoexpressu”, a w latach 1985-1991 prowadził magazyn „Winien i ma” w programie III Polskiego Radia. Współtworzył magazyn motoryzacyjny „Wrzuć Trójkę”. Przez 10 lat, do 2003 r., prowadził magazyn „Auto” w TVP2. Otrzymał Złoty Mikrofon, nagrodę Polskiego Radia, oraz dwie nagrody prezesa Radiokomitetu. Zapalony narciarz i żeglarz. Wielokrotny zwycięzca narciarskich mistrzostw dziennikarzy. Uczestnik i zwycięzca samolotowych rajdów dziennikarzy i pilotów.
LECH JANKA
Urodził się 17 października 1935 r. w Legionowie. Absolwent Wydziału Polonistyki Uniwersytetu Warszawskiego. W 1952 r. rozpoczął pracę w „Głosie Pracy”, pisał felietony do „Expresu Wieczornego” pt. „Samo życie”, a w połowie lat siedemdziesiątych przeszedł do „Sportowca”. Był pomysłodawcą „Motoexpressu”, a w latach 1985-1991 prowadził magazyn „Winien i ma” w programie III Polskiego Radia. Współtworzył magazyn motoryzacyjny „Wrzuć Trójkę”. Przez 10 lat, do 2003 r., prowadził magazyn „Auto” w TVP2. Otrzymał Złoty Mikrofon, nagrodę Polskiego Radia, oraz dwie nagrody prezesa Radiokomitetu. Zapalony narciarz i żeglarz. Wielokrotny zwycięzca narciarskich mistrzostw dziennikarzy. Uczestnik i zwycięzca samolotowych rajdów dziennikarzy i pilotów.
LECH JANKA
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez