Kochanowski: Czuję, że zrobiłem krok do przodu
2017-09-06 10:00:00(ost. akt: 2017-09-05 17:14:06)
— Musimy zacząć jeszcze ciężej trenować, żeby w przyszłości już nie zawieść naszych kibiców. I tyle — mówi po nieudanych dla gospodarzy mistrzostwach Europy w Polsce 20-letni Jakub Kochanowski, środkowy Indykpolu AZS Olsztyn.
— Odetchnął pan trochę po mistrzostwach Europy?
— Miałem parę dni wolnego, tak że generalnie nie jest źle.
— Po lidze reprezentacja juniorów i mistrzostwa świata, potem kadra seniorów, Liga Światowa, zgrupowanie w Spale, no i ME. Nie ma pan dość siatkówki?
— Nie, nie, myślę, że to jeszcze nie ten wiek. Jestem za młody, żeby siatkówka mogła mi w jakikolwiek sposób obrzydnąć. Nie ma takiego tematu.
— Podobno dziś dołączy pan wreszcie do kolegów z Indykpolu AZS (rozmowa z wtorku — red.).
— Zgadza się: przede mną pierwszy trening w Olsztynie i już się nie mogę doczekać.
— Jest leciutki dreszczyk emocji? W końcu zobaczy się pan z kolegami z drużyny...
— Może nie tyle dreszczyk, bo znam tych chłopaków, więc tak naprawdę wiem, co mnie czeka. Natomiast jestem bardzo ciekawy trenera, a nie samego zespołu, bo ten aż tak bardzo się nie zmienił. Muszę przyznać, że to, że jest w klubie nowy trener, wzbudza we mnie taką pozytywną ciekawość. Nie miałem okazji ani z nim rywalizować, ani tym bardziej współpracować, więc wszystko jest przede mną: dopiero poznam trenera Santilliego (uśmiech).
— Jak się pan czuje fizycznie? Trener kadry za dużo pana nie pomęczył na tych mistrzostwach...
— No właśnie dzięki temu, że nie miałem zbyt wielu okazji do grania, to fizycznie czuję się doskonale. Tym bardziej że w okresie startowym samo trenowanie raczej sprowadza się już bardziej do przedmeczowych rozruchów niż „normalnych” treningów, więc jak się nie gra w meczach, to nawet nie ma kiedy się zmęczyć. A ja akurat w tych mistrzostwach za dużo nie pograłem, tak że teraz mam dużo siły i motywacji do pracy na nowy sezon.
— A jak pan znosi tę niecodzienną sytuację: grając w młodzieżowych reprezentacjach, raczej przywykł pan do zwycięstw (przez prawie cztery lata seria aż 48 wygranych meczów, a po drodze złote medale ME i MŚ kadetów i juniorów! — red.)? A tymczasem w EuroVolley 2017 taki klops...
— Powiem tak: odcinam całą swoją reprezentacyjną przeszłość w kadetach i juniorach od tego, co czeka mnie — mam nadzieję — w seniorach. Ponieważ to jest całkiem inne granie, całkiem inna drużyna i z zupełnie innymi rywalami przyszło nam się mierzyć. Dlatego jestem bardzo dumny i cieszę się z tego, że udało nam się wszystko powygrywać w młodzieżowych reprezentacjach, ale to już jest przeszłość i nie zamierzam do tego wracać.
— Jak odczucia po tych nieudanych mistrzostwach, w których Polacy nawet nie przebili się do ćwierćfinału? Grał pan niewiele, więc fala krytyki raczej nie była skierowana w pana kierunku...
— Krytyka spływa na nas wszystkich, ponieważ drużynę tworzy 14 osób, a nie tylko ta siódemka, która jest na boisku. I do tej krytyki i odpowiedzialności za końcowy wynik każdy z nas musi się poczuwać. Turniej był nieudany, bo trzeba przyznać, że nasze apetyty były dużo, dużo większe. Mieliśmy kilka dni na przemyślenie tego, co się wydarzyło, ale teraz trzeba przestać o tym myśleć, tylko patrzeć do przodu. Tym naszym startem dalej będą się pewnie zajmować osoby odpowiedzialne za wyznaczone cele... A my, siatkarze, musimy zacząć trenować jeszcze ciężej, żeby w przyszłości już więcej naszych kibiców nie zawieść. I tyle.
— Jest pan lepszym siatkarzem po tym sezonie w „dorosłej” reprezentacji?
— Widzę po sobie, że zrobiłem bardzo duży krok do przodu, mam nadzieję, że kibice Indykpolu AZS też będą mieli okazję to zobaczyć. Ogólnie: ponad dwa miesiące bardzo ciężkich treningów z najlepszymi siatkarzami w tym kraju nie mogły nie przynieść efektów. Bardzo się cieszę, że miałem taką szansę i zaliczam ten czas do bardzo pozytywnych doświadczeń. Mam nadzieję, że będę miał takich więcej (uśmiech).
— Co pan powie o końcowych rozstrzygnięciach turnieju?
— Postawa Niemców jest, myślę, chyba dużym zaskoczeniem dla wszystkich, a już w strefie medalowej ta drużyna udowodniła, że nie znalazła się tam przypadkiem. A jeszcze większą niespodzianką jest to, że Francuzi znaleźli się poza strefą medalową.
— Belgowie, mimo że zostali z niczym, też mogą zapisać te mistrzostwa na plus...
— Ja nie wiem, czy tak z niczym, skoro skończyli turniej z dużo lepszym dorobkiem niż my. Oni przynajmniej mieli szansę grać o medale (zajęli czwarte miejsce — red.)... Ale rzeczywiście Belgia grała bardzo fajną siatkówkę, pokazując wielką wiarę w siebie. Na pewno zaprezentowali się dużo lepiej niż nasz zespół. Nie było okazji porozmawiać z Tomem Rousseaux (podstawowy belgijski przyjmujący, który w nowym sezonie będzie grał w Indykpolu AZS — red.). Poznamy się już w Olsztynie...
PIOTR SUCHARZEWSKI
— Miałem parę dni wolnego, tak że generalnie nie jest źle.
— Po lidze reprezentacja juniorów i mistrzostwa świata, potem kadra seniorów, Liga Światowa, zgrupowanie w Spale, no i ME. Nie ma pan dość siatkówki?
— Nie, nie, myślę, że to jeszcze nie ten wiek. Jestem za młody, żeby siatkówka mogła mi w jakikolwiek sposób obrzydnąć. Nie ma takiego tematu.
— Podobno dziś dołączy pan wreszcie do kolegów z Indykpolu AZS (rozmowa z wtorku — red.).
— Zgadza się: przede mną pierwszy trening w Olsztynie i już się nie mogę doczekać.
— Jest leciutki dreszczyk emocji? W końcu zobaczy się pan z kolegami z drużyny...
— Może nie tyle dreszczyk, bo znam tych chłopaków, więc tak naprawdę wiem, co mnie czeka. Natomiast jestem bardzo ciekawy trenera, a nie samego zespołu, bo ten aż tak bardzo się nie zmienił. Muszę przyznać, że to, że jest w klubie nowy trener, wzbudza we mnie taką pozytywną ciekawość. Nie miałem okazji ani z nim rywalizować, ani tym bardziej współpracować, więc wszystko jest przede mną: dopiero poznam trenera Santilliego (uśmiech).
— Jak się pan czuje fizycznie? Trener kadry za dużo pana nie pomęczył na tych mistrzostwach...
— No właśnie dzięki temu, że nie miałem zbyt wielu okazji do grania, to fizycznie czuję się doskonale. Tym bardziej że w okresie startowym samo trenowanie raczej sprowadza się już bardziej do przedmeczowych rozruchów niż „normalnych” treningów, więc jak się nie gra w meczach, to nawet nie ma kiedy się zmęczyć. A ja akurat w tych mistrzostwach za dużo nie pograłem, tak że teraz mam dużo siły i motywacji do pracy na nowy sezon.
— A jak pan znosi tę niecodzienną sytuację: grając w młodzieżowych reprezentacjach, raczej przywykł pan do zwycięstw (przez prawie cztery lata seria aż 48 wygranych meczów, a po drodze złote medale ME i MŚ kadetów i juniorów! — red.)? A tymczasem w EuroVolley 2017 taki klops...
— Powiem tak: odcinam całą swoją reprezentacyjną przeszłość w kadetach i juniorach od tego, co czeka mnie — mam nadzieję — w seniorach. Ponieważ to jest całkiem inne granie, całkiem inna drużyna i z zupełnie innymi rywalami przyszło nam się mierzyć. Dlatego jestem bardzo dumny i cieszę się z tego, że udało nam się wszystko powygrywać w młodzieżowych reprezentacjach, ale to już jest przeszłość i nie zamierzam do tego wracać.
— Jak odczucia po tych nieudanych mistrzostwach, w których Polacy nawet nie przebili się do ćwierćfinału? Grał pan niewiele, więc fala krytyki raczej nie była skierowana w pana kierunku...
— Krytyka spływa na nas wszystkich, ponieważ drużynę tworzy 14 osób, a nie tylko ta siódemka, która jest na boisku. I do tej krytyki i odpowiedzialności za końcowy wynik każdy z nas musi się poczuwać. Turniej był nieudany, bo trzeba przyznać, że nasze apetyty były dużo, dużo większe. Mieliśmy kilka dni na przemyślenie tego, co się wydarzyło, ale teraz trzeba przestać o tym myśleć, tylko patrzeć do przodu. Tym naszym startem dalej będą się pewnie zajmować osoby odpowiedzialne za wyznaczone cele... A my, siatkarze, musimy zacząć trenować jeszcze ciężej, żeby w przyszłości już więcej naszych kibiców nie zawieść. I tyle.
— Jest pan lepszym siatkarzem po tym sezonie w „dorosłej” reprezentacji?
— Widzę po sobie, że zrobiłem bardzo duży krok do przodu, mam nadzieję, że kibice Indykpolu AZS też będą mieli okazję to zobaczyć. Ogólnie: ponad dwa miesiące bardzo ciężkich treningów z najlepszymi siatkarzami w tym kraju nie mogły nie przynieść efektów. Bardzo się cieszę, że miałem taką szansę i zaliczam ten czas do bardzo pozytywnych doświadczeń. Mam nadzieję, że będę miał takich więcej (uśmiech).
— Co pan powie o końcowych rozstrzygnięciach turnieju?
— Postawa Niemców jest, myślę, chyba dużym zaskoczeniem dla wszystkich, a już w strefie medalowej ta drużyna udowodniła, że nie znalazła się tam przypadkiem. A jeszcze większą niespodzianką jest to, że Francuzi znaleźli się poza strefą medalową.
— Belgowie, mimo że zostali z niczym, też mogą zapisać te mistrzostwa na plus...
— Ja nie wiem, czy tak z niczym, skoro skończyli turniej z dużo lepszym dorobkiem niż my. Oni przynajmniej mieli szansę grać o medale (zajęli czwarte miejsce — red.)... Ale rzeczywiście Belgia grała bardzo fajną siatkówkę, pokazując wielką wiarę w siebie. Na pewno zaprezentowali się dużo lepiej niż nasz zespół. Nie było okazji porozmawiać z Tomem Rousseaux (podstawowy belgijski przyjmujący, który w nowym sezonie będzie grał w Indykpolu AZS — red.). Poznamy się już w Olsztynie...
PIOTR SUCHARZEWSKI
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez