Indykpol AZS Olsztyn - Jastrzębski Węgiel 0:3. FOTORELACJA!
2014-02-23 13:02:57(ost. akt: 2014-02-24 09:55:44)
Mocne lanie w każdym secie oraz błąd protokolanta, przez który po kilkunastu minutach oba zespoły musiały powrócić na boisko — taki niespodziewany i nieprzyjemny dla olsztynian był sobotni mecz z Jastrzębiem.
Indykpol AZS Olsztyn - Jastrzębski Węgiel 0:3 (14:25, 13:25, 17:25)
Indykpol AZS: Dobrowolski, Bengolea, Buszek, Sobala, Oivanen, Krzysiek, Żurek (libero) oraz Łuka, Pająk, Łukasik
Jastrzębski Węgiel: Łasko, Masny, Czarnowski, Gierczyński, Pajenk, Kubiak, Wojtaszek (libero) oraz Popiwczak, Filippov, Malinowski, Marechal
Podczas poprzedniego meczu w Bydgoszczy kontuzji doznał Piotr Hain, przez co w sobotę trener Krzysztof Stelmach musiał trochę przebudować skład, a przecież to nie jedyny kłopot olsztyńskiego szkoleniowca, bowiem z tego samego powodu nie może też liczyć na Grzegorz Szymańskiego.
Niestety, braki kadrowe Indykpolu bezlitośnie wykorzystali rywale z Jastrzębia, którym wygranie trzech setów zajęło mniej więcej, jak mawiają siatkarze, godzinę z prysznicem.
Co prawda zaczęło się od prowadzenia gospodarzy 2:0 (atak Krzyśka i skuteczny blok na Łasce), ale potem było już tylko gorzej, gorzej i jeszcze raz gorzej. Po sobotnich meczach podobnego kaca mogą mieć siatkarze Lotosu, bowiem drugiego seta ze Skrą przegrali do... 8! Mimo to w sumie gdańszczanie zdobyli jeden punkt więcej od olsztynian (45 do 44), którym tylko raz udało się przekroczyć "magiczną" granicę 15 punktów.
Co prawda na pierwszej przerwie technicznej goście z Jastrzębia wygrywali jedynie 8:7, ale na drugiej przerwie było już 16:11, a potem spokojnie dokładali kolejne punkty. Seta kolejnym udanym atakiem zakończył Gierczyński.
Jeśli w tym momencie olsztyńscy kibice liczyli na przebudzenie swego zespołu, to szybko srodze się rozczarowali, bowiem było nie lepiej, a gorzej. Jastrzębie po udanych Kubiaka, Gierczyńskiego i Pajenki prowadziło 8:3, 16:7 i ostatecznie wygrało do 13 (kropkę nad i postawił Kubiak).
W trzeciej partii w zasadzie historia się powtórzyła (8:2, 16:9), jedyna różnica polegała na tym, że olsztynianie w końcu przełamali granicę 15 punktów, bo po drugiej przerwie technicznej udało się im częściowo odrobić straty. Niestety, tego dnia siatkarzy Indykpolu na więcej stać nie było. Mecz zakończył nieskuteczny atak Krzyśka, kibice opuścili więc Uranię, a drużyny po krótkim odpoczynku udały się do szatni. I gdy siatkarze myśleli już o prysznicu, niespodziewanie okazało się, że... błąd popełnił protokolant meczowy, który Jastrzębiu dodał jeden punkt za dużo (ciekawe, że nikt w Uranii tego nie zauważył!).
W efekcie zespoły musiały wrócić na boisko, by dograć ten brakujący punkt. Kubiak zaserwował, Żurek odegrał do Pająka, rozgrywający wystawił na drugą linię do... olsztyńskiego libero, a ten "zaatakował" w siatkę. W ten sposób chociaż na koniec na niektórych olsztyńskich twarzach pojawiły się blade uśmiechy. Ostatecznie Jastrzębski Węgiel z nawiązką zrewanżował się za niespodziewaną porażkę 1:3 w pierwszej rundzie. Kibice Indykpolu AZS spodziewali się jednak zupełnie czegoś innego. — Liczyłem na mecz walki, a obejrzałem mecz do jednej bramki — stwierdził rozczarowany Michał Klonowski. — Szczególnie brakowało mi Szymańskiego, bo byłby on jakąś alternatywą na ataku. Trener Stelmach usiłował wprowadzać zmiany, ale zmiennicy nie grali lepiej. Inna sprawa, że nie grali też gorzej od siatkarzy, którzy pojawili się w wyjściowym składzie.
pes
Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych
Zaloguj się lub wejdź przez
Jan #1334172 | 89.228.*.* 24 lut 2014 23:57
A Szymański czemu nie gra?
odpowiedz na ten komentarz