Sułek-Schubert: mój wynik to pewnie rekord świata mamuś
2024-08-10 12:00:00(ost. akt: 2024-08-10 08:39:39)
Adrianna Sułek-Schubert z dorobkiem 6226 pkt zajęła 12. miejsce w siedmioboju podczas igrzysk w Paryżu. Zwyciężyła Belgijka Nafissatou Thiam przed Brytyjką Katariną Johnson-Thompson i swoją rodaczką Noor Vidts. "Mój wynik to pewnie rekord świata mamuś" - powiedziała Polka.
Thiam trzeci raz z rzędu wygrała olimpijski siedmiobój. Triumfowała również w Rio de Janeiro (2016) i Tokio (2021). Dla Johnson-Thompson to pierwszy medal olimpijski, choć wygrywała już mistrzostwa świata w Dausze (2019) i Budapeszcie (2023).
W czwartek Sułek-Schubert przebiegła 100 m przez płotki w 13,32, skoczyła wzwyż 1,77, pchnęła kulą 13,94 i przebiegła 200 m w 24,20. W piątek skoczyła w dal 6,22, rzuciła oszczepem 36,63 i przebiegła 800 m w 2.12,06.
Sułek-Schubert jest rekordzistką Polski w siedmioboju i pięcioboju. Wróciła do startów po trwającej ponad rok przerwie macierzyńskiej. Gdy była w ciąży, ominęły ją ubiegłoroczne mistrzostwa świata w Budapeszcie. Po urodzeniu syna wróciła do treningów w marcu i szykowała formę na igrzyska, choć nie wystartowała w czerwcowych mistrzostwach Europy w Rzymie.
"To pewnie jest rekord świata mamuś. Z perspektywy czasu na pewno będę zadowolona i wdzięczna za ten wielobój. Ja zawsze celuję w medal. Jeżeli mi ktoś gratuluję, to jest takie nieszczere: +dziękuję+" - powiedziała Sułek-Schubert.
Zaznaczyła, że sześć miesięcy po urodzeniu dziecka przepracowała bardzo mocno i nie ma sobie nic do zarzucenia.
"Ten wynik mi pokazuje, gdzie jestem sześć miesięcy i jeden dzień po porodzie. Nie chcę pamiętać tych sześciu miesięcy. Bardzo skrupulatnie prowadzę notes treningowy i nie wiem, czy ten notes zatrzymam. To było trudne. Wolałabym przez te sześć miesięcy cieszyć się z bycia młodą mamą, która ma wsparcie rodziny, a nie walczyć o każdą tysięczną na treningu i każdy kawałek buraka, kukurydzy i ciecierzycy na talerzu. To był najtrudniejszy okres mojego życia i nie był on przyjemny. Jakbym miała to zrobić jeszcze raz, to bym nie zrobiła, nie wróciłabym pół roku po porodzie" - stwierdziła polska wieloboistka.
Przyznała, że nadal mocno "płata figle" oszczep, ale będzie nad tym mocno pracowała.
"Określimy plan, żeby to ostatni raz oszczep zabierał mi walkę o podium" - wskazała. Oceniła, że "powrót po ciąży jest trudniejszy niż po jakiejkolwiek kontuzji".
Pytana o przyszły rok i realność wejścia wówczas na poziom 7000 punktów odpowiedziała: "jestem mamą, a mówią, że mamy mogą więcej, więc kto wie".
"Bardzo lubię zadania najbliżej do zrealizowania. Najpierw będą to halowe mistrzostwa, jeżeli tak zdecydujemy, a potem kolejne zawody międzynarodowe, bo lubię sprawdziany po drodze. Mój syn jest teraz z moją mamą w domu, nie ma go w Paryżu. Przede wszystkim teraz z synem będę już mogła jeździć na zgrupowania, bo zakończy się ten katorżniczy wyścig z czasem. Teraz będzie można z wolną głową przygotowywać się do kolejnych imprez. Wtedy kiedy będę gotowa, to stanę na linii startu, a on będzie mógł mi towarzyszyć. Na razie będę go nosić pod pachą, ale potem będzie chodził i będzie znacznie, znacznie łatwiej" - oceniła wieloboistka.
Podkreśliła, że nadal musi odbudować wagę, bo w Eugene, a przede wszystkim na mistrzostwach Europy w Monachium, ważyła znacznie mniej.
"Wszyscy mówili, że ja tu nic nie muszę, a ja chciałam pokazać odwrotnie: muszę i mogę. Chciałam zaznaczyć swoją obecność także dlatego, aby dziewczyny mnie nie lekceważyły tylko dlatego, że jestem mamą. Wiele z nich marzy o założeniu rodziny, ale chcą wycisnąć ze swoich karier jak najwięcej. Ja będę próbowała to pogodzić. Mam nadzieję, że ja na kolejnych imprezach będę je klepać po plecach i mówić: dobrze, dobrze. Jak pobiegłam płotki w 13,30, to, gdy weszłam do sali rozgrzewkowej, powiedziały: +ty naprawdę wróciłaś+. Tak, wróciłam" - podsumowała Sułek-Schubert.
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez