Grozi nam plaga szczurów w Olsztynie? "Szczur dostał się z kanalizacji na podwieszony sufit"

2021-07-23 07:10:14(ost. akt: 2021-09-07 14:13:37)
Najwięcej szczurów jest na Zatorzu i w śródmieściu Olsztyna

Najwięcej szczurów jest na Zatorzu i w śródmieściu Olsztyna

Autor zdjęcia: pixabay.com

Czeka nas plaga szczurów w Olsztynie? Czy walcząc z pandemią koronawirusa zafundujemy sobie epidemię odzwierzęcą? Tych gryzoni w Olsztynie przybywa, najwięcej na Zatorzu i Śródmieściu. Winni są mieszkańcy, a może urzędnicy?
Coraz łatwiej w Olsztynie spotkać szczura. To być może, paradoksalnie, efekt lockdownu. Gromadzimy więcej jedzenia, więcej też wyrzucamy. Do gustu przypadło to nie tylko dzikom, ale również szczurom. Eksperci zauważają, że populacja gryzoni odnotowała ogromny, bo aż 25 proc. wzrost od czasu wprowadzenia obostrzeń. Trudno w to uwierzyć, ale to, że szczury mogą być zagrożeniem, zauważa pani Monika z Olsztyna.

— Od 2020 roku wszyscy żyją koronawirusem, wiele urzędów i instytucji przestało przyjmować interesantów przenosząc działalność na pracę zdalną. Dbając o zdrowie mieszkańców oraz zapobiegając rozprzestrzenianiu się zakażeń. Uwaga została skupiona na przenoszeniu zakażenia z człowieka na człowieka — zauważa pani Monika z Olsztyna. — Wirusy posiadają różne możliwości transmisyjne, w tym drogą kropelkową, ale również drogą fekalną. Odkażanie rąk, pomieszczeń jak i również zakupów przez długi czas było na porządku dziennym. Ludzie obawiali się zakażenia z każdej strony. Obecnie, gdy dzienna ilość zakażeń jest nieduża, wiele osób zaprzestało noszenia maseczek, odkażania rąk czy przedmiotów codziennego użytku. Zaniechanie takich praktyk przekłada się na pojawianie się szkodników. Rozpoczęło się lato, fala upałów i można zaobserwować zwiększoną ilość śmieci na ulicach. Mamy też resztki jedzenia, butelki, puszki wrzucone w krzaki, czy wysypujące się ze śmietników. Bałagan i śmieci w mieście są sprzyjającymi warunkami do pojawiania się szczurów i robactwa.

Deratyzacja? Tylko na papierze


Żeby uniknąć zagrożenia z tego powodu, zarządcy nieruchomości muszą zapobiegać i zwalczać sytuacje, które mogą sprzyjać chorobom zakaźnym. Jak? Należy dbać o stan higieniczno-sanitarny, czyli sprzątać, zwalczać gryzonie i usuwać ich odchody. Skąd? Najczęściej z piwnic, gdzie szczury czują się najlepiej.

— Jak to wygląda w praktyce? — pyta pani Monika. — Najczęściej spółdzielnie mieszkaniowe robią to regularnie, jeśli chodzi o wspólnoty mieszkaniowe (w Olsztynie dominuje ZBK), już tej regularności nie ma. Z własnych obserwacji mogę powiedzieć, że wspólnoty pobierają od mieszkańców opłaty za deratyzację i dezynfekcję, ale tych usług nie wykonują. Właściciele lokali w budynkach pod zarządem na przykład ZBK często nie mają wglądu w rozliczenie kosztów rocznych, a nawet jeśli już te rozliczenie dostaną, to nie zastanawiają się nad tym, czy pieniądze zostały należycie spożytkowane.

I podaje przykład: — W kamienicy przy ul. Wyzwolenia od półtora roku dzwoniłam do ZBK IV, aby rozłożyli trutkę w piwnicy, bo szczur dostał się z kanalizacji na podwieszony sufit w biurze. Za każdym razem dostawałam zapewnienie, że już zaraz ktoś przyjdzie i rozłoży. Półtora roku nikt nie mógł znaleźć drogi do kamienicy, aż skończyło się tym, że szczur na kasetonach zdechł, śmierdział i zalęgły się robaki. Dzięki takiej opieszałości mam stratę w towarze, zniszczoną lampę (szczur padł na niej i doszło do spięcia), rachunek za truciciela od robaków, kilka dni szorowania biura i demontaż całego sufitu. Sprawę zgłosiłam do ZBK w piątek, oczywiście mieli deratyzatora przysłać tego samego dnia — nie dotarł. W poniedziałek ponowiłam telefon. Zapewniono mnie że pan już jedzie — nie dojechał. W środę po 16 zadzwoniła do mnie pani z zapytaniem, gdzie mam tego szczura. Była święcie przekonana, że mam żywego szczura w biurze (tak, na pewno bym trzymała przez 5 dni szczura jako maskotkę). Deratyzator pojawił się w czwartek rano i pani rozłożyła trutki w piwnicy i przy wejściu do kanalizacji. Nie było widać nawet resztek po poprzednich trutkach (czyli pudełeczek, talerzyków etc.), czyli nic nie było rozkładane od dłuższego czasu.

Fot. unsplash.com

I dodaje: — Druga sytuacja: w kamienicy na Zatorzu, w której mieszkam. Za usługę deratyzacji i dezynfekcji płacimy raptem 123 zł rocznie. Ostatnia data wyłożenia trutki: 2018 rok. Trzy lata. 369 zł pobrane, a trutki nierozłożone. Niby niedużo pieniędzy, ale jednak pobrane i niewykorzystane na cel, na który miały przeznaczenie (co najlepsze w rozliczeniu kosztów wspólnoty usługa deratyzacji jest wpisana). Oczywiście obie sprawy związane z ZBK będą prowadzone. Bardzo prawdopodobnie, że sąd będzie musiał rozstrzygnąć spory (o defraudację? niegospodarność?), co nie zmienia faktu, że wiele instytucji działa niezgodnie z ustawą. Z informacji, które pozwoliłam sobie zasięgnąć w firmach zajmujących się deratyzacją w Olsztynie, wynika, że obecnie mamy dwa główne miejsca, gdzie jest plaga szczurów: centrum miasta (starówka i jej bliskie sąsiedztwo) oraz Zatorze.

Olsztyn jak Wrocław?


A skąd się biorą szczury? Przede wszystkim wychodzą z kanalizacji. Bo grasują nie tylko w miejskich kanałach, ale świetnie mają się właśnie w rurach kanalizacji.

— Przyjmijmy, że administrator wywiązuje się z zobowiązania i rozkłada dwa razy do roku trutki lub pułapki. Ale co to da, jeśli przyczyna nie zostaje usunięta? Jeżeli w kanalizacji jest wylęgarnia szczurów, a wszyscy wiemy, jak szybko się szczury rozmnażają, to takie drobne prace zarządców są raptem kroplą w morzu — zauważa pani Monika. — Miasto powinno jak najszybciej i z ręką na sercu dwa czy nawet trzy razy do roku wykonywać usługi deratyzacyjne u źródła (czyli w kanalizacji), dzięki czemu mniej będzie szkodników wychodzących z kanalizacji do piwnic, klatek schodowych czy śmietników. Nasuwa się pytanie, czy nasi mości rządzący chcą, by z Olsztyna zrobił się drugi Wrocław, gdzie plaga szczurów rozpoczęła się w 2018 roku i do tej pory jest problemem? Została tam zwiększona liczba deratyzacji oraz środki na nią przeznaczone: w 2017 r było to, w zaokrągleniu, 29 tys. zł, w 2018 r. — 31 tys. zł, 2019 r. — 35 tys. zł, a w 2020 r. prawie 60 tys. zł.

Fot. pixabay.com

Pani Monika zastanawia się też, dlaczego straż miejska nie sprawdza, czy administratorzy budynków wywiązują się z ustawowego obowiązku.

— Wiadomo przecież, że nic nie działa lepiej niż grzywna. Inna sprawa, na którą warto zwrócić uwagę, dlaczego ludzie ciągle nie czytają sprawozdań ze wspólnot i nie dochodzą swoich praw? Czemu dopiero musi się pojawić problem, by mieszkańcy otworzyli oczy i zgłosili potrzebę deratyzacji? — podkreśla pani Monika. — Gdyby każdy z nas (albo chociaż co drugi) pilnował, czy są rozłożone trutki w piwnicach i w sytuacjach, gdy są zjedzone lub zniszczone, zgłaszał do odpowiednich organów potrzebę rozłożenia kolejnych, to problem szkodników byłby zdecydowanie mniejszy. Ale mieszkańcy zawsze myślą, że ktoś inny się tym zajmie. Albo dopiero zaczynają się tematem interesować, gdy jest za późno, gdy szczura znajdą w piwnicy, w domu, czy na strychu. A przypomnijmy, że szczury roznoszą choroby. W latach 1348-1352 epidemia dżumy przenoszona przez szczury i pchły na nich żerujących zdziesiątkowała Azję Środkową i Chiny zmniejszając populację o ok. 80 proc.. W tym być może covid, bo kto wie. Czy mamy mało problemu z obecnie panującą pandemią i potrzebujemy dodatkowo chorób odzwierzęcych i plagi robactwa z rozkładającego truchła gryzoni? 

Jak często odbywa się deratyzacja w blokach?


Marzena Fesnak, prezes ZBK I i IV, w rozmowie z nami podkreśliła, że trutki w piwnicach rozkładane są systematycznie i jest to pilnowane przez pracowników. Prezes przyznała też, że zna sprawę pani Moniki. Nie udało nam się jednak uzyskać wyjaśnienia.

Sprawdziliśmy też, jak ze szczurami walczy ZBK II.

— Również systematycznie prowadzimy deratyzację w blokach. To dwa, nawet trzy razy w ciągu roku — podkreśla Adam Gączowski, prezes ZBK II w Olsztynie. — Oczywiście jeśli ktoś zauważy coś niepokojącego, niech do nas zadzwoni, a my zadziałamy.

O sposób walki ze szczurami pytamy też ZDZiT, który odpowiedzialny jest za deratyzację na terenie miasta.

— W przypadku znalezienia martwego szczura, należy o tym fakcie powiadomić dyżurnego miasta. Zgłoszenie zostanie wówczas przekazane do właściwych służb, które zajmą się usunięciem gryzonia — odpowiada Michał Koronowski, rzecznik ZDZiT. — W bieżącym roku na zlecenie Zarządu Dróg, Zieleni i Transportu w Olsztynie dwukrotnie była przeprowadzana deratyzacja na terenie miasta. W razie konieczności i w miarę posiadanych środków planowane będą kolejne deratyzacje.

ADA ROMANOWSKA
a.romanowska@gazetaolsztynska.pl

Komentarze (3) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. Ja. #3071447 23 lip 2021 07:57

    Przestać karmić bezpańskie koty i nie będzie plagi szczurów, myszy czy innych gryzoni!

    Ocena komentarza: warty uwagi (22) odpowiedz na ten komentarz

  2. b. #3071498 23 lip 2021 23:31

    Panie Gączowski w sprawie deratyzacji można do was dzwonić miesiącami a i tak nic nie robicie. Jeśli jest inaczej to zapraszam na Mazurską, już od grudnia zapraszam z resztą, pracownicy wiedzą gdzie. Nie tylko z deratyzacją są problemy, na dobrą sprawe tylko wymiana żarówek nie sprawia wam problemów póki co...

    Ocena komentarza: warty uwagi (6) odpowiedz na ten komentarz

  3. Olsztyniak1979 #3071731 28 lip 2021 14:55

    Jakby w moim bloku były szczury, a zarządca by ignorował moje prośby, to poszedłbym do Agromy, wydał 30 zł i kupił samodzielne trutkę.

    odpowiedz na ten komentarz

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5