Głusi: Dlaczego nikt nie chce dać nam szansy?

2021-07-03 20:16:34(ost. akt: 2021-07-02 18:01:49)
Olsztyńskie Stowarzyszenie Głuchych

Olsztyńskie Stowarzyszenie Głuchych

Autor zdjęcia: Paweł Snopkow

Bariera dzieląca społeczność osób słyszących i niesłyszących jest spora. Dlaczego? Żeby odpowiedzieć na to pytanie, postanowiłem wybrać się do Olsztyńskiego Stowarzyszenia Głuchych i porozmawiać z tymi ludźmi osobiście. Poznać ich troski, zmartwienia oraz marzenia. W porozumiewaniu się z nimi pomagała mi Barbara Parda, tłumacz języka migowego.
— W jaki sposób należy się zwracać do osób niesłyszących? Czy określenie głuchy jest obraźliwe?

Mateusz Kłoskowski: — Głuchy to nie jest obraźliwy zwrot. To jest po prostu moja kultura, mój język, moja tożsamość. Proszę nie używać określenia głuchoniemy, bo to właśnie ono jest bardzo obraźliwe. Głuchoniemy to ten, który nie mówi. Tymczasem ja mam własny język: polski język migowy.

Barbara Parda: — Osoba Głucha, pisana z dużej litery, oznacza przynależność do tej społeczności. Oznacza również tożsamość kulturową oraz dumę z tego, że jest się osobą Głuchą.

— A czy w polskim języku migowym występują wyrazy, które uznaje się za niecenzuralne, obraźliwe?

Mateusz Kłoskowski: — Oczywiście, są takie słowa. Ale osoby słyszące ich nie znają. Jeśli poznają znak migowy na dany wulgaryzm, to chętnie zaczynają go wykorzystywać. Więc takie słowa jak najbardziej są, jednak nieudostępniamy ich osobom słyszącym.

— Na co dzień napotykacie państwo wiele barier. Które z nich są najbardziej uciążliwe?

Jacek Kirakowski: — Pierwszym problemem są kontakty ze służbą zdrowia. W przypadku, gdy chcemy coś załatwić, to albo nie jesteśmy obsłużeni, albo musimy czekać kilka dni. Można powiedzieć, że 90 proc. spraw nie udaje nam się załatwić. Drugi problem to przepisy BHP, które utrudniają nam dostęp do wielu zawodów. Są to dwie najpoważniejsze bariery.

Irena Kirakowska: — Barierą jest kontakt telefoniczny. Wówczas trzeba znaleźć tłumacza języka migowego.

Alina Kobusińska: — Problem sprawia nam używanie maseczek. Utrudniają one komunikację między osobami głuchymi. Osoba Głucha nie słyszy i nie widzi twarzy, co sprawia brak jakiejkolwiek komunikacji.

— Wiele osób Głuchych posługuje się polskim językiem migowym i niezbyt dobrze zna polski język foniczny, którym mówią osoby słyszące. Z czego to wynika?

Mateusz Kłoskowski: — Problemem jest to, że w edukacji używa się systemu językowo-migowego. Gdyby polski język migowy był językiem, w którym naucza się w szkole, to Głusi uczniowie na pewno lepiej przyswajaliby materiał i szybciej rozumieliby to, co chce im się przekazać. Moja mama również jest osobą Głuchą, więc w sposób naturalny przejąłem od niej polski język migowy. Rozumiem wszystko w języku migowym. Natomiast w szkole podstawowej w Olsztynie, do której chodziłem, nauczyciele posługiwali się systemem językowo-migowym. Przez to komunikacja była zaburzona. Gdy migaliśmy PJM-mem do nauczyciela, nie rozumiał nas i przez to gorzej nas oceniał. Na przykład stawiał nam trójki.

Alina Kobusińska: — Nauczyciele zakazywali używania języka migowego. Dzieci nie mogły używać swojego naturalnego języka. Miały posługiwać się wyłącznie mową. Uczyły się wtedy na pamięć, bez zrozumienia. Nie rozumiały tego, czego się uczą.

Roman Kruszewski: — W szkołach zabraniano nam migać. Nakazywano mówić nam w języku fonicznym. My używaliśmy swojego naturalnego języka w tzw. podziemiu. Niestety teraz jest już za późno, żeby nauczyć nas języka polskiego. Myślę, że winę ponosi za to ówczesne Ministerstwo Edukacji Narodowej.

Roman Kruszewski: — Pamiętam, że w szkole w Wejcherowie, jeśli nauczyciel łapał cię na używaniu języka migowego, to bił linijką po rękach. Innym rodzajem kary było stawianie nas na długie godziny do kąta. Karą było też przepisywanie po sto razy jakiegoś słowa. To było coś okropnego. Wychowawcy zmuszali nas do zbierania makulatury, czy butelek. Jeśli nie wykonaliśmy zadania, to bili nas pękiem kluczy. Nie było to normalne zachowanie.

Jacek Kirakowski: — Edukacja przynosiłaby więcej efektów, gdyby w szkołach zatrudniano głuchych nauczycieli, którzy biegle posługują się naszym naturalnym językiem. W Warszawie jest wielu takich nauczycieli. W Olsztynie też była taka osoba, niestety nie przyjęto jej do pracy.

— W jaki sposób Głusi porozumiewają się z osobami słyszącymi, które nie znają języka migowego?

Marek Mamątow: — Możemy posługiwać się kartką i długopisem, ale używamy również gestów.

Jacek Kirakowski: — Wyjechałem kiedyś na wakacje do Giżycka z grupą głuchych. Stawialiśmy namioty, byliśmy jedyną grupą niesłyszących na polu. Reszta to były osoby słyszące. Podczas ogniska używaliśmy gestów, prostych komunikatorów. Raczej nie chcieliśmy używać kartek i długopisów. Posługiwaliśmy się gestami, które osoby słyszące z łatwością odgadywały. Muszę powiedzieć, że były to dwa tygodnie spędzone w bardzo miłej atmosferze. Osoby słyszące mogły się przekonać, że Głusi nie są głupi. Jesteśmy na tym samym poziomie, mamy prawo do pracy, do wypoczynku, do normalnego życia. Jedyną naszą barierą jest brak słuchu. Jesteśmy weseli, potrafimy przyjemnie spędzić czas. Naprawdę przykro było nam się rozstawać.

Irena Kirakowska: — Miałam kontakt z osobą słyszącą. Używaliśmy między sobą gestów. Na początku osoba słysząca myślała, że się nie dogadamy. Po czasie stworzyłyśmy coś w rodzaju wspólnego języka. Ta pani nie używała wówczas języka fonicznego. Starała się rozpoznawać, co chcę jej przekazać. Mogą więc tutaj być dwie drogi komunikowania się.

Jacek Kirakowski: — Podczas wizyty u lekarza urologa miałem zapewnionego tłumacza języka migowego. Lekarz zapoznał się z dokumentacją. Tak naprawdę w ogóle nie korzystał z obecnego na miejscu tłumacza, tylko sam próbował pokazać proste komunikatory. Dzięki nim zrozumiałem, że jest bardzo otwarty na komunikację z osobą Głuchą. W tej sytuacji nie potrzebowałem pomocy tłumacza. Ale był to jedyny przypadek, kiedy spotkałem takiego sympatycznego lekarza.

Roman Kruszewski: — Pewnego razu spotkałem turystów, którzy przyjechali do Olsztyna. Podeszli do mnie i zadali pytanie. Choć nie usłyszałem pytania, zorientowałem się, że może chodzić o wskazanie drogi. Więc pokazałem im kierunek, za co byli mi bardzo wdzięczni.

Mateusz Kłoskowski: —Jeśli chodzi o odbiór tego, co mówią osoby słyszące, to trudne jest odczytywanie mowy z ust. Używam aparatu słuchowego. Gdybym go nie miał, byłbym zupełnie głuchy. Więc niektóre dźwięki jak najbardziej odbieram, ale ich nie rozumiem. Dlatego łączę odczytywanie z ust i gesty. Nie wszystko rozumiem w przypadku, gdy panuje hałas.

— Istnieją różne języki migowe. Mamy niemiecki, angielski, japoński język migowy itp. Jak wygląda komunikacja miedzy osobami Głuchymi, jeśli nie znają języka tej drugiej strony?

Roman Kruszewski: — Byłem aktorem pantomimy. Jeździłem za granicę, byłem w Waszyngtonie. Przyjechało tam wielu aktorów z całego świata. Spotkałem wiele Głuchych osób. Próbowaliśmy wypracować między sobą wspólny język migowy. Poznaliśmy trochę języki migowe osób innych narodowości. Nie potrzebowaliśmy do tej czynności pomocy tłumacza języka migowego. Podczas przedstawień komunikowaliśmy się we własnych językach. Problem sprawiała mi komunikacja z osobami słyszącymi. Na przykład z policjantem. Pokazywałem mu paszport. Policjant mówił do mnie, ale trudno było się porozumieć.

Jacek Kirakowski: — Jeśli wybieramy się za granicę, to na początku musimy poznać język migowy, którego używa się w tym państwie. Porównujemy znaki, analizujemy, jak migamy, a jak migają oni. Po około dwóch tygodniach zaczynamy już orientować się w języku migowym danego kraju.

Mateusz Kłoskowski: — Niektóre osoby słyszące myślą, że na całym świecie istnieje jeden uniwersalny język migowy. To jest wręcz niemożliwe. Mamy różne języki migowe. Istnieje międzynarodowy język migowy. Jest on używany na całym świecie, ale nie można powiedzieć, że jest on językiem uniwersalnym. Niektóre znaki, występujące w różnych językach, są bardzo podobne. Ale na przykład w Anglii do alfabetu używamy dwóch dłoni. Natomiast w pozostałych częściach świata używamy jednej dłoni, żeby literować. Nigdy nie nauczyłem się migać alfabetu w języku angielskim.

— Czy niepełnosprawność słuchowa utrudnia państwu odnalezienie się na rynku pracy?

Alina Kobusińska: — Kiedyś znalezienie pracy było dość łatwe. Pracę można było często zmieniać. Teraz stało się to wręcz niemożliwe. Jest bardzo wiele barier. Osoby Głuche nie są przyjmowane do pracy z powodu przepisów BHP. Obecnie mogą wykonywać głównie zawód sprzątacza lub sprzątaczki. Oczywiście są też inne zawody, na przykład szwaczka. Ja pracowałam kiedyś w zakładzie kreślarskim w biurze projektów. Potem weszły nowe przepisy BHP, w związku z czym zostałam zwolniona. Jedynym zawodem, jaki mogłam podjąć, było sprzątanie. Od tamtej pory pracuję jako sprzątaczka. Dobrze, jeżeli osoby Głuche kształcą się. Wtedy mogą zatrudnić się także w innych zawodach. Niestety większość profesji, jakie wykonują Głusi, ograniczają się do pracy fizycznej. Nie ma Głuchych pracujących w Olsztynie umysłowo. Nie mogę pracować w biurze projektów tak jak kiedyś.

Marek Mamątow: — W czasach PRL-u osoby Głuche przyjmowano do pracy. Było dużo zakładów, gdzie zatrudniano inwalidów. Natomiast w tej chwili, kiedy mamy demokrację, osoby Głuche napotykają na bariery.

Jacek Kirakowski: — Zdałem kurs, odbyłem szkolenie. Niestety to nie wystarczy, żebym podjął zatrudnienie, bo przepisy BHP zabraniają mi pracy. Jesteśmy osobami głuchymi, ale możemy pracować w różnych zawodach. Faktycznie, w czasach komuny dużo łatwiej było nam znaleźć zatrudnienie.

Zbigniew Słysz: — Istnieje dużo ofert pracy dla osób z niepełnosprawnością. Ale nie dotyczy to niepełnosprawności słuchowej. Nie rozumiem dlaczego? Jesteśmy świetnymi fachowcami, mamy złote ręce. Widocznie osoby słyszące obawiają się, że brak słuchu to jakaś bariera. Tymczasem nie przeszkadza nam hałas, możemy wykonywać różne zawody. Sugeruję czasami osobom słyszącym, żeby zamieniły się ze mną. Jestem bardzo sprawny. Jedynym problem jest to, że nie odbieram telefonów, nie rozmawiam przez telefon. W Łodzi jest bardzo dobra sytuacja, tam osoby Głuche zatrudnia się w różnych miejscach. Na przykład w zakładach produkcyjnych. W Olsztynie jest znacznie gorzej.

Marek Mamątow: — Na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim osoby Głuche pracowały w drukarni. Ten zawód wykonywały przez wiele lat. Gdy zmieniły się władze uczelni, zwrócono uwagę, że w tej poligrafii pracują osoby Głuche. Natychmiast je zwolniono. To byli fachowcy z wieloletnim doświadczeniem. Znaleziono takie rozwiązanie, że tych dwóch pracowników przeniesiono do szatni.

Mateusz Kłoskowski: — Bariery na rynku pracy są ogromne. Mam zawód elektryka. Mogę pracować w tym zawodzie, składałem wiele CV. Jedna firma miała wolne miejsce, myślałem, że mam szansę na zatrudnienie. Ale moje CV zignorowano. Składałem CV do firmy, która zajmuje się monitoringiem. Kierownik zapytał mnie: „Czy ty jesteś głuchy?”. Powiedziałem, że tak. Wtedy kierownik odparł: „Nie, nie, nie mogę przyjąć cię do pracy”. W monitoringu jest praca na wysokości, a ty nie możesz pracować powyżej trzech metrów.

No, ale osoby Głuche również mają domki jednorodzinne. Wykonują prace na wysokościach. Bardzo interesuję się elektrycznością, to moja pasja. Zdałem egzamin zawodowy. Nie wiem, dlaczego osoby słyszące boją się mnie zatrudnić. Nie chcą nawet wziąć mnie na okres próbny. Gdy widzą, że jestem osobą Głuchą, od razu odmawiają. Jest to dla mnie bez sensu. Może wato, żeby było wziąć mnie na trzy miesiące i ocenić moje kwalifikacje?

— Znajdujemy się w siedzibie Olsztyńskiego Stowarzyszenia Głuchych. Jaki rodzaj wsparcia daje państwu to stowarzyszenie?

Jacek Kirakowski: — Pomagają mi spotkania w towarzystwie osób Głuchych. Organizujemy różne imprezy, na przykład zawody w darta. Krzysztof Parda jest prezesem Olsztyńskiego Stowarzyszenia Głuchych, ja jestem członkiem zarządu. W siedzibie OSG możemy przyjemnie spędzić czas.

Irena Kirakowska: Rok temu, osoby Głuche wspólnie wyjechały na wycieczkę do Chorwacji. Lubimy spędzać czas w swoim gronie. Wśród tych ludzi czuje się najlepiej.

Zbigniew Słysz: — Stowarzyszenie jest bardzo potrzebne każdej osobie Głuchej. Tutaj otrzymują one wsparcie, chociażby w zakresie tłumacza języka migowego. Dzięki stowarzyszeniu osoby Głuche mają możliwość rozwoju, pozyskania różnych informacji.

Alina Kobusińska: — W soboty przychodzę do stowarzyszenia żeby się nie nudzić, żeby nie spędzać tego czasu samotnie, żeby pograć w darta. Wypić kawę, porozmawiać z innymi osobami Głuchymi.

Mateusz Kłoskowski: — To stowarzyszenie jest nam bardzo potrzebne, ponieważ tutaj możemy reprezentować naszą kulturę, nie czujemy się samotni. Dzięki stowarzyszeniu Głusi mogą podnosić własną świadomość, wymieniać się doświadczeniami.

— Czy chcieliby państwo podzielić się z nami swoimi planami i marzeniami?

Mateusz Kłoskowski: — Chciałbym, żeby była większa otwartość na osoby Głuche. Żeby osoby słyszące przestały myśleć stereotypowo i dały nam szansę. Żeby zmieniły się te przepisy BHP, które zamykają osobom Głuchym drzwi do pewnych zawodów. Nie należy wrzucać nas do jednego worka. Jest wiele osób Głuchych, które są bardzo zdolne. Oczywiście, każdy z nas jest zdolny w czymś innym. Jeden jest doświadczonym elektrykiem, inny mechanikiem. Marzę również, aby szkoła dla głuchych w Olsztynie przyjmowała osoby Głuche na stanowiska nauczycieli. Tak jak to się dzieje w warszawskich placówkach. Dzięki Głuchym nauczycielom, Głusi uczniowie rozwijają się szybciej.

Jacek Kirakiwski: — Na pewno marzymy o tym, żeby w przyszłym roku wyjechać do Alp. Osoby głuche chcą zorganizować kolejną wycieczkę. Chciałbym również założyć w Olsztynie fundację języka migowego. Bo wiele osób musi jechać do Warszawy, żeby uczyć się języka migowego.

Alina Kobusińska: — Marzymy też o tym, żeby skończyła się pandemia.

Zbigniew Słysz: — Moim spełnieniem marzeń jest założenie firmy, w której pracowałyby osoby głuche i która przyciągałaby klientów. Niestety nigdy nie wiadomo, czy ci klienci się pojawią.

Marek Mamątow: — Marzę, żeby nauczyciele zmienili postrzeganie osób Głuchych. Żeby migali w polskim języku migowym. I żeby osoby Głuche miały większy dostęp do różnych zawodów.


Paweł Snopkow

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5