Mafia po olsztyńsku: Wojna gangów w Olsztynie po egzekucji "Lenina"

2018-03-07 18:00:09(ost. akt: 2018-03-07 16:25:18)

Autor zdjęcia: Zbigniew Woźniak

W drugiej połowie 2000 r. miała swoje apogeum wojna gangów w Olsztynie. Egzekucja „Lenina” oznaczała, że między grupami przestępczymi wybuchła wojna na całego. Podobno jeszcze latem były próby dogadania się, ale nic z tego nie wyszło.
We wrześniu 2000 roku na głównej ulicy olsztyńskich Jarot wyleciał w biały dzień na bombie Jarosław P. ps. „Lenin”, kolega Krzysztofa R. i Grzegorza M. „Marchewy”. Umieszczony pod jego volkswagenem kilogramowy ładunek był, dla zwiększenia efektu, uzupełniony granatem. Bomba zdetonowana została w czasie jazdy za pomocą telefonu komórkowego. Sebastian Rz., i Mariusz Ch., którzy ją odpalili, bawili się ponoć jak przy grze komputerowej.

Egzekucja „Lenina” oznaczała, że między olsztyńskimi grupami przestępczymi wybuchła wojna na całego. Podobno jeszcze latem 2000 roku były próby dogadania się. W rozmowach na starym mieście mieli uczestniczyć Grzegorz M. i właśnie Jarosław P., z drugiej zaś strony Sebastian Rz. i Wojciech B. (później świadek koronny, zeznający przeciw byłym kumplom).


Broń była pod ręką. Na stanie zjednoczonych gangów „Trolla” i Jarosława R. „Orzełka” były pod koniec 2000 roku m.in. skorpion, makarow, glauberyt, AK MS, sztucer z lunetą, trzy pistolety CZ, „tetetka”, a także gotowe do użycia kolejne bomby: 5 kg i 2,5 kg, wyprodukowane podobno przez kogoś ze Szczytna. Ludzie „Marchewy”, też byli uzbrojeni, i koniecznie chcieli odpowiedzieć na śmierć „Lenina”. Pierwszym celem był jeden z egzekutorów „Lenina”, Mariusz Ch., ps. „Świniak”, jednak bomba podłożona podobno pod jego domem na ulicy Kopernika w Olsztynie nie zadziałała.

Na celowniku znaleźli się wtedy Jarosław R., „Orzełek” i jego najbliższy kolega Grzegorz M. „Predator”. Do ich zabójstwa wynajęty został niejaki Andrzej Rz. Mieszkający wówczas pod Biskupcem 27-latek, jeszcze siedząc w więzieniu. Wyrobił sobie znajomości w olsztyńskim świecie przestępczym i markę „kilera”. W rzeczywistości okazał się jednak fuszerem. Podobno warował parę dni przed agencją towarzyską „Orzełka” na jednym z olsztyńskich osiedli domków jednorodzinnych. Przyznawał się potem, że nawet strzelał, choć nikt tego nie zauważył i, gdyby nie podziurawione auta na parkingu, nie byłoby nawet sprawy.

Na dobitkę Andrzej Rz., pokłóciwszy się po pijaku z sąsiadem, wyciągnął w swoich Bredynkach broń i choć znów strzelał w powietrze, wpadł na amen. Aresztowany, przyznał się do wszystkiego, przede wszystkim wskazując zleceniodawcę — Grzegorza M., który nawet wówczas, kiedy sam był już ranny, wzywał „kilera” do szpitala, w którym leżał i naciskał „żeby dokończył robotę”. Opowiadając o tym w sądzie Andrzej Rz. uzyskał dla siebie nadzwyczajne złagodzenie kary, a Grzegorz M. dostał 12 lat do odsiadki.

Sam Grzegorz M., „Marchewa”, od dawna był na krótkiej liście do odstrzału. Już latem 2000 roku, ktoś miał strzelać do niego z pistoletu.

Później okazało się, że „Gajowy” na parkingu przy ulicy Kajki w Barczewie strzelał jeszcze 1 grudnia 2000 roku (też nieskutecznie) do niejakiego Adama T. Ale i tak te „pudła” kosztowały potem „Gajowego” wyrok dożywotniego więzienia.

Dziś wiemy, że wzajemne zamachy były dalszym ciągiem wymiany ognia między olsztyńskimi gangami, która miała swój początek w lutym 1995 roku, kiedy na Jarotach zastrzelony został z bliska Dariusz R., brat Krzysztofa R. I dalszy ciąg w sierpniu 1999 roku na ulicy Małeckiego na Zatorzu, gdy zastrzelony został Andrzej R., jeden z „Orzełków”. Jesienią 2000 roku konflikt się nasilił — gra szła o kontrolę rynku narkotykowego i związane z tym coraz większe pieniądze — jedni i drudzy chcieli konkurencję zwyczajnie powystrzelać. Jeszcze kilka lat wcześniej, w pierwszej połowie lat 90., bili się „honorowo” na pięści, a wielką bójkę przed klubem „Joker” na ulicy Kołobrzeskiej w Olsztynie wygrał Krzysztof R. i jego ludzie.

Teraz każdy strzelał do każdego, bez pancernej kamizelki nikt nie wychodził z domu. Podobno w grudniu 2000 roku na Osiedlu Mazurskim w Olsztynie strzelano także do Piotra M. „Trolla”. Policyjne rejestry wszystkich prób na pewno nie odnotowały. A na przykład Krzysztof R., jeden z szefów konkurencyjnej grupy, uniknął śmiertelnej nagonki i losu rodzonego brata, być może tylko dlatego, że akurat siedział w areszcie w związku ze sprawą o próbę wymuszenia haraczu od ajenta restauracji na olsztyńskiej starówce.


Grzegorz A. w grupie „Trolla” i „Orzełka” miał pseudonimy „Chemik” i „USA”, bo zajmował się produkcją narkotyków. Sam też je brał, uwikłany był podwójnie i może dlatego ważniejsi od niego uznali, że powinien bardziej się wkupić się w łaski bandy. „Chemik” dostał do ręki broń z rozkazem strzelania do Adama Z., albo Marka I. związanych z grupą „Marchewy”, najlepiej do obydwu za jednym zamachem. Jak się z strzela, instruował go w lesie w Różnowie koło Olsztyna „Predator” w towarzystwie niejakiego Artura G., który potem zeznawał przeciw niemu. Ale wszystko posypało się z powodu „Chemika”. Był wtedy jeszcze bardzo młody, ale już miał żonę i małe dziecko. W czasie świąt Bożego Narodzenia pooddychał trochę normalną domową atmosferą w rodzinnej Ornecie i zrozumiał, że zabrnął za daleko. 4 stycznia z 2001 roku dobrowolnie zgłosił się na policję oddając broń. Najpierw był podejrzanym, ale mówił tyle, że prokurator zaproponował mu status świadka koronnego. Natychmiast potem nastąpiły aresztowania. I to po obydwu stronach barykady, na której wykrwawiały się olsztyńskie gangi.

W sprawie wojny gangów, porwań, przy okazji także rozbojów, handlu narkotykami i kradzieży samochodów w następnych 3-4 latach odbyło się w olsztyńskim sądzie kilkanaście procesów. Takich spraw ani wcześniej, ani potem w Olsztynie nie było. Antyterroryści co rusz wzywani byli do pilnowania niebezpiecznych gangsterów na sądowej sali, ale jakichś 40-50 przestępców na długie lata poszło w tym czasie za kratki. O „sądowych żniwach” w następnym odcinku „Mafii po olsztyńsku”.

Stanisław Brzozowski

Komentarze (17) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. D. #2463316 | 31.0.*.* 15 mar 2018 15:54

    Lenina osobiście zbierałem szufelką z ulicy. Świniakowi też winszowałem udanego wyjścia spod topora. Orzełka pomagałem pakować do karawanu. Ot takie ciekawe czasy w Olsztynie były. Nie było mnie tylko na Reucie,

    Ocena komentarza: warty uwagi (2) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (2)

    1. por.Jajec #2460098 | 88.128.*.* 12 mar 2018 11:27

      Brzoza popisz trochę o świadku koronnym Wojtku B ps. Bystry który brał czynny udział w usiłowaniach i samych zabójstwach a to zdaje się wyklucza bycie bezkarnym świadkiem ( koronnym) Ale na to nie spojrzysz okiem reportera opłacany przez" biznesmenów" szmatławy wycieruchu.

      Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)

      1. witek #2456863 | 178.36.*.* 8 mar 2018 16:11

        A Lech Kaczyński był w tym czasie ministrem sprawiedliwości i prokuratorem generalnym. I nawet taki "superman" nie dał sobie rady z tymi bandytami.

        Ocena komentarza: warty uwagi (2) odpowiedz na ten komentarz

      2. Comornic #2456723 | 88.156.*.* 8 mar 2018 13:15

        Hehe. Podpuszczka.

        Ocena komentarza: poniżej poziomu (-2) odpowiedz na ten komentarz

      3. Degradacja #2456649 | 37.248.*.* 8 mar 2018 11:56

        Lenina zdegradować. Ze wszystkich tytulów. Posłowie do dzieła.

        Ocena komentarza: poniżej poziomu (-1) odpowiedz na ten komentarz

      Pokaż wszystkie komentarze (17)
      2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5