Niechciany w Polsce, chciany w Italii

2025-05-11 09:40:45(ost. akt: 2025-05-11 09:41:43)
Kamil Rychlicki

Kamil Rychlicki

Autor zdjęcia: wikipedia

Pasjonuję się sportem dobrze ponad pół wieku i wydawało mi się, że nic mnie już nie zaskoczy ani mną nie wstrząśnie. A jednak. Wściekłem się, gdy trener siatkarskiej męskiej reprezentacji Włoch Ferdinando De Giorgi (kiedyś, krótko i bez sukcesów, selekcjoner naszej kadry) powołał do trzydziestoosobowej kadry, której celem są mistrzostwa Europy, siatkarza o polskim imieniu, nazwisku i korzeniach, co więcej: mówiącego w naszym języku ojczystym – Kamila Rychlickiego. Syn polskiego siatkarza, który za sportowym chlebem wyjechał do Beneluxu, tam grał i został. Rychlicki od lat gra w Italii, i to w najbardziej renomowanych zespołach, ale choć był reprezentantem Luksemburga, deklarował chęć gry dla Biało-Czerwonych. Pomijając już sentyment do ojczyzny rodziców, z oczywistych względów sportowych wolał grać dla Polski niż dla Wielkiego Księstwa Luksemburg, które o siatkarskich sukcesach nawet nie śni. Jednak jakoś strona polska nie potrafiła wykazać zainteresowania i tak ambitny Rychlicki, który do klubowych trofeów chce dołożyć również sukcesy na mistrzostwach Europy, świata czy igrzyskach olimpijskich, zdecydował się na grę dla Italii.
Niechciany w Polsce, chciany we Włoszech. Szlag mnie trafia. Widocznie dla naszej federacji nie był dość dobry – przecież mamy (bo naprawdę mamy!) tylu świetnych graczy, że moglibyśmy skonstruować dwie albo nawet trzy równorzędne reprezentacje.

Kompletnie nie rozumiem sytuacji, gdzie absolutnie topowy siatkarz włoskiej ligi, a więc obok polskiej PlusLigi jednej z dwóch najsilniejszych lig na świecie, nie został skaptowany do barw jego rodziców. Tym bardziej że on sam taką wolę deklarował! To wyjątkowa niefrasobliwość. Nawet zakładając, że u Biało-Czerwonych Rychlicki nie załapałby się do czternastki na siatkarski mundial ani do dwunastki na igrzyska olimpijskie (a przecież nie można tego całkiem wykluczyć), to powołanie go do polskiej kadry byłoby, mówiąc wprost, nie owijając w dyplomatyczną bawełnę, osłabieniem reprezentacji Włoch, w której teraz zagra przynajmniej w meczach Ligi Narodów. Jak będzie grał dla Italii, to już nie będzie mógł grać dla Polski. Jest to równie oczywiste jak fakt, że gdyby odwrotnie: zagrał u nas, to nie zagrałby dla naszego największego rywala w ostatnich latach. Bo przecież na mistrzostwach świata w Polsce w 2022 roku to Włosi zdobyli złoto, a my srebro, a rok później z kolei w Italii na mistrzostwach Starego Kontynentu to my wysłuchaliśmy „Mazurka Dąbrowskiego”, a oni po przegranym z nami finale 0:3 musieli zadowolić się srebrem.

To, co napisałem, to nie jest żadne teoretyzowanie. Wiem to, bo gdy przez osiem lat byłem prezesem i wiceprezesem jednego z najlepszych żużlowych klubów w Polsce – Sparty Wrocław (wtedy Atlasu Wrocław), to przyznaję, że kontraktowaliśmy więcej jeźdźców, niż trzeba było, tylko po to, aby nie jeździli dla naszych konkurentów. Dlatego nie rozumiem, dlaczego tak potoczyła się sprawa reprezentacyjnej kariery Kamila Rychlickiego.

Ryszard Czarnecki

2001-2025 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 7B