To już dzisiaj - wernisaż fotografii Moniki Gadzały

2021-06-18 10:00:00(ost. akt: 2021-06-18 11:14:36)

Autor zdjęcia: Arch.prywatne Moniki Gadzały

Rozmowa || Początek był banalny. Kiedy urodziłam Lili, tak się w niej zakochałam, że nie mogłam oderwać od niej oczu. Po kilku miesiącach zaczęłam ją fotografować. Stała się moją największą inspiracją — opowiada Monika Borawska - Gadzała z Nidzicy, która obecnie mieszka w Poznaniu.
— Urodziłaś się i wychowałaś w Nidzicy. Jak wspominasz ten czas?
— Moje dzieciństwo to polska wersja „Dzieci z Bullerbyn”. Dziadek miał wielki sad, łąki nad rzeką, szklarnie pełne kwiatów i wszystkie możliwe zwierzęta. Wspólnie z kuzynostwem mieszkaliśmy obok siebie, wiec całe dnie spędzaliśmy razem, biegając po tych łąkach, kąpiąc się w rzece, łażąc po drzewach, bawiąc się w podchody, a zimą budowaliśmy tunele w śniegu pomiędzy naszymi domami. To były cudowne czasy beztroskiej wolności. Nidzica zawsze będzie moim miejscem rodzinnym. Tu mieszkają moi rodzice i brat. Wciąż mam tu przyjaciół, z którymi spotykam się za każdym razem kiedy tu jestem.
Dlatego miło mi będzie zaprezentować swoje fotografie na zamku w miejscu, które darzę wielkim sentymentem. Wystawę dedykuję moim rodzicom. Niestety, mimo że termin był już ustalany kilka razy, nie mogła się odbyć z powodu pandemii. Myślę jednak, że już niebawem życie wróci do normy i będę mogła zaprosić wszystkich na wernisaż.

— W Nidzicy skończyłaś też liceum. Czy już wtedy interesowała cię fotografia?
— Wydaje mi się, że sztuką interesowałam się od zawsze, ale o fotografii wiedziałam niewiele. To moi bracia robili zdjęcia, ja tylko przyglądałam się temu gdzieś z boku. Biegałam za to na wszystkie wydarzenia kulturalne na zamku i w kinie. Koncerty Blizny czy Pukać trzy razy, wieczorki poetyckie, występy tancerzy hip-hopowych prowadzonych przez pana Grażula, wszystkie wystawy w zamkowej galerii. Żałuję tylko, że ominęłam wystawę grafik Tadeusza Pfeiffera, znakomitego nidzickiego artysty. Przyznaję, że dopiero niedawno poznałam jego twórczość i zakochałam się w tych prostych, hipnotyzujących pracach. Mam nadzieję, że kiedyś NOK zorganizuje retrospektywę jego dzieł! Tym razem na pewno nie przegapię!
Mimo wszystko, tej sztuki wciąż było mało w Nidzicy, młodym ludziom brakowało miejsca, gdzie mogliby posłuchać fajnej muzyki, spotkać ciekawych ludzi. Dlatego z Jackiem Łaniewskim-Burkiem stworzyliśmy Galerię Cafe Club, która miała być taką platformą kultury i sztuki. Założenia były proste, ale rzeczywistość nas przerosła. Z różnych przyczyn, nie do końca zależnych od nas, miejsce po 3 latach zniknęło z mapy nidzickich klubów. Wierzę jednak, że w pamięci pewnych osób nasza Galeria zapisała się jako fajne miejsce!

— Potem wyjechałaś na studia do Poznania.
— W Poznaniu studiowała moja przyjaciółka Ela, więc wybór miasta nie był przypadkowy. Skończyłam kulturoznawstwo. I już tu zostałam.

— A kiedy pojawiła się fotografia?
— Początek był banalny — kiedy urodziłam Lili, tak się w niej zakochałam, że nie mogłam oderwać od niej oczu. Po kilku miesiącach zaczęłam ją fotografować. Stała się moją największą inspiracją. Dodała mi siły, by otworzyć się na nowe wyzwanie. A jako, że nie miałam pojęcia o fotografii, postanowiłam zapisać się do szkoły. Szkołę skończyłam po 3 latach, ale fotografii uczę się cały czas i jest to najprzyjemniejsza nauka w moim życiu.

— Czego się nauczyłaś w szkole?
— Miałam to szczęście, że moim wykładowcą był Paweł Jaszczuk. Świetny fotograf i niesamowita osobowość. Wymarzony nauczyciel. Zarażał swoim entuzjazmem i miłością do fotografii, nie narzucał swojego punktu widzenia, pozostawiał wiele swobody i zachęcał nas, byśmy nie bali się patrzeć przez obiektyw i robili swoje! Taka wiedza to świetna baza, ale fotografii uczę się cały czas. Każda sesja to kolejna lekcja. Myślę, że dopóki mamy w sobie pasję, mamy szansę na rozwój.

— Co najbardziej kręci cię w fotografii?
— Uchwycenie tego decydującego momentu. Zdjęcia zawsze robię przy naturalnym świetle, więc jestem zależna od pogody. Ale wcześniej, bo w moim przypadku to dłuższy proces, przygotowuję sobie zarys sesji. Szukam miejsca, dobieram ciuchy, robię makijaż itp. Tworzę kompozycję z kolorów, różnych faktur materiałów. Lubię łączyć ciężkie z lekkim. Ważne jest też spotkanie z drugim człowiekiem, chodzi o to, aby otworzyć tę osobę, wydobyć emocje, które fajnie zagrają na zdjęciu. Na efekt końcowy składa się wiele czynników.

— Kogo fotografujesz?
— Fotografuję głównie dzieci i kobiety, bo czuję z nimi więź i mam wrażenie, że dzięki temu zdjęcia, mimo odgrywanej sytuacji, są naturalne. Oczywiście inaczej pracuje się z dziećmi, a inaczej z kobietami. Dzieciaki są bardzo spontaniczne, naturalne, trzeba za nimi podążać, często mają świetne pomysły. I łapać chwilę, póki się dobrze bawią, bo po godzinie są już znudzone, wszystko je drażni. Natomiast z kobietami pierwsza godzina, to czas na otwieranie się i budowanie zaufania. Szczególnie przy aktach jest to ważne, aby modelka czuła się komfortowo i zaufała wizji fotografa. Uwielbiam fotografować kobiety, zatrzymywać ich piękno w kadrze. Często słyszę od nich, że czują się brzydkie, stare, grube, nieatrakcyjne, że źle wychodzą na zdjęciach. Na początku wymieniają mi wszystkie swoje wady. A ja widzę czyste piękno, niezależnie od wieku, czy typu sylwetki! Bardzo cieszy mnie fakt, że moda otwiera się na różnorodne typy modelek: dojrzałych kobiet, w większych rozmiarach czy osób niebinarnych. Mam nadzieję, że ten trend nie przeminie!

— Gdzie szukasz inspiracji?
— Inspiracją może być wszystko: film, muzyka, książka, obrazy, ale też kawałki rzeczywistości, które kolekcjonuję w swojej głowie. Czasami świadomie przenoszę jakiś motyw ze świata sztuki, najczęściej jednak robię to nieświadomie i widzę ten wpływ dopiero na zdjęciu.
Wychowałam się w czasach, kiedy wszystko było szare i brzydkie, może dlatego tak istotny jest dla mnie wymiar estetyczny.
Jeśli chodzi o fotografów, to jest ich wielu i wciąż pojawiają się nowi, ze świeżym, innym spojrzeniem na rzeczywistość. Lubię jednak wracać do tych, którzy wywarli na mnie największe wrażenie, kiedy zaczynałam swoją przygodę z fotografią, czyli wspomniany już Paweł Jaszczuk, Ren Hang, Vivian Sassen, czy Sally Mann.

— Fotografia to pasja czy zawód?
— Staram się to łączyć. Jeśli jakaś firma zleca mi wykonanie sesji fashion kids czy produktowej, zna mój styl i poddaje się całkowicie mojej wizji. Wcześniej dostaję tylko mood board i krótki tekst o tym, co było inspiracją kolekcji. Reszta jest już moją interpretacją. Bardzo cenię sobie taką współpracę i mam nadzieję, że nigdy nie zawiodłam ich oczekiwań. Dla mnie fotografia fashion kids jest kołem napędowym, czuję, że podczas takich sesji mogę się wyżyć artystycznie.

— Co jest najtrudniejsze w zawodzie fotografa?
— Jestem freelancerką, więc najtrudniejsza jest stałość zleceń. Zwłaszcza teraz, w czasach pandemii, firmy wstrzymują działania marketingowe. Ale mam nadzieję, że wkrótce będzie lepiej!

— Gdzie widzisz siebie za kilka lat?
— Lili nadal jest moją ulubioną modelką, więc jeśli pozwoli, to z chęcią udokumentuję jej dorastanie. Mam też kilka innych pomysłów na projekty dokumentalne, których chciałabym się podjąć w najbliższym czasie. Może uda mi się opowiedzieć jakąś ważną historię.
Ale teraz czekam z niecierpliwością na wystawę moich prac w zamkowej Galerii pod Belką. Będzie mi bardzo miło spotkać mieszkańców Nidzicy i podzielić się z nimi swoją twórczością.

Halina Rozalska


18 czerwca w Galerii pod Belką w nidzickim zamku o godz. 18:00 odbędzie się wernisaż fotografii Moniki Borawskiej-Gadzały pt.: „Kobiety”, którą autorka dedykuje swoim rodzicom.


Monika Borawska-Gadzała, urodzona w Nidzicy, na stałe związana z Poznaniem. Absolwentka Kulturoznawstwa na UAM. Kilka lat temu ukończyła 3-letnią szkołę fotografii pod okiem wybitnego fotografa Pawła Jaszczuka. Ma za sobą dwie większe wystawy: ,,Starzejemy się od urodzenia" Dworzec Wschodni, Warszawa 2016 r. oraz Wystawę ,,Wspomnień", Przystań Sztuki, Poznań 2019 r. Miłość do fotografii pojawiła się wraz z przyjściem na świat córki-Lili. To ona stała się codzienną inspiracją do fotografowania, która przerodziła się ostatecznie w pasję i zawód.
Obecnie Monika Borawska-Gadzała współpracuje ze znanymi na świecie markami odzieży dziecięcej. Uwielbia fotografować kobiety. Posiada niezwykłą zdolność wydobywania z ich wnętrza: wrażliwości, siły, subtelności, naturalności, klasy...
Podczas sesji przenosi swoje modelki do tajemniczego świata, w którym zawsze chciały się znaleźć. To są zdjęcia malarskie. Przyciągają oko, zatrzymują serce.

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5