Tej zimy śnieg był czerwony

2021-01-23 11:40:00(ost. akt: 2021-01-23 11:44:31)

Autor zdjęcia: arch. rodzinne

Zima 1945 roku była straszna dla mieszkających wokół Olsztyna Warmiaków. Bez względu na to czy odmawiali „Zdrowaś Maryjo” czy też „Gegrüßet seist Du Maria”.
Ilu cywilów zamordowali zimą 1945 roku żołnierze radzieccy na terenie dzisiejszego województwa warmińsko-mazurskiego? Tego dokładnie nie wiemy. 19 lutego 1945 roku do spalonego przez sowietów Olsztyna dotarli polscy kolejarze. Byli pierwszymi przedstawicielami Polski w mieście.
— Rosjanie nie tylko palili i grabili, ale też mordowali i gwałcili. Codziennie wieczorami słychać było przeraźliwy krzyk kobiet. Rano znajdowano ich ciała. O tym nadal trudno mówić — wspominał po latach jeden z nich, Kazimierz Żołdak.
Mimo że od zimy 1945 roku mija już 76 lat, to nadal żyją świadkowie tamtych wydarzeń. Poniższe wspomnienie ma swój początek w jednej z moich rowerowych wypraw po powiecie olsztyńskim. Opisałem ją w „Naszym Olsztyniaku” i na gazetaolsztynska.pl. Wspomniałem m.in. o zbiorowym grobie Warmiaków w podolsztyńskiej Wrzesinie, których zamordowali w styczniu 1945 roku sowieccy żołnierze.
Artykuł przeczytał niemiecki Warmiak Peter Herrmann, którego rodzina pochodzi z pobliskich Giedajt. Jak się okazało spoczywają tam mieszkańcy tej wsi.
Peter Herrmann przysłał nam rodzinne wspomnienie z 23 stycznia 1945 roku. Tak ten dzień zapamiętał jego ojciec.
Igor Hrywna



--------------------

Budząc się 23 stycznia 1945 roku, nie wiedziałem, że nigdy więcej nie zbudzę się w rodzinnym pokoju. Miałem 8,5 roku, ale pamiętam do dzisiaj wszystko:

Giedajty (niem. Gedaithen) leżą w śniegu. Mróz skuł lodem wszystkie źródełka. Śnieg skrzypi mi pod butami, kiedy mama posyła mnie do kurnika nakarmić kury. Mama bardzo się o nas boi. Już przed miesiącem, karmiąc kury, usłyszałem nagle strzały w powietrzu. Pociski padały wtedy obok nas. Nad naszym domem przeleciały strzelając dwa samoloty. Mama wybiegła na podwórko i zagoniła nas dzieci do domu. Radziecki samolot został trafiony i rozbił się na pobliskim polu w Warkałach.

23 stycznia rankiem ja, moje trzy siostry i czterech braci wysypujemy się jak każdego dnia z domu na podwórko. Jest piękny zimowy dzień. Ojciec Franz i mama Barbara są na nogach już od samego rana. Przygotowują się do ucieczki na północ, w stronę Królewca (niem. Königsberg, dzisiejszy Kaliningrad). Pakują tobołki na konny wóz. Ktoś przychodzi i mówi, że wszędzie wokół są już Rosjanie i nie ma jak uciekać.
Szkoła jest już zamknięta od jakiegoś czasu. Nauczyciela już wcześniej powołano do wojska. Za niego uczył nas przez jakiś czas nauczyciel-emeryt, trzy dni w szkole w Warkałach i trzy w Giedajtach. W szkole było nas ze 40 dzieci. Więc zamiast w szkole wszyscy jesteśmy na dworze. Ze strachem przysłuchujemy się coraz bliższym wystrzałom i detonacjom. Boimy się.

starszych braci autora wspomnienia (chłopczyk po lewej stronie w białym ubranku)

Pierwsza Komunia (1938) :

Przed południem, koło jedenastej, przez wioskę przechodzi grupa naszych żołnierzy. Wychodzą z lasu od strony Łupstychu i maszerują w kierunku Warkał. Zostawiają trzech rannych w jednym z domów stojących koło szkoły. Biegniemy tam. Ranni żołnierze błagają, żeby ich nie zostawiać, ale nic innego nie można z nimi zrobić. Bardzo nam ich żal.

Przechodzący przez wioskę żołnierze spoglądają na nas, dzieci i wiejską młodzież, i ciągną milcząco dalej, w stronę Warkał. Niektórzy pytają nas, czemu jeszcze tu jesteśmy, bo lada moment będą tu przecież Rosjanie. Na ucieczkę jest już jednak za późno. Ich litościwe spojrzenia wzmacniają nasz lęk.
We wsi są nie tylko mieszkańcy. Już od rana Giedajty są pełne uciekinierów, głównie z okolic Ełku. To dziewczęta, kobiety, dzieci i starcy.

Są już w drodze od wielu dni. Po drodze ostrzeliwali ich radzieccy lotnicy. Zmarznięci proszą, aby mogli zostać choćby na jeden dzień w Giedajtach. Gospodarze rozdzielają ich po domach.
Jest zimno. Dobre -20°C. W końcu rozchodzimy się. Siedzę przy oknie z rodzeństwem. Nagle, koło 13-tej, pokazują się pierwsi radzieccy żołnierze. Sąsiad woła w stronę naszego domu: „Hey, die Russen kommen (Hej, Ruskie idą).

Rosjanie ostrożnie podchodzą ze wszystkich stron. Widać ich z okna. W końcu zbierają się na placu, gdzie stoi remiza strażacka. Jeden z nich odpala trzy strzały w powietrze. Zapewne na znak, że wieś nie jest broniona. Za chwilę pojawia się ich więcej. Zbierają się i maszerują w stronę Warkał i Jonkowa. Nikt z nas nie wychodzi z domów. Oni też nigdzie do domów nie zaglądają. Nie mają czasu. Muszą iść dalej.
Następny oddział Rosjan nadchodzi za około godzinę. Ci szybko i na krótko wpadają do domów. Natychmiast rozstrzeliwują tych trzech rannych żołnierzy w łóżkach (później gospodarze pochowali ich koło domu po drugiej stronie drogi). Nagle około 50 metrów od naszego domu, przy drodze, pojawia się działo. Rosjanie wpadają do naszej kuchni. Nie zwracają na nas uwagi. Planują ostrzał z tego działa. Strzelają w kierunku Warkał. W domu od huku wylatują szyby. Robi się zimno. Najmłodszy brat płacze. Jeszcze jeden strzał i jeszcze jeden. Nagle kilkadziesiąt metrów od naszego domu wybucha jakiś pocisk. Rosjanie w pośpiechu przenoszą działo dalej od naszego domu. Robi się ciemno i zimno. Okna uszczelniamy ubraniami.
Zapada mrok. Słyszymy coraz więcej strzałów i krzyków. W ciemności przybiega do nas sąsiadka z dziećmi. Szukają u nas schronienia. Rosjanie zastrzelili w domu jej męża i jego siostrę. Przed domem zabili dwoje uciekinierów z Ełku. Tylko sąsiadka z dziećmi zdołała uciec.

Mieszkamy na uboczu wsi. W naszej chacie szukają schronienia kolejni mieszkańcy Giedajt. Jest nas kilkadziesiąt osób w jednym pokoju. Z pobliskich gospodarstw docierają do nas pojedyncze strzały, płacz, krzyki i wolanie o pomoc.

Tylko w tej jednej niewielkiej wiosce (w 1939 mieszkało w Giedajtach 271 osób) żołnierze radzieccy zabili ponad 30 osób. Wśród nich starszego gospodarza, któremu zrabowali zegarek. Rosjanie znaleźli przy nim drugi łańcuszek do zegarka. Zażądali więc następnego zegarka. Gospodarz powiedział, że zegarek już przecież oddał. Rosjanie mu nie uwierzyli i rozstrzelali go na oczach rodziny.
Zabili też strzałem w głowę Warmiaczkę, która próbowała przed nimi uciec. Jej pochodzący z Unieszewa ojciec angażował się w polski ruch na Warmii. W innym gospodarstwie zabili 80-letniego krawca, zgwałcili i zabili dwie młode kobiety w wieku 17 i 23 lat.

Zabijali, gwałcili...:


Nagle drzwi się otwierają. Do środka wpadają radzieccy żołnierze. Pijani. Przytulamy się do ściany. Rosjanie strzelają. Na szczęście niecelnie. Pierwszy strzał trafia framugę okna. Drugi w sufit.
Rosjanie krzyczą i wyciągają na zewnątrz kobiety i dziewczęta. Ciągną je do szopy. Mama trzyma 4-letniego Bruna na kolanach. Rosjanie nie ruszają jej. Wszystkich nas wyganiają na podwórko.
— Dawaj, dawaj — krzyczą.

Stoimy pod murem, a oni przeszukują dom. Ci, którzy nas pilnują, zaczynają przeładowywać karabiny. Myślimy: to koniec. Mama przytula nas wszystkich do siebie. Ktoś ma malutki krzyżyk w rękach. Wszyscy szybko całujemy ten krzyżyk i zmawiamy szeptem „Gegrüßet seist Du Maria” („Zdrowaś Maryjo”).
Ze stodoły dochodzą krzyki. Nagle ojciec zaczyna biec. Przeskakuje przez plot. Rosjanie strzelają za nim. Są pijani. Nie trafiają. Ojciec znika w ciemności. Pojawia się jakiś rosyjski oficer, który zna niemiecki. Matka podchodzi do niego, błaga o pomoc. To pomaga. Komisarz rozgania pistoletem pijaną bandę sprzed domu. A nam wszystkim każe wracać do środka. Oczekujemy dalej najgorszego. Po jakimś czasie wraca komisarz. Z ojcem. Znalazł go w sąsiedzkim kurniku. I nie zastrzelił...

Po paru godzinach otwierają się drzwi. Poszarpane, zgwałcone i pobite dziewczęta i kobiety wolno wchodzą. Milczą. Wszyscy milczymy.

W następnych dniach we wsi jest już nieco spokojniej, ale rabunki i gwałty trwają jeszcze kilka tygodni. Rosjanie zabijają, gwałcą i rabują. Wielu mieszkańców Giedajt Rosjanie wywożą potem na wschód, na Syberię. W tym moich dwóch braci, siostrę i ojca. Anny i Franza już nigdy nie zobaczymy...

Gdzie pochowano ofiary?
1. Jedenaścioro z nich zostało pochowanych na cmentarzu we Wrzesinie (12 spoczywająca tam osoba zmarła na tyfus jesienią 1945 roku).
2. Trzynaścioro kobiet, dzieci i starców z Ełku pochowanych zostało zaraz za szkołą w Giedajtach, tuż za ogrodzeniem). Dwie osoby pochowano na polu.
3. Jeden z zastrzelonych został najprawdopodobniej pochowany w Jonkowie, gdzie mieszkali jego rodzice. Jego dom i inne domy w pobliżu zostały wysadzone w powietrze parę tygodni później, ponieważ Rosjanie mieli zamiar wybudować lotnisko polowe między Giedajtami i Jonkowem. Lotniska jednak nie zbudowano.
4. Trzech rannych żołnierzy niemieckich pochowano przy domu, w którym ich zastrzelono.

Kapliczka w Giedajtach








Komentarze (13) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. Kukacz #3047821 | 83.31.*.* 24 sty 2021 15:12

    A w stolicy województwa wciąż stoi pomnik wdzięczności Armii Czerwonej... Wdzięczności za co?! Moim zdaniem obecność pomnika postawionego ku czci oprawców Warmiaków i Mazurów jest plunięciem w twarz ofiarom gwałtów czerwonoarmistów i bliskim zamordowanych przez sołdatów niewinnych cywili. Ale to tylko moja opinia.

    odpowiedz na ten komentarz

  2. Kaiser #3047456 | 178.43.*.* 24 sty 2021 00:02

    Tak wygląda romans z (narodowym)socjalizmem. Wcześniej, czy później każdemu to bokiem wychodzi. Śmierć, głód, wojna i upokorzenie.

    Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz

  3. Kukacz #3047451 | 79.191.*.* 23 sty 2021 23:38

    A tymczasem w stolicy województwa stoi pomnik wdzięczności Armii Czerwonej... wdzięczności za co? Dla mnie to jak naplucie w twarz zgwałconym, zamordowanym mieszkańcom i mieszkankom Warmii i Mazur. Ale to tylko moje zdanie.

    odpowiedz na ten komentarz

  4. allenstein #3047406 | 88.156.*.* 23 sty 2021 21:32

    Rosjanie mordowali a szabrownicy Polscy kradli to co po ruskich zostało, piszę jako rodowity Warmiak rocznik 1941

    Ocena komentarza: warty uwagi (2) odpowiedz na ten komentarz

  5. Ja #3047380 | 84.171.*.* 23 sty 2021 20:49

    Tragedia , wojna ,ciężko o tum czytać , moim rodzice już nie żyją , brakuje mi informacji o części rodziny , u nas w domu temat wojna ,był tematem tabu .

    odpowiedz na ten komentarz

Pokaż wszystkie komentarze (13)
2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5