Na razie drzewa nie strzelają od mrozu

2014-12-09 10:09:48 (ost. akt: 2014-12-09 10:18:13)
Na razie drzewa nie strzelają od mrozu

Tunka – dwutysięczna wieś leżąca na dawnym trakcie handlowym pomiędzy Bajkałem a mongolskim jeziorem Kosogoł, została założona w 1676 r. W latach 1866-1875 była miejscem zesłania więźniów politycznych m.in. grupy 145. księży i zakonników aresztowanych w powstaniu styczniowym, w tym 7. z diecezji podlaskiej i 7. z sejneńskiej. Przebywał tutaj także Józef Piłsudski (mieszkał przy obecnej ulicy Rosyjskiej).

Niedziela, 30 listopada 2014 r.
Wstałem po godz. 6. W zasadzie krótko spałem. Nie mogłem zasnąć i w ogóle. Byłem podekscytowany wyjazdem. O godz. 7.20 przyjechali po mnie busem Gienadij z panią Marią, która złożyła mi życzenia imieninowe i podarowała piękny album o Buriacji.

Po drodze zabraliśmy pana Walentego, panią Anię i panią Ludmiłę. Okazało się, że dzisiaj pojedziemy do Arszanu, a dopiero jutro do Tunki i Nikolska. Wszystkie te miejscowości znajdują się blisko siebie w rejonie tunkińskim – 500 km od Ułan Ude. Dojazd do Arszanu zajął nam 9 godzin. Zatrzymaliśmy się w kilku miejscach. Mijane krajobrazy urzekały i radowały do tego stopnia, że zachowywałem się jak małe dziecko, którego wszystko dokoła interesuje i cieszy. Co kilkadziesiąt kilometrów zmieniała się pogoda. Przez pewien czas bywało słonecznie, później występowały silne opady śniegu i tak na zmianę. Drogi odśnieżane są na bieżąco, ale i tak tiry grzęzną w śniegu.

Na początku podróży (i później także) przy jednym ze świętych miejsc (oboo) Gienadij dokonał buriackiego obrzędu złożenia rytualnej ofiary duchom, ja zresztą też. Taki obrzęd przeprowadzają prawie wszyscy kierowcy, prosząc je o bezpieczną jazdę. Przy przydrożnych oboo zawsze leży dużo monet, szkła, kawałki jedzenia, zapałki. Z kieliszka wylewa się po kilka kropel alkoholu lub mleka, teoretycznie trzy, a resztę wypija.

Na okolicznych drzewach, na mojej kurtce i na Gienadija też siedziały duchy. Tak twierdziła pani Ania, która je widziała na fotografii. Były tam … rzeczywiście?! Chyba chciała mnie nastraszyć (?). Muszę o nich poczytać.

Po raz kolejny zobaczyłem jezioro Bajkał. Szosa i droga kolejowa przebiegają tuż przy brzegu, więc widoki przepiękne. Nad jeziorem unosiła się intensywna para wodna. Bajkał jeszcze nie „stanął” (czyli nie zamarzł) – tak tutaj mówią. Niezamarznięta woda w jeziorze otoczonym górami, pokrytymi śniegiem robi niesamowite wrażenie. Para skrapla się i tworzy nieznikającą mgłę. Woda w Bajkale zamarza zazwyczaj w styczniu, ponieważ zimne powietrze zabiera z wody ciepło na stosunkowo małej powierzchni.

Bajkał to jezioro tektoniczne, powstałe w wyniku wielkiego trzęsienia ziemi, zwane „Błękitnym okiem Syberii” lub „Syberyjskim morzem” i leżące na wysokości 456 m n.p.m. Liczy około 25 milionów lat i jest najstarszym jeziorem na świecie, a także najgłębszym (1642 m). Dno Bajkału znajduje się na głębokości 1186,5 m p.p.m. (największa światowa kryptodepresja – dno poniżej średniego poziomu morza). Jego długość wynosi 636 km, a szerokość waha się od 79 km w najszerszym miejscu do 25 w najwęższym. Wokół Bajkału rozciąga się 5 pasm górskich: Góry Bajkalskie, Góry Przymorskie, Góry Burguzińskie, Ułan-Burgasy i Chamar-Daban, które są najwyższe (Bajszynt-Uła 2995 m n.p.m.). Lustro wody zajmuje powierzchnię 31500 km2. Jezioro mieści w sobie 23000 km3 wody (1/5 światowych zasobów powierzchniowej wody słodkiej). Do Bajkału wpływa 366 rzek, w tym Selenga. Wypływa tylko jedna – Angara.

Droga do Arszanu prowadzi przez 160 kilometrowy odcinek obwodu irkuckiego. Wyjeżdżając z Kułtuka trzeba kierować się na zachód do miejscowości Tibelti, za którą jest już znowu Buriacja i tym samym Dolina Tunkińska. Rozciąga się ona na obszarze 190 km między górami Chamar-Daban i Sajanami. Stoki Chamar-Daban są łagodne i zalesione. Natomiast grzbiet Tunkińskich Golców skalisty i stromy. Przez szeroką, stepową dolinę płynie rzeka Irkut. Na tym obszarze jest płytka - o średniej głębokości do 1 m i szerokości do 250 m. Pomiędzy Arszynem a Tunką znajdują się wygasłe wulkany, które są pomnikami przyrody.

Do budowy drogi, którą jechaliśmy użyto tufu wulkanicznego (porowata skała osadowa). Mieszkańcami Doliny Tunkińskiej są w większości potomkowie Czyngis-chana. W 35 wsiach mieszka ponad 24 tys. osób. Ich tradycyjnym zajęciem jest rolnictwo i myślistwo. Przeważa hodowla bydła o pogłowiu wynoszącym około 12 tys. sztuk.

Dolina Tunkińska to także Tunkiński Park Narodowy, który zajmuje 11 836,62 km² i obejmuje swym zasięgiem całą powierzchnię rejonu tunkińskiego. Powstał on w 1991 r. Można tutaj zobaczyć listerię jajowatą i jaskier Greja - relikty trzeciorzędowe, a także marala (jeleń), kabargę (piżmowiec, zwierzę prehistoryczne podobne do kangura, najmniejszy przedstawiciel jeleniowatych), gronostaja i sobola oraz kątozęba syberyjskiego (traszka) i żabę mongolską. Ogółem w parku występuje 16 gatunków ryb, 4 gatunki płazów, 5 gatunków gadów, 237 gatunków ptaków, 47 gatunków ssaków i ponad 1000 gatunków roślin naczyniowych.

Przed godz. 17. przyjechaliśmy do Arszanu – celu naszej dzisiejszej podróży. Arszan (w języku buriackim oznacza leczniczą wodę) jest trzytysięczną turystyczno-kilmatologiczno-uzdrowiskową wsią położoną w Sajanach na wysokości 900 m n.p.m. u podnóża Tunkińskich Golców z najwyższym szczytem Zum-Bartoj (3110 m n.p.m.). Można w niej zażyć kąpieli wodoleczniczych i przejść kuracje. Nie skorzystaliśmy z tego, ale po kolacji (kawa, ziemniaki, sałatka warzywna, kawałki mięsa wieprzowego) poszliśmy do węglanowych źródeł mineralnych. Tutejsza woda, o takiej samej nazwie jak miejscowość, posiada wyjątkowe walory lecznicze. Arszańskie źródła zostały odkryte w 1900 r. przez miejscowych myśliwych.

28 czerwca 2014 r. z Tunkińskich Golców zeszła lawina błotno-kamienista, która zniszczyła m.in. budynek gimnazjum i teraz dzieci uczą się w jedynej już w tej miejscowości szkole na trzy zmiany, co jest bardzo uciążliwe. Dzień wcześniej była straszna ulewa, a rano około godz. 5. na miejscowość zaczęły spadać kamienie (jak przy wybuchu wulkanu) i popłynęło błoto. Wszyscy się bardzo przestraszyli i uciekali dokąd tylko mogli, i się dało. W górach występują ruchome głazy (tzw. kurumy), które przyczyniają się do powstawania tego typu lawin. Sajany są górami fałdowymi, zbudowanymi z gnejsów, łupków krystalicznych, kwarcytów, piaskowców, margli, granitu. Dzielą się na Sajan Wschodni (z Tunkińskimi Golcami) i Sajan Zachodni. Rzeźba polodowcowa, strome zbocza, lodowce, kotliny. Występuje roślinność stepowa, górska tundra i tajga.

W Arszanie nie było dostępu do internetu. Ale po raz pierwszy od trzech miesięcy włączyłem na kilka minut telewizor.
Na noc Gienadij przykrył plandeką samochód, bo o godz. 19. było już -30°C. Przy takiej temperaturze na wszystko trzeba uważać.

Poniedziałek, 1 grudnia 2014 r.
Gienadij wstawał w nocy dwa razy, żeby uruchomić silnik. Na zewnątrz było bardzo mroźnie, a w pokoju nie za ciepło. Chyba spałem. Po śniadaniu, które wspólnie przygotowaliśmy i po sprawdzeniu stanu samochodu pojechaliśmy do Tunki. Wieś bardzo mi się spodobała. Lubię stare drewniane domy i kolorowe okiennice. Jednych i drugich jest tutaj bardzo dużo. Tunka nie jest zwykłą wsią. Dla Polaków ma szczególne znaczenie, bo była miejscem zsyłek.

Pojechaliśmy do szkoły, gdzie najpierw spotkaliśmy się z jej dyrektorem, a później z młodzieżą ucząca się w klasach od IX do XI. Celem naszego przyjazdu było otwarcie wystawy rysunków Leopolda Niemirowskiego, a przy okazji zareklamowanie organizacji polonijnej i języka polskiego. Pani Maria przedstawiła sylwetkę Niemirowskiego i ogólną informację o działalności „Nadziei”. Z kolei pani Anna opowiedziała o kwartalniku „Pierwsze kroki”, wydawanym przez organizację i którego jest redaktorem oraz o swojej twórczości – pisze bajki, wiersze, utwory prozą. Bibliotece szkolnej podarowała kilka swoich książek. Pan Walenty – poeta, tłumacz literatury polskiej … tym razem pięknie zaśpiewał. A ja zabrałem uczniów w podróż po Polsce. Przedstawiłem (po rosyjsku) najważniejsze informacje o naszym kraju, w tym położenie geograficzne, ukształtowanie terenu, klimat, walory turystyczno-przyrodnicze, znanych i sławnych Polaków.

Po zajęciach przeprowadziłem krótki konkurs wiedzy o Polsce. Na zadawane pytania uczniowie udzielali w większości prawidłowych odpowiedzi. Każdy z nich otrzymał nagrodę.

Postać Niemirowskiego jest dość znana obwodzie irkuckim, w Buriacji mniej, stąd wystawa w Tunce znalazła się nieprzypadkowo. Leopold Niemirowski (1810-1883) – polski malarz, powstaniec listopadowy, zesłaniec syberyjski, badacz Syberii. W 1839 r. za działalność konspiracyjną (udział w powstaniu listopadowym) został skazany na karę śmierci, którą zamieniono na 20 lat katorgi na Syberii (Tobolsk, Usole, Irkuck). Pracował w warzelni soli. Ponadto uczył dzieci gubernatorskie rysunku i języka francuskiego. W 1841 i 1842 r. dwukrotnie skracano mu karę (po 5 lat), a rok później zwolniono z kary katorgi i przeniesiono na osiedlenie. Oddał się wówczas pracy malarskiej. Początkowo rysował ołówkiem i węglem, później farbami. Portretował polskich i rosyjskich zesłańców, miejscowych prominentów oraz członków ich rodzin. W 1844 r. Niemirowski został jednym z uczestników czternastomiesięcznej ekspedycji Rosyjskiego Towarzystwa Geograficznego badającej Kamczatkę i tereny zamieszkałe przez Koriaków, Jakutów i Czukczów. Jego rysunki zostały przekazane do Wielkiej Brytanii, gdzie sporządzono z nich staloryty, wykorzystywane do druku. W 1856 r. ukazał się album „Podróż po Wschodniej Syberii” z rysunkami Leopolda Niemirowskiego. Rok później darowano mu karę na mocy amnestii i zamieszkał w Irkucku. Odbywał wyprawy do wschodnich rejonów Rosji. Pod koniec życia powrócił na Wołyń. Swoje prace prezentował na wystawach w Paryżu i w Warszawie.

Kopie prac Niemirowskiego wystawiano m.in. w Irkucku, Ułan Ude, Kiachcie, a teraz w szkole w Tunce. Jego pejzaże ukazują autentyczną przyrodę syberyjską jeszcze nie skażoną działalnością człowieka oraz przedstawicieli autochtonicznych ludów Syberii Wschodniej, ich odzież i sprzęty, które mają dzisiaj ogromną wartość etnograficzną. Porównałem jego rysunki z widokami, które miałem przed oczami – Dolina Tunkińska jest wiernie odtworzona.

Po otwarciu wystawy spotkaliśmy się z nauczycielami i kilkoma osobami polskiego pochodzenia. Było to spotkanie bożonarodzeniowe (!).
Tunkińska szkoła jest nowa, zbudowana z cegły; stara była drewniana (znajduje się obok). Budynek niszczeje, otwory po oknach zabite deskami. Pozostało kilka okiennic, które wykonał jeden z polskich zesłańców, ks. Dobrowolski i ozdobne wykończenie krawędzi szczytowych.
W szkole znajduje się niewielkie interesujące muzeum, które powstało dzięki ogromnemu zaangażowaniu nauczycielki historii (wygrała konkurs w ramach grantu). Jest w nim wiele polskich akcentów: medale, banknoty, fotografie, przedmioty codziennego użytku.

Zasugerowałem nauczycielce, żeby sfotografowała z uczniami wszystkie okiennice we wsi (w każdym domu są inne – rozmiar, kształt i kolor) i wykonała album. Mógłby to być projekt edukacyjny.

Tunka – dwutysięczna wieś leżąca na dawnym trakcie handlowym pomiędzy Bajkałem a mongolskim jeziorem Kosogoł, została założona w 1676 r. W latach 1866-1875 była miejscem zesłania więźniów politycznych m.in. grupy 145. księży i zakonników aresztowanych w powstaniu styczniowym, w tym 7. z diecezji podlaskiej i 7. z sejneńskiej. Przebywał tutaj także Józef Piłsudski (mieszkał przy obecnej ulicy Rosyjskiej).

Księża żyli w odosobnieniu, pod policyjną kontrolą, ale z pewnym zakresem wolności w obrębie wsi i samej wspólnoty. Nie wolno im było odprawiać mszy św., ale i tak czynili to po kryjomu. Mogli pracować, uczyć się i spotykać. Otrzymywali od władz, często nieregularnie, do 6 rubli miesięcznego karmowego. Początek ich pobytu w Tunce był bardzo ciężki, ponieważ brakowało jedzenia, funduszy, a wioskę nawiedziła epidemia tyfusu. Wiosną 1866 r. zmarł pierwszy duchowny – ks. Szymon Janikowicz ze Żmudzi. Jednak wkrótce duchowni pokonali wiele przeszkód i potrafili się zjednoczyć w sprawach życia codziennego. Ze wspólnego kapitału utworzono spółkę i sklep „Artel”, założono na własne potrzeby aptekę, obsiewano i uprawiano wspólnie pola. Sklep stał się nawet konkurencją dla miejscowych i przynosił zyski. Większość duchownych podejmowała na własną rękę różne prace rzemieślnicze. Księża stali się m.in. introligatorami, krawcami, szewcami, rolnikami, rzeźnikami, wytwórcami cygar i papierosów, rybakami, cukiernikami. Uprawiali przydomowe działki warzywne i kwiatowe. Niektórzy dorobili się własnych gospodarstw i domów, kilku miało własne sklepy. Ks. Rafał Drewnowski (w okresie późniejszym został dyrektorem szpitala w Minusińsku) i Ludwik Czajewicz zajmowali się leczeniem.

Księża uczyli się języków, zgłębiali teologię, filozofię, historię, przyrodę, etnografię. Niektórzy malowali, rzeźbili, pisali wiersze i powieści. Ks. Franciszek Szmejter z Pułtuska zajmował się botaniką i tworzył zielnik miejscowej flory. Dzielili się oni z innymi swoją wiedzą i badaniami. Po roku 1870 (kolejne carskie amnestie) wieś się wyludniała. W latach 1876-1877 zostało w niej 6. duchownych. Pozostali opuścili Syberię, ale nie zostali uwolnieni – odbywali łagodniejszy etap zesłania w europejskiej części Rosji. 15 duchownych zmarło. Pochowano ich na cmentarzu w Nikolsku, 3 kilometry od Tunki, gdzie złożyliśmy wieniec i zapaliliśmy znicze. Przyczynami śmierci było wycieńczenie psychiczne i fizyczne, choroby, a także bezustanna tęsknota za rodzinnymi stronami. Ks. Drewnowski i ks. Klimkiewicz zostali na Syberii dobrowolnie.

W Tunce nie ma ani kościoła katolickiego, ani kaplicy. Jest tylko jedna cerkiew z 1912 r. Dawniej znajdowało się w niej 12 cerkwi i 3 dacany.

W domu z 1867 r., w którym obecnie mieści się punkt apteczny, sfotografowałem, za zgodą pani aptekarki zabytkowy piec w kształcie rombu (rzadkość) wymurowany z cegły szamotowej. Ulokowany jest on pośrodku domu i ogrzewa jednocześnie wszystkie pomieszczenia.
Dolinę Tunkińską opuszczałem ze smutkiem i z nadzieją, że do niej jeszcze kiedyś wrócę. Po 9. godzinach jazdy byliśmy z powrotem w Ułan Ude. Tutaj też -30°C.

Wtorek, 2 grudnia 2014 r.
Temperatura powietrza o godz. 9. rano wynosiła -28°C. Od godz. 10. do 21.30 prowadziłem zajęcia, praktycznie bezustannie. Miałem tylko czas na wypicie kawy, zjedzenie śniadania i przejście z Domu Polskiego do Domu Przyjaźni Narodów.

Pani Adeli bardzo podoba się kolejne słowo „helikopter”. Stwierdziła, że jest wspaniałe i miłe. Powtarzała je kilkakrotnie.

Część drewnianych budynków w mieście jest zapadnięta i przekrzywiona. Spowodowane jest to utrzymującą się nieciągłą wieczną zmarzliną wyspową, której miąższość wynosi od 20 do 130 m. Chodzę po tej zmarzlinie.

Środa, 3 grudnia 2014 r.
Doba rozregulowała mi się już na dobre, bo wczorajszą obiadokolację jadłem dzisiaj w nocy - po godz. 1. Włodzimierz Wysocki śpiewał: „Rany boskie, wolniej konie! Rany boskie, wolniej …”. Pewnie coś w tym jest.
Zajęcia przeszły spokojnie i twórczo.
Z domu wyszedłem tylko po to, żeby wynieść śmieci. Nie mam czasu na spacery. Za oknem temperatura normalna -22°C.
Napisałem scenariusz spotkania bożonarodzeniowego i ogłosiłem dwa konkursy: na miniaturową choinkę (przestrzenną, do 25 cm wysokości) i na aniołka bożonarodzeniowego (przestrzennego, do 20 cm wysokości). W zeszłym roku uczniowie wykonywali szopki.

Czwartek, 4 grudnia 2014 r.
Zajęcia prowadziłem od godz. 10. do 20. W jednej z grup zajmowaliśmy się tematyką związaną z wybrzeżem polskim. Oprócz słownictwa typu morze, fala, falochron, brzeg, plaża, zapoznałem uczniów z polskimi portami morskimi, stoczniami i walorami przyrodniczymi wybrzeża.
Dzisiaj zapisała się do naszej polskiej społecznej szkoły nowa osoba, pan Andrzej. Na zajęcia może uczęszczać tylko po pracy, czyli po godz. 18. Ustaliliśmy, że będzie to piątek.

Z panią Marią uzgodniliśmy termin ferii świąteczno-zimowych. Rozpoczną się one 25 grudnia a zakończą 4 stycznia. Będą to moje pierwsze wolne dni od chwili przyjazdu do Ułan Ude. Ale wolne tylko od zajęć języka polskiego, ponieważ będę pomagać w przygotowaniu wigilii, spotkania bożonarodzeniowego i jasełek. Z Anią pojedziemy nad Bajkał, do tajgi i w góry.

W okresie świątecznym i poświątecznym będziemy mieli gości z Polski (otwarcie wystawy o Janie Karskim i koncert organowy).

Piątek, 5 grudnia 2014 r.
Wpłynęła kolejna wpłata na organizację spotkania bożonarodzeniowego dla Polonii w Ułan Ude (z Olecka).

O godz. 9. na zajęcia przyszedł Sasza. Był cały zziębnięty. Nie zdziwiłem się, bo na zewnątrz niska temperatura: -29°C. A śniegu odrobina. Na razie drzewa nie strzelają od mrozu, ale to tylko kwestia czasu.

Zajęcia jak zwykle przez cały dzień.

Sobota, 6 grudnia 2014 r.
Lekcje od godz. 10. do 19., w tym pierwsze spotkanie związane z przedstawieniem jasełkowym – rozdanie ról (wystąpi 14 osób). Jasełka będą krótkie, ale zawierające istotę Narodzenia Pańskiego.

Grupa najmłodsza – dzieci od 3. do 7. lat staje się coraz bardziej zdyscyplinowana. Tematem dzisiejszych zajęć były naczynia, sztućce i wyrazy: pusty, pełny. Dzieci nalewały dzbankiem wodę do szklanki, kubka i filiżanki, a następnie ją wylewały. Nazywały przy tym aktualny stan np. szklanka jest pusta; duża szklanka jest pusta; mała szklanka jest pełna i stoi na stole; to jest mój kubek, on jest zielony i pełny … Uczniowie w tym wieku bardzo lubią pląsy, piosenki i wierszyki. Chętnie biorą udział w zabawie.

Dzisiaj odbyło się wielkie sprzątanie w Domu Polskim, takie przedświąteczne. Zawieszono nowe firanki i zasłony. Dzieci ubrały choinkę.

Jutro pójdę do kościoła, do bani i nigdzie więcej. Skończył mi się szampon przywieziony z Polski.

Niedziela, 7 grudnia 2014 r.

Ale ciepło, tylko -22°C.

Po mszy poszedłem do Absolutu i zrobiłem solidne zakupy. Kupiłem m.in. patelnię za 169 rubli (10,50 zł), małą poduszkę za 143 ruble (8,90 zł), mydło z dziegciem za 16 rubli (1 zł), całego kurczaka z rożna za 163 ruble (10,10 zł).
Bilet do bani podrożał od 1 grudnia o 30 rubli – ze 170 do 200 rubli (12 zł). Wyjątkowo nie było dzisiaj „krzykliwego” łaziebnego. Było za to aż dwóch Buriatów w różowych klapkach i trzech w fioletowych. Fioletowego koloru też nie lubię. Temperatura w pariłce „zamiecziatielna”, jak mówią Rosjanie (102°C). Znowu ktoś mnie wychłostał brzozowymi rózgami. Myłem się brązowym mydłem z sosny smołowej – dymny aromat. Często myją się nim myśliwi, aby zatuszować zapach podczas polowań – ja, żeby je wypróbować. I już wiem, że więcej go nie kupię.
Zrobiłem duże pranie.
Wieczorem słuchałem rosyjskich piosenek w wykonaniu Łarisy Doliny (Лариса Долина) i Jelieny Wajengi (Елена Ваенга).

Poniedziałek, 8 grudnia 2014 r.
Przy Rosyjskim Teatrze Dramatycznym ustawiono niewysokie ogrodzenie wykonane z lodowych bloków. Wygląda pięknie.
Na zajęciach w grupie dla zaawansowanych rozmawialiśmy na temat postępowania w nagłych wypadkach, kogo i jak o tym informować oraz o specjalnościach lekarskich. Gramatyka obejmowała zaimki nieokreślone. Uczniowie są bardzo otwarci. Podają ciekawe przykłady, o których sam nigdy bym nawet nie pomyślał.
Wczoraj kupiłem patelnię, ale zapomniałem o drewniane łopatce. Dzisiaj byłem w kilku sklepach i nie znalazłem. Jutro będę w centrum, więc może tam ją dostanę.

Szkoda, że pani Olga wyjeżdża z dziećmi na święta i Nowy Rok do rodziny w Moskwie. Pięknie śpiewa kolędy i pomaga mi we wszystkim.
W dzień było dość ciepło: -25°C, ale i tak chodziłem jak pelikan.
Wieczorem szukałem w internecie ciekawego miejsca nad Bajkałem, do którego moglibyśmy pojechać z Anią po świętach. W grę wchodzi południowo-wschodni brzeg jeziora – miejscowość Griemiaczinsk, Turka, Goriaczinsk lub Maksimicha. Ceny za dobę w całorocznych bazach turystycznych wahają się od 600 rubli od osoby bez wyżywienia do 1500 (94 zł) z wyżywieniem. Jedzenie raczej weźmiemy ze sobą z Ułan Ude, bo nie planujemy siedzenia w hotelu. Od świtu do zmroku będziemy poznawać Bajkał, okoliczną tajgę i góry.

Ania obiecała przywieźć z Polski nagrody do 2. konkursów, które ogłosiłem. Jak dobrze, że mam przyjaciół w Olecku i w Częstochowie.
Znowu przez moją głowę przewijają się, przechodzą i są w niej słowa jednego z moich ulubionych poetów – Czesława Miłosza, który w swoim wierszu pisał: „W mojej ojczyźnie, do której nie wrócę/Jest takie leśne jezioro ogromne/Chmury szerokie, rozdarte, cudowne/ (…)”.


Andrzej Malinowski
Profil Andrzeja Malinowskiego
Andrzej Malinowski z Judzik koło Olecka to znany podróżnik, który tym razem wyruszył do Buriacji (Federacja Rosyjska), aby wspomagać działalność polonijną, uczyć języka polskiego, historii i geografii Polski oraz podtrzymywać wśród miejscowych Polaków poczucie tożsamości z ojczyzną przodków.


Źródło: Artykuł internauty