Polonijny początek roku szkolnego w Buriacji

2014-10-11 22:19:36 (ost. akt: 2014-10-13 00:10:35)
Polonijny początek roku szkolnego w Buriacji

Autor zdjęcia: AM

Coraz bardziej wrastam w działalność polonijną, która daje mi olbrzymią satysfakcję i zadowolenie. Kontakty z miejscowymi Polakami budują mnie całego. Jak to dobrze, że jestem we właściwym miejscu we właściwym czasie.

Środa, 8 października 2014 r.
Wpłynęła kolejna wpłata (z Olecka) na zorganizowanie spotkania Bożonarodzeniowego dla członków „Nadziei” w Ułan Ude.
Zajęcia minęły jak zwykle szybko i w przyjaznej atmosferze. Tematyka różnorodna: Praca – czas pracy, obowiązki, wynagrodzenie, urlop; Monika Olejnik i Szymon Majewski – ich programy i spotkania z ludźmi. Dużo czasu poświęcam gramatyce. Na przykład starsze osoby wolą, żeby podawać im konkretne definicje, reguły, zasady i je porównywać z językiem rosyjskim. Chcą też śpiewać, spotykać się niekoniecznie tylko na zajęciach, oglądać polskie filmy i słuchać piosenek.

Wieczorem odbyła się kolejna próba piątkowego przedstawienia. Było znacznie lepiej niż ostatnio, chociaż nie wszyscy znają na pamięć swoje role. Trochę się martwię. Pierwszy raz na próbie pojawiła się Ewelina.
Coraz bardziej wrastam w działalność polonijną, która daje mi olbrzymią satysfakcję i zadowolenie. Kontakty z miejscowymi Polakami budują mnie całego. Jak to dobrze, że jestem we właściwym miejscu we właściwym czasie.
Muszę przykręcić kurki przy kaloryferach, bo w domu jest bardzo ciepło. I napisać tekst dyktanda dla organizacji polonijnej w Ufie. Mam dużo tłumaczeń.

Jutro rano zaśpiewam (naprawdę), tak jak Ryszard Rynkowski:
„Dzisiaj będzie dobry dzień, dzisiaj będzie dobry dzień.
Przestań już się jeżyć, przeżyj ten świetny dzień.
Dzisiaj będzie dobry dzień, dzisiaj będzie dobry dzień.
Wysuń nos spod kołdry, dzień dobry - to ja głos nadziei twej.”
Wiem, że jutro będzie dobry dzień, tylko nos spod kołdry wysuwam po godz. 8. Codziennie planuję, że wstanę po siódmej. Jednak nigdy mi się to nie udało. Gdybym szedł spać normalnie, a nie o 1. czy 2. w nocy, wtedy na nogach byłbym nawet przed godz. 7. A tak…?!

Czwartek, 9 października 2014 r.
Wszystkie zajęcia prowadziłem w Domu Polskim. Z panią Olgą przez dwie godziny zajmowaliśmy się … twarzą. Zgrupowałem słownictwo dotyczące twarzy, grymasów, powiedzeń. Bogactwo słów, wyrażeń i zwrotów trochę zakręciło pani Oli w głowie, ale twarz miała radosną. Jestem przekonany, że zapamięta z lekcji bardzo dużo. W podsumowaniu zadałem jej m.in. pytanie: „Dlaczego babcia ma smutek na twarzy?”, na które odpowiedziała: - „Babcia ma smutek na twarzy, ponieważ życie nie dało i nie sprawiło jej radości”. Głęboka refleksja. A mi chodziło tylko o udzielenie odpowiedzi na podstawie zwykłego obrazka w książce. W tym momencie przypomniała mi się piosenka „Twarze, twarze”. Poszukałem jej w internecie i włączyłem. Najpierw w wykonaniu Michała Bajora, a później Ireny Santor.
Nieoczekiwanie pani Ola zaczęła nucić słowa piosenki, tak zwyczajnie z potrzeby chwili (z wykształcenia jest muzykiem). Pierwszy raz ją dzisiaj usłyszała. Zdecydowanie spodobało się jej wykonanie Ireny Santor.

W jednej z grup rozmawialiśmy na temat nakrywania stołu. Uczniowie poznali nazwy naczyń i sztućców używanych podczas posiłków oraz ich rozmieszczenie na stole. Wszystkich rozbawił wiersz Jana Brzechwy „Talerz”: „Kto zgłębi z was, jak należy,/Czy talerz stoi, czy leży? Odrzecze stół: - Drodzy moi,/kto nie ma nóg, ten nie stoi.”(…)
Najczęściej samodzielnie przygotowuję materiały do zajęć. Nie wszystkie podręczniki są dostosowane do potrzeb uczących się. Uczę „globalnie”, co daje oczekiwane efekty – mi i uczniom.

Jutro przedstawienie. Porażka albo sukces. Pewnie z tego powodu nie będę mógł dzisiaj zasnąć.

Piątek, 10 października 2014 r.
Sukces! Ryszard Rynkowski miał rację – dzisiaj był dobry dzień, opłaciło się, przeżyłem dobry dzień, głos nadziei mej, pomimo że przez cały czas padał deszcz ze śniegiem.

O godz. 18. w Domu Przyjaźni Narodów odbyła się inauguracja polonijnego roku szkolnego 2014/2015. Prowadzącym był Żenia Siemionow. Przed występem moi uczniowie trochę się denerwowali, mieli tremę i do ostatniej chwili powtarzali teksty. W pierwszej części recytowali wiersze, zaśpiewali dwie piosenki i przedstawili scenkę, w której pociąg wiózł dzieci do szkoły. W przerwie wystąpienia osobiście stanąłem przed publicznością i …wcieliłem się w aktora. Wykonałem monodram na podstawie prozy Jarosława Iwaszkiewicza.

Mój monolog nie miał końca. Pokazałem chyba wszystkie swoje umiejętności. Bardzo się starałem. Największe brawa dostałem za gest rzucenia rękawiczki na scenę i później jej podjęcia. Kiedy popisywałem się na scenie uczniowie przygotowywali się do inscenizacji wiedząc, że … Na całym kaszubskim wybrzeżu nie było większego psotnika i urwisa od Mikołajka. Ludzie prosili, tłumaczyli, grozili... na próżno. Nie było żadnej rady na chłopaka. – Tak rozpoczęło się przedstawienie „Bursztynowej korony”, w której byłem narratorem. Mikołajek, Dziewczyna Hanka, Mama, Babcia, Panna Wodna, Nimfy, Król, Drzewo i Jaskółka – to polonijne talenty. Każde z nich dało z siebie wszystko i grało z niesamowitym wcieleniem się w postać.

W dalszej części spotkania wystąpił zespół wokalno-chóralny „Nadzieja” oraz zespół taneczny „Akwarele”.

Pani Maria w imieniu wszystkich miejscowych Polaków złożyła mi życzenia z okazji zbliżającego się Dnia Edukacji Narodowej. Otrzymałem kwiaty i to, co sprawiło mi ogromną radość – książki, bajki i albumy o Buriacji (w języku rosyjskim i buriackim). Usłyszałem od niej i innych osób wiele ciepłych słów. Wszyscy byli pod wrażeniem mojego monologu. Niektórzy pytali kiedy mam zajęcia, bo się chcą na nie zapisać. Od 82-letniej pani Augusty otrzymałem w prezencie rysunek, wykonany przez nią samą specjalnie dla mnie – Dzikie gęsi na gnieździe.

Pani Augusta mówi o sobie, że jest Rosjanko-Polko-Niemką. Rysować zaczęła dość późno, bo pół roku temu (uśmiechała się, kiedy o tym mówiła). Podarowała mi też tekst piosenki pt. „Moja dusza śpiewa” i stwierdziła, że jej mnie nauczy. Jej córka, pani Lena przyznała się, że dopiero dzisiaj, a kontakt z Polakami ma już od kilkunastu lat, usłyszała melodyjność języka polskiego.

Nie mogę się teraz zatrzymać … ani chwili tej dać odejść w mgłę i zatrzymać zegara w pół kroku, jak śpiewa Magda Umer. To wszystko zobowiązuje do jeszcze większych działań z mojej strony.

Jutro późnym popołudniem w Domu Polskim organizuję spotkanie z uczniami. Będzie tzw. „czajepicie”. Dostałem od pani Marii pieniądze na zakup herbaty, tortu, napojów i słodyczy w podziękowaniu uczniom za ich udany występ i dostarczenie publiczności wielu pozytywnych wrażeń.
Zabieram się teraz za pisanie scenariusza do bajki „Złota kaczka”. Za półtora miesiąca „powieziemy ją” na festiwal do Tomska.
Wpłynęła kolejna wpłata (z Kukowa) na organizację spotkania Bożonarodzeniowego dla Polonii w Ułan Ude.

Andrzej Malinowski (notatka nr 20)

Andrzeja Malinowski
z Judzik koło Olecka to znany podróżnik, który tym razem wyruszył do Buriacji (Federacja Rosyjska), aby wspomagać działalność polonijną, uczyć języka polskiego, historii i geografii Polski oraz podtrzymywać wśród miejscowych Polaków poczucie tożsamości z ojczyzną przodków.


Ten tekst napisał dziennikarz obywatelski. Więcej tekstów tego autora przeczytacie państwo na jego profilu: Buriacja