Czy mnie jeszcze pamiętasz?

Czy mnie jeszcze pamiętasz?

Autor zdjęcia: Weronika Makar

— Czesiek to był "pierwyj paren na dieriewnie" (pierwszy chłopak na wsi). Tak mówiono o nim na wsi — z dumą w głosie opowiada o młodym Czesławie Niemenie pani Halina, niewidoma staruszka. To pierwsza osoba, którą spotkałam w białoruskich Starych Wasiliszkach, gdzie urodził się Niemen.

Przez okno autobusu zauważam na horyzoncie kościół z czerwonej cegły, zbudowany w gotyckim stylu i usytuowany na niewielkim wzgórzu. Już z daleka było widać, że wielkości może mu pozazdrościć nie jeden kościół. Jeszcze kilka kilometrów i mój przystanek Stare Wasiliszki. Wysiadam z autobusu przesiąkniętego socjalizmem i w tej samej chwili czuję powiew świeżego powietrza.

Na przystanku siedzi staruszka w jaskrawo granatowej chuście. Siadam obok niej. — Pani przyjechała do muzeum Czesława Niemena? — pyta kobiecina. Nie zdążyłam odpowiedzieć, gdy staruszka zagaduje: — Gdy ktoś do nas przyjeżdża to, albo do jego muzeum albo odwiedzić swoją rodzinę. Mało nas tu już zostało. Około 30 osób.

— Jaki był Czesław Niemen w młodości? — pytam. Staruszka wskazuje mi kulą jego dom i dorzuca: — Proszę tam iść... On był za inteligentny jak na wieś. To był „pierwyj paren na derevne". Dziewczyny latały za nim.
Stoję pod drzwiami domu Niemena i czytam: "Proszę dzwonić. Będę za 5 minut". To dom, gdzie do 1958 roku mieszkała cała rodzina Wydrzyckich — czytam na tabliczce obok drzwi.

Nie minęło pięć minut, gdy przewodnik Włodzimierz Sieniuta podjechał samochodem pod same drzwi.
— W ubiegłym roku odwiedziło muzeum około dwóch i pół tysiąca osób, w tym roku będzie mniej więcej trzy tysiące — opowiada pan Włodzimierz, otwierając drzwi domu Czesława Niemena.
W ten słoneczny wrześniowy dzień jestem jedynym gościem.


Widok na Stare Wasiliszki

Złote ręce


Otwierają się drzwi i patrzy na mnie sam Czesław Niemen z ogromnego czarno-białego zdjęcia na ścianie. — Staram się przynosić tu zawsze świeże kwiaty — mówi Włodzimierz Sieniuta, wskazując bukiet pod portretem. — Rok temu było mało śniegu, dlatego nawet zimą przynosiłem tu paprocie.
Pokazuje kolejne drzwi. — Przejdziemy do tej części domu, gdzie ojciec Czesława Antoni i jego wujek Wiktor mieli warsztat, gdzie robili buty i zbroje dla koni. Nawet z Wilna przychodziły zamówienia — zaznacza.

Antoni Wydrzycki oprócz robienia zbroi dla koni, potrafił — razem z bratem — remontować wszystkie muzyczne instrumenty. Naprawił również organy w kościele. Sam zrobił do nich rurki. — Specjaliści z Moskwy, którzy przyjechali tu po wielu latach, by odremontować organy, bardzo się dziwili, bo te własnoręcznie robione przez ojca Czesława rurki do organów nie fałszowały — opowiada pan Włodzimierz.
Złote ręce ojca dawały utrzymanie rodzinie Wydrzyckich.

— Czesław jako pierwszy w całym powiecie mógł się pochwalić rowerem, a trochę później również motocyklem.
Włodzimierz Sieniuta wyjmuje z szafy dwie pary butów, męskie i damskie, robione przez Wiktora Wydrzyckiego. — Mają 60 lat. Dzisiejsze buty nie przetrwają tyle lat — mówi.
Jakub Wydrzycki, dziadek Czesława, zbudował ten dom dla dwóch synów na przełomie lat 1917 i 1918 roku. W lewej części był warsztat, a prawa część była mieszkalna. I mieszkali tu do 1958 roku, gdy ojciec Czesława zdecydował, że z całą swoją rodziną wyjedzie do Polski. Jego brat Wiktor w tym czasie przeprowadził się do domu żony. — Nikt nie wie, jaka była dokładnie przyczyna. Czy był to jakiś przymus, bo wtedy również zamknięto kościół, czy tylko dlatego, że byli Polakami i tęsknili za Polską — opowiada pan Włodzimierz.

Dom, w którym mieszkała rodzina Wydrzyckich, dziś muzeum poświęcone artyście
Dom, w którym mieszkała rodzina Wydrzyckich, a w którym dziś znajduje się muzeum artysty

Zaczęły przyjeżdżać tłumy


Dom został sprzedany. Do 1989 roku mieszkała w nim inna rodzina. Gdy starsi umarli, a młodzi wyjechali do miast, powstał tam sklep. Istniał do czasów pierestrojki. Później przez 15 lat stał pusty.
— Zawalił się w jednej części dach, zapadła się podłoga, płot leżał. Wszystko wymagało kapitalnego remontu — mówi pan Włodzimierz. — A po śmierci Czesława pojawiło się zainteresowanie wśród fanów. Skąd pochodził ten znakomity śpiewak? Zaczęły przyjeżdżać tłumy. I tak pojawił się pomysł o powstaniu muzeum. Ale nie mogliśmy otworzyć muzeum, bo nie mieliśmy eksponatów. Powstał klub muzeum. Był rok 2010. I wtedy zaczęliśmy zbierać eksponaty.

Przewodnik nie ukrywa, że większość rzeczy w domu to nie są przedmioty z domu dzieciństwa Czesława Niemena. W większości to rekonstrukcja ze zdjęć i wspomnień przyjaciół rodziny. — Ludzie z całej wioski przynosili nam rzeczy z okresu życia rodziny Wydrzyckich — mówi pan Włodzimierz. — Niektórzy mieli oryginalne rzeczy z ich domu, m.in. szafę serwantkę w kuchni. Gdy państwo Wydrzyccy wyjeżdżali do Polski, niektóre rzeczy rozdawali po sąsiadach.
Płyty, książki, wspólne zdjęcia, gitarę, patefon przywieźli znajomi, koledzy i fani Czesława Niemena.
— Rok temu odwiedziła muzeum żona Czesława Małgorzata z córką Natalią, co było dla nas wielką radością — wspomina pan Włodzimierz.

Przewodnik muzeum Włodzimierz Sieniuta
Przewodnik Włodzimierz Sieniuta: — W ubiegłym roku odwiedziło muzeum około dwóch i pół tysiąca osób, w tym roku będzie mniej więcej trzy tysiące

Robotnicy słuchali śpiewu


Przechodzimy do mieszkalnej części domu. Od razu rzuca się w oczy duża liczba zdjęć. Z lat dzieciństwa Czesława, jego młodości. Czas zatrzymał się na tych zdjęciach. Włodzimierz Sieniuta włącza stary patefon z płytą Niemena. W tle słychać słowa jednej z jego piosenek "do dni dzieciństwa wraca moja myśl, w marzeniach moich żyje rzeka ta..", a przewodnik zaczyna opowieść:
— Czesław Niemen śpiewał od dziecka. Nie tylko w chórze w kościele czy na różnych szkolnych występach, ale również idąc do szkoły. — To była dwukilometrowa droga do szkoły do sąsiedniej wsi Wasiliszki — opowiada przewodnik. — Wracając ze szkoły Czesiek zawsze śpiewał razem z kolegami. Nawet robotnicy w polu zostawiali swoje prace i stali zasłuchani w ich śpiewie.

Jedno ze zdjęć przysłała pani Nina, koleżanka Czesława z podstawówki.
— Napisała nawet dla niego wiersz, bo jest bardzo dumna, że siedziała w jednej ławce ze znanym muzykiem — opowiada pan Włodzimierz. — Mówiła, że już w podstawówce dobrze grał na muzycznych instrumentach, choć nigdzie się tego nie uczył.
W 1954 roku Czesław dostał się do szkoły muzycznej w Grodnie, ale po roku wyrzucono go za złe zachowanie. — Szkoła nigdy nie wie, co robić z genialnymi dziećmi, z tymi, które wyróżniają się wśród innych — zaznacza pan Włodzimierz.
Czesław Niemen miał również inne talenty. Bardzo ładnie malował i uwielbiał robić zdjęcia. — Na poddaszu domu ojciec zrobił mu ciemnię fotograficzną.

Rodzice Czesława - Hanna i Antoni Wydrzyccy
Rodzice: Hanna i Antoni Wydrzyccy, 1956 r.

Pierwsza miłość


Na jednym zdjęciu widzę Czesława, siedzącego w środku i otoczonego przez dziewczyny w białych strojach. — Która to Maria, pierwsza miłość Czesława? - pytam przewodnika.
— Ta, której świecą się oczy. Zakochane oczy zawsze można rozpoznać — odpowiada pan Włodzimierz. — W ogóle historia ich miłości sama w sobie jest oddzielną opowieścią. Otóż był 1958 rok. Dzień przed wyjazdem rodziny Wydrzyckich do Polski, Czesiek, jak jego nazywano, przyprowadził do domu Marysi osobę z urzędu powiatowego, by wziąć ślub z wybranką. — Rodzice byli przeciwni temu związkowi. Czesław miał dopiero 19 lat, a cała rodzina zamierzała wyjechać do Polski — opowiada pan Włodzimierz.

Następnego dnia, gdy rodzina zbierała się w drogę do Polski, zauważono, że nie ma Cześka. — Został na noc poślubną, ale wrócił — uśmiecha się pan Włodzimierz. — Rodzice z siostrą jechali samochodem, a on motocyklem.
Nie minęło piętnaście minut od pożegnania, nawet jeszcze nie wszyscy zdążyli rozejść się po swoich domach, jak Czesiek wrócił do domu. Poleciał do siebie na poddasze, bo zapomniał rysunku. Była na nim Marysia.
Maria, wówczas już żona Czesława, nie mogła pojechać z nim. Według niektórych mieszkańców, przepłakała trzy dni i trzy noce. — Teraz nikt nie załatwi formalności w jedną noc, a w tamtych czasy było o wiele trudniej — zaznacza mój przewodnik. — Przyjechała do Czesława dopiero po roku i rozpoczęła studia medyczne w Gdańsku.

Czesław Niemen (trzeci z lewej) z przyjaciółmi i narzeczoną Marią — pierwsza z lewej
Czesław Niemen (trzeci z lewej) z przyjaciółmi i narzeczoną Marią — pierwsza z lewej

Taksówką w rodzinne strony


Czesław Niemen nigdy nie wstydził się tego, że pochodził z małej wsi. — W każdym z wywiadów mówił, że pochodzi ze Starych Wasiliszek, choć mało kto wiedział, gdzie to jest — opowiada Włodzimierz Sieniuta. — Nauczył mnie w ten sposób, że nigdy nie można wstydzić się swojego miejsca urodzenia. Może też dlatego Czesław przyjął pseudonim "Niemen" od rzeki, która płynie przez całą Grodzieńszczyznę.

— Co to za zdjęcie? — pytam przewodnika, wskazując fotografię, na której Czesław Niemen siedzi na kamieniu.
— Z ostatniej jego wizyty w rodzinnej wiosce. Był rok 1979. Czesław Niemen występował w Moskwie. Miał 24 godziny przerwy, nie poszedł na spotkania z fanami, lecz... wziął taksówkę i wyruszył do Starych Wasiliszek. Przyjechał tu na kilka godzin, by spotkać się z bliskimi i posiedzieć na kamieniu nad rzeczką, która przepływała za jego domem.
Na jednym ze zdjęć widzę Czesława Niemena z dziennikarką. — To był rok 1972. Czesław występował wtedy w Mińsku i Wiera Sawina przeprowadzała z nim wywiad — opowiada pan Włodzimierz. — Młoda dziennikarka zakochała się w jego piosenkach, w jego filozofii życia. Po wielu latach nakręciła o nim film dokumentalny i cały czas pomaga naszemu muzeum.

Rysunek Niemena — przestawia narzeczoną Marię. Autograf cyrylicą
Rysunek Niemena — przestawia narzeczoną Marię. Autograf cyrylicą

Ona w kościele


Idę do Weroniki Markiewicz, koleżanki Jadwigi, siostry Czesława. — Mieszka w tym drewnianym domu — wskazuje. Zdejmuję sznurek z furtki, pukam do drzwi. Nikogo nie ma, tylko szary kot plącze się między moimi nogami. Wracam się, a zza sąsiedniego płotu krzyczy do mnie sąsiadka pani Weroniki: — Ona w kościele!
Trudno. Mam jeszcze kilka godzin do powrotnego autobusu, dlatego idę do kościoła św. Piotra i Pawła, gdzie ochrzczono Czesława Niemena.
W Starych Wasiliszkach jest tylko jedna ulica. Spaceruję asfaltowaną drogą, którym przejeżdża co jakiś czas samochód.
Przechodzę koło domu, gdzie kiedyś mieszkał Wojciech Muchlado, znany choreograf, który jeszcze w 1945 roku wyjechał do Olsztyna. Tu zakładał studencki zespół Kortowo, opiekował się zespołem Olsztyn i harcerską Krusyną. Przez wiele lat przyjaźnił się z Czesławem Niemenem. Ale to już zupełnie inna historia...

Tablica na pamiątkowa na domu rodzinnym
Tablica na pamiątkowa na domu rodzinnym

Zawsze był inny


W końcu stoję pod kościołem i wspominam jego historię, o której opowiadał pan Włodzimierz. Kiedyś stał tu drewniany kościół. Po stłumionym powstaniu w latach 1863-64, kościół miał być przerobiony na cerkiew, ale mieszkańcy wsi walczyli o niego i ocalili go. W 1897 roku rozpoczęto budowę kościoła z cegły. W podziękowaniu na pozwolenie pozostawienia kościoła z tyłu została wmurowana płyta z podziękowaniami dla cara Mikołaja II. Przy budowie pomagali również Żydzi, dlatego nad wejściem do kościoła można zobaczyć gwiazdę, którą umieszczono również w podziękowaniu dla nich.

Widzę staruszkę wychodzącą z kościoła. — Gdzie mogę znaleźć Weronikę Markiewicz? — pytam. — Siedzi w pierwszym rzędzie. Wchodzę do kościoła. Cała wioska się modli w sobotnie popołudnie.
Z panią Weroniką, koleżanką Czesława Niemena, siadamy na ławeczce pod kościołem.
— Jaki był Czesław Wydrzycki? — pytam.

Pani Weronika popada w zadumę. — Zawsze był inny. Dziś jak ktoś nosi dżinsy z dziurami, to nikt na niego nie zwraca szczególnej uwagi. Natomiast w tamtych latach to było bardzo dziwne. Gdy Czesiek przyjeżdżał na wieś w takich właśnie spodniach i tak samo przedziurawionej kurtce, babcie na wsi pytały go: "Synku, czy tak źle żyje ci się w Polsce?" — uśmiecha się staruszka.
Na moje pytanie, czy mogę zrobić jej zdjęcie do gazety, Weronika Markiewicz odparła: — W rejonie szczuczyńskim mamy teraz rok Czesława Niemena. Proszę, lepiej dać więcej zdjęć Cześka. Nie zdobyłam takich gór, jak on.

Ostatni przyjazd Czesława do Starych Wasiliszek, 1979 r. Artysta siedzi na kamieniu nad Niemnem
Ostatni przyjazd Czesława do Starych Wasiliszek, 1979 r. Artysta siedzi na kamieniu nad Niemnem

Nie lubią muzeów


Wracam na przystanek autobusowy. Nogi zmęczone, głowa pełna opowieści, a okulary zasnute wiejską pajęczyną, która wisi nad jedyną ulicą w Starych Wasiliszkach. Siada obok mnie na ławeczce nauczycielka ze szkoły podstawowej w Lidzie, miejscowości oddalonej o kilkanaście kilometrów.
— Może bym zaprowadziła też swoją klasę do tego muzeum... Ale jak ich zachęcić? Nie lubią muzeów — zastanawia się.
— Powie pani, że urodził się i mieszkał tu znany muzyk rockowy, to może będą chcieli — podsuwam pomysł.
— Oby — mówi nauczycielka.

Weronika Makar

Źródło: Gazeta Olsztyńska

Komentarze (11)

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. GB #2160605 | 213.92.*.* 15 sty 2017 22:10

    bliski jest memu sercu przez mowę muzykę styl bycia,ponad przeciętną inteligencję.

    Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz

  2. az #1856212 | 213.180.*.* 12 lis 2015 14:15

    Bardzo ciekawy artykuł, przeczytałem z przyjemnością! Powinno być więcej publikacji o tak wybitnych osobach. Warto znać ich historię.

    Ocena komentarza: warty uwagi (3) odpowiedz na ten komentarz

  3. ? #1517659 | 46.186.*.* 22 paź 2014 21:41

    Po pierwsze. Podziekowania za fajny serwis kresowy, który łączy a nie dzieli. Po drugie: czy ktoś znan jakies piosenki Niemena z elementami "kresowymi"?

    Ocena komentarza: warty uwagi (2) odpowiedz na ten komentarz

  4. gabi #1505722 | 62.148.*.* 12 paź 2014 12:01

    Nareszcie cos do poczytania :)

    Ocena komentarza: warty uwagi (5) odpowiedz na ten komentarz

  5. Tom Dee #1505528 | 88.156.*.* 11 paź 2014 22:52

    Komentarz nisko oceniony. Kliknij aby przeczytać. Tak bez powodu to można rypać artykuł o każdym. Ani to rocznica urodzin, ani śmierci, a olsztyniakiem to Czesław Niemen to i owszem był - tylko że ani jednej swojego życia minuty. Ale jak to się ma względem wieczności ?

    1. zit #1505415 | 46.189.*.* 11 paź 2014 19:41

      I kto dzisiaj mówi o tym publicznie, że Czesław Niemiec był Białorusinem, że gen. Anders był Niemcem itd. ??? Polska przyciągała wiele narodów, ale to nie znaczy, że wszyscy byli Polakami. Gdyby śpiewał po angielsku to z takim głosem zrobiłby ogromną karierę: czujecie jak "Płonie stodoła" albo "Czas jak rzeka" by brzmiały?

      odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (2)

      1. rambo #1505414 | 88.156.*.* 11 paź 2014 19:40

        ...o kimś takim nie mówi się,że był artystą...był zjawiskiem muzycznym:jedynym i niepowtarzalnym...

        Ocena komentarza: warty uwagi (12) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)