Myśliwi z szacunkiem obchodzą się ze zwierzyną

2016-08-27 12:00:00 (ost. akt: 2016-08-25 11:46:45)

Myśliwi są grupą mocno krytykowaną za zabijanie zwierząt. Tymczasem są to także ludzie, którzy mają i kultywują nawet starożytne zwyczaje. przekonali się o tym mieszkańcy Grzędy, którzy mogli wysłuchać opowieści o sygnałach myśliwskich i samych sygnałów. Prezentował je zespół "Galindowe Rogi" z Nadleśnictwa Maskulińskie.

Myśliwi z szacunkiem obchodzą się ze zwierzyną

Autor zdjęcia: Andrzej Grabowski

Myśliwi nie są bezwzględnymi zabójcami zwierząt. Zasady polowań i pozyskiwania zwierzyny są ściśle określone przepisami. Myśliwi to także brać kultywująca bardzo bogate zwyczaje myśliwskie. Przekonali się o tym w ostatni weekend mieszkańcy Grzędy oraz wielu gości zorganizowanego tam Pikniku Rolniczo-Leśnego. Ten piknik rozpoczynał koncert zespołu Galindowe Rogi z Nadleśnictwa Maskulińskie z siedzibą w Rucianem—Nidzie.

Zespół zaprezentował sygnały myśliwskie odgrywane podczas polowań, po ich zakończeniu i z różnych myśliwskich okazji. Członkowie zespołu wyjaśniali licznej publiczności kiedy i jaki sygnał jest odgrywany a także skąd wzięła się potrzeba używania sygnałów. — Początek sygnalistyki łowieckiej wynikał z konieczności komunikowania się między sobą poszczególnych uczestników łowów, czy też całych ich grup. Po wiekach do wartości komunikacyjnej dołączyła także rytualna i artystyczna. Dzisiejsza sygnalistyka myśliwska to połączenie wszystkich trzech obszarów, w których sygnały funkcjonują — mówił lider zespołu Rafał Sienkiewicz.

Użytkowe są choćby takie sygnały jak "Chodź do mnie", "Naganka cała szybciej", "Wezwanie pomocy", "Posiłek". Charakter obrzędowy mają choćby "Pasowanie", "Król polowania", "Powitanie", "Pożegnanie".

Sygnaliści zaprezentowali m.in. najbardziej uroczysty sygnał, będący hymn myśliwych, czyli "Darz Bór" czy choćby "Pasowanie". To sygnał odgrywany w czasie swoistego chrztu myśliwego odbywającego się wówczas, gdy myśliwy upoluje swe pierwsze zwierzę. Członkowie zespołu opowiadali także o zwyczajach oddawania szacunku upolowanym zwierzętom. Odegrali też sygnały zapraszające na posiłek oraz do wypicia kieliszka, bo i takie są. Tym ostatnim sygnałem zakończyli swój występ.

— Zwyczaj oddawania szacunku upolowanej zwierzynie jest przez nas ściśle przestrzegany — mówił prezes koła łowieckiego "Sójka" w Bisztynku Ryszard Żuchowski. — Zwierzyna dostaje tzw. ostatni kęs, czyli ułamaną (a nie odciętą) gałązkę drzewa rosnącego przy miejscu upolowania, otrzymuje też pieczęć, czyli kolejną gałązkę przykrywającą ranę upolowanego zwierzęcia — opowiadał Żuchowski. — Myśliwy z kolei otrzymuje "złom", czyli gałązkę świerkową, która nawiązuje do starożytnego dekorowania wieńcem laurowym bohatera lub sportowca. W naszym kole odbywa się to w pełnej powadze dla wielowiekowej tradycji i prawdziwym a nie udawanym szacunku dla upolowanej zwierzyny — przekonywał Żuchowski.

W kole "Sójka" do tej pory nie używano sygnałów myśliwskich. Przyczyna była prosta. Nikt z myśliwych nie potrafił ich odgrywać. — Teraz wprowadzamy sygnały w czasie naszych polowań. Mamy przecież w zespole "Galindowe Rogi" naszego człowieka, czyli pochodzącego z Grzędy Emila Porydzaja — śmiał się Żuchowski.

Andrzej Grabowski
a.grabowski@gazetaolsztynska.pl