Anna Wojciechowska: Tolerancja, dialog i… dobry rock!

2022-11-15 20:00:00(ost. akt: 2022-11-15 23:27:48)
Poseł Anna Wojciechowska z Ełku uwielbia konstruktywne rozmowy na przeróżne tematy i... dobrego rocka!

Poseł Anna Wojciechowska z Ełku uwielbia konstruktywne rozmowy na przeróżne tematy i... dobrego rocka!

Autor zdjęcia: Monika Wielichowska

— Kluczem do konstruktywnych działań jest dialog, szanowanie poglądów, dyskutowanie i prowadzenie krytyki przy użyciu argumentów. Nie należy odmawiać z góry racji drugiej stronie — mówi posłanka Anna Wojciechowska, z którą rozmawia Maciej Chrościelewski.
— Gdy prześledzić pani polityczną drogę, nasuwa się skojarzenie, że odmierzała ją sobie pani małymi dawkami, ale bardzo szybko stawiała kroki.
— Zawsze interesowałam się polityką, ale jako obywatel – uczestniczyłam w wyborach i pod tym względem byłam zdyscyplinowana. Zaczęło się od pracy w samorządach, gdzie zajmowałam się pozyskiwaniem funduszy unijnych i z tej racji miałam szeroki kontakt z przedsiębiorcami, samorządami. Zawsze poproszona o wsparcie, pomagałam, dawałam coś od siebie. Jestem osobą empatyczną i gdy mogę, staram się innym nieść pomoc i taką mam naturę. Pewnego razu otrzymałam propozycję kandydowania w wyborach na prezydenta Ełku i tak to się zaczęło. Jestem w komfortowej sytuacji, nie mam jakichś wyjątkowych zobowiązań rodzinnych, małych dzieci, a życie rodzinne mam poukładane i mogę poświęcić czas na coś innego – politykę. Co ważne, nie pchałam się w nią, to raczej ona znalazła mnie.

— Ełczanie pamiętają panią jako osobę, dzięki której pojawił się w Ełku Park Naukowo-Technologiczny. Jak, jako osoba doskonale znająca młodzież, ocenia pani jej potencjał? Co może wnieść do rozwoju warmińsko-mazurskiego?
— Tak. Park to moje „dziecko”. Mamy mnóstwo wspaniałych, młodych i kreatywnych ludzi. Z drugiej strony młodzi ludzie mają obawy przed podjęciem ryzyka – skredytowania inwestycji. Bo nikt nie ma gwarancji, że ich pomysł będzie trafionym. A nie wszystko się zawsze udaje. Dlatego należy młodych ludzi odpowiednio przygotować od strony technicznej, począwszy od biznesplanu i doradztwa. Wzorują się na „dobrych przykładach” i oczekują szybkiego sukcesu. Realia są zupełnie inne. Nie wszystkie pomysły są uniwersalne i odnajdą się w każdych uwarunkowaniach. Najlepszymi projektami biznesowymi są pomysły, które zaspakajają potrzeby społeczeństwa, są innowacyjne i są pasją projektodawcy. Gdyby nasze wcześniejsze pokolenia miały takie same możliwości startu biznesowego, jakie były na Zachodzie, to dzisiaj bylibyśmy w czołówce świata. My Polacy mamy w sobie taką zdrową butę, sarmacką duszę, która lubi wyzwania. To nasza cecha narodowa, która pomaga w rozwijaniu przedsiębiorczości, a tu przebojowość jest niezbędna. Mieliśmy świetne uczelnie techniczne, ale zawsze był problem z technologiami, które trzeba było sprowadzać z Zachodu. Do początku lat 80. XX wieku Polacy tak naprawdę nie mieli szansy pokazać tych swoich umiejętności, mimo że byli świetnie wykształceni. Bariera została przełamana, gdy zaczęliśmy zarobkowo wyjeżdżać na zachód. Wracaliśmy z większą wiedzą i doświadczeniem. Bardzo szybko wdrażane były podpatrzone dobre pomysły i praktyki. Firmy zaczęły rosnąć jak „grzyby po deszczu”. Gospodarka ruszyła.

— Chciałbym zapytać o to, jak na co dzień żyje się w rodzinie posłanki Anny Wojciechowskiej?
— Staram się chronić swoje życie prywatne i w politykę nie wciągam rodziny. Mam wspaniałą rodzinę – wyrozumiałego męża i mądrego syna, z którego jesteśmy bardzo dumni (Marcin Wojciechowski; ceniony i rozpoznawalny prezenter radiowy i dziennikarz muzyczny – przyp. red.). Mąż z synem niezwykle mocno wspierają mnie duchowo. Zawsze mogę na nich liczyć i wiem, że podchodzą do wszystkiego w sposób obiektywny. Wszyscy jesteśmy bardzo tolerancyjni i nigdy nie narzucamy sobie oraz innym określonego światopoglądu. Tak naprawdę w domu nie politykujemy.

— Dla wielu polityków zostanie posłem to spełnienie marzeń. Miała pani takie?
— Nigdy o tym nie myślałam – a co dopiero marzyłam – ale tak się stało (objęła mandat w 2021 r. po zmarłej posłance Annie Wasilewskiej). Pełnienie tej posługi daje mi niesamowitą satysfakcję. Do codziennej pracy motywuje mnie olbrzymie wsparcie rodziny i przyjaciół; ładuję akumulatory, rozmawiając z wspaniałymi ludźmi o różnych poglądach i na przeróżne tematy. Nie mam też problemów z posłami innych opcji. Każdy ma prawo do swoich poglądów. Tolerancja i szacunek są tutaj kluczowe.

— Czy zatem zgadza się pani z wolterowskim „Nie zgadzam się z twoimi poglądami, ale po kres moich dni będę bronił twojego prawa do ich głoszenia”?
— Jak najbardziej. Kluczem do konstruktywnych działań jest dialog z wszystkimi stronami, szanowanie poglądów, dyskutowanie i prowadzenie krytyki przy użyciu argumentów. Nie należy odmawiać z góry racji drugiej stronie. Na kłótniach niczego się nie zbuduje. Tego zawsze się trzymałam i przez lata tylko się w tych zasadach umocniłam.

— Niemal całe życie zawodowe spędziła pani w Ełku, ale urodziła się pani w Suwałkach.
— Tam jest cała moja rodzina i groby najbliższych. Z mężem, który jest ełczaninem, poznaliśmy się w Wigrach, w Domu Pracy Twórczej, gdzie pracowaliśmy i mieszkaliśmy prawie przez rok. Potem zamieszkaliśmy w Ełku. Ale w Wigrach wzięliśmy z ślub i tam ochrzciliśmy syna. To było 42 lata temu. Czas bardzo szybko płynie. Wspominamy to z olbrzymim sentymentem.

— Jak spędza wolny czas poseł Wojciechowska?
— Uwielbiam czytać i zdarza mi się, że czytam 2 lub 3 książki jednocześnie. Ale czytanie to jedno, bo mam też ogród, w którym idealnie się wyciszam i relaksuję. Przysłowiowe „wiaderko wyrywanego zielska” – przy tym się odstresowuję. Lubię też przygotowywać duże spotkania rodzinne i w gronie przyjaciół. Kiedyś miałam więcej czasu i częściej zapraszaliśmy ich do naszego domku, który zresztą zbudowaliśmy sami. Przychodziło mnóstwo osób, dosuwaliśmy dodatkowe stoły i spędzaliśmy czas na biesiadowaniu i rozmowach do rana. Uwielbiam również muzykę, podobnie zresztą jak cała rodzina. Kocham dobrego, starego rocka, muzykę z lat 80. – to czasy mojej młodości i bardzo miło je wspominam. Jeżeli chodzi o muzykę, to lubię Guns N’ Roses, Erica Claptona, Eltona Johna, Deep Purple i całą klasykę gitarowego i popowego grania, jak np. Europe czy Roxette. Lubię też Metallicę, ale też spokojną Sade. Ponadto lubię podróże.

— Miała pani epizod filmowy u samego Janusza Majewskiego, gdzie wystąpiła u boku gwiazd (m.in. Niemczyk, Budny, Stenka, Wawrzecki). Był to spektakl telewizyjny „Pacjentka” z 1995 r., oparty na prozie mistrzyni kryminału Agathy Christie.
— To była wspaniała przygoda. Jako mieszkanka Ełku, zupełnie przypadkowo znalazłam się „po coś” w urzędzie miasta. Podczas rozmowy z koleżanką jakiś pan popatrzył na mnie i powiedział: „potrzebujemy pani oczu”, a gdy zapytałam zdziwiona: „jak to oczu?”, wytłumaczył, że kręcą tutaj film i po prostu potrzebują mnie do roli i czy się zgadzam. Oczywiście się zgodziłam. Akurat moja rola nie wymagała żadnej pracy. Film był kręcony w urzędzie miasta. Leżałam na łóżku szpitalnym w centrum. Miałam zabandażowaną głowę i udawałam osobę w śpiączce, ale miałam otwarte oczy. Pamiętam że wszyscy aktorzy cały film nade mną stali. Dopiero na koniec miałam małą kwestię do powiedzenia. To była bardzo miła przygoda, poznałam fascynujących ludzi, a poza tym było bardzo wesoło, bo czasami drapał mnie ktoś w stopę, abym się roześmiała, tyle że ja nie mogłam tego zrobić, bo miałam leżeć nieruchomo. To chyba był pan Niemczyk (śmiech).

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5