W małym mieście drzemie duża siła

2017-06-17 09:49:30(ost. akt: 2017-06-17 10:12:05)

Autor zdjęcia: Andrzej Grabowski

— Uważam, że największym lokalnym dobrem naszej gminy są lokalni twórcy, utalentowani mieszkańcy, których tu nie brakuje — mówi Kamila Zawadzka, od marca tego roku pracująca jako stażystka w Centrum Informacji Turystycznej, która zmieniła to miejsce i je ożywiła.
W Centrum Informacji Turystycznej otwarto 20 maja wystawę prac rękodzielniczych i artystycznych wykonanych przez mieszkańców gminy Bisztynek. Był to Dzień Lokalnego Twórcy. Swoje dzieła pokazało 28 autorów. Od tego momentu niewielkie pomieszczenie przeznaczone na informację turystyczną wypełnione jest obrazami, grafikami, fotografiami, zabawkami wykonanymi na szydełku, lalkami, wyszydełkowanymi sukniami, wyrobami z papieru i wyplecionymi z papierowej wikliny, wyrzeźbionymi z korzeni drzew, rzeczami ozdobionymi w technice decoupage, obrazami wykonanymi haftem krzyżykowym.

Wystawa była pomysłem Kamili Zawadzkiej, od marca pracującej w CIT jako stażystka. Kamila znana jest w mieście ze swej aktywności społecznej i artystycznej oraz organizatorskiej. Sama jest też artystką i rękodzielniczką. Mówi, że kocha Bisztynek.

— Uważam, że największym lokalnym dobrem naszej gminy są lokalni twórcy, utalentowani mieszkańcy, których tu nie brakuje. Okazało się, że prawie w każdej rodzinie jest ktoś, kto coś tworzy, dzierga, maluje, rysuje, rzeźbi, szydełkuje — mówi Kamila Zawadzka.

Dodaje, że lokalni twórcy mieli stosunkowo niewiele okazji, aby zaprezentować swoje prace.

— To były tylko festyny i imprezy gminne, na które zapraszano twórców i tam mogli się pokazać. Było to jednak jednorazowe — mówi. Twierdzi, że jej marzeniem, już od kilku lat, było zaprezentowanie w jednym miejscu i na dłużej tych wszystkich prac.

Gdy zaczęła pracować w CIT zastała tam bezduszne pomieszczenie biurowe z komputerem, puste ściany i stół z ulotkami i folderami turystycznymi.

— Nie planowałam odbycia stażu w centrum. Zgłosiłam się do Urzędu Miejskiego, a urząd skierował mnie do CIT. Wcale nie byłam z tego powodu zadowolona, bo godziny pracy są nietypowe. Pracuję od 9 do 17. Skoro jednak podjęłam się tej pracy, to robię to dając z siebie wszystko — mówi Kamila Zawadzka.

Początkowo obserwowała potrzeby turystów.
— Turyści pytali, co w Bisztynku można zobaczyć, więc im opowiadałam o zabytkach, pięknej przyrodzie, cudownych okolicach. Oni oczekiwali jednak czegoś więcej. Z kolei ja uważam, że największym skarbem są tu ludzie. Dlatego z pomysłem zorganizowania wystawy wyrobów lokalnych twórców poszłam do burmistrza Marka Dominiaka. Jej zorganizowanie wymagało przecież pewnych nakładów rzeczowych i finansowych. Burmistrz odrzekł tylko, że dostanę wsparcie i że w pełni popiera pomysł. Potem odbyło się spotkanie z Justyną Kobryń, zajmującą się w urzędzie promocją gminy, sekretarz Iwoną Banach i pracownikami urzędu. Wiceburmistrz Włodzimierz Mońka zaprojektował nowe meble do CIT. Wykonał je lokalny przedsiębiorca, a ja zaczęłam telefonować do twórców i namawiać na wypożyczenie swoich prac — opowiada Kamila Zawadzka.

Jak mówi, w wielu przypadkach twórcy sami musieli wypożyczyć swe prace od osób obdarowanych lub pozdejmować je ze ścian własnych mieszkań. Niektórych namawiać trzeba było dość długo. Ostatecznie udało się zebrać setki prac od 28 twórców, w tym trojga już nieżyjących.

— W trakcie zbierania eksponatów okazywało się, że jest całe mnóstwo osób, o których twórczej pasji nie miałam pojęcia, bo robią to po cichu, w domu, dla własnej przyjemności. To chyba specyfika małych miasteczek, że jest tylu twórców. Tak sądzę, choć nie mam żadnych badań, które by to potwierdziły — śmieje się Kamila Zawadzka.
Fot. Andrzej Grabowski

Aranżacja wystawy trwała kilkanaście dni. Kamila postanowiła zorganizować dodatkowo warsztaty plastyczne dla dzieci i warsztaty malowania za pomocą szablonów. Tym zajął się jej mąż Kamil. Zupełnie społecznie. Na Dzień Lokalnego Twórcy do CIT przybyło wielu gości. Podziwiali, pytali twórców o czas spędzany przy wytwarzaniu "produktów".

— Dzięki temu wielu mieszkańców Bisztynka i turystów dowiedziało się, że na przykład sukienka wykonana na szydełku musi być stosunkowo droga, bo trzeba ją robić od tygodnia do dwóch po kilka godzin dziennie, że niewielką zabawkę trzeba z olbrzymią cierpliwością szydełkować przez dzień lub dwa, że obraz haftowany krzyżykami to co najmniej kilkadziesiąt godzin pracy — wylicza Kamila Zawadzka.

— Zacznijmy to doceniać — prosi.

Dzięki warsztatom malowania szablonowego w miasteczku pojawiło się nowe hasło promocyjne. Już kilkadziesiąt osób ma koszulki z napisem "Bisztynek — w małym mieście duża siła" oraz konturami Bramy Lidzbarskiej i Diabelskiego Kamienia.

— Hasło nie jest nowe. Jego autorem jest mój mąż. Znajduje się na szaliku Reduty Bisztynek i dla Reduty zostało wymyślone. Teraz okazało się, że wspaniale komponuje się z naszym Diabelskim Kamieniem. Pierwsze takie koszulki wykonaliśmy na festiwal Cittaslow w Kaletach i zrobiły tam furorę. Podziwiali je rowerzyści z Krynicy, którzy niedawno odwiedzili Bisztynek. Otrzymała ją też Elisabeth Schmidt, która przyszła tu tydzień — opowiada stażystka.

Elisabeth Schmidt, córka przedwojennego dziennikarza z Bisztynka podczas odwiedzin w CIT w Bisztynku.
Fot. Kamila Zawadzka
Elisabeth Schmidt, córka przedwojennego dziennikarza z Bisztynka podczas odwiedzin w CIT w Bisztynku.
Dodaje, że była to jak dotąd najbardziej wzruszająca wizyta. Pani Elisabeth to córka przedwojennego dziennikarza z Bisztynka, urodzona w Niemczech. Osoba, która do 2004 roku nigdy nie była w Polsce, a teraz do Bisztynka przyjeżdża kiedy tylko może. Po pierwszej wizycie stało się dla niej zrozumiałe, dlaczego jej ojciec, Rudolf Kostka, codziennie wspominał Bisztynek i wciąż jej o nim opowiadał. Zrozumiała, dlaczego w swym pokoju gromadził archiwalne zdjęcia, gazety, publikacje na temat miasteczka.

— Panią Elisabeth znałam tylko z publikacji prasowych i internetowych. Gdy weszła do CIT nie wiedziałam, że to ona. Zapytała po polsku, czy może zobaczyć wystawę. Przedstawiła się. Z nieskrywanym wzruszeniem patrzyła na przedwojenne zdjęcia Bisztynka, które sama kiedyś podarowała miastu. Przegadałyśmy kilkadziesiąt minut. Do Niemiec wróciła w naszej koszulce — mówi Kamila Zawadzka.

W CIT turyści pojawiają się codziennie. Kamila ich obdarowuje, rozmawia, sugeruje miejsca warte odwiedzenia.

— Zauważyłam, że najbardziej cieszą się z map Bisztynka i gminy — mówi Kamila.

Gdy rozmawiamy, w drzwiach CIT pojawia się motocyklista z Brodnicy. Pyta, czy są kubki z nazwą miasta. Niestety, nie ma. Otrzymuje za to magnes na lodówkę ze zdjęciem Bisztynka z lotu ptaka i logo gminy. Pytamy więc, czego stażystce brakuje w centrum?

— Kolorowej drukarki i programu graficznego — odpowiada natychmiast. — Nie musiałabym wówczas projektować drobnych gadżetów w domu, a wykonywać ich w urzędzie — dodaje.

Kamila zajęta jest produkcją ślimaków będących symbolem Cittaslow. Są wydziergane na szydełku. Do gotowego ślimaka dodawany jest magnes oraz logo gminy. Tak powstaje jedna z pamiątek z Bisztynka, jednego z czterech pierwszych członków światowej sieci miast dobrego życia Cittaslow.

Andrzej Grabowski
a.grabowski@gazetaolsztynska.pl


Czytaj e-wydanie

Pochwal się tym, co robisz. Pochwal innych. Napisz, co Cię denerwuje. Po prostu stwórz swoją stronę na naszym serwisie. To bardzo proste. Swoją stronę założysz klikając " Tutaj ". Szczegółowe informacje o tym czym jest profil i jak go stworzyć: Podziel się informacją:

">kliknij



Źródło: Gazeta Olsztyńska

Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. Zenek #2267978 | 79.187.*.* 17 cze 2017 20:04

    Ten gość drugi ci lewej jest debeściak, nie dość, że nie zdjął czapki to jeszcze skarpetki i sandałki. Cudo!

    odpowiedz na ten komentarz

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5