Ciężkie czasy hartują, motywacji w Cresovii nie brak [WYWIAD]

2021-02-01 10:26:15(ost. akt: 2021-04-13 13:53:44)
— Każdą złotówkę przed wydaniem oglądamy uważnie z każdej strony — przekonują działacze Cresovii

— Każdą złotówkę przed wydaniem oglądamy uważnie z każdej strony — przekonują działacze Cresovii

Autor zdjęcia: archiwum klubu

ROZMOWA || Punktami ostatnio nie możemy się zbytnio chwalić, ale dobrego ducha, który jest w drużynie, zazdrościć może nam wiele klubów — mówi Grzegorz Błocki, prezes Cresovii Górowo Iławeckie (ostatnia ekipa okręgówki). Czy GKS boi się ewentualnego spadku do a-klasy?
— Rząd znów postanowił przedłużyć obostrzenia. Komplikuje to sprawę w Cresovii?
— Bardzo. Tak jak pewnie i każdemu innemu amatorskiemu klubowi. Najbardziej daje sie we znaki brak dostępu do infrastruktury treningowej. Niby można trenować na świeżym powietrzu, ale też nie wszędzie, bo np. orliki również zostały pozamykane. Dla mnie, prywatnie, decyzja o przedłużeniu obostrzeń jest dość... "zadziwiająca". Ten ruch w znacznej mierze wiąże nam ręce. Będziemy starali się jednak zrobić wszystko, by odnaleźć się i w tych warunkach.

— Gdyby WMZPN podjął decyzję o "powtórce" z zeszłego roku, to — wbrew pozorom — byłaby to chyba dla Was komfortowa sytuacja.
— Z jednej strony tak. Gra skończyła się wówczas po rundzie jesiennej, ale nie było żadnych spadków. Biorąc pod uwagę obecną, ostatnią pozycję w tabeli, pozwoliłoby to nam względnie spokojnie myśleć już o kolejnym sezonie. Z drugiej jednak strony... Nikt u nas nie myśli w ten sposób. Ekipie zawodników, którymi dysponujemy obecnie, z pewnością nie brak ambicji i woli walki. Utrzymanie z pewnością wolelibyśmy zapewnić sobie sportowo, na boisku. W pełni szczerze trzymamy więc kciuki, by nie były potrzebne tak drastyczne kroki jak rok temu.

— Tak szczerze, ile tej woli walki ubyło po 13 porażkach?
— Wyniki nieco bolą, przyznaję. Optymizmem napawa jednak postawa drużyny i komplet punktów, który zespół zdobył w dwóch ostatnich kolejkach (rozegranych awansem). Prezentowaliśmy się bardzo dobrze, pokonaliśmy Kłobuk Mikołajki i Czarnych Olecko. Morale, wbrew pozorom, w drużynie jest dobre. Baraże są z pewnością w naszym zasięgu.

— Obecnie jest jednak jak jest. Skąd taki spadek formy?
— W Cresovii od lat można zaobserwować pewną sinusoidę. "Tłuste lata" są zawsze wtedy, gdy do ekipy seniorskiej dochodzi kolejna grupa młodzieżowców. Takich, którzy przeszli u nas praktycznie przez wszystkie młodsze grupy wiekowe. Zapowiada się, że i tym razem tak będzie, lecz dopiero za ok. 2-3 lata. Obecnie mamy np. świetną ekipę 15-latków...

— Wiek, w którym można "zepsuć" zawodnika?
— Dokładnie, bardzo o to łatwo. Wystawianie młodzieży z takich roczników do walki z dorosłymi facetami niesie ze sobą ryzyko. I nie mówię tu nawet o kontuzjach, ale o zniechęceniu, które często przychodzi, gdy trzeba walczyć ze zdecydowanie większymi gabarytowo rywalami. Jednocześnie jest to wiek, w którym fizjologia zawodnika niesamowicie się zmienia. Często jest tak, że w ciągu roku, dwóch, taki 15-latek wyraźnie mężnieje i potrafi już dotrzymać kroku bardziej doświadczonym kolegom.

— Dwa, trzy lata to jednak dość sporo. Co jeśli w tym czasie spadniecie do a-klasy?
— Robimy wszystko, by tak się nie stało. Bolałoby to na pewno wszystkich zawodników, a także i kibiców, ale Cresovia by się nie rozpadła. Ci zawodnicy, którymi obecnie dysponujemy, nigdy się nie odwracali od klubu. Bez względu na ligę, w której graliśmy. Wierzę, że i tym razem by tak było. Bo choć liczbą punktów ostatnio nie możemy się zbytnio chwalić, to dobrego ducha, który jest w drużynie, zazdrościć może nam wiele klubów.

— Jaką kadrą obecnie dysponujecie?
— Mamy do dyspozycji ok. 20 zawodników. W większości to nasza stara ekipa, choć znaczna jej część ma po 23-24 lata. Najstarszy jest Szymon Szypczyński. Jeśli dobrze liczę, to niebawem będzie miał 38. urodziny. Ostatnio zmagał się z kontuzją, ale — z tego co wiem — obecnie wszystko idzie już ku dobremu, trenuje i wiosną będzie gotowy, by wybiec na boisko.

— To, jak na tę ligę, wcale nie tak dużo.
— Pewnie, że tak. Sam jeszcze w wieku 45 lat byłem wpisywany w protokół. Może już nie grałem na najwyższym swoim poziomie, ale bawiłem się grą fenomenalnie. A o to w znacznej mierze chodzi, by sport przynosił radość, emocje.

— W rundzie wiosennej ławka rezerwowych nie będzie świeciła pustkami?
— W obecnych czasach trudno cokolwiek przewidzieć. Jedną decyzją pół składu może przecież trafić np. na kwarantannę. U nas w dodatku dochodzi fakt, że część piłkarzy pracuje w wojsku. Ich występy są zatem uzależnione m.in. od ćwiczeń na poligonie, służb etc.

— Zapytam nieco pod włos. Gdy nie idzie, kluby często zrzucają wszystko na trenera. Pojawiły się pomysły, by zmienić obecnego szkoleniowca?
— Nie, w żadnym wypadku. Mateusz Wierzbowski ma pełne zaufanie i moje, i zarządu. Jego zaangażowanie i praca są naprawdę ogromne. Obaj jesteśmy zresztą trenerami, konsultujemy wiele rzeczy. Widzę, że musi borykać się np. z dużą rotacją na treningach. A gdy jeszcze z całej tej "układanki" wypadnie przed danym meczem np. 4-5 elementów (a tak się zdarzało), to o wyniki naprawdę jest trudno.

— Trwa "czas transferów". Pojawią się nowe twarze w Cresovii?
— Kilka rozmów się toczy. Blisko nam zwłaszcza w tej kwestii z Polonią Lidzbark Warmiński, z której zawodników korzystaliśmy już w przeszłości. Jest kilka naprawdę ciekawych nazwisk, choć nie przewiduję żadnej "klęski urodzaju". Nie dysponujemy budżetem, który pozwalałby na kuszenie zawodników kwestiami finansowymi.

— A co z osłabieniami? Ostatnie miejsce w tabeli nie ułatwia decyzji o pozostaniu...
— To prawda. W wielu klubach, gdy się zaczyna palić, to ludzie uciekają. Ale nie u nas. Mamy fajną ekipę. Ciężkie czasy hartują, motywacji nam nie brak.

— Wróćmy do kasy. Klubowa świnka skarbonka jest na diecie?
— Budżet mamy pomniejszany stopniowo już od kilku lat. Samorząd twierdzi, że nie jest w stanie wygospodarować więcej środków. My, jako klub, oczywiście jesteśmy innego zdania. Argumentów nam nie brakuje. W Górowie Iławeckim, dość małym (ok. 5 tys. mieszkańców), obecnie praktycznie nie ma innej konkretnej alternatywy dla sportowego rozwoju.

— Jak dokładniej wygląda obecne wsparcie?
— W uproszczeniu... Udostępniane są nam obiekty (większość z nich jest obecnie jednak i tak zamknięta przez wirusa). Ponadto władze opłacają trenera oraz wyjazdy na mecze wszystkich grup. O resztę musimy martwić się sami.

— Macie zaufanie sponsorów?

— To jeden z atutów, którymi dysponuje Cresovia. Ostatnio pobiliśmy rekord przy zbieraniu tzw. "jednego procenta". Wcześniej otrzymywaliśmy łącznie ok. 400-700 zł. Niedawno było to 2,5 tys. zł. Osób chętnych do pomocy nie brakuje. I jesteśmy wszystkim za to bardzo wdzięczni. Przez wiele lat, naprawdę potężnymi dla nas środkami, wspiera nas np. Marek Kierul. Cieszymy się też wsparciem np. Marka Żagla czy Władysława Dydzińskiego. Niesamowitą robotę przy pozyskiwaniu środków dla Cresovii robi i Dariusz Budny. Zawsze staraliśmy się, by sponsorzy widzieli na co konkretnie idą te środki. Dokładamy starań, by wszystko było transparentne. Zwłaszcza w ostatnich czasach, gdy firmy padają jedna po drugiej, każdą złotówkę przed wydaniem oglądamy uważnie z każdej strony.

— A jak ze wsparciem kibiców?
— Gdy stadiony nie były dla nich zamknięte, na trybunach pojawiało się średnio ok. 150-180 osób. To dużo jak na okręgówkę. Gdy wyniki były lepsze, potrafiło być ich nawet i 450. Brak możliwości biletowania meczu to kolejny cios, który mocno odczuliśmy. Wcześniej nie musieliśmy martwić się np. o opłacenie sędziego (koszt dla gospodarza meczu to ok. 600 zł), bo właśnie bilety załatwiały tę sprawę.

— Nie odwrócili się, gdy porażka zaczęła gonić porażkę?
— Wiernych kibiców, którzy są z nami i w lepszych, i gorszych czasach, jest wielu. Czujemy ich wsparcie, choć i... czasem musimy swoje "wysłuchać", gdy uciekają punkty. Nie dziwimy się temu, bo takie jest kibicowskie prawo. Najważniejsze, że gdy naprawdę potrzebujemy wsparcia, to są przy nas.

— Czego życzyć Wam w 2021 roku? Utrzymania?
— Raczej dobrej gry, utrzymania dobrej atmosfery i rozsądnego budowania przyszłości Cresovii. Utrzymanie bierzemy w całości na siebie, wywalczymy je na boisku.


2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5