OJCIEC EUROPY

2023-05-14 12:00:00(ost. akt: 2023-05-14 23:02:28)
Grób Roberta w kościele Saint-Quentin w Scy-Chazelles

Grób Roberta w kościele Saint-Quentin w Scy-Chazelles

Autor zdjęcia: Archiwum prywatne

Piszę ten artykuł w miejscu niezwykłym. W klasztorze w Scy-Chazelles w pokoju, z którego okna widzę skromny, ale piękny dom wraz z zadbanym ogrodem, gdzie chciałoby się przebywać godzinami. Obok znajduje się dwunastowieczny kościółek Saint-Quentin. Data też nie jest przypadkowa – 9 maja, który uważany jest za dzień narodzin Unii Europejskiej, upamiętniany co roku jako Dzień Europy.
Mężczyzna, który rozpoczyna dzień od modlitwy na klęczkach, który regularnie uczęszcza na mszę świętą i przyjmuje komunię świętą, modli się na różańcu, praktykuje rozmyślania, systematycznie przystępuje do sakramentu pokuty. O kim piszę? Może o duchownym? Może o bracie zakonnym? A jeśli powiem, że o polityku? Trudno będzie w to uwierzyć. A jeszcze trudniej, gdy dodam, że ów współczesny, ważny polityk to kandydat na ołtarze. A jednak…! O kim mowa?

Apostoł pod krawatem

Piszę o ministrze finansów, dwukrotnym premierze, ministrze spraw zagranicznych i przewodniczącym Parlamentu Europejskiego zwanym Ojcem Europy. Sic! A także o Czcigodnym Słudze Bożym, którego proces beatyfikacyjny jest w toku, czyli o Robercie Schumanie, który mieszkał i zmarł właśnie w Scy-Chazelles. Urodzony 29 czerwca 1886 r. w Clausen w Luksemburgu, wychowany w Lotaryngii. Najpierw obywatel niemiecki, gdyż Lotaryngia należała wówczas do Niemiec, potem, po zakończeniu I wojny światowej, obywatel francuski. Przede wszystkim jednak żarliwy katolik. Rodzina Schumanów, od pokoleń katolicka, była naturalnym środowiskiem wychowania Roberta, który od młodzieńczych lat poznawał dzieła świętego Tomasza z Akwinu i świętego Jana od Krzyża. Jego proboszcz powiedział po śmierci Schumana, że „w spotkaniach z Bogiem znajdował tę nadprzyrodzoną siłę, która uczyniła go nie tylko promotorem wartości humanistycznych, mężem stanu, ale także prawdziwym sługą Kościoła”. Dlatego wicepostulator w procesie beatyfikacyjnym Schumana, o. Joseph Jost, powiedział, że „Eucharystia i Słowo Boże ukierunkowały całe jego życie”.
Po dość szybkiej stracie rodziców, którą boleśnie przeżył, chciał zostać księdzem, ale przyjaciel napisał mu, że „święci XX wieku noszą świeckie ubrania, a świat potrzebuje zaangażowanych świeckich”. Usłyszał też: „Religia, ojczyzna, prawo potrzebują cię jako człowieka odważnego. Bo w naszym społeczeństwie pilną koniecznością staje się apostolat świeckich. Nie potrafię wyobrazić sobie lepszego apostoła od ciebie”. Został więc politykiem, bo polityk, podobnie jak apostoł, jest blisko ludzi i ich spraw. Już jako wykształcony młody mężczyzna z doktoratem z prawa, po egzaminie sędziowskim, mając głęboką wiedzę w zakresie ekonomii, gospodarki, filozofii i teologii, stał się autorytetem, przekazując swoje życiowe motto: „In necessaris unitas, in dubio libertas, in omnibus caritas” (Jedność w tym, co konieczne, wolność w sprawach wątpliwych, we wszystkim miłość).

Nie nienawiść, ale pojednanie

Schuman nigdy nie krył się ze swoim katolicyzmem, nie uważał go za sprawę prywatną, żył nim na co dzień. W jego życiu, jak podkreśla o. Bernard Ardura, postulator w procesie beatyfikacyjnym Schumana, „istniała doskonała spójność między jego chrześcijańskimi przekonaniami a życiem”. Z tego powodu jednak musiał znosić rozmaite upokorzenia i zniewagi z różnych stron. Od parlamentarzystów francuskich o komunistycznym rodowodzie usłyszał na sali posiedzeń parlamentu, że jest „pruską świnią”, gen. Charles de Gaulle nazywał go zdrajcą i Szwabem, co Schuman silnie przeżył, a obywatele Francji mieli go za politycznego heretyka, gdy mówił, że pojednanie francusko-niemieckie jest możliwe. Był też w niektórych kręgach uważany za agenta niemieckiego albo agenta Watykanu, a nawet za człowieka „pozbawionego rozumu”, dlatego że ośmielał się mówić o swojej wizji Zjednoczonej Europy opartej na wartościach chrześcijańskich, w której było też miejsce dla Niemiec. Utrzymywał on bowiem, że „nie logika nienawiści, ale pojednania i współpracy jest prawdziwą szansą dla Europy, a politycy powinni dążyć do stworzenia wspólnoty interesów jako zaczynu inicjującego poszerzanie i pogłębianie wspólnoty interesów i państw, które przez długi czas żyły w konflikcie”. Takie słowa mógł wypowiedzieć tylko przyszły Sługa Boży, zważywszy na fakt, iż Schuman uwięziony przez hitlerowców w Metz i zachęcany do współpracy, której nigdy nie podjął, szykanowany i prześladowany, był przeznaczony do wywózki do obozu koncentracyjnego. Znamienne są też inne słowa z tego okresu: „chrześcijanin nie może się poddawać dopóty, dopóki cieszy się zdrowiem i ma szanse działania. Ja nie dam się pogrzebać za życia…”. W czasie działań wojennych udało mu się schronić w opactwie benedyktyńskim, a więc niejako u samego św. Benedykta, pierwszego Ojca Europy. Czyż to był przypadek, czy znak dla Schumana, że musi podążać drogą świętego Ojca – Patrona Europy – i stać się nowym „europejskim świętym” poprzez działanie na rzecz jedności i pokoju w Europie, we współpracy z Niemcami, swymi prześladowcami? Niemcami, które jako „człowiek pogranicza” – jak o sobie mówił – znał przecież doskonale: „Niemcy są najbardziej niebezpieczne, gdy są pozostawione same sobie i w ten sposób wydane na działanie budzącego grozę, niszczącego fermentu”.

Plan Schumana

Już po wojnie w 1950 r. Schuman zdecydował się na ogłoszenie swojego projektu pojednania Niemiec i Francji, gdyż był przekonany, jak czytamy w jego książce „Dla Europy”, która ukazała się już po jego śmierci: „Chrześcijaństwo nauczyło nas naturalnej równości pomiędzy wszystkimi ludźmi (…). Ono pozwoliło nam poznać godność pracy i zobowiązanie wszystkich, dopomóc sobie nawzajem. Ono poznało pierwszeństwo wartości duchowych, które jedynie człowieka uszlachetniają”. W innym miejscu Schuman zauważył: „mężom stanu z bardzo miernym skutkiem dotychczas udawało się zmieniać świat. (…) Nikt nie czeka na nową moralność. Chrześcijaninowi wystarczy moralność chrześcijańska”. Moralność, która promuje jedność, a nie rozłam, i która prowadzi do pojednania. A „pierwszym zaś krokiem do pojednania powinna być wspólna produkcja, a także kontrola węgla i stali”. Stworzył więc plan dotyczący propozycji wspólnej koordynacji produkcji stali i wydobycia węgla w RFN i Francji. 9 maja 1950 r. Robert Schuman ogłosił w Sali Zegarów francuskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych zredagowany starannie przy współpracy Jeana Monneta „Plan Schumana”, który dziennikarze nazwali „bombą Schumana”. Celem planu było ekonomiczne związanie Francji i Niemiec. Dzięki wspólnej koordynacji produkcji stali i wydobycia węgla można byłoby kontrolować przemysł zbrojeniowy Zachodnich Niemiec i zarazem zintegrować go z innymi gospodarkami. Dzięki temu wojna byłaby niemożliwa i niezasadna z powodów ekonomicznych. Plan był zalążkiem europejskiej integracji i przyczynił się do stworzenia Europejskiej Wspólnoty Węgla i Stali. Dzieło Schumana wywarło również pośredni wpływ na podpisanie w Rzymie 25 marca 1957 r. Traktatu o utworzeniu Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej i Wspólnoty Euratom.

W oczekiwaniu na beatyfikację

Wkrótce po śmierci Schumana zaczęto gromadzić materiały do procesu beatyfikacyjnego, który na szczeblu diecezjalnym został otwarty w 1985 roku przez biskupa Metz. Do dostrzeżenia w Schumanie świętego przyczyniła się inicjatywa europejskich polityków, intelektualistów i duchownych skupionych wokół Instytutu św. Benedykta, którzy złożyli deklarację na rzecz Schumana: „Wspieramy inicjatywę Instytutu Saint-Benoît à Metz w sprawie beatyfikacji francuskiego męża stanu i Ojca Europy – Roberta Schumana. Jako niemiecka sekcja w ramach europejskiego komitetu przygotowawczego w Metz/Scy-Chazelles, miejscowości, gdzie żył i umarł Robert Schuman, chcemy aktywnie przyczynić się, by proces beatyfikacji oficjalnie się już rozpoczął”. Gromadzenie dokumentów beatyfikacyjnych zostało zakończone w 2004 roku. Obecnie przygotowane przez o. Josepha Josta „Positio”, którego kopię wczoraj przeglądałam na wykładzie o. Josta, znajduje się w Watykanie w Kongregacji ds. Kultu Świętych.
Schuman jako polityk, premier, minister i katolik – który uważał, że służba wobec ludzkości jest takim samym palącym obowiązkiem jak wierność wobec swojego narodu – jest przykładem, jak z jednej strony nie ulegać pokusom izolacjonizmu, ponieważ nie przystoi to katolikom, a z drugiej, jak nie poddawać się kosmopolitycznym zapędom. Równowaga bowiem, zrodzona z roztropności, męstwa, sprawiedliwości i umiarkowania, a więc cnót kardynalnych, jest tą drogą, którą warto podążać nie tylko w realizacji wizji politycznych, ale i wizji własnego życia, tak jak uczynił to Schuman.

Zdzisława Kobylińska

Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. as. #3109730 17 maj 2023 23:33

    Dzisiejsi eurokraci najchętniej zapomnieliby o Schumanie jako twórcy idei wspólnej Europy. Oni niestety robią wszystko, by zniszczyć tę idee a Europę doprowadzić do upadku.

    odpowiedz na ten komentarz