Singielką być… [FELIETON]

2022-09-16 08:05:07(ost. akt: 2022-09-22 11:14:33)

Autor zdjęcia: Pixabay

I ja, i parę moich koleżanek — tak nam wyszło. Czy to rozwiedzione, czy takie, jak ja, które przez jeden dzień swojego życia nie były żonami — idziemy przez życie na własną rękę. Czasem z wyboru — czasem to życie napisało nam taki scenariusz. I jak nam się żyje…?
Są plusy, ale są i minusy — różnie się życie układa i kto to zgadnie, czy lepiej mi jako singielce, czy może jednak dopiero jako mężatka doświadczałabym raju na ziemi? Nie ma co rozkminiać — bo aktualny stan cywilny nie pozostawia złudzeń: wolna. I to pod każdym względem. A z drugiej strony pamiętam, a było to w czasach mojego głębokiego dzieciństwa — gdy ukochana Babcia Janeczka o tej lub innej kobiecie, która nijak nie umiała bez mężczyzny przy boku funkcjonować i która musiała go mieć nawet do stanowienia o samej sobie — mówiła „byle jaki, byle był”. A wypowiadała te słowa z najwyższą pogardą. Nic zatem dziwnego, że nasiąknąwszy niczym ta skorupka za młodu takimi sloganami — byle jakiego nie szukałam nigdy, gdy się taki sam z siebie trafiał — przepędzałam natychmiast na siedem wiatrów. Co do mojego szukania — skwapliwie przyznam, że jednak parę rzeczy w życiu czynię ze znacznie większym zacięciem… Ot, muchy na oknie biję. Albo promocje na portalach książkowych śledzę…

No więc mam, co chciałam. Dziś, przekroczywszy już 40-te urodziny — nie tylko stwierdzam, że po prostu jestem singielką, ale mogę nawet wskazać zarówno wady, jak i zalety takiego stanu rzeczy.

Wady

Dobra, zacznijmy od wad i miejmy je już z głowy. Z pewnością każdy nietypowy zgrzyt w jakiej bądź instalacji samochodowej z marszu powoduje palpitacje serca, a jednocześnie wyrywa jęk pragnienia posiadania przy boku męża, partnera lub przynajmniej stałego życiowego kompana. Krótko potem rozum uczynnie podsuwa jednak galerie postaci, z których wszyscy — na co wskazują trzeciorzędowe cechy płciowe — posiadają płeć męską, a za to wszystkich w czambuł wiedza techniczna ominęła szerokim łukiem… I wtedy pozostaje już wyłącznie zmartwienie o te drogie odgłosy samochodu, ale to zawsze jakoś tam da się jeszcze dociągnąć do znajomego mechanika. A jeśli auto już nawali kompletnie i na środku drogi — zawsze pamiętajmy, że jesteśmy kobietami i jako takie możemy zadrzeć kieckę nad kolana, pierś wypiąć do przodu i zacząć machać na okazję. Kto wie? A nuż zatrzyma się nie tylko taki, co umie odróżnić sprzęgło od hamulca, ale przy okazji wiedzie też samotny żywot…?

Jak twierdzi moja redakcyjna koleżanka Ada, też singielka, problem z samochodem to jedno, ale ona z powodu stanu wolnego cierpi głównie dlatego, że nie ma jej kto pomagać w sprzątaniu mieszkania. Uczyniłam jednak spostrzeżenie, że gdyby miała ustabilizowanego partnera, który w jej obecności już przestałby się zarówno krępować, jak i starać o jej względy — mogłaby tego sprzątania mieć znacznie więcej, a za to pomoc w sprzątaniu nader mierną… Ada, przyzwyczajona do swojego życia w pojedynkę, po krótkim namyśle przyznała mi rację. I płynnie przeszła do wyliczania zalet bycia singielką…!

Zalety

Wolność, niezależność i święty spokój Ada wymienia jednym tchem, a ja wtóruję jej nader zgodnie. Bo głowy nikt nie truje. Bo mam ochotę na dobry film, to go włączam bez obawy, że przyjdzie w połowie i przełączy na ważny mecz. Chcę, to wychodzę z koleżankami na dobre wino i ciastko z kremem. Chcę, to jadę na samochodową przejażdżkę przed siebie. Półki w łazience wszystkie moje i nikt mi nie puszcza średnio śmiesznych komentarzy, czy ja naprawdę potrzebuję aż tyle rodzajów kremów do twarzy. Pieniądze samodzielnie zarabiam — to i samodzielnie wydaję, nawet jeśli to kolejne w tym kwartale pióro wieczne lub kolejny w tym miesiącu notatnik, którego cytrynowy odcień odpowiada mi jednak bardziej, niż ten kupiony trzy tygodnie temu słoneczny żółty. O torebkach i butach nawet nie wspominam…!

Sama — to i czasu mam mnóstwo. Piszę zatem i notuję, czytam dużo, jeszcze więcej podróżuję po całej planecie z ulubioną walizką, wciąż uczę się nowych rzeczy i umiejętności… Ale i więcej czasu mam na dbanie o siebie samą — przy czym wcale nie mam tu na myśli żadnych zabiegów kosmetycznych. Nie. Chodzi mi raczej o dobro własnej psychiki i życie w całości w zgodzie ze sobą. Na to też mam jako singielka znacznie więcej czasu. A to, że faktycznie — rzadko kiedy można mnie przyuważyć z włosem rozwianym, bez makijażu i w wymiętej bluzce — to już wartość dodana…!

Przypadek jednego męża

Był swego czasu w moim życiu taki jeden. Mąż, o czym wiedziałam od pierwszego dnia służbowej wtedy jeszcze znajomości — nigdy przede mną swojej żony nie ukrywał. Nigdy też przesadnie nie użalał się nad własnym, uciemiężonym mężowskim losem — kalumniami przy okazji obrzucając własną żonę i jej przypisując wszystkie swoje życiowe porażki. W krótkim jednak czasie zaczął mocno żyć moim życiem, angażował się praktycznie we wszystkie dotyczące mnie sprawy i przedsięwzięcia, niejednokrotnie sam z siebie i zupełnie nieproszony doradzał, choć ilekroć zaczynał zdanie od „musisz” — zgrzytało mi w uszach, aż echo niosło i cierpło wszystko, co mogło we mnie cierpnąć…!

Kiedy zorientowałam się, że ta nasza więź emocjonalna obojgu nam wymyka się spod kontroli — zaprotestowałam i chciałam odejść. A skąd! Nie puścił…

Dobrze. Trwaliśmy zatem w takim platonicznym związku, a za to w krótkim czasie zaczęły wychodzić różne kwiatki. Żona wie o mnie, a nawet o naszej przyjaźni. Żona nie ma nic przeciwko, a w dodatku wcale nie jest zazdrosna. Żona nic o mnie nie wie, bo gdyby wiedziała, spakowałaby mu walizki i wystawiła przed drzwi…!
Ponieważ zawsze uważałam, że zdrada emocjonalna jest znacznie gorsza od fizycznej — najbardziej w tej damsko-męskiej przyjaźni szkoda mi było zawsze tej żony. Tej niczego nieświadomej, dbającej o dom, dzieci i ogródek, piorącej gacie i skarpetki istoty, którą jej własny mąż kompletnie wykluczył ze wszystkich swoich tajemnic… Ale byli też tacy, którzy mnie pytali — jak ja siebie w tym trójkącie widzę i gdzie jest dla mnie miejsce. Nigdy nie udzieliłam odpowiedzi z tej prostej przyczyny, że ja się w tym trójkącie nie widziałam wcale…!

Tak, bycie singielką łatwe nie jest. Ale świadomość, że mogę z każdym i we wszystkich sytuacjach grać w całkowicie otwarte karty — rekompensuje wszystkie moje tęsknoty za zamążpójściem…! I uwielbiam ten mem czasów zarazy: Kochanie, nie uważasz, że ostatnio nieco przytyłam…? — pyta żona. — Moja droga, ty nigdy nie byłaś zbyt szczupła — odpowiada mąż. Po czym widać obrazek: mąż padły na stół kuchenny, z jego pleców wyraźnie wystaje rękojeść od sporych rozmiarów noża, a podpis głosi: „Czas zgonu: 17:20. Przyczyna zgonu: covid-19”.

Czyli jednak singielce lepiej…!

Wolne wnioski…

Zaraz na początku studiów to było. Na Wydziale Filologiczno-Historycznym Uniwersytetu Gdańskiego, konkretnie w Zakładzie Anglistyki, konkretnie w toalecie tegoż, na jednych z drzwi wyczytałam mniej więcej takie hasełko: Mężczyźni są jak muszle klozetowe: albo zajęty, albo za…brudzony.

Nie wiem, czy to przekleństwo, czy może jednak błogosławieństwo — ale w moim życiu ta prawda sprawdziła się nie raz i nie dwa w całej rozciągłości. Czasem trafiał się nawet mężczyzna dwa w jednym: i zajęty, i… brudny. I coś mi mówi, że prędko ten stan rzeczy nie ulegnie zmianie…
Magdalena Maria Bukowiecka

Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. Vanessa 2929 #3105549 26 wrz 2022 13:42

    samotne kobiety kontra kobiety w stalych zwiazkach plusy i minusy wiadomo ze singielki maja wolnosc i niezaleznosc ani nie musza znosic marudnego chlopa a z takiego chlopa wiele pozytku nie ma, stres i brak komfortu psychicznego ,dlatego w dzisiejszych czasach coraz wiecej singielek.bo nie maja wcale ochoty na toksycznych partnerow.

    odpowiedz na ten komentarz