Mateusz Matlas śpiewa o Warmii. Swoją muzyką chce nieść przesłanie

2022-09-21 14:30:33(ost. akt: 2022-09-21 13:37:51)
Mateusz Matlas podkreśla, że jest z Warmii

Mateusz Matlas podkreśla, że jest z Warmii

Autor zdjęcia: archiwum prywatne

Mateusz Matlas nie ma jeszcze trzydziestki, a śpiewał już z gigantami polskiej estrady. Planuje też wydać swoją pierwszą dojrzałą płytę. Zanim jednak się ukaże, można posłuchać jego premierowego singla „Warmiński skarb”.
Wszystko zaczęło się w gimnazjum w Wipsowie, które leży niedaleko Barczewa. Mateusz Matlas śpiewał wtedy na uroczystościach szkolnych. Nie miał planów, żeby śpiewać w przyszłości. Dziś już wie, że bez muzyki nie byłby sobą.

— To aż niewiarygodne, ale gdy miałem 16 lat, nie wiedziałem, że potrafię śpiewać. Nie wiedziałem też, że właściwie układam usta i biorę oddech z przepony. A okazało się, że to moja natura. Że to jest we mnie. Dostrzegła to ówczesna dyrektor gimnazjum. Zobaczyła, że się wyróżniam i namówiła mnie na udział w Festiwalu Piosenki Kolejowej w Warszawie. Pojechałem i w teatrze Ateneum zaśpiewałem utwór Krzysztofa Krawczyka „Pośpieszny pociąg 8'02”. Zająłem pierwsze miejsce. I tak się zaczęła moja przygoda ze śpiewaniem. Dwa tygodnie później poszedłem za ciosem. Pojechałem na Festiwal Piosenki Niemieckiej do Ostródy i też wróciłem z pierwszą nagrodą. Dało mi to ogromną wiarę w siebie — wspomina Mateusz Matlas, piosenkarz i autor tekstów. — 11 lat temu rozpocząłem też pracę artystyczną m.in. w Zespole Pieśni i Tańca Warmia, a moją wokalną partnerką była Ewa Kaliszuk, obecna wiceprezydent Olsztyna. Śpiewaliśmy piosenki ludowe i dobrze nam szło. I tak jest do dzisiaj. Ewa bierze udział w większych koncertach Warmii. Śpiewa bardzo dobrze. Ale osób, z którymi dobrze mi się współpracuje, jest znacznie więcej. To chociażby Sława Przybylska. Przez wiele lat był to też Tercet Egzotyczny i Izabela Skrybant-Dziewiątkowska. Moja współpraca z zespołem trwała pięć lat, aż do śmierci Izabeli…

Mateusza ciągnie do muzyki, która ma już swoją historię.

— Zawdzięczam to swojemu dziadkowi, który rozkochał mnie w muzyce swoich lat młodości. Puszczał piękne piosenki z kaset, a ja słuchałem. I rosłem przy dźwiękach Ireny Santor, Sławy Przybylskiej, Alicji Majewskiej… Dziś się z nimi przyjaźnię, co jest niesamowite. Zakochałem się w ich twarzach, a potem w ich głosach. Do dziś to uczucie mnie nie opuszcza — podkreśla Mateusz. — Artyści z dawnych lat mają przesłanie. Powiem to, co zauważył kiedyś Włodzimierz Korcz: „Kiedyś piosenki się komponowało, a dzisiaj tworzy je komputer”.

Mateusz Matlas
Fot. archiwum prywatne
Mateusz Matlas

Mateusz ma to szczęście, że nie mieszka w bloku. W Wipsowie ma dom i tam może ćwiczyć swój głos do woli i o każdej porze.

— Sąsiedzi są daleko, więc nie narzekają, gdy ćwiczę. Śpiewam po półtorej godziny dziennie, a bywa, że nawet w nocy. Zdarza się, że budzę się i śpiewam. Albo śpiewam, gdy nie mogę spać. Albo gdy wracam z przyjęcia, odpalam nagłośnienie i śpiewam. Nic mnie nie krępuje — zdradza Mateusz Matlas. — Zakładam chociażby część kostiumu i wchodzę na całego w rolę. Kostium ma w sobie moc. Zresztą, gdy jestem na scenie, wyróżniam się. Nauczyła mnie tego Izabela Skrybant-Dziewiątkowska. Powtarzała, że nie mogę śpiewać w tym, w czym chodzę na co dzień. Muszę być wyjątkowy. Inny niż wszyscy. I taki staram się być. Izabela powtarzała mi, że publiczność nie może być lepiej ubrana ode mnie. Miała rację. Trzymam się tego cały czas.

21 września premierę ma utwór Mateusza „Warmiński skarb”.

— To dzień moich imienin. Piosenka jest prezentem dla moich fanów i sympatyków. Tekst napisałem sam, a muzykę skomponował Dawid Rakowski, który mieszka w Warszawie, ale studiował w Olsztynie — podkreśla Mateusz Matlas. — Gdy zacząłem myśleć o tej piosence, zastanawiałem się, co bym chciał w niej zawrzeć. I pomyślałem, że chcę postawić nią pomnik dla naszego regionu — dla Warmii. Jestem zakochany nie tylko w Zespole Pieśni i Tańca Warmia, ale w Warmii jako takiej. Kocham Wipsowo, w którym mieszkam, kocham też Olsztyn… Warmiński skarb to nic innego jak warmińska chatka. To dom, w którym mieszkam, a który dostałem w prezencie od babci. Zawsze dla mnie najważniejsza była rodzina, ale też bóg, honor, ojczyzna. Mam nadzieję, że to wszystko, wraz z szacunkiem do bliskich, zawarłem w tym utworze.

I dodaje: — Dużo podróżuję i mam wielu bliskich w różnych zakątkach. I ta piosenka jest też dla nich. Chcę, żeby wiedzieli, że nie ważne, gdzie się jest, ale ważne, kim się jest i skąd się pochodzi. Ja jestem chłopak ze wsi i gdzie bym nie był, zawsze o tym pamiętam i wszystkim o tym mówię. I jestem z tego dumny. Mam nadzieję, że każdy w tym utworze znajdzie odrobinę siebie.

Przed Mateuszem jeszcze wydanie płyty. Na razie artysta zbiera na nią materiał.

— Chciałem wydać płytę z okazji 10-lecia mojej pracy na scenie. Ale wybuchła pandemia i musiałem odłożyć plany. Pomyślałem, że jeszcze trochę poczekam i wydam ją z okazji 15-lecia — podkreśla Mateusz Matlas. — Dałem sobie czas, żeby napisać jeszcze jakieś piosenki. Albo na balkonie gdzieś w Chorwacji, albo w czasie jazdy samochodem. Gdy coś przychodzi mi do głowy, od razu biorę dyktafon i nagrywam, żeby tego nie zgubić. Ale najważniejsze, że znalazłem swoje miejsce w muzycznym świecie. Tu mi dobrze. I dobrze mi na Warmii.


ADA ROMANOWSKA