Piórem i sercem pisany felieton Anny Jarosz

2022-09-16 09:35:11(ost. akt: 2022-09-16 09:35:40)

Autor zdjęcia: archiwum

"Piórem i sercem pisane" — to felietony Anny Jarosz, mieszkanki Nowego Miasta, która swoim nietuzinkowym słowem, pozwala spojrzeć na rzeczywistość odrobinę inaczej. W gąszczu komunikatów i informacji, felietony Anny Jarosz, to niezwykła uczta słowa, myśli i refleksji. Dziękujemy pani Ani za możliwość ich publikowania.
Za siedmioma marketami, za pięcioma parkingami była sobie kraina. Jedni mówili, że piękna choć biedna. Inni widzieli tylko szarzyznę i braki. Jeszcze inni stwierdzali, że miejsce jak każde inne, tylko ludzie wredni. Nie wszyscy wszelako. Człowiek strzela, a Pan Bóg kule i plemniki nosi. Na kogo wypadnie, będzie „Sapiens”. A u innego trafi się boczna odnoga.

W tejże krainie mieszkali On i Ona. On lubił pilota TV, bałagan, gotowanie i książki. Twierdził, że nawet przez ten bałagan nie pójdzie do piekła, bo ma coraz więcej kłopotów z zębami. Napisano wszak: „Tam będzie płacz i zgrzytanie zębów”.
Ona narzekała, że w domu straszy. Bo za każdym razem, kiedy patrzyła w lustro, stawała tam jakaś stara baba i zasłaniała jej widok. Poza tym dbała o zawartość swojej głowy. Wychodziła z założenia, że mózg to nie brwi. Jak nie ma, nie da się narysować. Bywała czasem czepialska, często emocjonalna i zazwyczaj empatyczna. Kiedy pewnego wieczoru On powiedział, o co ma żal, pomyślała: „Jaki on biedny! Z kim on musi mieszkać!”.

I tak sobie żyli – czasem w cichej niezgodzie, czasem w cieple wzajemnej bliskości. Przytulając się, oddalając, narzekając, odmierzając każdym krokiem daną im codzienność. Tak różni i tak bardzo sobie nawzajem potrzebni.

Jak my wszyscy. Odbierający świat pięcioma zmysłami. Wyobrażający sobie, że dzięki tym zmysłom odbiór rzeczywistości u wszystkich jest identyczny. Błąd.
Sposób widzenia świata jest niepowtarzalny. Pokaż to samo mieszkanie pięciu osobom, a okaże się, że każda z nich opisze to miejsce inaczej. Ktoś zachwyci się przytulnością. Inny światłem i widokiem z okna. Jeszcze inny skoncentruje się na starych podłogach i zapaszku wilgoci. I tak na każdym kroku. Jedni jak motyle: „Kwiaty, wszędzie kwiaty!”. Inni jak muchy: „Gówno, wszędzie gówno!”. Tego metka drapie w szyję, tamtego drażni disco polo dobiegające z okna sąsiada. A tamtemu z kolei nie przeszkadza hałas, spaliny i woń niedomytego przedstawiciela rodzaju ludzkiego.

Więc mówimy: „Jak on tak może”. Pouczamy. Bagatelizujemy. Moralizujemy. Nie rozumiemy. A może by tak dać innym być sobą? Mniej starać się rozumieć, więcej kochać. Bo ten drugi inny, dziwny, niezrozumiały to ciągle nasz bliźni. A w nas wszystkich jest miłość. Ta energia, która krąży, przechodzi od człowieka do człowieka, odradza się.

Zapyta ktoś: „Dlaczego jest jej tak mało?”. A może jest jej pod dostatkiem, ale nie wszyscy potrafią się z nią obchodzić. Bo nie rozumieją. Bo się boją. Lęk i niezrozumienie budują mur, odsuwają miłość poza zasięg. Ale odległość można pokonać. Jeśli ma się odwagę smucić, cierpieć, czuć bliskość. Jeśli ma się odwagę żyć naprawdę.

Fot. archiwum
Anna Jarosz, nowomieszczanka urodzona jako Anna Bukowska ponad 2 miliardy sekund temu. Miłośniczka futrzaków. Aktualnie na stanie trzy koty w domu, stareńki pies znaleziony w lesie (w przeliczeniu na ludzki wiek ponad stulatek) i parę kotów w garażu (mają specjalne wejście). Również miłośniczka książek. Czasem nazbyt rozmowna. Jej dewiza - TU i TERAZ. I jeszcze - czasem, zamiast wyolbrzymiać problemy, warto wyolbrzymić radość. Ma trochę belferskich zapędów; jako że nauczycielem się nie bywa. Nauczycielem się jest.