Jaroty: kompromisu nie będzie. Rozmawiamy ze stronami konfliktu w największej spółdzielni w Olsztynie

2022-08-10 19:45:00(ost. akt: 2022-08-10 15:43:28)
W zasobach SM Jaroty znajduje się ponad 12 tysięcy mieszkań.

W zasobach SM Jaroty znajduje się ponad 12 tysięcy mieszkań.

Autor zdjęcia: Łukasz Michnik

Wygląda na to, że to sąd będzie musiał zająć się wyjaśnieniem, czy w piątek odbyło się, czy też nie, walne zgromadzenie w największej w naszym regionie spółdzielni mieszkaniowej. Jak wynika z dwóch zamieszczonych poniżej rozmów, pola do kompromisu nie ma.
Konflikt pomiędzy grupą spółdzielców a zarządem olsztyńskiej SM „Jaroty” trwa od ponad roku. Ci zarzucają zarządowi, że źle zarządza spółdzielnią. Roman Przedwojski, prezes Jarot, uważa z kolei, że podwyżki, które dotykają mieszkańców, są zupełnie niezależne od zarządu.
W piątek miało się odbyć walne zgromadzenie, które w ostatniej chwili zostało odwołane przez zarząd na kilka godzin przed jego rozpoczęciem. Ogromne kontrowersje wśród grupy spółdzielców wywołał powód takiej decyzji.

Walne Zgromadzenie jako najwyższy organ spółdzielczy powinno stanowić forum dla głosów członków Spółdzielni, wyrażanych w sposób swobodny, jako wolne od nacisków czy zabiegów celowo wprowadzających w błąd. Tym samym z przykrością należy stwierdzić, iż już od roku, a zwłaszcza w ostatnim czasie miały miejsce naciski grupy osób, których celem, poprzez podawanie fałszywych informacji, było nie tylko wywołanie niepokoju i napięcia wśród członków spółdzielni, ale także świadome wprowadzenie ich w błąd. […] Przepraszamy wszystkich za zamieszanie i ewentualne kłopoty, ale obradowanie w warunkach tak bardzo podgrzanej atmosfery nie dawało rękojmi prowadzenia spokojnej merytorycznej dyskusji — możemy przeczytać w oświadczeniu podpisanym przez prezesa Romana Przedwojskiego.

Zbuntowana grupa spółdzielców uznała się za walne zgromadzenie i odwołała zarząd. Wczoraj protokół z tego spotkania jeden z nich złożył w biurze SM „Jaroty”. O konflikcie rozmawiamy z Romanem Przedwojskim, prezesem SM „Jaroty” i Łukaszem Michnikiem, działaczem społecznym reprezentującym grupę zbuntowanych spółdzielców.


Roman Przedwojski: Może jeszcze będą mnie obwiniać za inflację i wojnę w Ukrainie?


— Zarząd SM „Jaroty” odwołał Walne Gromadzenie. Pan podpisał się pod tą decyzją. Jednak opozycja przeprowadziła własne zebranie i uznaje je za pełnoprawne walne. Jak pan to ocenia?
— Ani zarząd spółdzielni, ani inny organ spółdzielni nie jest uprawniony do tego, żeby dokonywać oceny tego, co się stało. Ustawa, która reguluje nasz sposób działania nie przewiduje tego, żebyśmy byli weryfikatorem. W takich sytuacjach władnym do wypowiadania ocen jest jedynie sąd. Co my mamy do powiedzenia z tej perspektywy, to nie ma znaczenia. Z naszą oceną nikt nie będzie się liczył, bo wiążąca i ostateczna ocena może być wydana w toku postępowania sądowego.

— Kiedy będzie zwołane oficjalne walne zgromadzenie?
— Nie wiem.

— Nie ma terminu?
— Przecież nie zaczynaliśmy od wyznaczenia terminu kolejnego walnego. Zamieszanie w tej sprawie jeszcze nie ucichło. To przedwczesne pytanie. Oczywiście walne będzie, ale nie wiadomo jeszcze kiedy. To, co się stało, odbywało się w atmosferze strasznie nakręconej przez panią senator Lidię Staroń. W związku z tym nikt o tym nie myślał, żeby po kilku dniach ustalić nowy termin. Przecież to jasne, że ta atmosfera nie ostygnie w ciągu dwóch, trzech dni.

— Organizatorzy opozycyjnego walnego swoją niechęć do obecnego zarządu argumentują między innymi podwyżkami czynszów…
— To takie same infantylne argumenty, jak przed tym odwołanym walnym. Może jeszcze będą mnie obwiniać za inflację i wojnę w Ukrainie?

— Jest jakieś pole kompromisu ze spółdzielczą opozycją? Pole, gdzie obecny zarząd może się z nią spotkać, wyciszyć emocje, podjąć decyzje?
— To jest możliwe tylko na walnym. Osoba, która przychodzi na walne, staje się członkiem tego organu. Walne Zgromadzenie jest organem o nieustabilizowanym składzie co do ilości i składu personalnego. Przychodzą ci, którzy chcą. Za każdym razem ten organ może mieć inny skład osobowy. Jest jednak tym organem tylko wtedy, kiedy zaistnieją warunki, żeby tak się stało. W moim przekonaniu zebranie na boisku szkolnym nie działało jako organ. Jego uczestnicy nie są ani zarządem, ani radą nadzorczą, ani według nas nie są walnym zgromadzeniem. Oczywiście podkreślam, że nasze zdanie w tej sprawie jest na odległym planie.

— Co dalej?
— Nic nadzwyczajnego. Tak bym to określił. Dalej jest tak, jak było przed walnym.

— Do jakiego momentu?
— Do chwili rozstrzygnięcia przez sąd. Dopiero wtedy możemy mówić o przyszłości. Do tego momentu to mgła.

— Czyli nie ma granicznego terminu, w którym walne musi się odbyć?
— Nie, nie ma takiego terminu.


Łukasz Michnik: To wszystko po to, by ludzie odzyskali wpływ na swoją Spółdzielnię


— Prezes SM „Jaroty” odwołał zgromadzenie walne z powodu waszej działalności. Jak to odbieracie?
— Miniony piątek zapisze się w historii polskiej spółdzielczości. Zgromadzenie Walne zwołane na ten dzień przez Zarząd Romana Przedwojskiego zostało nielegalnie odwołane na kilka godzin przed rozpoczęciem tylko dlatego, że włodarze zorientowali się, że najzwyczajniej w świecie zostaną odwołani i stracą swoje lukratywne stołki. To nie tylko złamanie prawa, ale i niezwykle niebezpieczna autorytarna praktyka. To tak, jakby rząd odwołał wybory, bo nie idą im sondaże. To są standardy zarządzania wyciągnięte z dzisiejszej Rosji.

— Zwołaliście swoje spotkanie…
— W polowych warunkach, ale walne się odbyło. Mimo odwołania Zgromadzenia pod budynek V LO przyszło 120 osób i na szkolnym boisku rozpoczęły się obrady, podczas których cały Zarząd został jednogłośnie odwołany.

— Dlaczego?
— To wynik niezadowolenia grupy spółdzielców, które manifestowali od roku. Od roku protestowaliśmy, organizowaliśmy spotkania, konferencje, tułaliśmy się po sądach, a ulotki naszego ruchu trafiły do 12 tys. mieszkań. To wszystko po to, by ludzie odzyskali wpływ na swoją Spółdzielnię, odzyskali w niej głos, by mogli decydować o tym, co ich.

— Co dalej?
— Dziś (poniedziałek 8 sierpnia - red.) w Spółdzielni zostały złożone wszystkie protokoły i uchwały podjęte w piątek. Jeśli Zarząd i Rada Nadzorcza ich nie uszanuje, sprawa trafi do sądu. Nie ma zgody na to, by kilka osób z Romanem Przedwojskim traktowało Spółdzielnię jak swój prywatny folwark.

— Waszym celem jest odwołanie Zarządu czy przewidujecie jakiś kompromis?
— Nie można iść na kompromisy względem prawa i demokracji. Zasad się albo przestrzega, albo się je łamie, nie ma nic po środku. Nie będzie żadnych okrągłych stołów i zakulisowych układów, Spółdzielcy chcą tylko tego, co stanowi prawo, czyli legalnych wyborów do Rady Nadzorczej, by powołać nowy Zarząd, i będą o to walczyć do końca.

Karol Grosz
Stanisław Kryściński


Komentarze (2) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. Paul Mark . #3104255 10 sie 2022 20:22

    Znając z autopsji te sądy.czarno widzę walkę tych ludzi o odrobinę sprawiedliwość.

    odpowiedz na ten komentarz

  2. maras #3104266 11 sie 2022 07:08

    Dziadek Przedwojski wraz z zastępcami i zarządem są jak przyspawani do stołków. Przecież we władzach są ciągle ci sami ludzie i to już od wielu, wielu lat. Byłem kiedyś na zebraniu członków spółdzielni. Rozpoczęło się bardzo późno i przede wszystkim polegało na tym, żeby zebranych zniechęcić do udziału. A więc najpierw długo sie witano, w tym zaproszonych gości, gadano o bzdetach czekając na zmęczenie zebranych. No i dopięli swego ja wytrzymałem do 23,00 i wraz z grupką pozostałych mieszkańców poszliśmy do domów. No i wtedy dopiero towarzystwo wzajemnej adoracji zaczęło sie wybierać. A co do prezesa to jak można być tak pazernym na kasę, facet w tym wieku to pewnie czasami nawet nie wie, gdzie sie znajduje. Jak Breżniew.

    Ocena komentarza: poniżej poziomu (-2) odpowiedz na ten komentarz