W Tuszewie znalazły swój mir

2022-03-25 15:10:30(ost. akt: 2022-04-03 14:38:19)

Autor zdjęcia: Alina Laskowska

Przy kuchennym stole w domu państwa Skręta w Tuszewie niezwykle gwarno, wesoło i smacznie. To za sprawą gości z Ukrainy, uroczych pań, które przygotowują pierogi. Olga, Katia i Elena nieustannie się uśmiechają, mimo iż w ich sercach ból i tęsknota z domem.
Od miesiąca Ukraina mierzy się z okrutnym wrogiem, ludzie uciekają ze swoich domów w poszukiwaniu bezpiecznego miejsca. Już ponad dwa miliony obywateli Ukrainy, swój mir znalazło w Polsce, wśród nich są cztery kobiety z dziećmi mieszkające w Tuszewie.

Pod swój dach przyjęła je Małgorzata Skręta z rodziną. Od kilkunastu dni uczą się życia na nowo. Elena, Olga, Luda i Katia uciekły z Żytomierza, wraz z nimi 15-letni Wlad, 6-letni Nikita i 13-miesięczny Mark.

Cała siódemka w punkcie recepcyjnym na granicy trafiła na mieszkańca Złotowa, który busem zabierał uchodźców do polskich domów w naszej okolicy. I tak to się zaczęło, w jednej chwili Tuszewo zyskało siedmioro nowych mieszkańców. Cała siódemka to osoby ze sobą spokrewnione, więc niezwykle ważne było, aby znaleźć dla nich miejsce, gdzie mogliby pozostać razem.

— Decyzja o przyjęciu gości z Ukrainy podjęta została w chwili, spontanicznie, z inicjatywą wyszła córka Julia. To było niesamowite ile osób nam pomogło i pomaga nadal — mówi Małgorzata Skręta, która w swojej domowej kuchni ma aktualnie prawdziwą fabrykę pierogów.

Obrazek w tresci

W domu państwa Skręta panuje ciepła, rodzinna atmosfera, nic dziwnego, że nowi mieszkańcy szybko poczuli się jak w domu.
— Mamy tu wszystko, jest nam tu dobrze. Jesteśmy razem, bezpieczni i to dla nas najważniejsze — mówi Elena faszerując pierogi twarogiem. Bo ostatnio właśnie z twarogowym farszem pierogów idzie najwięcej. Ale hitem są też te z kapustą i grzybami oraz z jabłkami. Bez wątpienia pierogi te są najlepsze na świecie.
— Do wody w której się gotują, dodajemy liść laurowy, który ubogaca smak i daje nieziemski aromat — opowiada Elena.

Obrazek w tresci

Kobiety nie wałkują ciasta, nie wycinają z nich kółek, rudowłosa, urocza Katia, ciasto kroi jak na znane nam kopytka, potem wystarczy jeden ruch wałkiem i szybko powstaje gotowe kółko, które wystarczy wypełnić farszem i uformować. Idzie sprawnie, nic się nie marnuje, patent godny naśladowania.

Obrazek w tresci

Dziś robienie pierogów to sposób, aby nie myśleć o wojnie. Dzięki temu chcą być potrzebne, chcą mieć swoje miejsce w domu swoich gospodarzy, ale także w lokalnej społeczności. Zanim wybuchła wojna, Elena była nianią w Rosji, Olga pracowała w sklepie, a Katia tworzyła rysunki do tatuaży, rysuje też portrety. Dziś lepią pierogi w Tuszewie, mając w sercu nadzieję, że szybko wrócą do domu.
— Nasz prezydent Wołodymyr Zełenski to prawdziwy maczo — śmieje się Elena — Cała jego rodzina harnyy.

— Do tej pory załatwiliśmy dla nich PESELE, konto w banku. Jeździmy razem do Lubawy — mówi pani Małgorzata — Jak Olga zobaczyła bruk na lubawskiej ulicy, mówi, że taki sam jak we Lwowie.

13 miesięczny Mark spędza dnie ze swoją mamą Ludmiłą. Nie byli obecni podczas naszego spotkania, maluszek miał drzemkę. 6 letni Nikita lubi bawić się z kotem, na podwórku jest sabaka (pies) ku wielkiej radości chłopca. Do szkoły nie chodzi, jego mama dba codziennie o jego edukację. Przyjdzie także czas na znalezienie szkoły i zajęcia dla 15 letniego Włada.

Obrazek w tresci

Wszyscy z nadzieją patrzą w przyszłość, starając się, aby teraźniejszość była jak najlepsza. Potrzeba delikatności i zrozumienia, dla ludzi, którzy uciekli ze swoich domów. Małgorzata Skręta z rodziną to właśnie dała swoim ukraińskim gościom, poza dachem nad głową i życzliwością.

Na pytanie, jak pomóc, czego im potrzeba zgodnie odpowiadają: ziemniaków, twarogu, oleju, mleka i mąki. Aby było na kolejne, najsmaczniejsze na świecie pierogi, zatem drodzy czytelnicy do dzieła! I tu do akcji wkracza Julia, córka gospodarzy, do której mailowo można się po wszelkie informacje zgłosić: ukrainskiepierogi@wp.pl

Alina Laskowska
a.laskowska@gazetaolsztynska.pl