Pieniądze to jednak nie wszystko

2022-03-23 12:00:00(ost. akt: 2022-03-23 10:44:33)
Grzegorz Krychowiak

Grzegorz Krychowiak

Autor zdjęcia: PZPN.pl

Po ataku na Ukrainę polscy sportowcy reprezentujący rosyjskie kluby zostali wystawiani na próbę charakterów. Jedni zdali ją celująco - tak jak Grzegorz Krychowiak, który od razu postanowił opuścić Rosję, a inni zasłużyli na ocenę niedostateczną.
Ostatnio na cenzurowanym znaleźli się Polacy, którzy po agresji na Ukrainę nadal reprezentowali barwy rosyjskich klubów. Zaskakująco dużo ciosów otrzymał Mateusz Ponitka, znakomity koszykarz i kapitan polskiej reprezentacji, który przez prawie trzy sezony grał w Zenicie Petersburg. Co prawda na początku marca Ponitka przyjechał do Polski, ale szybko wrócił do Rosji, by z Zenitem polecieć jeszcze do Moskwy na mecz z CSKA. Z tego powodu na polskiego koszykarza posypały się gromy, że nie uniósł się honorem, że nie walnął pięścią w stół i że nie zrezygnował z gry w barwach klubu sponsorowanego przez Gazprom.
- Od rozpoczęcia wojny byłem zdeterminowany, żeby zakończyć kontrakt - na poniedziałkowej konferencji prasowej przyznał Mateusz Ponitka. - Najważniejsze dla mnie było jednak bezpieczeństwo rodziny, dlatego najpierw przywiozłem ją do Polski, po czym wróciłem do Rosji, bo moja sytuacja kontraktowa nie była wyklarowana. Dopiero po meczu w Moskwie i kolejnych rozmowach Zenit zgodził się na rozstanie.

Równie głośno było o siatkarce Malwinie Smarzek, która grała w Lokomotiwie Kaliningrad. Mniej więcej w tym samym czasie, gdy piłkarz Grzegorz Krychowiak postanowił odejść z Krasnodaru, Smarzek w mediach społecznościowych napisała, że co prawda chciałaby wrócić do Polski, ale ma wątpliwości, czy taka decyzja „rozwiąże cokolwiek”, „czy granie ligowego meczu stawia mnie z góry po czyjejś stronie?”
Zdecydowana większość internautów uznała, że pozostanie w Rosji jednak stawia polską siatkarkę po jednej ze stron. Na dodatek po złej stronie. Bardzo szybko - być może po informacjach o kolejnych zbrodniach popełnionych przez putinowskich żołdaków - postawa reprezentantki Polski uległa diametralnej zmianie. Od tego momentu już nie myślała, czy opuścić Rosję, tylko jak to zrobić, bo problemy były dwa: przed wybuchem wojny podpisała nowy kontrakt, za którego zerwanie groziła jej wysoka kara finansowa, oraz trudności komunikacyjne.
Niespodziewanie pomocną dłoń wyciągnęli... działacze Lokomotiwu, organizując podczas ligowego meczu wiec poparcia dla putina i wojny w Ukrainie. Kibice Lokomotiwu ostentacyjnie wymachiwali planszami z literą „Z” (symbol poparcia rosyjskiej inwazji na Ukrainę), więc w następnym ligowym meczu Smarzek już nie wystąpiła (na własne życzenie). Wiec poparcia dla zbrodniczej wojny menedżer Polki wykorzystał w negocjacjach z klubowymi działaczami. Negocjacje zakończyły się sukcesem, dlatego w poniedziałek w mediach społecznościowych Malwina Smarzek opublikowała informacje o przekroczeniu polskiej granicy. Długo nie pozostała bezrobotna, bo już podpisała kontrakt z Developres Bella Dolina Rzeszów.

Poza tym wspomniany już wcześniej Grzegorz Krychowiak rosyjski FK Krasnodar zamienił na grecki AEK Ateny, podobnie postąpił koszykarz Marcel Ponitka (młodszy brat Mateusza), który z Parmy Perm przeniósł się do Niemiec, z kolei z Victorem Stawropol pożegnał się piłkarz ręczny Mateusz Piechowski.

Jednak nie wszyscy polscy sportowcy opuścili kraj wódki, morderców w mundurach i śmierdzących onuc, bowiem ruski smród oraz moralne rozterki skutecznie przykrył zapach pieniędzy. I chociaż piłkarska reprezentacja Polski jako pierwsza na świecie zapowiedziała, że z Rosjanami nie zagra, nawet jeśli będzie to oznaczało odpadnięcie z walki o awans do turnieju finałowego mistrzostw świata, to jednak dwaj reprezentanci Polski (Szymański i Rybus) nadal w Rosji grają! Sebastian Szymański błyszczy w barwach Dynama Moskwa, a Maciej Rybus wciąż zakłada koszulkę Lokomotiwu Moskwa. W przypadku Rybusa sytuacja jest o tyle skomplikowana, że jego żona jest Rosjanką, a dwaj synowie posiadają rosyjskie paszporty. Ale nie są to jedyni polscy piłkarze, którzy w Rosji pozostali, ponieważ Rafał Augustyniak jest podstawowym zawodnikiem Uralu Jekaterynburg. - Rafał ma ważny kontrakt i nie ma podstaw, aby go rozwiązać - wyjaśnił Daniel Weber, menedżer Augustyniaka, który na koncie ma jeden występ w biało-czerwonych barwach. - Gdyby Rafał chciał odejść, to naraża się na dużą odpowiedzialność, bo klub może podać go do sądu o odszkodowanie.
W Rosji został także Bartosz Bednorz, który kiedyś grał w Indykpolu AZS Olsztyn, a obecnie jest siatkarzem Zenita Kazań. Według rosyjskich mediów na Bednorza wywierana jest poważna presja z Polski, mimo to zamierza ukończyć sezon w Zenicie.

Oczekując niezłomności od herosów hal i stadionów, zapominamy, że dla części z nich sport ma niewiele wspólnego z moralnością, a herbertowska kołatka „tak – tak/ nie – nie” jest im po prostu nieznana. Poza tym najzwyczajniej w świecie wychodzą z założenia, że sport to ich profesja, co jednak w obecnej sytuacji jest dobitnym potwierdzeniem tezy, że siła fizyczna, muskulatura i charakter na boisku to nie wszystko. Oczywiście trudno twierdzić, że sportowcy tkwiący w rosyjskich klubach lub „ociągający” się z ich opuszczeniem dopuścili się zdrady. Ich postawa chwały im nie przyniesie, ale brak zmiany barw klubowych nie oznacza przecież „zaprzedania duszy diabłu”.
Niemniej jednak kibice na pewno takiej postawy im nie zapomną...