Córka potraktowała mnie jak niepotrzebny mebel

2022-02-13 16:04:43(ost. akt: 2022-02-13 16:12:51)

Autor zdjęcia: Joanna Karzyńska

Pani Anna wychowała trójkę dzieci, ciężko pracowała aby zapewnić im bezpieczeństwo i dobrą przyszłość. Chciała przy córce dożyć spokojnej starości, liczyła na opiekę, zrozumienie i miłość. Przyszedł jednak czas, kiedy stara matka stała się niepotrzebna. Po powrocie ze szpitala zastała zamknięte drzwi.
Każdy rodzic pragnie szczęścia swoich dzieci. Kiedy są małe dba o nie, zapewnia bezpieczeństwo i marzy, że w przyszłości będą dobrymi ludźmi. Ma też nadzieję, że "na stare lata" będą wsparciem. Nie ma chyba rodzica, który nie chciałby spędzić swoich seniorskich lat w otoczeniu dzieci i wnuków. niestety, życie czasem weryfikuje to, o czym marzymy... Tak stało się w przypadku pani Anny, która po pobycie w szpitalu zastała zamknięte drzwi. Córka nie chciała przyjąć schorowanej matki. Karetka musiała zawieść ją do siostry, która zaofiarowała jej dach nad głową.
— Całe życie ciężko pracowałam z mężem, żeby nasze dzieci miały co jeść, by zdobyły wykształcenie i dać coś na ich start w dorosłe życie — opowiada pani Anna. — Z mężem dorabialiśmy się wszystkiego od zera. Pracowaliśmy od rana do nocy, by kupić kawałek ziemi, pobudować dom i zakupić zwierzęta gospodarskie. Żyliśmy w zgodzie, mąż był dobrym człowiekiem, który nie skrzywdził w życiu nawet muchy. Kiedy na świecie pojawiło się dwóch synów był szczęśliwy, bo zawsze mówił, że rodzina to podstawa. Po kilku latach urodziła nam się córka i to ona była oczkiem w głowie tatusia. Pracowaliśmy i z dumą patrzyliśmy jak nasze gospodarstwo się modernizuje.

Chłopcy pomagali ojcu przy gospodarskich pracach, a mała Elżbieta czas spędzała z mamą w domu. Lata mijały, dzieci pokończyły szkoły. Synowie pani Anny postanowili wyjechać na Śląsk w poszukiwaniu lepszego życia. Córka się uczyła, więc została przy rodzicach.
— Chłopcy znaleźli pracę na śląsku, a kilka lat później się pożenili na Śląsku — mówi pani Anna. — Byli szczęśliwi, pomogliśmy im finansowo i obaj kupili sobie mieszkania. W każde wakacje ze swoimi rodzinami przyjeżdżali do nas. Cieszyliśmy się z tych odwiedzin, wnuki były zadowolone, że mogą pomagać w pracach gospodarskich, jeździć nad jezioro. Tego u siebie nie mieli. Kiedy córka wyszła za mąż zamieszkała ze swoim wybrankiem u nas. Jednak Elżbieta nie chciała pracować w gospodarstwie, podobnie jej mąż. Otworzyli sklep spożywczy i oboje w nim pracowali. My do emerytury pracowaliśmy na gospodarstwie, potem sprzedaliśmy ziemię i maszyny, a dom przepisaliśmy na córkę, która miała się nami opiekować. Niestety mąż długo emeryturą się nie nacieszył, zmarł jakiś rok później. Długo nie mogłam się pogodzić z jego śmiercią...

Po śmierci ojca córka szybko zaczęła wprowadzać zmiany, remontowała wszystkie pomieszczenia. Matce wydzieliła najmniejszy pokój z dostępem do kuchni i łazienki. Pani Anna nie sprzeciwiała się. Rozumiała, że młodzi ludzie chcą urządzić wszystko po swojemu. pewnego dnia pani Anna zobaczyła, że wszystkie meble i wiele rodzinnych pamiątek córka wyrzuciła na śmieci.
— Było mi przykro, że nie zapytała mnie czy chciałabym coś zachować na pamiątkę — wspomina. — Kiedy powiedziałam jej o tym zaczęła na mnie krzyczeć, że nie chce żyć jak na śmietniku, że ona chce mieć wszystko nowoczesne, eleganckie. nie pomogły moje delikatne tłumaczenia, że zależało mi na kilku drobiazgach, rodzinnych pamiątkach... Od tamtej chwili nasze stosunki były dość napięte. Zaczęłam przeszkadzać córce, moja starość i nieporadność w szczególności. Musiałam na wszystko uważać, żeby nie pobrudzić, poprosiła, żebym siedziała w pokoju kiedy przychodzą jej znajomi, nie mogłam zapraszać do siebie swoich koleżanek. Zapowiedziała mi, że od tej pory jak jej bracia chcą przyjechać na wakacje, to niech sobie gdzieś wynajmą pokoje, bo ona ich gościć nie zamierza. Słuchałam tego wszystkiego i nie mogłam uwierzyć, że moja córka tak bardzo się zmieniła... A może do tej pory nie zauważałam, że taka była? Zawsze dostawała wszystko co chciała.

Stosunki między matką a córką stały się chłodne. Pani Anna unikała córki, bo ta za każdym razem pokazywała matce "gdzie jest jej miejsce". Przez to wszystko kobieta popadła w depresję, źle się czuła, często chorowała. Nigdy nie skarżyła się synom.
— Najtrudniejsze chwile to czas, który spędzałam w swoim pokoju samotnie, a za ścianą odbywały się imprezy towarzyskie, imieniny czy święta — opowiada płacząc. — Córka zapraszała znajomych, rodzinę męża, a swojej matki się wstydziła. Przepłakałam wiele nocy... czasem prosiłam Boga, żeby zabrał mnie do męża. Nie chciałam tak żyć, bezduszność córki mnie przerażała...
Rok temu pani Anna doznała udaru. Upadła wychodząc z łazienki, znalazł ją wnuk i zawiadomił pogotowie. Kobieta została częściowo sparaliżowana. Córka w szpitalu pojawiła się na drugi dzień, przywiozła jej ubrania, wodę i pampersy. Po rozmowie z lekarzem powiedziała do matki: "coś ty najlepszego zrobiła". W szpitalu pojawiała się co kilka dni, przywoziła na zmianę odzież i pytała pielęgniarki czy matka z tego wyjdzie.
— Kiedy powiedziałam jej, że za kilka dni zostanę wypisana do domu, była przerażona. Przez cały pobyt w szpitalu nigdy nie pomogła mi się przebrać, umyć. O zmianie pieluch nie wspomnę — mówi pani Anna. — Widziałam, że mnie się brzydzi. We wszystkich czynnościach pomagała mi moja siostra, która często mnie odwiedzała. Ale najgorsze było jeszcze przede mną. Kiedy karetka odwiozła mnie do domu okazało się, że drzwi są zamknięte, a córka nie odbierała telefonu. Ratownicy z karetki nie wiedzieli co mają robić, a ja siedziałam i płakałam... Nad sobą, swoim losem i tym, co zgotowała mi córka. Poprosiłam załogę karetki, by zadzwonili do mojej siostry, ta od razu kazała im przywieźć mnie do siebie.

Pani Anna nie wróciła do domu, który budowała z mężem własnymi rękami. Córka nie odzywa się do niej, nie odwiedza. Mieszkają w tej samej miejscowości.
— Siostra zabiera mnie na wózku na spacer, czasem mijamy sklep mojej córki, widzę ją jak stoi za ladą, rozmawia z klientami... Nigdy nie wyszła, żeby się nawet ze mną przywitać — płacze pani Anna. — Jaka mogłam wychować takiego potwora? Ona też jest matką, jej dzieci widzą co ze mną zrobiła. Potraktowała jak zepsuty stary mebel, który można wyrzucić, gdy już nie jest przydatny. Wychowałam jej dzieci, dałam wszystko co miałam, a co dostałam w zamian? Gdyby nie dobroć mojej siostry, byłabym bezdomna... Synowie, kiedy się o całej sytuacji dowiedzieli, chcieli mnie zabrać do siebie, ale nie przesadza się starych drzew. Tu znam każdy kąt, tu na cmentarzu mam grób męża. Dużo czasu mi nie zostało. Moje matczyne serce krwawi, bo nie wiem czym zasłużyłam sobie na to, co mnie spotkało.

Joanna Karzyńska

Komentarze (5) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. Dorota #3091669 13 lut 2022 20:46

    No teraz są właśnie te młode polki: wygodne, leniwe, roszczeniowe, pyskate i złośliwe, a najczęściej to po prostu brzydkie.

    Ocena komentarza: warty uwagi (11) odpowiedz na ten komentarz

  2. maras #3091670 13 lut 2022 20:59

    Smutny artykuł, a do wiadomości autora to pisze się zawieźć a nie zawieść, jest różnica w znaczeniu, proszę zerknąć do słownika.

    Ocena komentarza: warty uwagi (8) odpowiedz na ten komentarz

  3. Somsiad Polak #3091676 13 lut 2022 22:07

    Ja pie.dole co za ludzie..ta coreczka to musi byc niezla hetera, co wszystkim rzadzi dookola. Nawet na Świeta matki nie zaprosic??!!! Podobno wtedy nawet bydleta mówia ludzkim glosem, a ten jej mąż musi byc strasznym pantoflarze skoro pozwala na takie traktowanie tesciowej. Zgroza!!!

    Ocena komentarza: warty uwagi (14) odpowiedz na ten komentarz

  4. ttt #3091737 14 lut 2022 10:40

    Życzę tej córuni tego samego co zgotowała swojej matce. Niestety ale takie postępowanie wraca jak bumerang. Powinna pamiętać, że ma też dzieci, które jej odpłacą tak samo.

    Ocena komentarza: warty uwagi (2) odpowiedz na ten komentarz

  5. grand #3091742 14 lut 2022 11:17

    Córeczka wyjątkowo odrażająca typiara. Zegar tyk,a tego samego jej życzę.

    odpowiedz na ten komentarz