Jak nie buty, to koronawirus

2022-02-03 12:00:00(ost. akt: 2022-02-02 17:50:24)
Natalia Maliszewska

Natalia Maliszewska

Autor zdjęcia: Rafal Oleksiewicz

IGRZYSKA\\\ Złe emocje towarzyszą wielu sportowcom w ostatnich dniach przed olimpiadą w Pekinie. Polscy skoczkowie nie mogą startować w nowych butach, natomiast dwaj Norwegowie mogą nie wziąć udziału w niedzielnym konkursie na skoczni normalnej.
Podczas igrzysk w Pekinie nowe buty miały być „bronią” polskich skoczków narciarskich, jednak po niedawnych zawodach Pucharu Świata w Willingen buty polskiej firmy Nagaba zostały oprotestowane przez rywali, a konkretnie przez Stefana Horngachera, trenera niemieckich skoczków. W efekcie Stefan Hula i Piotr Żyła zostali zdyskwalifikowani, chociaż pozostali Polacy (poza Dawidem Kubackim) używali tych samych butów! Logiki w tym było za grosz, nic więc dziwnego, że polscy działacze ruszyli do boju.
Adam Małysz, dyrektor skoków narciarskich w Polskim Związku Narciarskim, uważał, że wykluczenie butów było bezpodstawne. - Uznajemy, że FIS zwyczajnie nie pozwala nam na zastosowanie nowinki, którą Niemcom na pewno by dopuścił. Zanosi się na to, że do sobotnich kwalifikacji będziemy walczyć o pozwolenie na używanie „siedmiomilowych” butów - powiedział Małysz.
Niestety, wczoraj okazało się, że walka ta została definitywnie przegrana, bo Międzynarodowa Federacja Narciarska (FIS) ostatecznie zabroniła polskim skoczkom narciarskim skorzystać z nowych butów. Powód? Zbyt duża modyfikacja, która tym samym została uznana za nowe rozwiązanie, a coś takiego musi zostać zaprezentowane podkomisji ds. sprzętu FIS do 1 maja każdego roku.

- Według nas buty pozwalają na poprawianie wysokości kroku w kombinezonie. To przynosi zawodnikowi korzyści powiązane z aerodynamiką - tak przyczyny niekorzystnej dla Polaków decyzji uzasadnił Sandro Pertile, dyrektor Pucharu Świata.

Problemy mają także norwescy skoczkowie, bo Daniel-Andre Tande oraz Johann Andre Forfang mogą nie wystartować w pierwszych konkursach igrzysk olimpijskich w Pekinie. Aktualnie obaj przebywają na kwarantannie, na którą trafili w połowie stycznia tuż po zawodach Pucharu Świata w Zakopanem. Zgodnie z regulaminem, żeby wystąpić na igrzyskach, Norwegowie potrzebują czterech z rzędu negatywnych wyników testów na koronawirusa. Dwa muszą wykonać jeszcze w kraju, a pozostałe już w Chinach. Trwa więc walka z czasem, ale są coraz mniejsze szanse, że Tande i Forfang wezmą udział w sobotnich kwalifikacjach (początek o godz. 7.20 polskiego czasu) oraz niedzielnym konkursie na skoczni normalnej (g. 12).
Warto przypomnieć, że w sobotę (g. 11.45) na tym samym obiekcie o olimpijskie medale powalczą kobiety, natomiast w poniedziałek o godz. 12.45 obejrzymy rywalizację o medale w drużynach mieszanych - jest to konkurencja, która debiutuje w olimpijskim programie. .

Problem z koronawirusem ma także Natalia Maliszewska, nasza wielka nadzieja na medal olimpijski w Pekinie. Polska specjalistka od short tracku - jedna z najlepszych zawodniczek na świecie na dystansie 500 m - też przebywa w izolacji, na którą trafiła zaraz po przylocie do Pekinu, bowiem otrzymała pozytywny wynik testu na COVID-19.

A tymczasem na sobotę zaplanowano kwalifikacje na 500 m, ale zgłoszenia są przyjmowane jedynie do piątku. Sytuacja wydawała się niemalże beznadziejna, ale wczoraj pojawiły się jednak pierwsze dobre informacje, bowiem Maliszewska otrzymała negatywny wynik testu na COVID-19. Jeżeli to samo powtórzy się dzisiaj, wówczas Polka nie dość, że będzie mogła opuścić izolację, to jeszcze zdąży nawet przeprowadzić pierwszy trening.
Pierwszy negatywny wynik testu otrzymała też Magdalena Czyszczoń, niestety, pozostali polscy panczeniści - Natalia Czerwonka i Marek Kania - wciąż są pozytywni... Nic więc dziwnego, że Czerwonka, medalistka olimpijska i mistrzostw świata, w mediach społecznościowych napisała: „W zamknięciu dzień nr 6. Niech ktoś mnie obudzi i powie, że to tylko zły koszmar”.