Silny Stomil to wartość dla wszystkich olsztynian

2022-01-24 12:00:00(ost. akt: 2022-01-24 11:30:39)
 Arkadiusz Tymiński

Arkadiusz Tymiński

Autor zdjęcia: Paweł Piekutowski

PIŁKA NOŻNA\\\ Stomil jest stabilny finansowo, oczywiście w miarę naszych możliwości. Klub jest oddłużony, a na wszelkie zobowiązania, które na siebie bierzemy, musimy mieć pokrycie - mówi Arkadiusz Tymiński, od niedawna prezes Stomilu.
- Dlaczego zdecydowałeś się zostać prezesem Stomilu, skoro jest to dość niewdzięczna rola? Przypomnę, że od momentu zmian właścicielskich w klubie rządziło już czterech prezesów!
- Mam świadomość, że przed nami bardzo wiele fundamentalnych wyzwań, od których uzależniona jest stabilność klubu w najbliższych latach. Dlatego nie mamy czasu na to, żeby pojawił się ktoś nowy, którego teraz musielibyśmy wdrażać i zapoznawać z realiami, w jakich musimy funkcjonować. Jakkolwiek to nie zabrzmi, uważam, że w tej chwili jestem najlepszą opcją, żeby klub przetrwał. Przypomnę, że w Stomilu jestem od drugiej połowy 2017 roku. Byłem w tych najgorszych czasach, czyli mówimy tutaj o w okresie, gdy w zarządzie był Mariusz Borkowski, a potem Maciej Radkiewicz. Widziałem z czym oni musieli się na co dzień mierzyć. Nie mam przekonania, czy ktokolwiek nowy w naszym zarządzie uniósłby ciężar bieżących wyzwań. Jednocześnie towarzyszy mi przekonanie, że od środka ten organizm znam najlepiej.
Miałem sposobność poznać sześciu prezesów Stomilu i od każdego chciałem nauczyć się tego, co najlepsze. Chciałbym podkreślić, że szczególnie dużo dał mi czas spędzony z Łukaszem Puciłowskim.
- Czym się wcześniej zajmowałeś w Stomilu, ostatnio jako wiceprezes klubu, a wcześniej jako pracownik biura?
- Z racji wykształcenia i doświadczenia zawodowego zostałem oddelegowany do kwestii związanych z finansami. Jednocześnie od ponad pół roku zasiadam w zarządzie Akademii. Mamy jednak ograniczone zasoby ludzkie w biurze, więc wielokrotnie musiałem być wsparciem również w innych obszarach dotyczących naszej działalności .
- Na przykład?
- Często brałem udział w działaniach administracyjnych, prawnych oraz marketingowych, oczywiście na miarę swojej wiedzy i dostępności czasowej. Kibice pewnie pamiętają komunikaty klubu oraz jego pracowników z 2018 roku - przeważnie ja byłem ich autorem.
- Od tamtych komunikatów wiele się zmieniło w klubie, komfort pracy się poprawił, ale w biurze nadal jest zimno.
- To prawda. Gdy przychodzi mroźna zima, musimy być przygotowani na to, że w pracy nieraz trzeba siedzieć w kurtkach. Tak to wygląda od lat i nic w tym zakresie nie poprawimy, bo na stan instalacji grzewczej nie mamy wpływu. Mamy jednak wpływ na wiele innych spraw i nad nimi musimy pracować. Odnośnie komfortu pracy należy jednak podkreślać na każdym kroku, że w klubie jest stabilnie finansowo, oczywiście w miarę naszych możliwości. Klub jest oddłużony, a na wszelkie zobowiązania, które na siebie bierzemy, musimy mieć pokrycie we wpływach. Dzięki słynnej akcji Michała Brańskiego, Arka Regieca i Michała Żukowskiego z 2019 roku, od blisko dwóch lat nie muszę ze strachem odbierać klubowej poczty, obawiając się, że otrzymamy kolejne pismo od komornika. Pamiętam czasy, gdy piłkarze i pracownicy potrafili nie otrzymywać wynagrodzenia przez trzy-cztery miesiące lub nawet dłużej. Wiem, że nie mogę doprowadzić do powtórki takiej sytuacji, bo spoczywa na mnie odpowiedzialność za kilkadziesiąt osób zatrudnionych w spółce oraz Akademii. Mam przeświadczenie, że musimy budować klub na miarę naszych finansowych możliwości i tworzyć te elementarne poczucie komfortu.
- Czyli o budżet na ten sezon nie musimy się martwić?
- Na ten sezon jest dopięty, ale jeszcze raz podkreślę, jest to budżet na miarę naszych skromnych, na tle rywali, możliwości. Nie będzie zadłużania klubu, nie będzie praktykowania tego, co się działo wcześniej, kiedy głównym akcjonariuszem klubu była gmina Olsztyn. Jednocześnie w ramach tego budżetu musimy walczyć o utrzymanie i będzie to bardzo duże wyzwanie. Dlatego też, żeby pozyskać jakościowych zawodników, musieliśmy najpierw niektórym piłkarzom podziękować z grę - chodzi o tych, którym w naszym odczuciu nie dali zespołowi wartości dodanej. Musieliśmy zwolnić pewne środki pod kątem potencjalnych nowych transferów. Rynek piłkarski w Polsce jest cholernie popsuty pod względem płac. Pandemia niewiele zmieniła w tym obszarze. Finansowo większości klubów nie przebijemy, zagwarantować możemy tylko i wyłącznie, że kwota, którą zawodnik będzie miał zapisaną w kontrakcie, w terminie znajdzie się na jego rachunku bankowym.
- Ktoś jeszcze może odejść?
- Góra jeden lub dwóch zawodników.
- No to ilu jeszcze może przyjść?
- Pozyskaliśmy Krzysztofa Toporkiewicza z Jagiellonii Białystok oraz Tomasza Tymosiaka z Górnika Łączna. Z obu tych transferów jestem zadowolony i bardzo wierzę w tych chłopaków. Priorytetem na dziś jest środkowy obrońca, który będzie wnosił jakość połączoną z doświadczeniem, i napastnik. To są pozycje, na które chcielibyśmy przeznaczyć środki finansowe. W przypadku reszty kadry będziemy szukać opcji niskobudżetowych, czyli zawodników, którzy mają coś do udowodnienia lub chcą pokazać się na zapleczu Ekstraklasy.
- Dlaczego zwróciłeś się do Piotra Skiby i Janusza Bucholca z propozycją powrotu do klubu w roli zawodników?
- Znam się z nimi od lat i pewne rzeczy trzeba było sobie wyjaśnić. Wiem, że nasze pożegnanie z tymi zawodnikami wyglądało nie tak, jak powinno. Postawiłem sobie to za punkt honoru. Chcę mierzyć się z takimi rzeczami, żeby oczyścić atmosferę, bo to będzie wartość dodana dla wszystkich na przyszłość. Piotr Skiba obecnie skupia się na swojej firmie, która produkuje rękawice bramkarskie. Pracy ma bardzo dużo, bo jego projekt się rozwija. Z kolei Janek ma swoją szkółkę, jednocześnie gra w czwartoligowym DKS Dobre Miasto i wydaje mi się, że jest zadowolony z tego, co robi. Obaj jednak zadeklarowali, że mogę na nich liczyć. Jeśli miałbym jakieś pytania lub wątpliwości, mogę liczyć na ich wsparcie. I to też mnie buduje w tych ciężkich czasach. Przyznam, że widziałem, ile to nasze spotkanie wywołało negatywnych komentarzy w mediach społecznościowych. Ale to tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że warto było je odbyć.
- Może przed jednym ze spotkań ligowych, na przykład z Widzewem Łódź, warto Skibie i Bucholcowi podziękować za lata spędzone w Stomilu?
- Oczywiście. Wierzę, że obaj przyjdą wtedy na stadion.
- Czy walkę o utrzymanie da się połączyć z walką o wysoką pozycją w Pro Junior System?
- W moim odczuciu jest to realne, jeżeli tylko zespół zostanie zbudowany umiejętnie, czyli będziemy mieli takie pozycje na boisku, na których będą grali młodzieżowcy, którzy mogli się nawzajem rotować. Są też jednak takie obszary boiska, gdzie liczymy przede wszystkim na jakość i doświadczenie. Czy uda się wypracować hybrydę, model idealny, który zagwarantuje utrzymanie oraz przyzwoite środki z PJS, tego zagwarantować nie mogę, natomiast na pewno pracujemy nad takim rozwiązaniem.
- Igor Biedrzycki nadal wspiera zarząd w sprawach sportowych?
- Tak, jest cały czas z nami na pokładzie. Wielokrotnie posiłkujemy się jego radą. Współpraca na linii Igor - sztab szkoleniowy dobrze się układa. W tej chwili są to osoby, które dają mi komfort pracy w obszarach sportowych, za co im dziękuję.
- Jaka była twoja pierwsza decyzja jako prezesa?
- Dołączenie do naszej stomilowskiej drużyny Piotra Czuryłły (rzecznik prasowy - red.). Jednocześnie przy klubie przed laty było sporo osób, które mają biało-niebieskie serce i chciałyby w tych trudnych czasach nam pomóc. Zaangażowałem do współpracy na miarę czasowych możliwości Aleksandra Chodźko (były rzecznik prasowy - red.) czy Daniela Fica (były grafik klubu - red.). Paweł Piekutowski na pewno też się nie pogniewa, jeśli powiem, że z nim również jestem w stałym kontakcie. Uważam, że wypracujemy takie rozwiązanie, żeby Paweł dalej mógł być blisko klubu i żeby obie strony były z tej współpracy zadowolone. Są też inne osoby, które chcą dołączyć do Stomilu, ale o tym będziemy na bieżąco informować. To mnie buduje i jasno pokazuje, że teraz wszystkie ręce na pokład!
- Jakie problemy są w Stomilu do naprawy w pierwszej kolejności?
- Kluczowy jest oczywiście blok sportowy, który będzie dawał realne szanse na utrzymanie. Musimy też zdecydowanie poprawić naszą komunikację z kibicami i dziennikarzami. Wierzę, że wspólnie z Piotrkiem Czuryłło zbudujemy dział marketingu i komunikacji na miarę waszych oczekiwań.
- W tym sezonie na koszulkach Stomilu brak jego logotypu sponsora strategicznego. To się może wkrótce zmienić?
- Trwają różne rozmowy, ale nie mogę mówić o szczegółach i ich realności. Wychodzę z założenia, że dodatkowych źródeł finansowania nie będzie i muszę się poruszać według budżetu, który mam zabezpieczony.
- Przed klubem spore wyzwanie jeżeli chodzi o poprawę frekwencji podczas domowych spotkań. Jak wiemy trwa montaż nowych krzesełek na trybunie krytej, czyli teraz na mecz będzie mogło wejść cztery tysiące widzów.
- Jest to jeden z głównych celów, przed którym stoi Piotr Czuryłło przy wsparciu innych osób, które zaangażowaliśmy lub lada moment zaangażujemy do współpracy. Pomysłów jest wiele, natomiast to nie z pomysłów powinni rozliczać nas kibice, a z ich umiejętnej realizacji.
- Jak klub zamierza rozwiązać problem z widocznością z tych nowych krzesełek położonych najniżej na stadionie przy al. Piłsudskiego?
- Faktycznie może to być problematycznie. Według informacji, które posiadam, OSiR może trochę przyciąć płot, tyle że to, jak sądzę, niewiele zmieni. Dlatego chcemy stworzyć przynajmniej funkcjonalność na etapie zakupu biletu, która będzie uczciwie kibica informowała, że w danym miejscu widoczność może być ograniczona.
- Wszystkie krzesełka zostały sprowadzone z Płocka?
- Nie, ich jest bodajże trzysta lub czterysta, natomiast reszta będzie nowa. Chciałbym również podkreślić, że wszystkie prace na stadionie są zgodne z terminami uzgodnionymi z gminą Olsztyn. Od początku klub miał na to zabezpieczone fundusze, nie były one zabudżetowane pod kątem tego sezonu, tylko czekały na odpowiedni etap prac. Tym samym dementuję pojawiające się zarzuty, jakoby klub te środki na pewnym etapie przeznaczył na inny cel.
- Co z biletami na przełożone spotkanie z GKS Jastrzębie?
- Oczywiście wszystkie osoby, które zdążyły nabyć bilet, mogą go osobiście zwrócić w klubie lub wykorzystać w nowym wyznaczonym przez PZPN terminie. Ze swojej strony rekomenduje ten drugi wariant.
- Klub organizuje spotkanie z kibicami, którzy kupili karnety. Do takiej właśnie komunikacji Stomil chyba powinien dążyć?
- Zdecydowanie, każdy - nawet najdrobniejszy gest - stanowi preludium do efektywnej współpracy z kibicami, na której bardzo mocno nam zależy.
- Kiedy ruszy sprzedaż karnetów na rundę wiosenną?
- Musimy się z tym jeszcze chwilę wstrzymać. Obecnie nie mogę podać dokładnej daty, bo jesteśmy na etapie implementacji wszystkich nowych krzesełek w naszym systemie biletowym. Jest to dość karkołomna procedura, nad którą pracujemy.
- Byłeś ostatnio z młodymi piłkarzami Stomilu u prezydenta Piotra Grzymowicza. Czy gmina Olsztyn nadal jest partnerem klubu?
- Jeśli uznać, że miarą współpracy jest to, że Olsztyn jest w nazwie klubu, to jesteśmy partnerami. Ale według nieoficjalnych informacji, gmina Olsztyn, niestety, nie będzie finansowała klubu choćby złotówką, co na zapleczu Ekstraklasy będzie smutnym ewenementem. Cóż, muszę sobie w takich realiach radzić. Nie jest to komfortowa sytuacja, ale nie pozbawia mnie to odpowiedzialności za klub. Wierzę, że pomimo wstępnych deklaracji, które posiadamy, ostatecznie uda się nam zaprosić gminę do rozmów. I gmina wreszcie wykształci w sobie przekonanie, że warto, by klub był wpisany na stałe w tożsamość Olsztyna, by miała przekonanie, że jest to też jej interes.
Wiem, z jakimi wyzwaniami mierzy się gmina, w końcu również odpowiadam za dyscyplinę budżetową, ale mimo to chciałbym, by gmina wreszcie uświadomiła sobie, że silny Stomil to wartość dla wszystkich olsztynian, również finansowa. Stomil to pracodawca, który zatrudnia ponad 60 osób, szkoli blisko 500 dzieci, dbając o ich rozwój psychofizyczny, promuje miasto poprzez rozgrywki I ligi. Klub głównie utrzymuje się z środków, które otrzymuje spoza województwa, a później fundusze te redystrybuuje w Olsztynie, napędzając w pewien sposób lokalny biznes. Jednocześnie wedle wstępnych deklaracji polskiego rządu oraz PZPN Stomil w I lidze to szansa od przyszłego sezonu na coroczne wsparcia w kwocie dwóch milionów złotych na infrastrukturę, co docelowo rozwiązałoby problem, który Olsztynowi towarzyszy od lat.
- Jednak w czasach, gdy gmina dotowała klub dużymi sumami, to i tak zbytnio nie chciała się promować poprzez Stomil, chociaż jest w tym spory potencjał.
- Wraz z prezesem Grzegorzem Lechem odbyliśmy indywidualne spotkania z częścią radnych. Pytaliśmy, co powinniśmy zaoferować jako klub miastu, by radni mieli przeświadczenie, że warto na nas stawiać. Nie uciekam od tego, że przez lata mogliśmy zaoferować więcej, tyle że wydział promocji w urzędzie musiałby widzieć w nas partnera, narzędzie do tego, żeby miasto promować. Grzegorz Lech wymyślał wiele inicjatyw, np. „bieg na sto mil” wokół olsztyńskich jezior, który co rok miałby się kończyć na naszym stadionie. Czas wreszcie, żeby w gminie uświadomili sobie, że jest taka możliwość, by z nas korzystać, że my chcemy być takim narzędziem. Być może to ostatni moment do nowego rozdania w tym aspekcie.
- Pełnisz obowiązki prezesa od niedawna, a mimo to Stomil już dwa razy zdobył mistrzostwo Polski!
- W tym obszarze zdecydowanie wyprzedziłem moich poprzedników, a potrzebowałem na to tylko miesiąca (śmiech). Wiem, że pojawiają się pewne zarzuty wobec naszej Akademii, ale proszę mi uwierzyć, w ostatnich miesiącach oni wykonują naprawdę karkołomną pracę. Przecież codzienność Akademii to: brak odpowiedniej infrastruktury, wsparcie finansowe nie na miarę miasta wojewódzkiego oraz horrendalne odpłatności za orliki. Mówiło się, że nie da się zrobić certyfikacji PZPN w Stomilu. Jakub Dujko-Domański przyszedł i powiedział, że da radę. I udało mu się. Drużyna Piotra Krztonia - pomimo braku treningów w hali - wygrała mistrzostwo Polski w futsalu, po czym to samo zrobiła drużyna Marka Maleszewskiego. Ci trenerzy, a przede wszystkim ich podopieczni, to są nasi prawdziwi bohaterowie, o których trzeba walczyć.
EMIL MARECKI