Raz na kwarantannie, raz w szkole. Gubią się uczniowie, gubią się nauczyciele

2021-12-19 11:10:21(ost. akt: 2022-01-17 09:45:26)

Autor zdjęcia: Alina Laskowska

Mnożą się absurdy szkolnej kwarantanny. I czasem trudno nad nimi zapanować. Bez problemu można stwierdzić, kto jest zakażony, bo ma wynik testu. Trudniej wskazać tego, kto miał kontakt z zakażonym. A jeszcze trudniej o tym powiadomić.
Kiedyś pytaliśmy się o samopoczucie, a dziś o liczbę przebytych kwarantann. Te dotyczą najczęściej uczniów. Jedni mieli jedną, inni nawet sześć. Bywa, że wraca się do szkoły na kilka dni, aby znowu mieć naukę zdalną. I tak w kółko. Nie brakuje też absurdów, które wiążą się to naszą nową rzeczywistością. Marysia na przykład poszła na ósmą do szkoły, z której została zawróco po kilku minutach. Nikt jednak nie poinformował o tym jej rodziców. Bałagan związany z covidowymi formalnościami coraz bardziej daje się we znaki.

— Można od tego zwariować. Wieczorem okazało się, że kilkoro dzieci ma w klasie kwarantannę, inne zaś mogą bez obaw pójść do szkoły. Zaprowadziłem więc córeczkę i wróciłem do domu, żeby za chwilę wyjść do pracy. Córka jednak też za chwilę wróciła. Jakim cudem? Przecież miała być w szkole! Dowiedziała się, że i ona ma kwarantannę. Tylko że szkoła nas, rodziców, o tym nie poinformowała. Córka, która ma dziewięć lat, musiała sama wyjść ze szkoły i wrócić do domu. A gdyby coś jej się stało? Gdy do domu nie dotarła? Miałbym pewność, że jest na lekcjach... — podkreśla tata uczennicy jednej z olsztyńskich podstawówek. — Córka akurat ma podpisaną zgodę na samodzielny powrót do domu po lekcjach. I być może dlatego ktoś zdecydował, że sama może wrócić do domu. Uważam jednak, że najpierw ktoś powinien mnie o tym powiadomić. I zapytać, czy córka sama może wyjść ze szkoły. A najlepiej poczekać aż przyjdę i odbiorę Marysię.

Dyrektor szkoły przyznaje, że doszło do sytuacji, która nie powinna się zdarzyć.
— Czasami informację o dziecku, które ma stwierdzony covid, otrzymujemy późnym wieczorem. To nie tłumaczy braku wiadomości do rodziców o kwarantannie, ale czasem trudno to zrobić — wyjaśnia dyrektor. — O tym, że dziecko nie powinno przyjść do szkoły następnego dnia, informuje najczęściej wychowawca. Ale ani on, ani dyrekcja i nauczyciele nie pracują przez całą dobę. Nie mają obowiązku czytania wiadomości po godzinach pracy. Oczywiście to robią, bo sytuacja tego wymaga. Ale jeśli informacja o zakażeniu pojawi się bardzo późno, trudno tak od razu określić, z kim dane dziecko miało kontakt. Gdy jest to cała klasa, jest to łatwiejsze, ale gdy dziecko chodzi na świetlicę, jest trudniej. Każdy z takiej opieki korzysta w innych godzinach. Nie można więc ot tak stwierdzić, czy dany uczeń mógł mieć kontakt z dzieckiem, które ma dodatni wynik testu. Dlatego może się okazać, że dzieci przyjdą do szkoły, choć już powinny przebywać na kwarantannie. Oczywiście nie powinno się zdarzyć, że uczeń sam wraca do domu. Dlaczego nikt w tej sytuacji nie zadzwonił do rodzica? Trudno mi odpowiedzieć. Wszyscy znaleźliśmy się w trudnej sytuacji. Kwarantanna w szkołach przypomina domino.

Nie tylko uczniowie trafiają na kwarantannę. Dotyczy to również przedszkolaków, a nawet dzieci uczęszczających do żłobka.

— Tym sposobem na kwarantannę trafiło półtoraroczne dziecko. Paradoks w tym, że cała jego najbliższa rodzina jest zaszczepiona, więc może spotykać się z innymi — zaznacza matka dziecka, olsztynianka. — To wręcz zabawna sytuacja, bo taki maluch sam nie wyjdzie z domu. Ale inni mogą wychodzić już do woli.
To akurat się zmienia. Od 15 grudnia osoby, które mieszkają z osobą zakażoną koronawirusem, obejmowane są kwarantanną i muszą obowiązkowo wykonać test. Szczepienie nie zwalnia z tego obowiązku. Jeśli natomiast wynik okaże się negatywny, kwarantanna już nie obowiązuje. Chociaż nadal może dojść do zakażenia od domownika.

Paragraf 1 art. 116 kodeksu wykroczeń mówi jasno, że osoba, która ma świadomość bycia zakażonym lub poddanym kwarantannie i nie przestrzega nakazów lub zakazów zawartych w przepisach o zapobieganiu tym chorobom, podlega karze grzywny lub nagany. Tej samej karze podlega osoba, która sprawuje pieczę nad osobą małoletnią przebywającą na kwarantannie.
Mandat za takie wykroczenie może wynieść nawet tysiąc złotych. Jeżeli w toku śledztwa okaże się, że niestosowanie się do zaleceń było umyślne, może grozić nawet kara pozbawienia wolności od sześciu miesięcy do ośmiu lat.
Od 20 grudnia do 9 stycznia w szkołach podstawowych i ponadpodstawowych zostanie wprowadzona nauka zdalna. A później znowu wrócimy do covidowej rzeczywistości.

— Mamy wiele absurdów, ale niewiele mogę zrobić. W wielu sytuacjach mam po prostu związane ręce. Muszę działać zgodnie z rozporządzeniami. To dla mnie czasem nielogiczne, ale nie mamy jak tego zmienić — podkreślał w rozmowie z "Gazetą Olsztyńską" Janusz Dzisko, szef olsztyńskiego sanepidu. — Nam, w sanepidzie, też jest trudno pracować w momencie, kiedy dyrektor szkoły przekazuje wykaz uczniów z kontaktu. Nie możemy wszystkich dzieci z automatu „włożyć” na kwarantannę. Musimy analizować, czy uczeń był szczepiony albo czy jest ozdrowieńcem. Mamy z tym mnóstwo dodatkowej pracy, a wydawać by się mogło, że przy bardziej jednolitym systemie jest to łatwiejsze. Ale taka jest rzeczywistość… Zakażenia rosną, więc trudno nawet powiedzieć, czy wyciągamy z tych absurdów wnioski. Wiele osób cały czas ma w nosie obostrzenia. W szkołach dzieci chodzą bez maseczek i bardzo nad tym boleję.

red
lubawa@gazetaolsztyńska.pl









Źródło: Gazeta Olsztyńska