Inflacja zjada obiady w szkołach. Stołówki muszą kombinować

2021-12-14 19:29:05(ost. akt: 2021-12-14 15:23:43)

Autor zdjęcia: pixabay.com

W menu szkolnej stołówki nie ma już wołowiny. Zastępuje ją wieprzowina lub drób. Coraz rzadziej pojawia się też owoc na deser. Trzeba jakoś kombinować. Powód? Inflacja. Ceny, które idą w górę, nie omijają też szkół.
Inflacja daje nam się we znaki. Zdrożało prawie wszystko. Te ceny odczuwają też szkolne stołówki. W Szkole Podstawowej nr 25 w Olsztynie dwudaniowy obiad z sokiem lub kompotem kosztuje 3,5 zł. Na początku roku za tę kwotę można było jednak przygotować zupełnie inny obiad niż dzisiaj. Dlaczego? Za kurczaka zapłacimy teraz ponad 16 proc. więcej niż w ubiegłym roku. Cena pietruszki wzrosła o blisko 90 proc., a cebula podrożała o ponad 20 proc. na kilogramie. Olej i nabiał też poszły w górę. Za wzrostem cen produktów spożywczych stoją nie tylko zawirowania na rynkach rolnych, ale także drożejące surowce i rosnące wynagrodzenia. Szkolne stołówki muszą więc dwoić się i troić, żeby obiad był atrakcyjny dla ucznia.

Intendentka sobie radzi


— W tej chwili obowiązuje nas stawka przyjęta już bardzo dawno. Ta kwota jest bardzo uboga. Ale pani intendentka sobie radzi, chociaż nie wiem, jak ona to robi. Wszystkie wytyczne Ministra Zdrowia muszą być przecież zachowane. Każdy posiłek powinien mieć swoją wartość. Musimy zachowywać zbilansowane wartości odżywcze — mówi Izabela Milan, dyrektor SP 25 w Olsztynie. — W zbiorowym żywieniu nie jest to proste. Gdy się ugotuje zupę w wielkim garze, łatwiej się ją podzieli. Znacznie trudniej jest z drugim daniem, gdy na talerz trzeba położyć porcję ryby. Według wytycznych ministerstwa ryba musi być podana raz w tygodniu. I nie ma jak „oszukać” tego posiłku. W kolejnych dni trzeba szukać tańszych produktów. Gdy robimy gulasz, rezygnujemy mięsa „górnych lotów”, czyli z wołowiny, zastępując je wieprzowiną albo drobiem. Coraz rzadziej dzieci dostają deser do obiadu w postaci owocu czy jogurtu. Dziś nie mają tego codziennie, tylko raz na jakiś czas. Na szczęście obiady są bardzo smaczne. Sama jadam w szkole, więc wiem, co mówię. Tym bardziej chylę czoła przed panią intendentką. Musi naprawdę kombinować. Myślę, że w tej sytuacji to odpowiednie słowo. Polak na szczęście jest zaradny w trudnych okolicznościach.

Tylko na jak długo starczy 3,5 zł na obiad?


— Przygotowujemy wniosek o zmianę ceny jednego obiadu. Musi rozpatrzyć go ratusz. Z 3,5 zł cena wzrośnie najprawdopodobniej do 5 zł — dodaje Izabela Milan. — Myślę, że podwyżki mogą pojawić się już po feriach zimowych.

Ile najwięcej może kosztować obiad?


Zgodnie z przepisami cena nie może być wyższa niż tzw. „wsad do kotła”, czyli koszty zakupu produktów użytych do przygotowania posiłku. Do opłaty pobieranej za posiłek ucznia nie wlicza się pozostałych kosztów przygotowania posiłku. Chodzi o wynagrodzenia pracowników stołówki i naliczanych od nich składek na ubezpieczenie społeczne oraz kosztów utrzymania stołówki, czyli wydatków związanych z utrzymaniem w należytym stanie pomieszczeń gospodarczych i jadalni. Nie bierze się też pod uwagę kosztów poniesionych przy przygotowaniu posiłku — opłat za wodę, prąd, ścieki i odbiór odpadów.

W Szkole Podstawowej nr 3 w Olsztynie obiad kosztuje 4 zł. Ta kwota też utrzymuje się od dawna.

— Nasi dostawcy dostosowują ceny do przetargu. Godzą się na konkretną cenę produktu na cały rok i są zobowiązani ją utrzymać. Niektórzy dostawcy jednak mają zapisane w umowie, że mogą zmienić ceny. I tak się dzieje — tłumaczy Joanna Sędrowska, dyrektor SP 3 w Olsztynie. — Czy ceny zmienią się w przyszłym roku? To zależy od tego, jakie zaoferują nam oferenci. I czy one będą zgodne z naszymi propozycjami. Być może będziemy musieli podnieść kwotę, nad czym ubolewam. A jeśli będzie wyższa cena, mniej dzieci może jadać w szkole. Nie wszyscy rodzice będą w stanie zapłacić za posiłki. A nam zależy, żeby uczniowie jednak jedli obiady. Spędzają w szkole większość dnia. Ciepły posiłek jest dla nich bardzo ważny. Nie zawsze dziecko zje kanapkę, o ile ją w ogóle ma. Zdarza się, że obiad to pierwszy, a może nawet i jedyny ciepły posiłek ucznia. Ciepły obiad jest istotny dla rozwoju dziecka. Gdy uczeń jest najedzony, inaczej pracuje na lekcji. Jest bardziej aktywny. A gdy jest głodny, myślami jest gdzie indziej.

Niestety nie wszystkie dzieci zjadają to, co dostają na talerzu


— Nasz kucharz dobrze gotuje. Stara się, aby obiady były niesztampowe. Chcemy pokazywać dzieciom, że można jeść inaczej. Przemycamy na przykład rybę w różnych postaciach — podkreśla Joanna Sędrowska. — Ubolewamy jednak, że dużo dzieci nie jada zup. Na pomidorową i rosół się skusi, ale innych — typowo warzywnych — nawet nie posmakuje. Też nam tego szkoda, bo w związku z tym marnuje się dużo żywności.

ADA ROMANOWSKA

Komentarze (3) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. Stary dziad #3084620 15 gru 2021 07:51

    Wszyscy mają coraz gorzej. Ja musze wyjadać po śmietnikach a małolaty będą sobie makarony wcinać?

    Ocena komentarza: poniżej poziomu (-5) odpowiedz na ten komentarz

  2. Lechosław #3084641 15 gru 2021 09:20

    Nie tylko inflacja, również dyrekcja zjada obiady w szkołach...

    Ocena komentarza: warty uwagi (5) odpowiedz na ten komentarz

  3. Grzes #3084728 15 gru 2021 17:58

    Nie tylko dyrekcja, ale nauczyciele też mają obiad za 3,5zł.

    Ocena komentarza: warty uwagi (10) odpowiedz na ten komentarz