Mówią o nim: piękny język motyli [ROZMOWA]

2021-06-19 20:02:16(ost. akt: 2021-06-19 17:53:59)
Barbara Parda, tłumacz języka migowego. Olsztyńskie Stowarzyszenie Głuchych

Barbara Parda, tłumacz języka migowego. Olsztyńskie Stowarzyszenie Głuchych

Autor zdjęcia: Archiwum prywatne

Ludzie || Bariera dzieląca społeczność osób słyszących i niesłyszących jest spora. Pomostem pomiędzy tymi dwoma światami są tłumacze języka migowego. Czy nauka migania wymaga dużego wysiłku? Czy gestami da się powiedzieć wszystko? Rozmawiamy o tym z Barbarą Pardą z Olsztyńskiego Stowarzyszenia Głuchych.
— W Polsce osoby niesłyszące posługują się polskim językiem migowym oraz systemem językowo-migowym. Czym różnią się te dwa systemy?
— System językowo-migowy powstał w Polsce w latach 60. XX wieku. To jest dokładne przełożenie języka polskiego na znaki języka migowego. Twórcą tego systemu jest prof. Bogdan Szczepankowski. Jego system miał pomóc w komunikowaniu się zarówno osób słyszących, jak i głuchych, miał być łącznikiem tych dwóch światów. Niestety system ten w większości przypadków nie sprawdził się.
Dla osób głuchych to nie jest gramatyka języka migowego, tylko języka polskiego, którego nie rozumieją. Osoby głuche w swoim otoczeniu komunikowały się i komunikują w polskim języku migowym, czyli w swoim naturalnym języku migowym z własną gramatyką. Niestety, nadal w wielu szkołach edukacja odbywa się poprzez system językowo-migowy. Ten system jest dla głuchych czymś abstrakcyjnym i niezrozumiałym. Dziecko, które rodzi się głuche lub traci słuch w wieku kilku miesięcy, nie jest w stanie sobie wyobrazić sobie, jak brzmi dane słowo. Nie wiąże tego słowa ze znakiem migowym.
Tak naprawdę osoby głuche pierwszy język nabywają w momencie, gdy idą do szkoły dla dzieci niesłyszących. Tak było w przypadku mojego męża, który do piątego roku życia nie posługiwał się żadnym językiem. On posługiwał się gestami, to nie były znaki migowe. W momencie, gdy trafił do Ośrodka Szkolno-Wychowawczego dla Dzieci Niesłyszących w Olsztynie, zobaczył, że są dzieci, które dziwnie się ze sobą komunikują. Z czasem również zaczął używać tych znaków. Był to właśnie polski język migowy i jest to jego pierwszy naturalny język, którym posługuje się do dzisiaj. Język ten poznał od rówieśników. Nauczyciele posługiwali się systemem językowo-migowym.

— Polski język migowy to język przestrzenno-wizualny. Czy ma jakieś ograniczenia?
— Jest bardzo bogaty i tak naprawdę można przedstawić w nim wszystko. Może nie zawsze przedstawimy to jednym znakiem migowym. Zdarzają się wyrazy, które wymagają kilku znaków migowych, żeby przedstawić dane znaczenie. Poza tym język ten jest nie tylko bogaty, ale i piękny. Mówi się o nim piękny język motyli.

— Dlaczego postanowiła pani nauczyć się tego języka?
— Wychowywałam się w rodzinie z osobą głuchą. Mój brat w wieku kilku miesięcy, wskutek powikłań po odrze, stracił słuch. Przez to nie nauczył się fonicznego języka polskiego. Dopiero w szkole dla głuchych opanował swój pierwszy język migowy. Brat przebywał głównie w internacie, więc spotykaliśmy się, kiedy przyjeżdżał do domu.
Nasz dom był rodzajem oazy, gdzie brat przyprowadzał dzieci z internatu, bo mieszkaliśmy już w Olsztynie. W wieku 18 lat poznałam mojego obecnego męża, przy którym już byłam zmuszona zabrać się do nauki języka migowego w sposób bardziej profesjonalny. A 10 lat temu zajęłam się doskonaleniem swojej wiedzy, żeby móc pracować jako tłumacz języka migowego. Wcześniej byłam użytkownikiem polskiego języka migowego. Żeby zostać tłumaczem, musiałam przejść wiele szkoleń,

— Jak długo szkoliła się pani na tłumacza?
— Tak naprawdę ta nauka nigdy się nie zakończyła. Ja cały czas uczę się polskiego języka migowego, poznaję nowe znaki. Ponieważ wszystko zależy od sytuacji, w jakiej się znajdę. W momencie, gdy poruszałam się w środowisku ludzi głuchych, to zawsze mieliśmy te same tematy, nie było potrzeby nabywania nowego słownictwa. Odkąd zostałam tłumaczem języka migowego, to każdego dnia poznaję jakiś znak migowy. Tłumaczenia, które wykonuję, wymagają tego.
Od kilku lat pracuję jako tłumacz akademicki. Uczęszczam na różne wykłady, na różnych kierunkach. Muszę przyswoić sobie dużo nowych pojęć, żeby te tłumaczenia wykonywać. Więc moja edukacja trwa i myślę, że będzie trwała do końca życia.

— Co w nauce tego języka sprawiało pani największe trudności?
— Polski język migowy nie jest jednolity w całej Polsce. Tak jak mamy gwarę kaszubską czy śląską, to również w języku migowym, w zależności od regionu, występują jakieś drobne różnice. W momencie gdy na UWM przyjechali kandydaci na studia, to okazało się, że trzeba się przestawić, bo głuchy nie rozumiał niektórych znaków. Wówczas muszę się przestawić i pamiętać, że w kontakcie z konkretnym studentem trzeba używać tego znaku, ponieważ w jego regionie tak się to miga.
Wiadomo, im częściej migam, tym łatwiej przychodzi mi ta nauka. Zapamiętuję, że z Arkiem mam w taki sposób migać, a z Markiem w taki. Oczywiście nie są to jakieś kolosalne różnice. Konstrukcja gramatyczna zdania pozostaje taka sama, tylko znak migowy występuje w różnych wariantach. Jest to piękne i inspirujące.

— W szkole uczymy się języków obcych. Czy warto byłoby wprowadzić naukę języka migowego?
— Tak. Osoby głuche są częścią polskiego społeczeństwa. Wydaje mi się, że wspólny język, taka nić porozumienia w kwestii podstawowych znaków migowych pomogłaby tym ludziom poczuć się pełnoprawnymi obywatelami.
Przykładowo, w Ameryce język migowy jest trzecim językiem obowiązkowym, którego dzieci się uczą. Dzięki temu, gdy spotykają na ulicy osobę głuchą, są w stanie powiedzieć jej dzień dobry czy użyć innego zwrotu grzecznościowego. Jest to miłe, gdy ktoś zna chociażby podstawowe zwroty w ich języku. Warto więc, aby uczono tych podstaw w szkołach. Społeczność osób głuchych nie jest grupą liczebną. Ale osoby głuche były, są i będą.
Głusi funkcjonują tak samo jak ludzie słyszący. Korzystają z usług banków, urzędów, służby zdrowia. Warto wspomnieć, że w tej chwili jest duże zainteresowanie językiem migowym. Ale ta edukacja — po pierwsze — kończy się na pierwszym-drugim poziomie, jest to 120 znaków, czyli bardzo mało. Po drugie, jeżeli nie mamy kontaktu z takimi osobami na co dzień, to ta wiedza zanika. Podobnie jak z językami fonicznymi — jeśli ich nie używamy, to je zapominamy.

— Co może zyskać osoba słysząca dzięki nauce tego języka?
— Dodatkowy język. Taka wiedza może okazać się atutem w miejscu pracy. Przytoczę przykład mojego syna. Mamy dwójkę dzieci słyszących. Z racji tego, że mąż jest osobą głuchą, posługują się językiem migowym. W momencie gdy syn rozpoczynał swoją ścieżkę zawodową, mógł komunikować się z osobami niesłyszącymi w miejscu pracy. Pracodawca był pod dużym wrażeniem.
Zdobycie takich umiejętności wymaga oczywiście wysiłku i czasu. Oprócz kursu języka migowego należy komunikować się z osobami głuchymi, doskonalić własne nawyki w praktyce. Jeżeli ta wiedza dobrze się utrwali, można ją wykorzystywać w różnych sytuacjach.
Niestety, wielu ludzi zaprzestaje dalszej nauki języka migowego. Inna gramatyka, inny sposób budowy zdania, wydaje się czymś bardzo trudnym. Choć istnieją kursy języka migowego, nie zaobserwowałam większych efektów w postaci lepszej znajomości tego języka na poziomie makrospołecznym. Jest duże zapotrzebowanie na usługę tłumacza języka migowego. Gdyby więcej osób doskonaliło naukę języka migowego, to głusi nie musieliby zapewniać sobie tłumaczy. Idąc w jakieś miejsce, wiedzieliby, że spotkają tam kogoś, kto zna język migowy. Może nie będzie to profesjonalny tłumacz, ale osoba z którą na pewno się porozumieją.

— Czy w polskim języku migowym istnieje twórczość literacka?
— Tak. Na przykład w Warszawie głusi migają muzykę, czyli dokonują przekładu tekstów piosenek z języka polskiego na polski język migowy. Z kolei w Olsztynie w Ośrodku dla Niesłyszących działał MigBand. Członkowie tego zespołu również przekładali teksty piosenek i nagrywali teledyski. W języku migowym istnieje poezja, malarstwo, fotografia, tak jak w świecie słyszących. Tylko w tym przypadku taka sztuka jest uwrażliwiona na inne zmysły.

— W jaki sposób najlepiej zwracać się do osób niesłyszących?
— Określenia osoby głuche można używać śmiało. Osoba głucha, pisana z dużej litery „G” oznacza przynależność do tej społeczności. Oznacza również tożsamość kulturową oraz dumę z tego, że jest się osobą głuchą. Należy w tym kontekście wspomnieć również o słowie głuchoniemy. Jest to termin, który powstał kiedyś, a spopularyzowały go osoby słyszące. W zamyśle miała to być delikatna forma określająca osoby głuche. Obecnie osoby głuche uważają to określenie za obraźliwe.

— Jako tłumacz pomaga pani osobom niesłyszącym. Z jakimi problemami borykają się one na co dzień?
— Głównie są to problemy natury komunikacyjnej. Kilka dni temu obserwowałam męża, jak próbował komunikować się ze sprzedawcą. Minęło około 5 minut, zanim pani zrozumiała, że chce kupić półtora kilograma truskawek.
Bariera między światem słyszących i niesłyszących jest duża. Osoby głuche, którym w szkole próbowano wpoić system językowo-migowy, nie posługują się biegle językiem polskim. Problem polega też na tym, że nie w każdym miejscu jest ośrodek dla głuchych. W dzieciństwie osoby te wysyłano do szkół z internatem i były one zdane na nauczycieli, którzy przekazywali im tę wiedzę. Inaczej wyglądało to w sytuacji, gdy dzieci były w domu. Znam przykłady, kiedy rodzice dodatkowo pracowali z dzieckiem, dzięki czemu lepiej opanowało ono język polski. Niestety większość społeczeństwa ludzi głuchych to osoby, które nie posługują się biegle tym językiem. Stąd komunikacja jest zaburzona. Słyszący nie zna języka migowego, głuchy nie w pełni posługuje się językiem polskim.
Prowadziłam badania na potrzeby stowarzyszenia, w którym działam. Te badania pokazały, że najwięcej problemów sprawiają osobom głuchym wizyty w placówkach zdrowia. Są to instytucje, z których korzysta się najczęściej. Nieczęsto wyrabiamy dowody osobiste, paszporty. Natomiast do lekarza chodzi się w miarę często. Trzeba zrozumieć to, co lekarz chce przekazać. Ale też przekazywać mu zrozumiałe komunikaty. Rodzice dzieci głuchych w większości nie znają języka migowego. Matki często wyręczają dorosłe dzieci, załatwiają za nie sprawy. A dziecko składa tylko podpis. W konsekwencji osoby głuche nie we wszystkich sprawach się orientują, czują się wykluczone. Nie rozumieją, co im dolega, jak nazywa się dana choroba, z czym się wiąże.

— Działa pani w Olsztyńskim Stowarzyszeniu Osób Głuchych. Czym się zajmujecie?
— Stowarzyszenie powstało w grudniu 2013 roku. Naszym głównym celem była poprawa dostępności do usług tłumacza języka migowego i podniesienie świadomości na temat kultury oraz praw osób Głuchych. Zarówno w społeczności osób słyszących, jak i niesłyszących. Działamy na tych dwóch obszarach.
W tym roku realizujemy trzy projekty. Skupiamy się głównie na doradztwie, profilaktyce, na wsparciu psychologicznym. No i na zapewnieniu dostępu do profesjonalnego tłumacza języka migowego. Warto podkreślić, że wcześniej nie było takiej profesjonalizacji tego zawodu. Ktoś, kto znał język migowy, uważał siebie za tłumacza, ponieważ był łącznikiem pomiędzy światem głuchych i słyszących. Ale jego kwalifikacje nie odpowiadały standardom, które towarzyszą tej pracy.
Od samego początku dążyliśmy do tego, żeby oddać osobie głuchej możliwość samodzielnego podejmowania decyzji, bez wyręczania przez osoby trzecie. Otworzyć szansę samodecydowania o sobie, o swoim życiu. Bo wcześniej to ludzie słyszący decydowali, jak twoje życie ma wyglądać. W tej chwili, gdy towarzyszę osobie głuchej, to dopóki ona się nie odezwie, ja jako tłumacz, również się nie odzywam. Uczymy osobę głuchą, że jak wchodzisz do gabinetu, to mówisz swoje nazwisko, mówisz, że jesteś osobą głuchą. A w celu skomunikowania się korzystasz ze wsparcia tłumacza języka migowego.

Paweł Snopkow

W Warszawie głusi migają muzykę, czyli dokonują przekładu tekstów piosenek z języka polskiego na polski język migowy. W Olsztynie w Ośrodku dla Niesłyszących działał MigBand. Członkowie zespołu również przekładali teksty piosenek i nagrywali teledyski.



Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. Ewa Stolarczyk #3069190 20 cze 2021 12:49

    Nie lubię motyli mam fobię. Nie lubię takich porównań. Uważam, że na szkolenie z zakresu języka migowego wciąż za ciężko się zapisać. A te szkolenia powinny być łatwiej dostępne niż szkolenia z angielskiego. Niestety wciąż tak nie jest mimo ustawy. Nasze Państwo powinno coś z tym zrobić żeby lepiej przeciwdziałać wykluczeniu komunikacyjnemu osób z wadą narządu słuchu!!! Nie ma na to mojej zgody, żeby ustawa o Polskim języku migowym była martwa, bo dla mnie jest wdrożona w sposób nieudolny i działa w bardzo ograniczonym zakresie!!!

    Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz