#135 Bijcie, ale nie zabijcie. Zabili

2021-06-16 07:15:00(ost. akt: 2021-09-07 11:42:23)
Bogumił Linka (1865-1920) na łożu śmierci.

Bogumił Linka (1865-1920) na łożu śmierci.

Autor zdjęcia: https://www.facebook.com/milosnicyplus

To będzie smutna i gorzka opowieść. O człowieku, który oddał życie za Polskę, a o którego rodzinie ta Polska zapomniała.
Bogumił (Gottlieb) Linka (1865-1920) pochodził spod Szczytna. Był rolnikiem. Gospodarzył we wsi Wawrochy. I był znanym polskim działaczem. W marcu 1919 był jednym z członków mazurskiej delegacji, której członkowie chcieli przekonać przywódców państw obradujących w Wersalu, do rezygnacji z plebiscytu i przekazania Mazur Polsce. Po powrocie do domu Niemcy Linkę aresztowali, ale musieli go wypuścić po interwencji Francuzów.


Przebił żebra łopatą

Bogumił Linka silnie angażował się w polskie działania przedplebiscytowe. Powiat szczycieński wyróżniał się wtedy na tle innych części Mazur silnymi wpływami polskimi. Linka był jednym z najbardziej rozpoznawanych polskich działaczy. I za to zapłacił życiem. Na 21 stycznia 2020 roku polscy Mazurzy zwołali w Szczytnie wielki wiec. Niemcy postanowili go rozbić.

Starosta szczycieński Wiktor von Poser (piastował to stanowisko w latach 1914-1945, zmarł w Niemczech w 1957 roku) nakazał niemieckim bojówkarzom rozegnanie wiecu i pobicie Linki tak, aby go “solidnie zbić, ale nie zabić!”. Stało się jednak inaczej.

– Na podwórzu ci bandyci złapali tymczasem pana Linkego z Wawroch... i tego starca bezbronnego człowieka bili i jeden rozbójnik z łopatą szedł na niego i mu żebra przebił temu staremu rodzonemu Mazurowi. Mężnie i dumnie, jak prawdziwy bohater, Linka zniósł te bóle i obelgi, choć krew się jemu lała z głowy i szyi. Ledwie żył, wtenczas policjant miał łaskę pomyśleć, że już dostał dość i go poprowadził precz z tego miejsca – tak pobicie opisano w szczycieńskim "Mazurze":

Ciężko pobitego Bogumiła Linkę przewieziono do Olsztyna i oddano do katolickiej lecznicy, gdzie zmarł 29 marca 1920 r. wskutek odniesionych obrażeń.

Gorzkie słowa Mazura

Pogrzeb Linki zamienił się w patriotyczną manifestację. Zgrzytem było to, że nie uczestniczył w nim żaden przedstawiciel polskiego konsulatu w Olsztynie. - Tak to wyglądała braterska miłość przedstawiciela rządu polskiego do naszych Mazurów. Byliśmy tylko dobrzy w tych chwilach, w których nas potrzebowano? - pytał gorzko znany działacz mazurski Fryderyk Leyk (1885 -1968) w swoich wspomnieniach "pamięć notuje i utrwala".

Pochowano Linkę na cmentarzu ewangelickim przy dzisiejszej ulicy Wojska Polskiego. Grób od razu został zbezczeszczony. W 1953 roku postawiono mu nowy nagrobek. Kilkanaście lat później cmentarz zaczęto równać z ziemią. Trwało to do początku lat siedemdziesiątych, choć niektóre groby przetrwały jeszcze kolejne 10 lat. Zniszczono wtedy także grób Linki. W to miejsce wystawiono mu w 1975 roku pomnik autorstwa Bolesław Marschalla, który stoi do tej pory niedaleko cerkwi prawosławnej. O tym, że kiedyś był tam cmentarz (1886-1972) przypomina nam dzisiaj pamiątkowy kamień.


Wańkowicz: Tragiczy los wdowy

Dwaj synowie Linki wzorem ojca zaangażowali się w polską działalność. Wilhelm zginął w 1943 roku w obozie koncentracyjnym w Mauthausen. Gottliebowi udało się ukryć. Po wojnie wrócił do Szczytna. Rozczarowany tym w jaki sposób Polska potraktowała Mazurów w 1951 roku popełnił samobójstwo.

W tym samym roku zmarła żona Bogumiła Linki. Pochowano ją w Szczytnie na cmentarzu ewangelickim przy obecnej ul. Piłsudskiego. Zdewastowaną nekropolię na początku lat 90. zamieniono w park. Pozostawiono jednak część grobów, w tym Reginy Linkowej. Grób był regularnie profanowany, dlatego w 2004 roku rodzina przeniosła jej szczątki na cmentarz komunalny w Szczytnie.

W latach 30tych odwiedził ją w Wawrochach Melchior Wańkowicz. I potem opisał to spotkanie w "Na tropach Smętka". I jest to bardzo gorzki opis, bo nikt nie interesował się jej losem.

W nędzy, w której zamieszkuje Linkowa, nic nie wiadomo o historii, o dziejach...Rozglądam się po chałupie. Bieda aż piszczy z każdego kąta...Została z ziemią sama, bez żadnego mężczyzny w rodzinie i zmarniała...W starczych rękach, opuszczonych wzdłuż porwanego fartucha, widać bezwład zupełnej, ostatecznej bezsiły. Nic nie chce, o nic nie prosi. Nie wygrywa żadnych momentów narodowej solidarności. Zdaje się ich zupełnie nie spostrzegać. W pamięci jej i w świadomości nie ma bohaterstwa, poświęcenia, zasługi...
Zaiste, łatwe urągowisko mają upatriotycznione,uświadomione w szkole dzieci niemieckie. I poglądową naukę, jak wygląda wdowa po tym, który jechał gdzieś w nieznany świat szukać w niewiadomym Paryżu Polski dla Wawroch.

Melchior Wańkowicz, Na tropach Smętka:

Ulica na cmentarzu

Linka ma swoją niedługą uliczkę w samym centrum Olsztyna. Ulica powstała pod koniec XIX wieku. Wcześniej był tam cmentarz dla zmarłych na dżumę, dom dla chorych. W 1737 roku postawiono tam również figurę Chrystusa Zbawiciela Świata. A miejsce nazywano Placem Trzech Krzyży, które tam stały, o czym przypomina współczesny kamień leżący u zbiegu Linki i 1 Maja.

Ulica Linki ok. 1910 roku

Linki od strony 1 maja

Linki od strony Konsulatu Polskiego


W historii tych ziem kilkaset lat wcześnie zapisał się inny Linka. Był wodzem Pogezan i w XIII wieku walczył z Krzyżakami o Elbląg.

Igor Hrywna

Z okazji 135 lecia wydania pierwszego numeru Gazety Olsztyńskiej przypominamy państwu patronów olsztyńskich ulic związanych z polskim ruchem na Warmii i Mazurach

: