Podrzucają śmieci w najlepsze. A my płacimy [INTERWENCJA]

2021-05-01 16:12:00(ost. akt: 2022-02-07 22:06:52)
Mają już dość płacenia za śmieci innych. Tylko jak to zmienić?

Mają już dość płacenia za śmieci innych. Tylko jak to zmienić?

Autor zdjęcia: Zbigniew Woźniak

Mają już dość podrzucanych śmieci: po remontach, porządkach czy naprawach samochodów. Mieszkańcy jednej z olsztyńskich kamienic rocznie za ich wywóz płacą z własnej kieszeni. I to spore kwoty.
Wcale do śmiechu nie jest, gdy za czyjeś śmieci trzeba zapłacić 2,5 tys. zł. Taki kłopot właśnie mają mieszkańcy zabytkowej kamienicy przy ul. Zientary-Malewskiej w Olsztynie. Co roku muszą dopłacać, bo ktoś, zamiast wyrzucić odpady do swojego śmietnika albo wywieźć je do PSZOK-u, podrzuca tam swoje odpady. Często to wielkie gabaryty, odpady budowlane lub motoryzacyjne.

— W kamienicy mieszka 18 mieszkańców, więc dodatkowo do wszystkich opłat każdy z nas musi dorzucić jeszcze ok. 150 zł. Znajdujemy tu sporo śmieci po remontach czy po porządkowaniu piwnic. To nie są nasze opady — mówi Magdalena Dudzik, mieszkanka. — Wywóz „dużych” śmieci kosztuje. Trzeba za nie płacić dodatkowo. W dodatku nie ma kto ich sprzątnąć i często walają się po okolicy. Wszystkie koszty ponosi wspólnota. Za 2020 rok musieliśmy zapłacić 2,5 tys. zł. To dużo. Te pieniądze moglibyśmy wydać inaczej — na przykład zrobić sobie ławeczkę, naprawić rynnę czy zakleić jakiś odpadający tynk. Mieszkamy w budynku zabytkowym, który wymaga nieustannie drobnych prac.

Śmietnik znajduje się na uboczu, nie jest zamknięty, dlatego można wszystko tu podrzucić. Stoi przy opuszczonej kamienicy po pożarze, więc tym bardziej nie rzuca się w oczy.

— Nie ma tu ogrodzenia ani monitoringu. Każdy więc teoretycznie może przyjechać i podrzucić śmieci. I tak się dzieje. Jakie jest wyjście? Przydałby się tu monitoring miejski. Pisałem w tej sprawie do miasta, ale nie otrzymałem odpowiedzi. System takiego monitoringu jest rozbudowany, więc mógłby sięgać też tutaj. Dla urzędu miasta to podłączenie jednej kamery, dla wspólnoty mieszkaniowej to wydatek paru tysięcy złotych. Trzeba zakupić rejestratory, mieć zgody mieszkańców, a jeszcze jest RODO… Podłączenie do systemu miejskiego byłoby najtrafniejszym rozwiązaniem, bo obraz z kamer mogłyby przeglądać służby miejskie. A przecież miasto i tak pobiera opłaty za śmieci, za dzierżawę gruntów, na których stoją śmietniki, a straż miejska ściga za bałagan na tych gruntach. W dodatku Zakład Budynków Komunalnych, który jest opiekunem tego śmietnika, gdy coś wypatrzy, wzywa firmę wywożącą odpady. Ta przyjeżdża, robi zdjęcia, a wraz z nimi wystawia fakturę — opowiada Marek Nakonieczny, który zarządza wspólnotą przy Zientary-Malewskiej.

I dodaje: — W pobliżu mieszka też jedna pani, która — jeśli coś się pojawi przy śmietniku — od razu wzywa straż miejską. Co ciekawe, nie jest to jej śmietnik, ale ma na niego oko. To wcale nie jest dobre rozwiązanie. Bo gdy śmieci się nazbiera, wywożone są jednorazowo i koszt wywozu jest niższy. Ale jak firma przyjeżdża do jednej opony albo do jednego sedesu, to płaci się nawet 300 zł za przyjazd. A takich kursów może być kilka. I tym sposobem rocznie wspólnota mieszkaniowa musi dopłacać do wywozu swoich śmieci aż 2,5 tys. zł. Tyle kosztuje sprzątanie po innych. A wspólnota to przecież nie instytucja charytatywna.

Mają już dość płacenia za śmieci innych. Tylko jak to zmienić?

— Podobna sytuacja miała miejsce na terenie innej wspólnoty. Tam zagrodziliśmy śmietniki i koszty znacznie zmalały. Tu też można byłoby to zrobić, ale na to też potrzebne są pieniądze — ok. 9 tys. zł — mówi. — Potrzebna jest zgoda mieszkańców kilku budynków… Tylko że jeśli ogrodzimy teren, niewiele w tym miejscu to zmieni. Bo jeśli ktoś podrzuci śmieci i postawi je przy ogrodzeniu, straż miejska i tak będzie wymagała posprzątania bałaganu od nas. Wyłożymy pieniądze na wiatę, a nadal będziemy płacić za wywóz podrzuconych śmieci. Dlatego tylko monitoring miejski mógłby rozwiązać sprawę.

Ze śmietnika prawdopodobnie korzystają samowolnie firmy, które muszą płacić za wywóz śmieci nawet do PSZOK-u. Dla mieszkańców Olsztyna zostawienie tam gabarytów jest darmowe, ale przedsiębiorcy już takiego przywileju nie mają.Taniej wychodzi im podrzucanie śmieci.

— Gdybyśmy mieli monitoring, takie firmy nie mogłyby bezkarnie tu się pojawiać. Wywóz opadów to dla nich spore koszty. Utylizacja również kosztuje. Dlatego bardziej opłaca im się szukanie takich śmietników w Olsztynie, które „wszystko przyjmą”. Tylko dlaczego oszczędzają naszym kosztem? To nie jest w porządku — dodaje Marek Nakonieczny. — Dzięki kamerom straż miejska wystawiałaby im mandaty i zobowiązywała do wywozu podrzuconych odpadów. Drugi raz historia by się nie powtórzyła.

Za podrzucanie śmieci grozi do 500 zł mandatu.

Mają już dość płacenia za śmieci innych. Tylko jak to zmienić?

Czy miasto rzeczywiście nie odpowiedziało na pismo zarządcy?

— Odpowiedź dla pana Nakoniecznego została wysłana 4 grudnia 2020 roku — opowiada Patryk Pulikowski, rzecznik ratusza. — Przekazaliśmy zarządcy wspólnoty, że do obowiązków gminy należy wyznaczenie miejsc na lokalizację pojemników oraz odebranie ich od mieszkańców. Natomiast administratorzy wspólnot mieszkaniowych powinni dbać o utrzymanie czystości w danym punkcie i instalować monitoring, jeśli uważają, że jest taka potrzeba.

ADA ROMANOWSKA
a.romanowska@gazetaolsztynska.pl

Komentarze (5) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. frost #3065712 1 maj 2021 17:05

    To nie jest sprawa jednostkowa. Taki proceder stosowany jest powszechnie, nawet w śmietnikach zabezpieczonych w wiatkach. Wyłamią zamek, na ogół robią to zbieracze. Chyba, że tak jak na jednej ze wspólnot przy ul.Wyszyńskiego 5 zbuduje się zasieki na 2,5 metra wokół wiaty śmietnikowej. Pod śmietniki spółdzielcze i Wspólnot podpinają się okoliczne sklepy, hurtownie, warsztaty i użytkownicy działek i domków jeśli takowe są w pobliżu. Nagminnie podjeżdżają samochody z rejestracją pod olsztyńskich miejscowości. Walczę z tym bez skutku od wielu lat. Problem jest nierozwiązywalny.

    Ocena komentarza: warty uwagi (22) odpowiedz na ten komentarz

  2. OlsztyniakzZatorza #3065721 1 maj 2021 20:44

    Taka sama sytuacja jest na zapleczu bloku Wojska Polskiego Lancet a Rataja przy garażach. Tydzień w tydzień podjeżdża facet z rejestracją NOL (który kiedyś tu mieszkał i ma klucz )srebrną toyotą Raw i wrzuca po kilka dużych czarnych worków

    Ocena komentarza: warty uwagi (8) odpowiedz na ten komentarz

  3. bob #3065736 2 maj 2021 09:55

    przywożą chamy pospolite i mysla ze sa szlachta, dziadostwo , cham zawsze bedzie prostakiem

    Ocena komentarza: warty uwagi (6) odpowiedz na ten komentarz

  4. olsols #3065749 2 maj 2021 21:16

    Olsztyn, więc oczywiście nic się nie da zrobić. Proponuję zainwestować w atrapę kamery i tabliczkę o monitoringu.

    Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz

  5. ToraTora #3065727 | 95.160.*.* 1 maj 2021 22:50

    Wydaje się, że problem tkwi w …….porozumieniu się. Zazwyczaj mieszkańcy powołując wspólnotę mają na uwadze zmniejszenie kosztów administracyjnych – to w pierwszej kolejności. Na dalszym planie upatrują większej racjonalności niezbędnych wydatków i większego wpływu na ich wysokość. Ale na tym rola wspólnoty się NIE kończy. Ponieważ pojawia się potrzeba rozwiązywania różnych kwestii pojawiających się w danym obiekcie. I to jest najsłabsze ogniwo wspólnot. Wracając do problemu śmieci wydaje się, że trzeba spróbować bliżej przyjrzeć się problemowi. Następnie określić możliwości rozwiązania wraz z kosztami. Dopiero później postawić sobie i innym proste pytanie. Czy wobec pewnych, całkiem sporych kosztów jakie przyjdzie zapłacić, jesteśmy gotowi solidarnie je ponieść i….definitywnie rozwiązać problem. Czy też odstępujemy od ponoszenia kosztów, odstępując jednocześnie od…. Rozwiązania problemu. Warto mieć na uwadze, że wszelkie tzw półśrodki pociągną również całkiem niemałe koszty, nie dając pewności całkowitego rozwiązania problemu…….. A mamy do wyboru: budowa wiaty (półśrodek), ponieważ nadal sytuacja będzie się pojawiać mimo poniesionych sporych kosztów. Monitoring, który tylko stwarza iluzję rozwiązania , ponieważ trzeba go wykonać we własnym zakresie. A to niesie pewne konsekwencje natury formalnej i prawnej. Ponieważ wiąże się ze ściganiem winowajcy, w związku z czym potrzebne są kwestie rzetelności i jakości zapisu, może homologacji. Do tego dochodzi serwisowanie czy archiwizacja. Ewentualne samo „przekazanie” w administrowanie dla służby miejskiej nie wiadomo czy możliwe i pewnie nie będzie łatwe. A pieniądze na to „pójdą”. Jest też opcja najdroższa. Ogrodzić całą posesję. Koszty można by zmniejszyć wykonując prace w formie wolontariatu. Ta opcja jest w efekcie najpewniejsza, stwarzająca największe prawdopodobieństwo rozwiązania kwestii. Można też przestać tym zaprzątać sobie głowę i bez biadolenia nadal ponosić koszty. Jakby nie patrzeć, porozumieć się jednak trzeba, bez dwóch zdań!

    odpowiedz na ten komentarz