Walczą o to, by „nie” znaczyło „nie”. Czy żyjemy w kulturze gwałtu?

2021-03-13 18:12:00(ost. akt: 2021-03-13 18:16:03)

Autor zdjęcia: Pixabay

Przemoc seksualna? Kulturowo jesteśmy wyćwiczeni w przymykaniu na nią oczu. A skoro o oczach... Czasem symbolicznym mrugnięciem jednego z nich komunikujemy ofiarom: nie ma co się przejmować, przecież nic wielkiego się nie stało, to zabawa. A czasem zamykamy oba, udając, że nic nie widzimy i widzieć nie zamierzamy. Ofiarom zbyt często wydaje się więc, że i im pozostaje tylko zaciskanie powiek. I pięści. I zagryzanie warg. Czy sytuację może zmienić projekt Lewicy, która chce dokonać zmian w definicji gwałtu?
8 marca posłanki Lewicy poinformowały, że złożą w Sejmie projekt ustawy, na mocy której zmieniłaby się definicja gwałtu w polskim prawie.
Gdyby ich propozycja została przyjęta, gwałtem byłby każdy stosunek seksualny, w przypadku którego nie uzyskano wyraźnej i świadomej zgody na kontakt seksualny. Minimalna kara za taki czyn wzrosłaby z dwóch do trzech lat.

PO CO NAM ZMIANY?

Zdaniem posłanek wyroki, które zapadają w procesach o gwałty, są kuriozalne. Sprawcy przestępstw na tle seksualnym bardzo często dostają kary więzienia w zawieszeniu. Przykładem może być wyrok, który zapadł w sądzie pierwszej instancji, a który dotyczył gwałtu na tłumaczce z Elbląga. Kobieta została zgwałcona przez ratownika medycznego podczas szkolenia w Kaliningradzie. Sąd Rejonowy w Elblągu za winnych uznał początkowo dwóch mężczyzn. Mariusz C. za gwałt został skazany na karę dwóch lat więzienia z warunkowym zawieszeniem jej wykonania na pięć lat, natomiast Jarosław G. za dopuszczenie się tzw. innej czynności seksualnej wobec poszkodowanej został skazany na karę ośmiu miesięcy więzienia z warunkowym zawieszeniem jej wykonania na trzy lata.

— Pani sędzia skazując sprawców na niski wyrok, tłumaczyła, że doszło do zgwałcenia, ale podczas posiłku wszyscy pili wino — mówił po tym wyroku na łamach Gazety socjolog Jacek Poniedziałek. — Kobieta, jej zdaniem, pić nie powinna, a mężczyźni, jak wiadomo po alkoholu, zachowują się swobodniej. Sędzia dała w ten sposób sygnał, że ich zachowanie nie było zbyt eleganckie, ale w pewnym sensie zrozumiałe.

Od wyroku odwołali się zarówno prokurator, jak i reprezentanci ofiary i oskarżonych.

Po ponownym procesie Mariusz C. został skazany za gwałt na karę 2 lat bezwzględnego więzienia. Musiał także zapłacić pokrzywdzonej 10 tys. zł zadośćuczynienia. Drugi z mężczyzn został uniewinniony.

I tym razem prokuratur nie uważał kary za odpowiednią. Apelację zapowiedział wówczas także minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro. W czerwcu 2018 roku Sąd Okręgowy w Elblągu wydał kolejną decyzję. Zmienił wyłącznie wysokość zadośćuczynienia. Kobieta miała dostać 30 tys.

Sprawa tłumaczki z Elbląga była komentowana w mediach w całej Polsce.
Wstawiły się za nią organizacje kobiece, a wiele kobiet okazywało jej swoje wsparcie za pośrednictwem mediów społecznościowych. Ale nie wszyscy trzymali jej stronę. Kobieta w rozmowach z dziennikarzami przyznawała, że spotyka się z wykluczeniem. Czuje się, jak mówiła, trędowata.

Fot. Unsplash

ŻEBY DOSTRZEC SPRZECIW

Nie mniej bulwersująca wydaje się decyzja sądu wobec mężczyzny oskarżonego o gwałt na 14-latce. Sprawca został początkowo skazany na trzy lata więzienia, ale sąd apelacyjny zmienił 26-latkowi wyrok na rok pozbawienia wolności w zawieszeniu. Sędzia uzasadniał wówczas, że zeznania ofiary są niewiarygodne. Dlaczego? Bo dziewczyna nie krzyczała. Karę mężczyzna dostał za współżycie z nieletnią, a nie za gwałt.

Powoływanie się na tego typu argument może być mylne. Cytowane przez Rzecznika Praw Obywatelskich badania kliniczne, które przeprowadzono w 2017 roku w Szwecji dowodzą, że 70 proc. przebadanych ofiar gwałtu odczuwało paraliżujący lęk podczas napaści. W konsekwencji osoby te nie były w stanie odeprzeć ataku, walczyć z napastnikiem. To między innymi dlatego Adam Bodnar postanowił interweniować w sprawie wspomnianego wyroku.

Nie każda sprawa trafia jednak do sądu. Jak wynika z różnych badań i statystyk, takie sprawy są dość często umarzane.

Fundacja STER, która przyjrzała się statystykom w latach 2014-2015, wskazuje na przykład, że w sprawach dotyczących przestępstwa zgwałcenia „umorzono 2561 spraw spośród 4172 wszczętych postępowań, czyli 61 procent. Jeśli zsumujemy odmowy wszczęcia postępowania i umorzenia, to okazuje się, że 67 procent spraw zostaje zakończonych w prokuraturze i nie trafia do sądu”. W dziesięciu prokuraturach rejonowych, jak informują przedstawiciele Fundacji STER, łączny odsetek odmów wszczęcia postępowania przygotowawczego i jego umorzenia, w tym umorzenia przed wszczęciem, dotyczył ponad 90 procent spraw.

Według raportu Fundacji STER z 2016 r. „Przełamać tabu, Raport o przemocy seksualnej”, najczęściej sprawcą gwałtu był były (63,3 proc.) lub obecny partner (21,4 proc.).

Najczęściej wskazywanym sprawcą próby gwałtu jest były partner (34 proc.), kolega/przyjaciel (27,2 proc.), mężczyzna znany „z widzenia” (20,4 proc.) lub dopiero co poznany (18,4 proc.). Tylko w ponad 16 procentach przypadków próby gwałtu dokonał mężczyzna nieznany kobiecie.

92% uczestniczek badania nie zgłosiło gwałtu na policji.

Fot. Pexels/ Karolina Grabowska

KULTURA GWAŁTU

Pojęcie kultury gwałtu wprowadziła do naszego codziennego słownika Dianne F. Herman. Chciała w ten sposób zwrócić uwagę na to, że społeczeństwo trywializuje znaczenie i zasięg przemocy seksualnej. Tymczasem o tym, czy mamy do czynienia ze społecznym przyzwoleniem na gwałt, świadczy mnóstwo mniej i bardziej znaczących wypowiedzi i zachowań, z którymi spotykamy się w naszej kulturze.

Jak to jest w Polsce?

Z jednej strony mamy zatem informacje o tym, że więźniowie skazani za gwałt (szczególnie na gwałt na osobie nieletniej) są bardziej narażeni na skutki potępienia ze strony współwięźniów, co sugerowałoby, że na liście przestępstw właśnie gwałt jest jednym z tych, które wywołuje największe oburzenie. Z drugiej strony jednak mamy całą masę przesłanek, dzięki którym możemy mieć zupełnie inne wrażenie.

Mamy więc np. do czynienia z brakiem zaufania do ofiar napaści na tle seksualnym i podważaniem ich wiarygodności („sama tego chciała”, „prowokowała”, „mści się”, „kłamie”).

Mamy też, co szczególnie oburzające, przykłady niezwykle krzywdzących opinii, które pojawiają się w przestrzeni publicznej, na czele chyba z (nie)sławnym powątpiewaniem Andrzeja Leppera w to, czy można zgwałcić prostytutkę, zachętami Rafała Ziemkiewicza (odnoszącego się do kary dla zakonnika, który wykorzystał kobietę, która była pod wpływem alkoholu), żeby pierwszy rzucał kamieniem ten, kto nigdy nie wykorzystał nietrzeźwej, czy wypowiedzią, której autorem był Janusz Korwin-Mikke, zauważający, że kobiety się „zawsze troszeczkę gwałci”. Stawiany przez nie opór jest, zdaniem polityka, czymś udawanym, a więc rodzajem gry, który kobieta prowadzi z mężczyzną.

W naszej kulturze funkcjonuje też dość pokaźny zasób „żartów”, w których to właśnie przemoc seksualna ma być czymś zabawnym. „Humor” na ogół zasadza się na przekonaniu, że gwałcona czerpała przyjemność z tego doświadczenia. Co ważne, jeśli komuś nie jest do śmiechu i głośno wyrazi swoje dezaprobatę, bywa oceniany jako osoba bez poczucia humoru i dystansu.

Podobnie rzecz się ma z naruszaniem strefy intymnej. Poklepywanie po pupie, zaglądanie w dekolt, zbyt bliskie przysiadanie się do kobiety w autobusie czy na przystanku — to zaledwie wierzchołek góry lodowej. Kiedy sprawcami molestowania seksualnego są młodzi chłopcy, ich zachowanie tłumaczy się „końskimi zalotami”, a dziewczynkom radzi, by nie robiły afery. Jesteśmy przyuczane do ignorowania i akceptowania takich zachowań. Na naszą korzyść nie działa także wciąż kulejący system edukacji seksualnej w szkole. To właśnie tego typu zajęcia powinny być świetnym pretekstem do tego, by przekazywać wiedzę dotyczącą stawiania granic i ich respektowania. Tymczasem wciąż mamy do czynienia z młodymi ludźmi, którzy wiedzę o seksie czerpią z filmów porno, często także takich, w których nie brakuje przemocy i agresji. Takie nagrania, bez odpowiedniego komentarza, mogą stanowić dla nich sygnał, że właśnie tak wygląda „typowy” stosunek seksualny. Tym bardziej że, bądźmy szczerzy, w filmach pornograficznych emocje nie są czymś, czemu poświęca się dużo uwagi. Podobnie mało interesujące są dla ich twórców konsekwencje, jakie każde doświadczenie seksualne może mieć dla naszej psychiki.

Źródło danych: Policja
Fot. DBP
Źródło danych: Policja

Nie pomagają też przekazy medialne. Począwszy od reklam, na filmach skończywszy, mamy w nich do czynienia z różnymi przejawami przemocy seksualnej, która ani nie jest napiętnowana, ani nie wywołuje wyraźnego sprzeciwu ze strony ofiary.

Dołóżmy do tego poczucie wstydu i traumy, z jakim może mierzyć się osoba doświadczająca przemocy seksualnej, obawę przed wykluczeniem ze społeczności, strach przed zemstą oprawcy i niedostatki rozwiązań systemowych, zarówno na poziomie sądownictwa, jak i wsparcia ofiar, a stworzymy kolaż złożony z najczęstszych powodów, dla których ogromna część gwałtów nie trafia do policyjnych statystyk.

TABU

Z całą pewnością na policję nie zgłasza się np. wiele żon wykorzystywanych przez mężów. I nieważne, że żyjemy w pierwszych dekadach XXI wieku, a nie na początku XX wieku, kiedy to jeszcze, jak podaje Kinga Jankowska, niedopuszczalne było uznanie męża za sprawcę gwałtu.

Sytuacja prawna w tym względzie zaczęła ulegać zmianom już w 1932 roku, gdy, jak czytamy w tekście „Zgwałcenie w małżeństwie jako forma przemocy domowej według prawa karnego”, „Co do zasady żona nadal nie mogła być uznawana jako przedmiot czynności wykonawczej zgwałcenia, lecz przewidywano od tej normy pewne wyjątki. Wśród nich wskazywano na pozostawanie w separacji czy też na trwałe rozejście małżonków”. Dzisiaj kodeks karny nie wyłącza żon z grupy osób, które mogą paść ofiarą gwałtu, a ich mężów nie czyni z góry niewinnymi. Zmiany w prawie zmianami w prawie, ale nasza mentalność i kulturowe stereotypy są jednak żywe.

Źródło danych: Policja
Fot. DBP
Źródło danych: Policja

TABU I JESZCZE WIĘKSZE TABU


Agnieszka Podemska w tekście „Mężczyzna jako ofiara przestępstwa zgwałcenia”, wskazuje przyczyny, dla których ofiary przestępstw na tle seksualnym nie zgłaszają się na policję. Jak zauważa, „Niektóre obawiają się gwałciciela, część z nich żywi obawy przed długim procesem, osądzaniem ich (a nie sprawcy) oraz społecznym napiętnowaniem. Ponadto część osób pokrzywdzonych w ogóle nie wierzy w skuteczność działań policji, a niektóre same bagatelizują zdarzenie, będąc pod wpływem społecznych wzorców, że to ofiara sama mogła sprowokować sprawcę”.

Jeśli jednak zdecydują się na zgłoszenie, ich traumatyczne doświadczenie dołączy do statystyk, w których będą figurować obok innych kobiet. Bo pod tym względem oficjalne dokumenty są nadzwyczaj podobne. Wynika z nich, że niemal wszystkie ofiary gwałtów to kobiety. „Zgwałcenie mężczyzny – jak przypomina Podemska – nadal stanowi temat tabu, nie ma wystarczających badań w tym zakresie. Jedne z niewielu przeprowadzonych to badania angielskie. Wykazały one, że tylko 3 proc. dorosłych mężczyzn będących ofiarą przymusowych stosunków seksualnych zgłaszało ten fakt organom ścigania”.

Niezależnie od tego, czy gwałtu dokonuje kobieta, czy mężczyzna, zgwałcony mężczyzna może liczyć na jeszcze mniej wsparcia niż ofiara, którą jest kobieta.
Agnieszka Podemska pisze: „Seksuolog Arkadiusz Bilejczyk twierdzi, że
mężczyźni rzadko zgłaszają na policję, że zostali zgwałceni, ponieważ boją się ośmieszenia, a w konsekwencji tak zwana ciemna liczba może być w przypadku tego przestępstwa bardzo wysoka. Obawy osób pokrzywdzonych, że ich krzywda może zostać zlekceważona, są niestety uzasadnione. Jak wykazały badania, duża część funkcjonariuszy uważała, że mężczyzna zgwałcony przez kobietę to „słaby osobnik” (...).

Zgłaszaniu się na policję z zawiadomieniem, że padło się ofiarą zgwałcenia przez kobietę, na pewno nie pomaga powszechny w społeczeństwie pogląd, że mężczyzna, którego zgwałciła kobieta, powinien się cieszyć, bo „trafiła mu się fajna okazja”, albo wstydzić, „bo jak w ogóle mógł na to pozwolić, skoro jest taki silny”. Mężczyzna zgłaszający się na komisariat z zawiadomieniem, że został zgwałcony, wykazuje się nie lada odwagą. Od tego momentu jest narażony na szereg krzywdzących komentarzy ze strony funkcjonariuszy organów ścigania. Powoduje to tylko powiększanie się traumy, której tak boleśnie doświadczył”.

CZY POLITYCZKI Z WARMII I MAZUR CHCĄ ZMIAN?

W jednym z programów stacji Polsat News na temat proponowanych przez Lewicę zmian wypowiadały się posłanki z naszego województwa.

Urszula Pasławska zadeklarowała wówczas, że ustawę poprze, ale już Iwona Arent z PiS miała wątpliwości co do zasadności zmian w prawie. Jej zdaniem nowa definicja gwałtu może prowadzić do nadużyć. — Jeżeli po dziesięciu latach jakaś pani sobie przypomni, ze została kiedyś tam przez kogoś zgwałcona, bo ten ktoś stał się sławny, bogaty, to wtedy taka definicja gwałtu stoi pod znakiem zapytania — zauważyła posłanka. I przestrzegała: — Tylko żeby nie było tak, że jak chłopak rzuci dziewczynę to ona potem sobie „przypomni”, że została zgwałcona, bo nie dała zgody.

Takich wątpliwości nie mają raczej polityczki Lewicy, które, tak jak Monika Falej, przypominają, że tylko „tak” oznacza zgodę.

Daria Bruszewska-Przytuła
d.bruszewska@gazetaolsztynska.pl

Martha R. Burt w tekście „Cultural myths and supports for rape” w 1980 roku przedstawiła rodzaj kwestionariusza, dzięki któremu można określić skalę akceptowalności społecznej gwałtu. Im więcej osób w danej społeczności zgodzi się z poniższymi twierdzeniami, tym kultura gwałtu jest mocniej rozwinięta:
1. Kobieta, która na pierwszej randce odwiedza mężczyznę w domu, pokazuje w ten sposób, że zgadza się na kontakty seksualne.
2. Nie każda kobieta może zostać zgwałcona.
3. Czasami kobiety kłamią donosząc o gwałcie, aby zwrócić na siebie uwagę.
4. Każda zdrowa kobieta może się oprzeć gwałcicielowi, jeśli naprawdę tego chce.
5. Kiedy kobiety chodzą bez stanika, w szortach lub obcisłej bluzce, prowokują w ten sposób do gwałtu.
6. W przypadku większości gwałtów ofiara ma złą opinię i skłonność do wielu partnerów seksualnych.
7. Jeżeli dziewczyna pozwala na pocałunki i pieszczoty, to tylko jej wina, gdy sprawy wymkną się spod kontroli i partner wymusi na niej stosunek seksualny.
8. Jeżeli autostopowiczka zostanie zgwałcona, ma to, na co zasłużyła, gdyż nie powinno się wsiadać do nieznanych samochodów.
9. Jeżeli kobieta zadziera nosa i uważa, że to poniżej jej poziomu odzywać się do facetów na ulicy, to powinna dostać nauczkę.
10. Wiele kobiet nieświadomie pragnie gwałtu i może bezwiednie tak pokierować sytuacją, że do niego dojdzie.
11. Jeżeli kobieta upije się na imprezie i ma stosunek z napotkanym tam mężczyzną, inni mężczyźni mają prawo myśleć, że im też się to należy.
12. Wiele kobiet donoszących o gwałcie kłamie, aby się odegrać na oskarżanym mężczyźnie.
13. Wiele, a może nawet większość gwałtów to wymysł kobiet, które stwierdziły, że są w ciąży.
(Martha R. Burt. „Cultural myths and supports for rape”, „Journal of Personality and Social Psychology”, 1980.
Źródło: Wikipedia).

PATRYCJA PLEWKA: ŚLAD ZOSTAJE NA CAŁE ŻYCIE


Po doznaniu takiej traumy, jaką jest gwałt, nie da się żyć tak, jakby to się nigdy nie stało.

Praca z osobami po traumach seksualnych wymaga podjęcia działań terapeutycznych, które należą do jednych z najtrudniejszych. To jest praca dla specjalistów przeszkolonych do zadań wymagających szczególnych umiejętności pozbierania czyjegoś utraconego świata w całość. Mówiąc o utraconym świecie, mam na myśli m.in. to, że gwałciciel odbiera ofierze poczucie bezpieczeństwa, godność, wiarę w siebie, przyczyniając się do odczuwania nieustającego cierpienia na co dzień.

Powrotu sprzed takiej tragedii nie ma, ale można wyzwolić się z poczucia nieustającego lęku.

To jest jak z blizną, która już nie krwawi, ale jej ślad pozostanie na całe życie.
Musimy pamiętać o tym, że sytuacja związana z gwałtem nie zapisuje się w pamięci ofiary w całości — tylko we fragmentach. Jest jak poszatkowany film, podarta fotografia. Zapisują się fragmenty takie jak zapachy, dźwięki, obrazy. Wracają one w najmniej oczekiwanych momentach. Powstaje dokuczliwy chaos, bez możliwości stworzenia całości wspomnienia. Życie osób po gwałcie zamienia się w koszmar, nad którym nie mają żadnej kontroli.

Obrazy, dźwięki skojarzone z tragedią wdzierają się do codzienności, stając się mechanizmem spustowym i wyzwalaczem dramatycznych wspomnień. Ofiara nie ma na to wpływu; idąc ulicą, widząc czerwony samochód, dostaje ataku paniki. Dorosłą kobietę, którą zgwałcono w młodym wieku, sparaliżuje widok nagiego torsu mężczyzny. Skojarzony szczegół może uruchomić proces powrotu to bolesnych wspomnień.

Bardzo często ofiary gwałtu przypisują sobie winę za to, co się stało, przez co wspomnienie staje się jeszcze bardziej bolesne. Dzieje się tak dlatego, że przypisywanie sobie winy daje złudne poczucie kontroli, jakby miało oznaczać, że na tę tragedię ofiara miała jakiś wpływ. Jednakże to, co jest najbardziej uwalniające, to przyznanie się do bezradności, bezsilności i uznanie tego, że działo się to „poza mną”.

Musimy pamiętać o tym, że gwałt zdarza się nie tylko w ciemnych parkach. Często tragedie wydarzają się w związkach, wśród znajomych czy w rodzinie. To jest bardzo trudna sytuacja. Ofierze bardzo trudno jest zidentyfikować i nazwać rzecz po imieniu, bo przecież „przyjaciel nie zgwałci”. Co więcej, ofiara chcąc szukać pomocy, często spotyka się z zaprzeczeniem wśród bliskich. Słyszy: „to niemożliwe”. Często wobec tego traci nie tylko psychiczną stabilizację, ale i wsparcie najbliższych osób i zostaje z problemem sama.

Bardzo ważna jest edukacja. Zawsze powtarzam, że wiedza i świadomość to najlepsza prewencja. Im więcej zasobów ma osoba, która może potencjalnie stać się ofiarą, tym mniejsze szanse na to, że wydarzy się tragedia, a jeśli się wydarzy, to będzie jej łatwiej szukać pomocy.

U większości ofiar po gwałcie diagnozuje się PTSD, czyli zespół stresu pourazowego. Objawia się m.in. bezsennością, nawracającymi koszmarami, brakiem apetytu, strachem przed wyjściem z domu, depresją, atakami paniki. To są objawy nie podlegające dyskusji, których nikt nie jest w stanie podważyć.

Fot. Archiwum prywatne
Patrycja Plewka — psycholog, psychoterapeutka, psychotraumatolog. Doświadczenie zdobywała, pracując w Ośrodku Interwencji Kryzysowej w Konstancinie Jeziornej oraz prowadząc schronisko dla kobiet pokrzywdzonych przestępstwem w La Stradzie — Fundacji Przeciwko Handlowi Ludźmi i Niewolnictwu. Obecnie prowadzi własną praktykę.

Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. a1410 #3062565 14 mar 2021 19:35

    Czy cała ta akcja to nie jest przypadkiem kolejne ukryte działanie mniejszości LGBT po to, żeby zniechęcić mężczyzn do kobiet? Na przyrost naturalny też raczej dobrego wpływu to nie będzie miało. Mężczyźni zamiast podrywać zwyczajne kobiety umówią się na płatny seks, a zwyczajnym kobietom będą musiały wystarczyć wibratory...

    Ocena komentarza: warty uwagi (4) odpowiedz na ten komentarz