Zbada kręgosłup przez słuchawkę

2021-02-28 08:00:00(ost. akt: 2021-02-27 17:57:24)
medycyna

medycyna

Autor zdjęcia: pixabay

Pani Hanna z Olsztyna ma 50 lat. Wiele lat żyje z przewlekłym bólem. Czeka na kolejną operację kręgosłupa. Kiedy usłyszała, że odwołano jej wizytę u neurochirurga, załamała się. Dodatkowo jej syn nie dostał się na teleporadę.
W piątek z naszą redakcją skontaktowała się pani Hanna*, olsztynianka. — Nie mam już sił na walkę ze służbą zdrowia — ubolewa. — Jak dowiedziałam się, że odwołano moją wizytę u neurochirurga, na którą czekałam tak długo, popłakałam się. Na domiar złego, mój syn się rozchorował i okazało się, że na teleporadę ma czekać... pięć dni.

Pani Hanna od sześciu lat leczy się u neurochirurga, który przyjmuje w jednym ze szpitali w Olsztynie. Jest po trzech operacjach kręgosłupa i czeka na kolejną. Ma nadzieję, że operacja wyzwoli ją od bólu, z którym żyje od lat. — To ból przewlekły, codziennie łykam silne leki przepisane przez lekarza — opowiada. — W lutym zrobiono mi rezonans kręgosłupa. Miałam mieć w piątek 26 lutego wizytę u neurochirurga. Dwa dni wcześniej zadzwoniła do mnie pani z rejestracji i powiedziała, że mam nie przychodzić.

Pani Hanna załamała się. Jest osobą niepełnosprawną ruchowo. — Co ja miałam powiedzieć tej pani z rejestracji..? Ona tylko mnie o tym fakcie poinformowała. Ale byłam zdruzgotana, bo bardzo potrzebowałam tej wizyty. Zaproponowano mi w zamian... teleporadę. Przecież to jakaś kpina. Jak lekarz ma badać mój kręgosłup przez słuchawkę?


Dodatkowo syn pani Hanny poczuł się bardzo źle. Kilka dni wcześniej, przed wystąpieniem objawów, miał kontakt z osobą, której cała rodzina jest zakażona koronawirusem. Pan Maciej był pewien, że lekarz rodzinny natychmiast zleci mu wykonanie testu na COVID-19. — Co się okazało? Że lekarz synowi udzieli teleporady... za pięć dni! Wtedy dopiero będzie możliwość zlecania testu na obecność koronawirusa — mówi pani Hanna.

Jak mówi, stara się rozumieć, że pandemia zrewolucjonizowała służbę zdrowia, ale...— Dlaczego tak trudno zrozumieć, nas, cierpiących pacjentów? — mówi. — Bardzo źle się czuję, ból rujnuje mi życie. Ta wizyta jest niezbędna, żebym mogła przejść kolejną operację.

Pani Hanna mogłaby do tego specjalisty iść prywatnie. — Wtedy termin byłby z dnia na dzień — ironizuje. — Ale taka wizyta kosztuje 400 zł. Mnie nie stać na prywatne wizyty. Całe życie ciężko pracowałam i nadal, mimo tego, że żyję z przewlekłym bólem, pracuję. I płacę składki. Chciałabym zacząć wreszcie normalnie żyć. Ale do tego potrzebuję regularnych wizyt, opieki lekarskiej.
Nasza bohaterka usłyszała, że być może jej wizyta odbędzie się w kwietniu. — Ale godziny już mi nie podano, bo to jedna wielka niewiadoma. Może będę mieć wizytę, a może nie. Taka zabawa w ciuciubabkę! — irytuje się.

Już dziś wchodzą w życie przepisy dotyczące teleporad. Zmiana zasad udzielania teleporady polega na tym, że będą one dostępne wyłącznie dla osób od 7 do 64 lat. "Powyższe rozwiązanie ma na celu wyeliminowanie możliwości realizacji teleporady w odniesieniu do najbardziej wrażliwych grup pacjentów, prezentujących zintensyfikowane oraz zróżnicowane potrzeby zdrowotne" – czytamy w ocenie skutków regulacji.

Teleporady to już powoli nasza codzienność. Osobisty kontakt z lekarzem zastąpiła nam słuchawka. Zdalne wizyty i e-recepty umożliwiły zapewnienie podstawowej opieki pacjentom w czasie pandemii. Z raportu przedstawionego przez Ministerstwo Zdrowia i Narodowy Fundusz Zdrowia wynika, że Polacy, którzy początkowo z dozą nieufności podchodzili do teleporad, polubili je. Z badania wynika, że z wizyty osobistej w poradni podczas epidemii COVID-19 skorzystało jedynie ok. 18 proc. pacjentów. Pozostali, czyli blisko 82 proc., zostali przekierowani do poradni zdalnej.

Aż 46 proc. pacjentów poleciłoby taką formę usług medycznych swoim bliskim. Grono pacjentów rozczarowanych teleporadami to ok. 5-6 proc.. Aż 92 proc. ankietowanych stwierdziło, że problem, z którym dzwonili do lekarza, został rozwiązany.

Zupełnie inne sygnały płyną jednak od naszych czytelników. Nie ma tygodnia, żeby nasza redakcja nie odebrała skargi w sprawie funkcjonowania służby zdrowia w czasie pandemii. Nasi czytelnicy skarżą się, m.in, że muszą wysyłać zdjęcia mailem zmienionych chorobowo części ciała. — Trzykrotnie wysyłałam swoją wysypkę mailem – brzmi jeden z listów przysłanych do naszej redakcji. — I trzy razy dostawałam inną diagnozę...

Chcesz o tym porozmawiać?
Napisz do mnie: a.tchorzewska@gazetaolsztynska.pl

Aleksandra Tchórzewska

*na prośbę imię bohaterki zostało zmienione

Źródło: Gazeta Olsztyńska

Komentarze (3) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. Kruk #3061570 28 lut 2021 12:42

    Czy pan Wypij też zajmie głos? Panie Wypij pobudka.

    Ocena komentarza: warty uwagi (8) odpowiedz na ten komentarz

  2. Romek Łubiński #3061566 28 lut 2021 11:27

    Niestety z tymi teleporadami to jakaś kpina. Ostatnio chcąc zarejestrować się do okulisty zaproponowano mi teleporadę

    Ocena komentarza: warty uwagi (10) odpowiedz na ten komentarz

  3. ttt #3061556 28 lut 2021 09:03

    Kiedyś śmieli się, że Kaszpirowski leczy przez ekran telewizora, a teraz można leczyć nawet przez telefon. Niedługo dojdzie do tego, że operacje też będą wykonywać telefonicznie.

    Ocena komentarza: warty uwagi (17) odpowiedz na ten komentarz