Zamknięcie szkół zaskoczyło rodziców. Jak sobie poradzą?

2021-02-24 18:26:25(ost. akt: 2021-02-24 18:32:04)

Autor zdjęcia: źródło: Pixabay

Rodzice najmłodszych uczniów z Warmii i Mazur dowiedzieli się, że od poniedziałku ich dzieci będą uczyły się zdalnie. Część placówek jednak już tak funkcjonuje ze względu na sytuację epidemiologiczną. Jak rodzice radzą sobie w sytuacji?
Co czuje rodzic, kiedy w niedzielę otwiera dziennik elektroniczny i dowiaduje się, że następnego dnia jego dziecko nie idzie do szkoły? Albo... że czeka go kwarantanna?

Jak zorganizować opiekę nad dzieckiem, kiedy w poniedziałek trzeba stawić się w pracy? Co zrobić jeśli jest się samodzielnym rodzicem albo jeśli ten drugi rodzic z różnych względów nie może być wsparciem?
W styczniu, po feriach,rząd przywrócił naukę stacjonarną w klasach I-III szkół podstawowych. Ale w wyniku trudnej sytuacji epidemiologicznej część placówek w naszym regionie przeszło na naukę zdalną.
W środę (24 lutego) rząd ogłosił na Warmii i Mazurach naukę zdalną w najmłodszych klasach. Rodzice mają kilka dni na odnalezienie się w nowej rzeczywistości.

Jak sobie radzić w tej sytuacji?


Rozmawiamy z rodzicami, którzy stanęli przed wyzwaniem, jakim stało się nagłe zamknięcie szkół.

Antosia (na prośbę bohaterów imiona zostały zmienione) w lutym została po raz pierwszy sama w domu na pięć godzin. Za trzy miesiące skończy osiem lat. Jest pierwszoklasistką. Jej mama kupiła jej telefon komórkowy. Antosia ma za zadanie dzwonić do mamy po każdej lekcji online. — Gdyby kilka miesięcy temu ktoś mi powiedział, że tak małe dziecko zostawię samo w domu, popukałabym się w głowę — mówi pani Małgorzata. — Ale nie mam wyjścia. Życie zweryfikowało moje wyobrażenia.

Jesienią, kiedy rząd ogłosił naukę stacjonarną we wszystkich szkołach, pani Małgorzata przebywała na wypowiedzeniu. Była też na zasiłku opiekuńczym. Ale od stycznia ma nową pracę. I nie przeszłoby jej do głowy iść teraz na zasiłek opiekuńczy. Mąż pani Małgorzaty jest kierowcą tira. Więcej go nie ma w domu, niż jest. Z pracy nie zrezygnuje, bo z jego pensji spłacają kredyt na mieszkanie. — Kiedy przeczytałam w dzienniku elektronicznym, że szkoła jest znów zamknięta, bo kadra przebywa na zwolnieniach lekarskich, załamałam się — opowiada. — To był weekend. Nie mamy z mężem w Olsztynie rodziców, którzy by nam pomogli. Zresztą to starsi i schorowani ludzie. Wzięcie wolnego też nie wchodziło w grę.

Jedynym wyjściem było zostawienie Antosi samej w domu. — Potem, w połowie dnia przychodzi do niej moja koleżanka, która jest dla Antosi jak ciocia — opowiada. — Daje jej obiad i siedzi z córką dopóki ja nie wrócę z pracy. Moja Antosia jest rozsądnym, odpowiedzialnym dzieckiem, ale nie ma chwili, żebym nie zastanawiała się, czy u niej wszystko w porządku. Poprosiłam również sąsiadkę o doglądanie córki. Mam nadzieję, że to jakoś przetrwamy.

Jedna ze szkół prywatnych w naszym regionie. W sali lekcyjnej przy biurku siedzi pani Monika, nauczycielka. Na uszach ma słuchawki. Prowadzi zdalne lekcje ze swoimi uczniami. W jednej z ławek siedzi jej syn, 7-letni Kacper. Jego klasa przeszła na nauczanie online. Też ma słuchawki na uszach. Co chwilę potrzebuje pomocy. A to utracono połączenie z siecią, a to nie może uruchomić mikrofonu. „Mamo, a ile to jest 14 dodać 8? A jak to zrobić”? Pytania Kacpra się nie kończą. Pani Monika co chwilę zdejmuje słuchawki. Prosi swoich uczniów o cierpliwość. Mają wykonać zadanie. Ona w międzyczasie pomoże synowi i otrze jego łzy. — Kacper jest bardzo wrażliwy, reaguje nadmiernie emocjonalnie, kiedy mu coś nie wyjdzie — tłumaczy pani Monika. — Nie mam wyjścia, muszę go ze sobą zabierać do pracy. Nie wiem, ile to jeszcze wszystko potrwa — mówi.

Mąż pani Moniki pracuje w Warszawie. Do domu przyjeżdża tylko na weekendy. — Mamy duży kredyt, a mąż dobrze zarabia w stolicy — opowiada pani Monika. — Nie może swojej pracy wykonywać zdalnie, musi być na miejscu. Musimy jakoś to przetrwać.
W innych okolicznościach pani Monika mogłaby liczyć na pomoc swojej mamy. Ale nie teraz. — Moja mama przeszła raka, jest w tzw. grupie ryzyka. Nigdy w życiu nie narażałabym jej. Nie odwiedzamy się, odkąd jest taki duży wzrost zakażeń koronawirusem. Nie zostawię syna samego w domu, to nie wchodzi w rachubę. Musimy przetrwać. Choć coraz mniej mam sił — mówi.

Nigdy nie byłam gorszą matką niż teraz, w pandemii — zaczyna swoją Wiktoria, mama niespełna ośmioletniej Julki.
Po rozstaniu z ojcem dziecka wzięła na siebie ciężar opieki i wychowywania Julii. Tata dziecka dziewczynkę zabiera na weekendy, część świąt i wakacje. Jednak to proza codzienności jest najcięższa. — Kiedy coś się dzieje, to ja muszę martwić się, co zrobić z dzieckiem. Szkołę, do której chodzi córka zamknięto nagle w lutym. Dowiedziałam się o tym w sobotę, a w poniedziałek musiałam stawić się w pracy. Okazało się także, że moje dziecko musi przejść na kwarantannę, bo miało kontakt z zakażonym koronawirusem nauczycielem.

Na szczęście pani Wiktoria ma wyrozumiałego szefa, który wyraził zgodę na pracę zdalną. Jednak godzenie pracy, nawet tej wykonywanej z domu, z opieką nad dzieckiem okazało się wyczerpujące. — Kiedy miałam już dość, szłam na zasiłek opiekuńczy — opowiada. — Albo kiedy widziałam niepokojące zachowanie u córki. Pamiętam taki dzień, kiedy była cały czas smutna, bezgłośnie płakała. Wzięłam wtedy urlop na żądanie. Nie korzystałyśmy wtedy z komputera i cały dzień, mimo brzydkiej pogody, spędziłyśmy poza domem.

Pani Wiktoria nie wie jednak, jak długo jej szef będzie tolerował jej częstą absencję. A ona ma wyrzuty sumienia, że nie jest ostatnio dobrą matką. — Brak mi cierpliwości do dziecka — opowiada. — Szybko się irytuję. Dodatkowo dostałam wiadomość od nauczycielki, że córka nie uczestniczy od jakiegoś czasu w lekcjach. Okazało się, że wyłącza kamerę i się bawi. Ja pracuję za zamkniętymi drzwiami w drugim pokoju. Do pracy potrzebuję skupienia. A przecież nie przetnę się na pół.

Aleksandra Tchórzewska
a.tchorzewska@gazetaolsztynska.pl




Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. Ja. #3061278 25 lut 2021 08:29

    No i tak to jest jak się tworzy zarządzenia w pośpiechu, na kolanie byle jak. Ktoś "przegapił" - nie pierwszy raz zresztą - że dzieci nie wolno zostawiać bez nadzoru a rodzice pracować muszą. Samymi nakazami i zakazami nie da się długo rządzić , ludzie tracą cierpliwość.....

    Ocena komentarza: warty uwagi (14) odpowiedz na ten komentarz